13 lipca 2014

150. Hot Chocolate cz. V



Tytuł: Hot Chocolate
Pairing:  Aki x Shindy, Kaoru x Die
Notka autorska: Rozdział dedykuję Intruz Yui, która mi marudziła na GG, że mam coś dodać. <3 Mam nadzieję, że Ci się spodoba. :3 Ogólnie część nie powala. Jakoś tak znów wena gdzieś mi uciekła. :c Zobaczymy jak to dalej będzie.

CZĘŚĆ V
− Jesteś dla mnie bardzo ważny, Shin-chan – wyszeptał Aki.
− Ale… przecież znamy się od niedawna i… i jesteśmy mężczyznami.
− Shin-chan, tutaj wszyscy są gejami. Musisz przywyknąć. I lepiej, żebyś trzymał się blisko mnie. Ktoś może… − dotknął pośladka Shina – zrobić ci krzywdę.
− Proszę, zaprowadź mnie do Natsukiego-sama.
− Dobrze. Ale najpierw… − Pochylił się i wpił w usta Shindy’ego. – Jesteś teraz mój. – Musnął policzek zaskoczonego blondyna. – Czy to nie cudowne? – Shinya wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami. – Przyzwyczaisz się, zobaczysz.
− Możemy już iść?
Aki chwycił go za rękę i poprowadził do odpowiednich drzwi, w które zapukał. Ktoś przekręcił klucz w zamku i po chwili w progu pojawił się Natsuki.
− Coś się stało? Shinya chyba powinien już być w łóżku – mruknął, spoglądając sceptycznie na ich splecione dłonie.
− Ja… − Shindy próbował delikatnie wyplątać palce, jednak Aki trzymał go zbyt mocno. – Zapomniałem oddać marynarkę. – Podał Natsukiemu odzież.
− To mogło zaczekać do jutra – stwierdził Natsuki, po czym westchnął i wziął marynarkę. – Następnym razem nie wychodź w nocy z pokoju. Odprowadzić cię?
Shindy już chciał się zgodzić, kiedy odezwał się Aki:
− Ja to zrobię.
Pociągnął Shindy’ego we właściwym kierunku. Blondyn uważnie obserwował twarz Akiego, kiedy szli korytarzem. Wreszcie zatrzymali się przed właściwymi drzwiami. Aki chwycił chłopaka za ramiona i jeszcze raz pocałował go w usta.
− Dobranoc – szepnął, muskając ustami czoło Shindy’ego. Kiedy tylko go puścił, blondyn pospiesznie wszedł do pokoju.
− Shin-chan! – wykrzyknął Yoichi, a po jego minie już można było wywnioskować, że chce, aby Shindy ze wszystkiego się zwierzył.
− Jestem zmęczony, Yoichi, pogadamy jutro. – Wziął potrzebne rzeczy i udał się do łazienki.
To wszystko dzieje się za szybko… − myślał, stojąc pod prysznicem. – To, co robi Aki-sama… Dlaczego tak się zachowuje?
Zakręcił wodę i opuścił kabinę. Owinięty ręcznikiem, podszedł do umywali, nad którą wisiało lustro. Spojrzał na swoje odbicie. Drżącymi palcami dotknął ust. Odkręcił kurek i lodowatą wodą zaczął przepłukiwać wargi. Poddał się po jakimś czasie, kiedy uświadomił sobie, że uczucie, które towarzyszyło chwili, gdy ich usta były złączone, sprawiało mu przyjemność. Wycofał się pod ścianę i osunął po niej na podłogę. Ukrył twarz w dłoniach, poczuł łzy na policzkach.
− Shin-chan? – Yoichi zapukał do drzwi. – Wszystko dobrze?
− Tak. Już wychodzę. – Obmył twarz wodą, wytarł ręcznikiem, przebrał się w piżamę i opuścił pomieszczenie.
Yoichi nie zadawał żadnych pytań, za co Shindy był mu wdzięczny. Po prostu położyli się do łóżek. Dość długo nie mógł zasnąć. Obracał się z boku na bok, bijąc się z myślami. Twarze Akiego i Natsukiego plątały mu się przed oczami. Nie wiedział, co ma z tym wszystkim zrobić. Pocałunek był czymś niesamowitym, ale niewidzialna siła pchała go ku Natsukiemu. Przy nim czuł się bezpiecznie. Natsuki nie był jak Aki. Nie był zaborczy, niczego nie wymagał, do niczego nie zmuszał i… nie był Shindym w żadnym stopniu zainteresowany…
Blondyn zacisnął powieki. Łzy leniwie spłynęły po jego twarzy.
***
Natsuki patrzył na widok za oknem. Lubił obserwować nocny krajobraz. Czarne korony drzew kołysały się na wietrze. Chmury otulały księżyc, który oświetlał ich swoim blaskiem. Niebo było idealnie czarne, ani jednego białego punktu. Natsuki zapatrzył się w białą tarczę. Przycisnął do ciała czarną marynarkę. W tym momencie chciał przytulać do siebie jego… Gdyby tylko Aki się nie wtrącał…
Właśnie… Aki… Czego on chciał od Shindy’ego? Natsuki zacisnął mocniej palce na odzieży. Wtedy na polanie, chciał go pocałować, ale Shindy chyba bał się tego zbliżenia. A może tylko mu się wydawało? W końcu potem trzymali się za ręce.
Położył się do łóżka. Zamknął oczy.
− Będę o ciebie walczyć – wyszeptał – Shin-chan…
***
Aki nie wrócił do sypialni. Skierował swoje kroki do pokoju Kaoru i Die’a. Bez zbędnego pukania, otworzył drzwi.
− AKI! – krzyknął Die i odsunął się od Kaoru. – Stary, serio, naucz się pukać! – Starał się zasłonić kołdrą swoje nagie ciało. – Kao, przykryj się!
Jednak Kaoru nic sobie z tego nie robił i leżał dalej na łóżku z odkrytym penisem.
− Od kiedy to z ciebie taka cnotka, Die? – prychnął pogardliwie Aki. – Dobra, bez owijania w bawełnę, mam do was sprawę.

6 lipca 2014

149. Hot Chocolate cz. IV

Tytuł: Hot Chocolate
Pairing:  Kaoru x Die x Hiroto, Tatsuro x Dunch, Aki x Shindy
Notka autorska: No i mamy kolejną część. Ostrzegam od razu, że pairingi z całą pewnością ulegną jeszcze zmianie oraz pojawi się ich więcej. :3

CZĘŚĆ IV
− Przestańcie, proszę… − Niski blondyn z całych sił starał się wyrwać z silnego uścisku, jednak przytrzymujący go chłopak o fioletowych włosach za nic nie chciał puścić.
− Oj, Hiroto, nie stawiaj się tak – uspokoił uczeń, którego pukle były soczyście czerwone.
− Die… − jęknął Hiroto, kiedy czerwona czupryna przylgnęła do jego krocza. Zęby Die’a powoli rozpinały zamek jego spodni. – Nie! Proszę! – krzyknął, mając nadzieję, że ktoś go usłyszy.
− Kaoru, ucisz go. – Die zerknął na kochanka, a ten natychmiast zasłonił blondynowi usta.
Po policzkach Hiroto spłynęły łzy.
− Ojoj, co ja widzę? Hiro-chan się popłakał – powiedział uszczypliwie Die. – Ostatnio ci się nie podobało?
Hiroto mruknął coś niewyraźnie przez dłoń Kaoru.
− Dzisiaj zabawimy się trochę łagodniej – odezwał się Kaoru.
Blondyn zaszlochał nad swoją bezradnością. Die powolnym ruchem zsunął spodnie z chłopaka, a Kaoru wzmocnił uścisk na jego nadgarstkach. Palce Die’a zahaczyły o gumkę bokserek i ściągnąły je do kolan. Hiroto szarpnął się ponownie, co wywołało cichy śmiech u Kaoru.
Die zamknął usta na główce przyrodzenia blondyna i mruknął z zadowolenia.
− Cholera, Die, pospiesz się. Mogą nas w każdej chwili przyłapać, a ja też chcę się zabawić.
Hiroto zacisnął powieki i opuścił głowę, zrezygnowany.
− Co tu się dzieje?
− Kurwa, to Dunch… − zaklął pod nosem Kaoru.
Die odsunął głowę od krocza Hiroto.
− Zechciałbyś łaskawie stąd spierdalać, Dunch? Jesteśmy zajęci.
− Lepiej go puść. – Obok Duncha pojawiła się druga osoba.
Kaoru posłusznie puścił roztrzęsionego blondyna, który osunął się na podłogę. Wiedział, że z Tatsuro nie mógł zadzierać.
− Do następnego razu, kurwo. – Spojrzał pogardliwie na skulone na podłodze ciało. Chwycił Die’a za rękę i razem oddalili się do swojego pokoju.
Tatsuro ukucnął przy Hiroto, który drżącymi rękoma zakładał bokserki i spodnie.
− Hiro-chan? – szepnął i zbliżył dłoń do jego ramienia.
− Proszę mnie nie dotykać! – pisnął przerażony chłopak. Wstał niezdarnie i pobiegł przed siebie.
− Hiroto! – zawołał za nim Dunch, ale blondyn nawet się nie odwrócił.
***
− Idioci! – warknął Aki, wpadając do pokoju, w którym Kaoru i Die właśnie się całowali.
− Mógłbyś jednak pukać – mruknął Die, odsuwając się od kochanka.
− Miałem nieprzyjemną rozmowę z Tatsuro. Znowu dobieraliście się do tego gówniarza Hiroto. Jeśli już naprawdę nie możecie się pohamować, to zaciągnijcie go do swojego pokoju albo zróbcie to w głębi lasu, a nie na szkolnym korytarzu, do cholery! To był ostatni raz kiedy ratuję wasze dupy! Ostatni raz! Wyrażam się jasno?!
Skinęli jedynie głowami w odpowiedzi. Aki ruszył do drzwi, ale zanim nacisnął klamkę, powiedział:
− Jeszcze jedno. W szkole pojawił się nowy uczeń.
− Tak, wiemy, wszyscy się nim jarają. Krążą plotki, że jest prawiczkiem. Dawno nie rżnęliśmy prawiczka, więc może być ciekawie. – Kaoru spojrzał znacząco na kochanka.
− Ten prawiczek należy do mnie. – Aki posłał im groźne spojrzenie. – Więc nie ważcie się nawet go tknąć, inaczej obetnę wam te brudne łapska. – Wyszedł trzaskając drzwiami.
***
Aki udał się na polanę, mając nadzieję, że spotka tam Shindy’ego. Na trawie leżała drobna postać. Brunet podszedł do niej powoli i cicho, aby jej nie przestraszyć. Uśmiechnął się na widok znajomej twarzy. Promienie słoneczne plątały się w złocistych włosach. Zamknięte powieki przypominały delikatne płatki, a wyrastające z nich czarne łany rzęs rzucały cienie na gładkie policzki.
− Śpisz? – szepnął, a kiedy nie uzyskał żadnej odpowiedzi, położył się obok Shindy’ego. Delikatnie przeczesał długie, spięte pasma, które ułożyły się w coś na kształt korony wokół głowy Shina.
Po jakimś czasie Shindy obrócił się na bok, kichnął i otworzył oczy. Ujrzał rozbawioną twarz Akiego.
− Jak się spało, Shin-chan?
− Aki-sama! – Poderwał się gwałtownie do siadu. – Co tutaj robisz?
− Pilnuję cię.
Shinya spojrzał na niego zdziwiony.
− Pilnuję, żeby nic ci się nie stało. Nie powinieneś chodzić sam.
− Dlaczego?
− Powiedzmy, że nie wszyscy są tutaj tacy życzliwi.
Shindy od razu przypomniał sobie o Kenzo.
− No tak… − szepnął.
− Lepiej, żebyś trzymał się blisko mnie. – Aki również usiadł. – Tak będzie bezpieczniej. – Spojrzał na Shinyę i ostrożnie ujął jego twarz w dłonie. – O wiele bezpieczniej…
− Aki-sama…
− Cii… − Zamknął oczy, ale zaraz szeroko je otworzył, kiedy poczuł jak drobne dłonie Shina napierają na jego klatkę piersiową.
− Nie… − jęknął.
Aki spojrzał na niego rozgniewany, przez co Shindy wzdrygnął się ze strachu. W tej chwili brunet chciał rzucić się na bezbronnego chłopaka i zedrzeć z niego ubranie. I wziąć go, choćby siłą.
Jednak nie zrobił tego. Widząc strach w oczach Shindy’ego, uśmiechnął się ciepło i pogładził go po policzku. Nie chciał, żeby się go bał. Pragnął, by Shinya go pokochał.
− Spokojnie, Shin-chan… Pozwól mi…
− Co chcesz zrobić…?
− Chcę cię tylko pocałować. To nic złego. Nie skrzywdzę cię.
Shindy drżał w jego ramionach. Nie chciał tego, ale jednocześnie bał się sprzeciwić.
− Dlaczego się mnie boisz, Shin-chan? – szepnął mu do ucha.
Usłyszeli trzask łamanej gałązki, a na polanie pojawił się Natsuki.
− Wybacz, że przeszkadzam – mruknął niechętnie – ale jest już późno i lepiej, żeby Shinya nie włóczył się po nocach poza szkołą.
Aki warknął pod nosem jakieś przekleństwo, wstał i szarpnięciem postawił Shindy’ego na nogi.
− Idziemy, Shin-chan.
− Ja go odprowadzę – odezwał się Natsuki.
− Niby dlaczego ty masz go odprowadzić?
− Ponieważ Shinya jest moim podopiecznym. Ty lepiej zajmij się swoimi. Mam tu na myśli Kaoru i Die.
Aki puścił Shindy’ego i ruszył w kierunku szkolnego budynku.
− Mówiłem, żebyś na siebie uważał – westchnął Natsuki.
− Ja zasnąłem i kiedy się obudziłem, Aki-sama już przy mnie był – usprawiedliwił się Shindy.
Natsuki jedynie pokiwał głową.
− Zimno się robi. Wracajmy.
Wiatr zakołysał koronami drzew i nieprzyjemnie otulił ich sylwetki, na co Shindy zauważalnie zadrżał. Natsuki szybko zdjął marynarkę i narzucił ją na jego ramiona.
− Ale, Natsuki-sama… Przeziębisz się.
Brunet uśmiechnął się pobłażliwie, a Shindy zdał sobie sprawę, że pierwszy raz widzi jak kąciki jego ust unoszą się ku górze.
− Chodź.
Po jakimś czasie znaleźli się w ciepłym budynku. Natsuki odprowadził Shinyę pod same drzwi jego pokoju.
− Dziękuję, Natsuki-sama. – Ukłonił się, a zaraz gwałtownie wyprostował, kiedy poczuł dotyk na swoim ramieniu.
− Śpij dobrze – powiedział cicho Natsuki, po czym odwrócił się i odszedł.
Shindy wszedł do sypialni, gdzie natychmiast doskoczył do niego Yoichi.
− Shin-chan! Nic ci nie jest?! Gdzie byłeś?! Tak się martwiłem! Skąd to masz…? – Dotknął marynarki, która była na Shinyę o wiele za duża.
− O nie! Zapomniałem ją oddać. – Shindy szybko wybiegł z pokoju.
− Ale, Shin-chan…
Jednak Shindy nie usłyszał słów przyjaciela. Biegł przed siebie, mając nadzieję, że zatrzyma jeszcze Natsukiego. Zatrzymał się w jednym z korytarzy. Nie znajdzie go. Nie wiedział nawet gdzie znajduje się jego sypialnia.
− Powinieneś szykować się do snu…
Zamarł, rozpoznając ten głos.
− Szukam Natsukiego-sama. To bardzo ważne. Czy Aki-sama mógłby mnie do niego zaprowadzić?
Aki zbliżył się do niego.
− Proś.
− Proszę – szepnął Shindy, czym wywołał śmiech u bruneta.
− Nie tak, Shin-chan, nie tak.
Podszedł jeszcze bliżej i przyparł Shinyę do ściany.
− Dlaczego to robisz? – szepnął.
− Dlaczego to robię? – Aki owinął sobie kosmyk jasnych włosów wokół palca, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

5 lipca 2014

148. Hot Chocolate cz. III



Tytuł: Hot Chocolate
Pairing: 
Notka autorska: Nie podoba mi się ten rozdział. :c Jest taki nijaki, właściwie jest on potrzebny tylko po to, by wprowadzić nowe osoby. Następny jest już ciekawszy. ^^

CZĘŚĆ III
− Aki-sama… − szepnął blondyn.
Usta bruneta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu.
− Może cię odprowadzę? – zaproponował Aki.
− Nie chcę sprawiać problemu… Poradzę sobie – zapewnił Shindy.
− To będzie dla mnie przyjemność. – Chwycił Shina za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia z lasu. Przez drogę ani na chwilę nie puszczał dłoni Shindy’ego i co jakiś czas zerkał na chłopaka, uśmiechając się na widok rumieńców na jego twarzy.
– Muszę iść. Mam parę rzeczy do zrobienia – powiedział, kiedy znaleźli się w ogrodzie. – Do zobaczenia… − Złapał Shindy’ego w pasie i pocałował go w policzek.
Oczy blondyna otworzyły się szeroko, kiedy usta Akiego dotknęły jego skóry. Chciał jakoś zaprotestować, jednak nie był w stanie nic powiedzieć. Wpatrywał się tylko w chłopaka z zaskoczeniem, na co ten uśmiechnął się delikatnie, zmierzwił jasne włosy i odszedł.
Drżąca dłoń dotknęła zaróżowionego policzka, którego przed chwilą muskały ciepłe wargi.
O co tu chodzi? – zapytał samego siebie. Dlaczego obcy ludzie przytulali go i całowali?
− Shin-chan! – Yoichi biegł właśnie w jego kierunku. – Shin-chan, wszystko w porządku?
− Tak, tak…
− Musisz koniecznie iść ze mną do pokoju. Twój mundurek jest już gotowy. Chodź! – Pociągnął osłupiałego Shina za rękę. – Na pewno będziesz w nim ślicznie wyglądać, a ja zrobię zdjęcia.
***
Po przebraniu się w nowy mundurek i wyczerpującej sesji zdjęciowej, Shindy korzystając z faktu, że Yoichi zasnął, postanowił zwiedzić szkołę. Liczył, że może spotka kilka nowych osób i zobaczy jego… Zastanawiał się, kim on jest. Tajemnica, która otaczała nieznajomego chłopaka, intrygowała Shindy’ego. Było w nim coś fascynującego i niepokojącego zarazem.
Szedł zamyślony, ze spuszczoną głową, dlatego nie zauważył osoby, na którą wpadł.
− Uważaj jak idziesz – warknął nieprzyjaznym tonem, odrobinę wyższy od Shindy’ego szatyn. Miał na sobie mundurek przedstawicieli Cepheii.
− Przepraszam.
− Ty jesteś ten nowy – zauważył pogardliwie.
− Um… Muszę iść… − Shinya pospiesznie go wyminął, kiedy poczuł ucisk na ramieniu.
− Dokąd się wybierasz?
− Naprawdę muszę iść… − jęknął Shindy, próbując wyrwać rękę, jednak szatyn przyparł go do ściany.
− Radzę ci na siebie uważać – ostrzegł chłopak.
− Kenzo. – Usłyszeli srogi głos. – Puść go.
Kenzo opuścił ręce i odwrócił się w stronę wysokiej postaci. Shindy rozpoznał w niej chłopaka spotkanego w lesie.
− Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie straszył nowych uczniów? – Zimne, czarne spojrzenie świdrowało sylwetkę szatyna, która teraz wydawała się być żałośnie mała.
− To się już więcej nie powtórzy, Natsuki-sama…
Natsuki-sama? – powtórzył w myślach Shindy.
− Wracaj do swojego pokoju – polecił Natsuki, a Kenzo posłusznie się oddalił. Brunet spojrzał na przestraszonego Shindy’ego. – W porządku?
− Um… Tak…
− Unikaj takich ludzi jak on. Dla własnego dobra – pouczył i odszedł powolnym krokiem.
Shindy wpatrywał się w ciemny korytarz, w którym zniknął Natsuki.
Dziwne… − pomyślał. – Coraz więcej dziwnych rzeczy mi się tu przytrafia, a jestem tu niedługo.
Skręcił w boczny korytarz i dostrzegł skuloną w kącie postać. Miała na sobie granatowe spodnie białą koszulę i kołnierz w stylu seifuku, dzięki czemu Shindy wywnioskował, że jest uczniem Tauri.
− Przepraszam, czy coś się stało? – Pochylił się nad chudym chłopakiem.
− Cii… − Brunet przyłożył sobie palec do ust i przyciągnął Shindy’ego do siebie. – Bądź cicho.
Shindy wylądował na kolanach tuż przy zwiniętej sylwetce ekscentrycznego nieznajomego.
− Ale…
− Cii!
Trzask drzwi. Odgłos kroków.
− Zbliża się… − Chłopak już zacierał ręce.
Kiedy osoba, której Shindy nie widział, podeszła wystarczająco blisko, brunet wyskoczył na nią krzycząc:
− BUUU!
„Ofiara” patrzyła jednak na chłopaka z politowaniem, unosząc prawą brew. Po chwili wydobyła z torby notatnik i zaczęła pisać.
„Używaj czasami mózgu… To naprawdę nie boli…” – tak brzmiała treść wiadomości.
Shindy wychylił się ze swojej kryjówki.
„Czyżbyś wplątywał w swoje głupie gierki nowych uczniów, Miyavi?”
− Nie, oczywiście, że nie. On po prostu do mnie podszedł. Zatem jesteś nowym uczniem? – Miyavi pochylił się nad Shindym. Był naprawdę wysoki.
− Tak…
− To super! Nowi uczniowie są tacy uroczy! A ty to już w ogóle! Słodki, słodki, słodki! – Objął Shina ramionami i tulił go do swojej piersi.
„Miyavi, przestań miętosić tego biednego chłopca.”
− Ach, no tak, gdzie moje maniery? – Brunet chlasnął się otwartą ręką w czoło. – Auu…
„Dlaczego zadaję się z tym debilem?”
− To jest Mana. – Miyavi wskazał niższego bruneta ubranego w identyczny mundurek, który miał na sobie Shindy. – A ja jestm Miyavi.
− Shindy. – Blondyn skłonił się lekko. – Miło mi was poznać.
„Również nam miło.”
− Czy również mam tobie odpowiadać pisemnie? – spytał Shindy.
− Nie, ty możesz do niego mówić normalnie. To on jest świrem, nie ty.
„Spieprzaj!”
− Ale i tak kocham mojego Manę-chan! – Miyavi objął ramieniem szyję Many i potarmosił pięścią jego włosy.
„Jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie Maną-chan i dotkniesz moich włosów, pozbawię Cię życia.”
− Jest rozkoszny, kiedy się gniewa – stwierdził z uśmiechem Miyavi.
„Ugh!”
− Jejciu! – pisnął chłopak. – Co tutaj robisz całkiem sam? – zwrócił się do Shindy’ego.
− Zwiedzam.
− Możemy pozwiedzać razem.
„Miyavi, nie bądź natrętny…”
− Ależ nie, będzie mi bardzo miło.
− Super! To idziemy!

3 lipca 2014

147. Hot Chocolate cz. II



Tytuł: Hot Chocolate
Pairing:  
Notka autorska: Tudududu… Nowy rozdział! :3 Naprawdę przyjemnie mi się pisze to opowiadanie. <3

Toshi: Cieszę się, że opowiadanie się spodobało. <3
Yuuko Yukino Konoe: No oczywiście, że musi być Anli. ^^” Ale będzie jeszcze dużo, dużo innych postaci z różnych zespołów. :3
Reila Suzu: Dziękuję. C: Tak, Yoichi jest nadpobudliwy. Ale w tym cały jego urok. <3 Tytuł jeszcze się wyjaśni, w którymś tam rozdziale. xD
Mira Chan: Nic się nie stało. :* Rozumiem, że nie zawsze jest czas, żeby komentować. ^^ Najważniejsze, że nowa seria się podoba. Jeśli chodzi o złego Shina, to mam one-shota, w którym Shindy jest zły. *.* No i od dawna chodzi mi po głowie, żeby zrobić z niego takiego chama, badboy’a, Złego Pana, czy co tam jeszcze mój mózg mi podpowie. xD
Jieru Akai: Yoichi rzeczywiście może przerażać. xD Ja też nie spodziewałam się tytułu, ale jego znaczenie za jakiś czas się wyjaśni. :3 Dziękuję, dziękuję, dziękuję. <3

CZĘŚĆ II
− Jak już pewnie wiesz, są trzy sekcje: Carinae, Tauri i Cepheii – powiedział Yoichi, kiedy szli przez korytarz, na co Shindy skinął głową. – Każdą z sekcji zajmuje się inny opiekun. Carinae zajmuje się Natsuki-sama, Tauri Tatsuro-sama, a Cepheii Aki-sama. Natsuki-sama jest głównym opiekunem i to do niego należy najwięcej obowiązków. To tak trochę jak Domy i prefekci w Harrym Potterze – dodał pogodnie. Shindy zaśmiał się cicho, widząc uszczęśliwioną twarz blondyna. Yoichi był tak podekscytowany ich wspólną wyprawą po szkole.
− KAWAII! – wykrzyknął Yoichi i znowu zrobił Shindy’emu zdjęcie. – Twój śmiech jest taki uroczy, Shin-chan.
− Nie musisz robić mi zdjęć z tej okazji…
− Ale chcę. Każde zdjęcie Shindy’ego jest na wagę złota. – Przyłożył na moment telefon do piersi, a zaraz potem niespodziewanie wykonał kolejną fotografię. – Och, jak słodko…
− Dobrze, ale nie rób mi już zdjęć, proszę…
− Okej, na razie wystarczy. – Yoichi schował komórkę do kieszeni. – Tu jest jadalnia. – Otworzył drzwi i puścił Shindy’ego przodem.
Kiedy tylko chłopak wszedł do pomieszczenia, ucichły rozmowy, a kilkanaście głów odwróciło się w jego stronę.
− Um… − mruknął Shindy, spoglądając na Yoichiego.
− Są po prostu tobą zachwyceni – szepnął blondyn.
− No nie wiem…
− Ależ oczywiście! Shin-chan jest tak uroczy, że nie da się go nie kochać. – Pociągnął przestraszonego Shindy’ego do stolika, przy którym siedziały już dwie osoby, pochylone nad książką. Szatyn, który tłumaczył coś drobnemu blondynowi, był średniego wzrostu, natomiast jego towarzysz był chyba najmniejszą osobą, którą Shindy miał okazję widzieć.
− Masatoshi-kun, Bou-chan, poznajcie Shindy’ego.
Natychmiast podnieśli głowy i wstali z krzeseł.
− Masatoshi – przedstawił się szatyn. – Miło mi cię poznać. – Uśmiechnął się i lekko skłonił.
Z kolei Bou skłonił się tak nisko, że niemal jego czoło zderzyło się z powierzchnią blatu.
− Nazywam się Bou. Mi również miło cię poznać, Shindy-sama.
− Możesz mnie nazywać po prostu Shindy – roześmiał się Shin.
Bou poderwał gwałtownie głowę.
− Och! Kawaii! – wykrzyknął jednocześnie z Yoichim.
Natychmiast rozległ się dźwięk robionego przez Yoichiego zdjęcia.
− Yoichi, mówiłem coś.
− Przepraszam, Shin-chan, ale jesteś taki uroczy – usprawiedliwił się Yoichi.
− A może Shin-chan coś w końcu zje? – zaproponował Masatoshi.
− Tak, dobra myśl. Ja coś przyniosę – odezwał się Bou i pobiegł do bufetu.
− Nie! Ja coś przyniosę! – Yoichi pognał za nim.
− Jak dzieci… − Masatoshi pokręcił głową. – Jak ci się u nas podoba?
− To dopiero pierwszy dzień, ale myślę, że będzie mi tu dobrze. Yoichi jest miły.
− Tak… − Masatoshi spojrzał na widok za oknem. – Jest bardzo miły.
− Jestem! – wykrzyknął Bou.
− Jestem! – powtórzył zaraz po nim Yoichi.
− Ja byłem pierwszy! – upierał się Bou.
− Wcale że nie!
Masatoshi ukrył twarz w dłoniach, tłumiąc śmiech.
− Może po prostu dajcie Shindy’emu to, co dla niego wybraliście i chodźmy później na spacer – zaproponował, chcąc przerwać kłótnię.
Chłopcy postawili przed Shindym dwie tace obficie wypełnione różnymi przysmakami.
− Ale ja tyle nie zjem…
− Zjesz tyle, ile będziesz mógł. – Yoichi zajął miejsce koło Shindy’ego, który czym prędzej zabrał się za jedzenie, w obawie, że blondyn zechce go jeszcze karmić.
Kiedy Shindy już się najadł, wyszli do ogrodu, który rozlewał się zaraz za szkolnym budynkiem. Tak naprawdę dywan trawy porośniętej małymi kwiatami zaścielał jedynie niewielki obszar, resztę tworzył las. Już mieli do niego wejść, kiedy usłyszeli krzyk:
− Masatoshi-kun! Masatoshi-kun!
Odwrócili się w kierunku biegnącego ku nim chłopaka.
− Co się stało? – spytał Masatoshi.
− Masatoshi-kun… − chłopak wziął głęboki wdech. Musiał bardzo się spieszyć i widać było, że bieg go wykończył. – Ty oraz Bou-kun i Yoichi-kun macie się stawić u Tatsuro-sama.
− Ale właśnie oprowadzamy Shindy’ego – mruknął z niezadowoleniem Yoichi.
− Tatsuro-sama chce was widzieć – upierał się chłopak.
− Możecie iść – odezwał się Shindy. – Poradzę sobie.
− Na pewno? – spytał Yoichi.
− Tak.
− No dobrze, ale uważaj na siebie. – Blondyn przytulił Shina i odszedł wraz z przyjaciółmi.
Chłopak spojrzał w stronę lasu. Ruszył w jego kierunku i po chwili znalazł się zielonym labiryncie. Szedł przed siebie aż dotarł na małą polanę. Nie przypuszczał, że las jest tak ogromny. Usiadł pod jednym z drzew i zamknął oczy.
Nareszcie cisza – pomyślał, kiedy nagle usłyszał szmer. Uniósł powieki i odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku. W cieniu stał wysoki chłopak. Miał na sobie czarny komplet, składający się z marynarki i spodni sięgających kolan, białą koszulę oraz podkolanówki w czarno-białe paski. Identyczny strój miał Yoichi, zatem chłopak musiał pochodzić z Carinae. Jedno jasne pasmo odbijało się na tle czerni jego włosów, które kontrastowały z bladą cerą. Nieznajomy przeszywał Shindy’ego spojrzeniem czarnych oczu, a blondyn wpatrywał się w niego zdumiony. Nie był zdolny się poruszyć. Czas jakby się zatrzymał, a on klęczał na trawie, mając wrażenie, że ta czerń zamknięta w tęczówkach go pochłania.
− Hej. – Usłyszał głos, ale usta postaci się nie poruszyły. – Hej, wszystko w porządku? – Dotarło do niego, że głos dochodzi zza jego pleców. Odwrócił się i wzdrygnął. Pochylający się nad nim brunet był zdecydowanie zbyt blisko. – Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. – Chłopak uśmiechnął się i pomógł Shindy’emu wstać. – Jak masz na imię?
− Shinya, ale mówią mi Shindy. – Zerknął za siebie, ale nikogo nie dostrzegł. Tajemniczy chłopak zniknął…
− Ach, Shinya. Jesteś tym nowym uczniem.
Skinął głową i przyjrzał się chłopakowi. Jego mundurek był inny. Tworzyły go długie spodnie w czerwoną kratę i czarna koszula z krawatem. Czarna, prosta grzywka opadała na oczy.
− Z jakiej jesteś sekcji? – zapytał Shindy.
− Cepheii. Mam na imię Aki. – Uśmiechnął się ponownie.