29 kwietnia 2015

170. Little Complex cz. VIII (Tatsuro x Ruki)



Tytuł: Little Complex
Pairing: Tatsuro x Ruki
Notka autorska: Wenę mam naprawdę kapryśną, jednak udało mi się napisać kolejny rozdział LC. Przypomnę jeszcze, że w poprzednim Tatsuro omal nie został zgwałcony przez Bou. Ostatnio byłam na Pyrkonie. Ktoś z Was również tam się pojawił? Przez to tak długo nic nie dodawałam i praktycznie na jakiś czas zniknęłam z blogosfery, teraz muszę parę rzeczy nadrobić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale takie przygotowania do konwentu są naprawdę wyczerpujące. 

sadist vampire Yuna.miko: Intetsu to basista nieistniejącego już zespołu Ayabie. Co do bohatera dla Shindy’ego, to na pewno ktoś się znajdzie. :3
Reila Suzu: Przepraszam, że taki chaos tu wprowadzam, masz prawo nie pamiętać o czym jest dane opowiadanie, bo to w sumie moja wina, że najpierw wstawiam jedno, a potem drugie. :c Jednak mam straszne problemy z weną i wolę już coś wstawić niż czekać aż łaskawie się obudzi do konkretnego opowiadania.

CZĘŚĆ VIII
Nie spałem przez całą noc, zastanawiając się jak uniknąć upokorzenia w szkole. Co powiedzą moi koledzy? Co powie… Ruki? Właściwie co mnie obchodziło zdanie tego krasnala?! On się nie liczył, a jego opinię miałem w dupie. Na samą myśl o czymkolwiek w mojej dupie, przypomniał mi się ten mały psychopata. Ukryłem twarz w dłoniach. Trauma zostanie do końca życia – to było pewne. Musiałem o tym komuś opowiedzieć. Ale komu? Przecież nikt nie zrozumie. Jednak wiedziałem, że sam nie ukoję ran, które odcisnęły się na mojej psychice. Z drugiej strony, co miałem powiedzieć? Że dzieciak niższy ode mnie o co najmniej dwadzieścia centymetrów, przy tym tysiąc razy słabszy i milion głupszy, przykuł mnie do łóżka i chciał wykorzystać seksualnie? Przecież to śmieszne. Ale, cholera, on mnie dotykał, całował! To było odrażające…
Wskazówki zegara przesuwały się nieubłaganie ku cyfrze wskazującej, że wypadałoby wstać. W sumie to nie musiałem nawet na nie patrzeć, ponieważ do moich uszu już przed czasem dotarł przeraźliwy wrzask w akompaniamencie donośnego walenia w biedne drzwi mojego pokoju.
− Tatsuro! Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły!
Z jękiem zwlokłem się z łóżka. Niestety nie zauważyłem Teto-chan, który smacznie spał tuż przy nim i niechcący przygniotłem go stopą. Kot poderwał się zaskoczony i parsknął na mnie.
− Przepraszam, grubasie, nie zauważyłem cię.
Nie zjadłem śniadania, jakoś nie miałem apetytu. Poranne czynności wykonałem z rozmachem robota, a kiedy stanąłem przed szkolnym budynkiem, czułem się, jakbym szedł na skazanie.
− Tatsuro! – Hiroto natychmiast do mnie doskoczył, kiedy tylko otworzyłem drzwi swojej szafki. – Co ty masz na rękach. Ojej, Tatsuro, czy ty chcesz zakryć dowody swojej depresji? Musisz porozmawiać z psychologiem. Nie możesz się ranić.
Spojrzałem na niego z politowaniem i wyznałem mu prawdę:
− Dziwka zakuła mnie w kajdanki i nie chciała wypuścić. Musiałem jej jakoś uciec.
− Tatsuro, nie kłam, to poważna sprawa! Martwię się o ciebie. Aki też. Spójrz na niego. Jest taki smutny.
Zerknąłem za siebie. Rzeczywiście Aki był smutny, ale to było dla niego typowe, gdy nie widział nigdzie Shindy’ego. Właśnie! Aki! Może on zrozumie.
− Słuchaj, Aki. Jest taka sprawa. Wczoraj jakaś psychicznie chora kurwa chciała mnie wykorzystać. Nie mogę się po tym pozbierać…
Jednak Aki mnie nie słuchał. Wpatrywał się w przestrzeń, a w jego oczach coraz wyraźniej malowało się uwielbienie wymieszane z pożądaniem. Również skierowałem swój wzrok w tamtą stronę. Ku nam zmierzał Shindy. Krótka spódniczka ledwo zasłaniała to, co powinna, a skąpa bluzeczka odkrywała jego płaski brzuch.
− Blabulablalablablablabalbubalballablablulablabalaba…
− Co on powiedział? – zwróciłem się do Hiroto.
− Idealny.
− Blabla.
− A teraz?
− Że bardzo chciałby zrobić z nim to, co ta kurwa zrobiła z tobą. Przykuć go do łóżka i wykorzystać.
− Cześć, chłopaki. – Shindy uśmiechnął się, kiedy nas mijał, a my już po chwili musieliśmy zbierać Akiego z podłogi. – Czy wszystko z nim w porządku? – spytał, patrząc z niepokojem, jak usiłujemy postawić Akiego na nogi, które rozjeżdżały się na wszystkie strony. Swoją drogą nie przypuszczałem, że z Akiego taki akrobata… Mógłby się zgłosić do zespołu Shindy’ego.
− Zaraz dojdzie do siebie. Nie czuje się dzisiaj zbyt dobrze – wytłumaczyłem jakoś odbiegające od normy zachowanie bruneta.
− Myah! – Aki wydał z siebie trudny do zinterpretowania dźwięk.
− Muszę lecieć. To na razie. – Uśmiechnął się, a ja musiałem przytrzymać Akiego, pod którym ugięły się kolana. – Do zobaczenia, Aki.
− Yyyyy… − jęknął chłopak i wyciągnął przed siebie ręce, jak gdyby chciał chwycić oddalającego się Shina.
***
Lekcje mijały na machinalnym robieniu notatek. Łańcuch przy tych wyjątkowo paskudnych kajdankach pobrzękiwał z każdym ruchem mojej ręki. Nauczycielka patrzyła na mnie jakbym zabił jej rodzinę albo − co gorsze − zjadł jej obiad.
− Iwakami – nie wytrzymała w końcu. Podniosłem głowę. – Co ty masz na rękach.
− O ile się nie mylę, są to kajdanki obszyte futerkiem – odparłem.
− Nie bądź bezczelny – skarciła mnie. – Zdejmij je w tej chwili.
− Z tego co wiem, regulamin szkolny nie zakazuje noszenia kajdanek na nadgarstkach – zauważyłem.
Podejrzewając, że kolejne jej argumenty będą kiepskie, zacisnęła jedynie usta w wąską linię i powróciła do pisania na tablicy. Kreda, którą zawsze robiła ogromny hałas, piszczała jeszcze bardziej. Uśmiechnąłem się. Najwidoczniej wyzwała mnie na pojedynek, kto będzie zachowywać się głośniej. Zacząłem więc wiercić się na krześle, szurać nim, kaszleć, a kajdanki brzęczały jeszcze donośniej. Kiedy umyślnie strąciłem piórnik Hiroto, a jego zawartość z hukiem wylądowała na podłodze, nauczycielka odwróciła się gwałtownie w moim kierunku i warknęła:
− Do dyrektora! Natychmiast!
− Ale dlaczego?
− Marsz!
Oczy jej błyszczały i aż zdziwiłem się, że nie lśnią na czerwono, a wokół jej sylwetki nie tańczą płomienie. Posłusznie zabrałem swoje rzeczy i opuściłem klasę.
Dyrektor mojej szkoły nie jest zbyt ogarniętym człowiekiem. Na jego biurku jak zwykle panował chaos, a czarna rozwichrzona czupryna ledwo wystawała zza pokaźnych, niedbale poskładanych stosów kartek. Kiedy zatrzasnąłem drzwi, by oznajmić swoje przybycie, głowa mężczyzny wychynęła z góry papierów. Nie mogłem pojąć, jak można być tak niskim. Oczywiście nie był tak niski jak Ruki (o Bou nawet nie wspomnę), ale i tak nie powalał wzrostem. Czułem się niezręcznie, kiedy patrzyłem na niego z góry.
− Coś się stało, chłopcze? – zapytał, gorączkowo przerzucając drukowane arkusze.
− Pani Aida kazała mi się u pana stawić.
− Ach, Puderni… − W porę się opamiętał. Nie przypuszczałem, że dyrektor również nazywa ją Pudernicą za jej plecami. – To znaczy pani Aida… Tak… Jaki był powód?
− Właściwie to… − zacząłem.
− To zapewne jakieś głupstwo. – Machnął ręką. – Puder… Yhym… Pani Aida ma skłonności do przesadzania. Musi być świetnym ogrodnikiem. – Zaśmiał się. – Tak sobie tylko żartuję – dodał, kiedy zauważył, że jego żart ani trochę mnie nie rozbawił. – No wiesz… Ogrodnik… Przesadzanie… Ech… − Podrapał się po głowie, zakłopotany. – Wracaj do klasy, zaraz skończą się lekcje.
Pożegnałem się i zostawiłem go z jego bałaganem. Kiedy tylko opuściłem gabinet, rozbrzmiał dzwonek i tłum spragnionych przerwy uczniów wysypał się na korytarz.
− Co ty masz na rękach? – usłyszałem rozbawiony głos.
− Ruki? – Zerknąłem na niego. Po raz pierwszy mu się dokładnie przyjrzałem. Zauważyłem zmianę w jego wyglądzie – na jego nosie spoczywały ogromne okulary. Spoglądał na mnie z dołu przez te czarne ramy, które dodawały jego twarzy uroczego wyglądu… Czy ja właśnie użyłem wobec niego słowa „uroczy”?! – Nosisz okulary? – wykrztusiłem.
− Czasami. Wolę soczewki.
− Ładnie ci w okularach – powiedziałem mimowolnie. Wcale nie chciałem tego powiedzieć! Dlaczego więc mu to mówię?
Zaśmiał się wdzięcznie. Na moment przymknął powieki, poczym uniósł je i przekrzywił lekko głowę. Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Nie rozumiałem, po jaką cholerę rejestruję każdy jego gest. Nagle wszyscy dookoła przestali istnieć, widziałem tylko jego.
− Czy na rękach masz kajdanki? – pytanie wyrwało mnie z transu, podczas którego chłonąłem wzrokiem jego sylwetkę.
− Um… Tak…
− To jakiś nowy trend? Lubisz bawić się modą? – Uśmiechnął się delikatnie, a ja pomyślałem wtedy, że wygląda pięknie.
− Nie, nie. To dość skomplikowane. – Musiałem szybko coś wymyślić, zanim to wszystko potoczy się w niebezpiecznym dla mnie kierunku. Zauważyłem Hiroto. – Wiesz co, muszę iść. Hiroto mnie potrzebuje. − W tym czasie blondyn dostrzegł mnie i podszedł do nas. – Rany, Hiroto, kiedy ostatnim razem jadłeś coś słodkiego? – zapytałem i, nie dając mu nawet szansy na odpowiedź, kontynuowałem: − Wyglądasz fatalnie. Musisz sobie podnieść poziom cukru. Chodź, pójdziemy do stołówki. – Pociągnąłem go mocno za sobą.
Hiroto nie oponował, kiedy miał dostać słodycze za darmo. Gdy pakował sobie do ust czekoladę, rozmyślałem nad moim dziwnym stanem. Musiałem porozmawiać o tym z Akim, który jak zwykle czaił się obok nas, ale przez swoją cichą naturę był niczym kameleon – praktycznie niezauważalny.
Korzystając z czekoladowego transu, w którym pogrążył się Hiroto, postanowiłem zapytać Akiego o parę rzeczy.
− Aki, jak to jest, kiedy ktoś ci się podoba? – mruknąłem niechętnie. Nie zakładałem oczywiście, że ten kurdupel mi się podoba. – Aki! – potrząsnąłem nim, ponieważ znowu odpłynął.
− Hm?
− Jak to jest, kiedy ktoś ci się podoba? – powtórzyłem.
− Ech… No, ciężko to wyjaśnić, ponieważ każdy odczuwa to w sposób indywidualny. Ja definiuję to jako wszechobecny mrok, który nagle oświetliła ociekająca pięknem i powabnością sylwetka Shindy’ego, kiedy tylko po raz pierwszy go ujrzałem. To takie uczucie, gdy wiesz, że dla tej osoby jesteś w stanie zrobić wszystko. Przynajmniej ja zrobiłbym dla niego wszystko, gdyby tylko mi na to pozwolił.
To była chyba najdłuższa wypowiedź Akiego w całym jego życiu.
− Zaraz, czekaj, ty mówisz o miłości – zauważyłem.
− No tak – przyznał.
− A mi bardziej chodziło o zwykłe… no wiesz… takie coś, że uważam, że ktoś jest ładny… Sam rozumiesz. – Czułem nieprzyjemne ciepło na policzkach.
− A fantazjujesz o tej osobie w snach?
Zamarłem.
− A kto powiedział, że to mnie dotyczy?
− Tatsuro, mogę jeszcze jedną? – przerwał nam Hiroto.
− Nie. Zbieramy się, gówniarzu – warknąłem, ciągnąc Ogatę, wyrywającego się w kierunku sklepiku, oraz Akiego, który ponownie się wyłączył.