31 sierpnia 2015

179. Demon cz. I (Aki x Shindy)



Tytuł: Demon
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Przybywam z nowym opowiadaniem, na które obecnie mam największą wenę. ^^ Wybaczcie, że nie dokończyłam jeszcze poprzednich tekstów, ale nie jest to niestety ode mnie zależne. :c  Widzę, że Anorexia jest w tym momencie najbardziej oczekiwanym opowiadaniem. Tu się właśnie pojawia problem, ponieważ temat anoreksji jest mi bardzo bliski i od niedawna się z od niego stopniowo odcinam, dlatego nie wiem, czy będę po prostu w stanie kontynuować tę historię. Oczywiście zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby podejść do tego z dystansem i spróbować pociągnąć dalej losy Shindy’ego, ale jeśli zauważę, że ma to na mnie zły wpływ, raczej zrezygnuję. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Jeśli chodzi o Little Complex, skończę to z przyjemnością, ponieważ bardzo lubię pisać to opowiadanie, sprawia mi naprawdę dużo radości, nie wiem tylko, kiedy znów wróci mi na nie wena. :c Katarynkę też dokończę, jednak tu również kiepsko z weną i zobaczymy jak to się dalej potoczy. To samo tyczy się reszty opowiadań. 

Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednią notką. :3 Wasze ciepłe słowa naprawdę podniosły mnie na duchu. ^^

Syo Shiroshima: Witam Cię w moich skromnych progach. ^^ Cieszę się, że moja twórczość przypadła Ci do gustu. Lubię pisać o Anli, więc cieszy mnie, że opowiadania o nich spotkały się z tak pozytywnym odbiorem. <3

CZĘŚĆ I
Moja starsza siostra uwielbiała mnie straszyć. W nocy siadała na moim posłaniu i opowiadała historie pełne przerażających potworów, które mieszkają pod moim łóżkiem i wychodzą zawsze, kiedy zasypiam. Mówiła, że te nocne straszydła żywią się ludzkim mięsem i prędzej czy później mnie również zjedzą. Mój brat był pod tym względem rozsądniejszy i zawsze uspokajał mnie, tłumaczył, że nic takiego nie ma, że jestem bezpieczny, a kiedy bardzo się bałem kładł się obok i głaskał po włosach tak długo, aż zasnąłem.
Od tego czasu minęło wiele lat. Nie boję się już historii opowiadanych przez siostrę, brat nie musi mnie uspokajać, a ja mieszkam sam w małym, przytulnym mieszkaniu z widokiem na park. Wiosną kwitną w nim wiśnie, a tryskająca z fontanny woda mieni się tęczowo w blasku słońca.
Jednak teraz jest jesień. Powietrze z dnia na dzień robiło się coraz chłodniejsze, liście spadały z drzew, których gałęzie przypominały kościste palce gotowe chwycić w swoje szpony i rozszarpać na kawałki. Fontanna stała martwa, dno basenu zaścielały liście. Wszystko wydawało mi się złowrogie, otulone ponurą mgłą niepokoju.
Na początku myślałem, że to ta specyficzna aura źle na mnie wpływa. Jesienna chandra i te sprawy. Nieleczona depresja niesie ze sobą wiele konsekwencji, jak uczucie niepokoju, ataki paniki, a czasem nawet przewidzenia.
Zaczęło się od dziwnego przeczucia, że ktoś mnie obserwuje. Nigdy nie udało mi się nikogo przyłapać, dlatego nie mogłem tego nigdzie zgłosić, ale cały czas wydawało mi się, że ktoś jest w moim domu, w mojej sypialni, że przygląda się mojemu codziennemu życiu i tylko czeka na odpowiedni moment, żeby się ujawnić.
− Shindy… − Usłyszałem pewnej nocy, kiedy leżałem w łóżku, nie mogąc zasnąć. Poderwałem głowę i rozejrzałem się, jednak nikogo nie dostrzegłem. Odwróciłem się na bok i wtuliłem twarz w poduszkę. Wtedy coś opadło na moje łóżko. Tuż przed moimi oczami wylądowała blada dłoń. Natychmiast podniosłem się do siadu, ale druga ręka w porę popchnęła mnie na posłanie, a jej właściciel warknął mi do ucha: − Leż grzecznie.
− Kim jesteś? – szepnąłem, wpatrując się w twarz, która zawisła nade mną. Okalały ją kosmyki czarnych włosów. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco i chwycił swoją dużą dłonią moje nadgarstki. – Czego chcesz? – Szarpnąłem rękoma, jednak nie miałem tyle siły co on.
Przymknął powieki i przechylił głowę, po czym otworzył oczy i spojrzał w moje źrenice. Miałem wrażenie, że zaraz wniknie w mój umysł i wyczyta z niego wszystko.
− Lęk… − powiedział w końcu. – Twoje oczy są pełne lęku. Twoje ciało całe od niego drży. Chcę ciebie – wyznał, przysuwając usta do mojej szyi. – Chcę smakować twoich słabości. Obserwować jak przeze mnie tracisz zmysły. Chcę być panem twojej świadomości i twojego ciała. – Drugą ręką przesunął po moim biodrze.
− Przestań! – Przerażało mnie to, co mówił, co robił. – Zostaw mnie! Jesteś tylko snem. Zaraz się obudzę.
Brunet zatopił usta w mojej szyi. Zaczął ją ssać i przygryzać.
− Nie! Zostaw, pro… − Reszta moich słów została stłumiona jego dłonią.
Szarpałem się z całych sił, ale nic to nie dało. Wreszcie się odsunął. Nie zabrał od razu ręki, tylko patrzył na mnie siedząc na moich biodrach, z przerażającym uśmiechem satysfakcji, błąkającym się na bladych wargach.
− Dobrze ci radzę, nie mów nikomu o mojej wizycie. Nie mam ochoty odwiedzać cię w szpitalu psychiatrycznym.
Powoli zsunął palce, gładząc mnie po policzku.
− Jesteś snem.
Roześmiał się.
− Masz rację, mój mały Shindy. Jestem koszmarem. Najgorszym jaki tylko mógł ci się przytrafić. A wiesz, dlaczego najgorszym? – Zapytał retorycznie. – Ponieważ ten koszmar się nie skończy, nawet kiedy wstanie nowy dzień – powiedział, po czym rozpłynął się w ciemności mojej sypialni.

12 sierpnia 2015

178. Złapię cię! (Miyavi x Kai)



Tytuł: Złapię cię!
Pairing: Miyavi x Kai
Notka autorska: Widzę, że chyba nowe komentarze się nie pojawią. Wstawiam więc stary one-shot, który niedawno dokończyłam. Takie puchate. ^^ Znów zadaję to samo pytanie: CO NAJCHĘTNIEJ BYŚCIE PRZECZYTALI? Które z rozpoczętych opowiadań czy może coś nowego? Postaram się dostosować, jednak nie obiecuję, ponieważ teraz kiepsko u mnie z weną, co można zauważyć po częstotliwości dodawania notek. Może to przez te nagłe zmiany pogody?

Reila Suzu: Ślicznie dziękuję za komentarz. Już się bałam, że nikt nie skomentuje. Cieszę się, że zakończenie jednak się spodobało. Właśnie bardzo chciałam, żeby było szczęśliwe. :3

− Złapię cię, Kai! Złapię cię!
− Nie dasz rady! Jestem szybszy!
− Zobacz, jak blisko już jestem.
− Nie, nie złapiesz. Ucieknę ci.
− Zaraz cię dopadnę i wiesz, co ci wtedy zrobię?
− Nic mi nie zrobisz, bo mnie nie dościgniesz.
− Poddam cię najgorszym torturom, o których ci się nie śniło!
− Tylko nie łaskotanie!
− Tak! Właśnie tak! Ej, nie tak szybko!
− Nie dam się załaskotać na śmierć!
− Zwolnij… Jako grzeczny chłopiec powinieneś pozwolić mi na przewagę.
− Dlaczego niby?
− Bo… bo jestem ułomny! I mam prawo choć raz cieszyć się z wygranej.
− Hej, tylko mi tu nie płacz. Miyavi…?
− Cicho, ja teraz myślę…
− Rany, tylko nie to! Nie zabieraj się za rzeczy, których nie potrafisz.
− Udam, że tego nie słyszałem. Obmyślam teraz jakiej prędkości musiałbym użyć, aby cię prześcignąć, a następnie pod jakim kątem się obrócić i jakiej użyć siły, żeby cię zatrzymać. No i obliczyć pracę. I może gęstość…
− Gęstość czego?
− Twojego ciała.
− Fuj. Wyobraziłem sobie, że moje ciało jest jakąś kleistą galaretą.
− Żelki!
− No i skończyły się naukowe przemyślenia Miyaviego… Miyavi, skąd ty masz tę paczkę żelków?!
− Zawsze przy sobie noszę kilka... kilkadziesiąt paczek. Mniejsza z tym, patrz przed siebie.
− Zamierzasz jeść w takim pędzie?!
− A jak!
− Miyavi, nie odzywasz się już do mnie przez pięć minut, siedem sekund i czterdzieści setnych. Nie kochasz mnie już…?
− Hocham.
− Ech, lepiej nic nie mów.
− Żelki się skończyły!
− Ile paczek miałeś?
− Około pięćdziesięciu…
− I wszystko zjadłeś?
− No.
− Nawet się nie podzieliłeś…
− Nie zauważyłem, kiedy je zjadłem.
− Ech…
− Kai? Jesteś na mnie zły?
− Nie.
− To dobrze. Ktoś w końcu musi kupować mi żelki.
− Świetnie…
− No ale zwolnij, proszę cię, ja już nie mogę…
− Nie zwolnię. Czemu znowu nic nie mówisz?
− Jestem już zmęczony…
− Ruch to samo zdrowie. Po takim wysiłku zaśniemy jak niemowlaki.
− A może przed snem…
− Nie.
− Ale Kai…
− Nie. Nie będziemy jeść żelków. Dobrze wiesz, że przed snem mają na ciebie najgorszy wpływ.
− Proszę cię, Kai… Obiecuję, że nie będę wieszać się na lampie ani próbować pływać w akwarium.
− Ostatnim razem też tak obiecywałeś, a  później nasza rybka omal nie zeszła z tego świata. Lepiej poczytajmy sobie książki. To bardzo wyciszające, a przy tym pożyteczne zajęcie.
− Kai, popatrz w bok. Słońce już zachodzi.
− Ale pięknie.
− Prawie tak pięknie jak ty.
− Miyavi, nie jedz więcej żelków. Zaczynasz gadać głupoty.
− No rzeczywiście, chyba powinienem je trochę ograniczyć.
− Wielkie dzięki…
I jechali dalej na swoim tandemie, śmiejąc się głośno, kiedy wiatr tarmosił ich włosami. Kai z przodu, a Miyavi tuż za nim.