18 lipca 2016

193. Last Memories (??? x ???)



Tytuł: Last Memories
Pairing: ??? x ???
Notka autorska: Pisane przy Nick Cave – O Children. Jakoś nie miałam ochoty wstawiać kolejnej części Kai. Ten tekst zaczęłam wczoraj, a ukończyłam dziś.

Widzę parę ciemnych tęczówek, przymglonych smutkiem, który wylewa się z źrenic i spiralą kotłuje po całym obszarze oczu. Bardzo często wypływa kącikami i stacza się po policzkach. Widzę zmierzwione, zdecydowanie przydługie włosy, słabe, pozbawione połysku, o matowej barwie zboża. Gdzieś zapodział się ich zdrowy, złocisty blask, ociekający miodową słodyczą. Widzę wyraźny zarys kości policzkowych, ostro zakończony podbródek, plamy fioletu tuż pod oczami rozciągnięte na chorobliwej bladości skóry. Wsparte na umywalce dłonie, wyżej wątłe nadgarstki, wychudzone przedramiona, zapadnięte barki – skulona postura człowieka zmęczonego życiem, osoby przegranej, która nie ma już nic do stracenia ani nic, o co można zawalczyć. Widzę swoje odbicie…
Staram się uśmiechnąć pokrzepiająco, by dodać sobie otuchy, ale usta jedynie wykrzywiają się w pogardliwym grymasie. Po chwili na twarz znowu zsuwa się posępna woalka. Kolejny raz czuję jak łzy szklą białka, zamieniają tęczówki w brunatne jeziorka. Przez moment mam okazję to obserwować, widzę proces, który zmienia moje oczy w smętną fontannę, a ta zamiast celować radośnie w górę, spływa kaskadą słonych kropli coraz niżej. Później widok traci na wyrazistości aż przesłaniam go całkiem powiekami.
Siadam na krawędzi wanny. Woda wypełnia ją krystalicznym strumieniem. Nawet jeśli teraz krzyczę, jej szum skutecznie to zagłusza. Ręcznik odsłania stopniowo partie ciała, by ostatecznie gwałtownym muśnięciem otrzeć się o moje łydki i upaść na kafelki. Przezroczysta tafla przykrywa moje ciało, piętrzy się jedynie głowa i pagórki kolan. Wiązki światła padają na powierzchnię, rozpraszając się na tuzin refleksów. Krople mienią się na moich dłoniach, kiedy obracam w nich kolejny wyłapujący snop przedmiot. Ostrze błyszczy złowrogo, mam wrażenie, że wykrzywia się w szyderczym uśmiechu. Złaknione krwi, kąsa opuszek wskazującego palca. Biorę głęboki wdech. Czego się boję? Wypuszczam powietrze, by się uspokoić. Nieznanego? Tego, że już nigdy cię nie ujrzę? Co przeraża mnie bardziej? Życie bez ciebie czy śmierć? A jeśli śmierć, to sam proces umierania czy raczej, co spotka mnie, gdy nadejdzie koniec? Ten moment jest dosyć groteskowy – obawiam się życia, ale nie potrafię go zakończyć.
Zaciskam zęby, przykładam nóż do uda, zamykam oczy, by na to nie patrzeć i pozwalam mu delikatnie mnie posmakować. Mimo subtelności z jaką przesuwam ostrzem po skórze, czuję nieprzyjemne pieczenie. Unoszę nieśmiało powieki. Cienka wstęga czerwieni się na ciele jak na bladym arkuszu.
Wspomnienie naszego pierwszego spotkania powraca i zaczyna projekcję wyrazistych obrazów, klatka po klatce. Dokładnie pamiętam, w co byłeś ubrany, dokąd mnie zabrałeś, o czym mniej więcej rozmawialiśmy. Sceny boleśnie infekują mój umysł, są zdecydowanie bardziej dokuczliwe niż pieczenie lichej ranki na udzie. Zaciskam pewniej palce na nożu i tym razem jednym, mocnym ruchem rysuję kolejną szarfę tuż nad pierwszą. Skupiam się na bólu fizycznym, wspomnienie nieco się rozprasza, ulatuje, wirując gdzieś nad moją głową. Jednak przybywają nowe. Pierwszy pocałunek – szkarłat na przedramieniu. Rozmowy do czwartej nad ranem – pasmo na łydce. Twoje oczy – rana na boku. Twoje dłonie ujmujące moją twarz – okrwawione nadgarstki. Twój uśmiech, twój głos – czerwień drobnymi ujściami opuszcza moje ciało, mieszając się z wodą. Ale to za mało. Wspomnienia kotłują się tuż nad moją głową, następnie uderzają z całą mocą. Każde pojawia się chronologicznie. W amoku tracę panowanie nad ciałem. Pod naciskiem ostrza, skóra rozstępuje się. Nie robię już płytkich, krótkich cięć, tylko jedno długie, biegnące wzdłuż całej ręki. Tracę siły. Głowa opada pod wodę. Wspomnienia chaotycznie pojawiają się pod powiekami, blakną. Ostatni raz widzę jak się do mnie uśmiechasz, odwzajemniam to. Czuję, jakbyś mnie obejmował. Całujesz moje rozciągnięte w uśmiechu usta, wplatasz palce w moje falujące pod wodą włosy. Znów zamykam oczy. Tonę w szkarłacie. Tonę w twoich ramionach.