27 maja 2017

197. Holding Hands (OTP Challenge 01)

N/A: Zdaję sobie sprawę, że ten challenge jest stary, ale jakoś tak pomyślałam, żeby się za niego zabrać. ^^ Taa, jestem ciekawa, czy uda mi się dodawać one-shota codziennie. Raczej wątpię, ale nie zaszkodzi spróbować, prawda? :3


− Nie martw się, maluszku, zaraz cię stamtąd ściągnę. − Krok za krokiem po parapecie, później wąskiej belce ku białemu blokowi nad moją głową i ta jedna myśl: „Nie patrzeć w dół…” – Jak się tam znalazłeś, tak wysoko?
Kotek miauknął, przekrzywiając główkę. Wyciągnąłem ku niemu dłoń, modląc się, by w akcie przerażania nie podrapał jej, co tylko sprzyjałoby mojemu upadkowi. Wolałem nie myśleć, na którym piętrze się znajduję. Niemniej uparta wysokość budynku infekowała stopniowo mój umysł obrazem spadania z samej góry ku oczywistej śmierci.
− Chodź do mnie, no chodź… − błagałem wręcz, lewymi palcami uczepiony kurczowo framugi okna, prawą dłonią usiłując dosięgnąć zwierzątko.
Znów miauknął i nie poruszył się ani o milimetr. Co mnie podkusiło, żeby bawić się w bohatera?

 − Shindy, czyś ty zdurniał?! – Dotarło z dołu. To Aki wrócił z zakupami. Zrobiłem coś, czego nie powinienem – spojrzałem na jego miniaturową sylwetkę. Obraz natychmiast rozmazała panika, tłumiona wewnątrz mnie instynktem samozachowawczym. – Spokojnie, zaraz tam będę. Nigdzie się nie ruszaj!
− Bardzo zabawne! – odkrzyknąłem. Czułem jak palce zaczynają słabnąć. Prawą ręką uchwyciłem blok, na którym siedział niewzruszony kot.
Czas jakby się zatrzymał, kiedy czekałem na Akiego. Wreszcie usłyszałem pospieszną szarpaninę z zamkiem.
− Wybacz, kochanie, winda się zacięła. Musiałem wbiec pieszo. – Wyjrzał przez okno, przytrzymując moje przedramię. – Teraz podaj mi prawą rękę.
− Zwariowałeś?! Zabiję się!
− Zaufaj mi.
− Boję się…
− Spokojnie, trzymam cię mocno. Po prostu puść ten blok.
Zamknąłem oczy i rozprostowałem palce, rękę wyciągając ku Akiemu, który natychmiast pochwycił moją dłoń. W tym momencie straciłem grunt pod nogami.
− Aki! – rozpaczliwy krzyk musiał roznieść się po całej okolicy.
− Trzymam cię!
Z niemałym wysiłkiem podciągnął moje ciało. Kolana obiły o parapet, Aki pociągnął mocniej i upadł na podłogę, tuląc mnie do piersi. Wtulony w twardy tors, uspokajałem oddech. Chłopak również oddychał ciężko, gładząc mnie po plecach.
− Błagam, nie rób mi tego więcej… Co ci strzeliło do głowy?
− Tam był kotek. Chciałem go uratować.
Nie odpowiedział. Kiedy podniosłem głowę, jego wzrok wyrażał szczere niedowierzanie.
− Shindy… Koty same potrafią zejść z wysokich obiektów…
− Naprawdę?
− Tak. Skoro tam wlazł, to również sam zejdzie.
− Och…
Rzeczywiście, kiedy wyjrzałem przez okno kota już nie było. Mogłem zginąć przez swoją głupotę. I jeszcze przestraszyłem Akiego.
− Jestem idiotą – szepnąłem.
− Hej, nie przejmuj się tym. Na szczęście nic ci się nie stało. To jest dla mnie najważniejsze. – Usta złączył z moimi, zamykając tym moje oczy w rozkosznym ukojeniu. – Kocham cię, mój ty mały bohaterze.