26 sierpnia 2013

71. Golden Cage cz. II (Aki x Shindy)



Tytuł: Golden Cage
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Jejciu, nie macie pojęcia jak się cieszę, że Wam się to podoba. Macie ode mnie taki bonusik, który dla Was zrobiłam (tak, wiem, czekolada byłaby lepsza, ale nie mam jak Wam jej wręczyć…)

CZĘŚĆ II
Wracam rano, zaglądam cicho do pokoju. Nadal śpi. Stawiam na stoliku tacę ze śniadaniem, po czym siadam na łóżku i, gładząc palcami jego włosy, przyglądam się jego twarzy.
− Jesteś mój, Shindy, tylko mój… − szepczę.
Zaciska palce na poduszce i rusza się niespokojnie.
− Nie… − mruczy przez sen. – Nie, proszę… − Kuli się i zaciska nogi.
− Obudź się, kochanie. – Potrząsam nim delikatnie.
Otwiera oczy.
− Nie! – krzyczy i próbuje się odsunąć.
− Spokojnie skarbie, to był tylko koszmar – uspokajam go.
− Ale on trwa nadal – mówi cicho.
Jego słowa mnie ranią, ale nie daję tego po sobie poznać. Chwytam go za obrożę i przyciągam do siebie.
− Jest ci tu źle? Może być jeszcze gorzej i ty dobrze o tym wiesz – ostrzegam.
− Nie, przepraszam, panie.
Uśmiecham się i mierzwię jego włosy.
− Grzeczna suka.
Spogląda na mnie z oburzeniem, ale po chwili pokornie spuszcza głowę.
− Przyniosłem ci śniadanie. – Biorę do ręki kanapkę i zbliżam ją do jego twarzy.
− Proszę, rozkuj mnie. Chociaż na chwilę. Ręce mnie już bolą.
Po namyśle spełniam jego prośbę. Rozmasowuje zaczerwienione nadgarstki i sięga po kromkę, którą szybko zjada.
− Najadłeś się? – pytam, kiedy kończy i pije herbatę. Kiwa głową w odpowiedzi. Chwytam go ostrożnie za rękę i zmuszam szarpnięciem, by wstał z łóżka i stanął na środku pokoju. Cofam się o kilka kroków, przyglądając mu się uważnie. Okrążam go powoli. Przypomina wystraszone zwierzątko, które wybrałem na swoją ofiarę. – Nie ruszaj się – nakazuję, kiedy jego głowa obraca się w moim kierunku. Zachodzę go od tyłu i obejmuję ramionami w pasie. – Jesteś piękny, Shindy – szepczę mu do ucha.
Wzdryga się, ale nie protestuje. Chyba wie, że nie ma ze mną szans.
− Mogę przebrać się w swoje ubrania? – pyta nieśmiało.
− Nie, w tych mi się bardzo podobasz.
− Czułbym się pewniej, gdybym miał na sobie swoje – szepcze i ukrywa twarz w dłoniach. Nagle robi coś, co mnie zaskakuje – pada przede mną na kolana i tuli się do mojej nogi. – Wypuść mnie, proszę…
− To dla twojego dobra, skarbie. – Przeczesuję palcami jego włosy. – Dlaczego jesteś taki uparty? Nie prościej mi ulec?
− Dla mojego dobra? – powtarza z niedowierzaniem, oderwawszy się od mojej nogi. – Zamykanie mnie tu jest dla mojego dobra? Nie możesz mi tego robić… Ktoś… Ktoś będzie mnie szukać. Rodzina, przyjaciele.
Zaciskam palce na jego ramionach.
− Mam ich wszystkich zabić, żebyś był tylko mój? Mogę to zrobić. Mogę zabić twoich rodziców, przyjaciół, każdego, na kim ci zależy.
− Nie… − Kręci głową, patrząc na mnie zapłakanymi oczyma. – Nie rób tego, błagam cię. Zostanę z tobą, ale ich zostaw.
Uśmiecham się delikatnie. Mam idealny sposób, by go szantażować.
− Dobrze, w takim razie ustalimy pewne zasady. Po pierwsze, nigdzie beze mnie nie wychodzisz. Po drugie, jesteś mi absolutnie posłuszny. Po trzecie, jeśli będziesz grzeczny będziesz mógł swobodnie poruszać się po domu. Po czwarte, jeśli będziesz niegrzeczny, spędzisz długi czas przywiązany do łóżka. Po piąte, jeśli mnie bardzo wkurzysz, będę stosować kary cielesne, mogę cię nawet zgwałcić. Po szóste, mogę cię zgwałcić, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota, co nie oznacza, że nie masz być grzeczny. Wyrażam się jasno?
− Tak.
− Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Pamiętaj, im szybciej mi ulegniesz, tym lepiej będzie dla ciebie.
− Nigdy ci nie ulegnę! Nigdy! – Zaciska dłonie w pięści
Pochylam się nad nim i szepczę z uśmiechem:
− Zamknąłem cię w złotej klatce, ptaszku. Już mi ulegasz. Powolutku, ale ulegasz. Przyzwyczaisz się do tego, że jesteś moją własnością. − Sięgam do szuflady po czarną linę. – A teraz się nie ruszaj. – Wykręcam mu ręce do tyłu. Próbuje je wyszarpnąć. – Oj, niegrzeczny ptaszek. Chciałem to zrobić delikatnie, ale jak widać muszę użyć siły. – Zaciskam mocno palce na jego nadgarstkach i owijam je ciasno sznurem. – Ale jeszcze się nauczysz. Złota klatka może ci przypominać piękne więzienie, ale tak naprawdę jest najbezpieczniejszym miejscem, w którym mógłbyś się znaleźć. Ochronię cię przed światem, mój ptaszku. – Dotykam opuszkiem jego nosa.
− Nie chcę takiej ochrony. – Zamyka oczy, spod powiek wypływają łzy. – Chcę być znów wolny.
− Uwierz mi, że tego nie chcesz. Ja wiem, co dla ciebie dobre, o wiele lepiej niż ty.
− Przestań za mnie decydować! – Otwiera oczy i patrzy na mnie groźnie, co jedynie mnie śmieszy.
− Jesteś rozkoszny – śmieję się. Biorę go na ręce i przenoszę na łóżko, gzie kładę go na brzuchu. Siłą zginam mu nogi w kolanach i łączę liną kostki z nadgarstkami. – Teraz sobie tak poleżysz. To kara za niekulturalne zachowanie wobec swojego pana.
Przez chwilę leży w bezruchu, jednak po jakimś czasie zaczyna się nerwowo poruszać.
− Jest mi niewygodnie – żali się.
Nie odzywam się. Siedzę na krześle w kącie pokoju i uważnie go obserwuję.
− Boli…
Wstaję i podchodzę do łóżka. Wsuwam dłoń między jego nogi. Naciskam palcem jego wejście, w którym nadal znajduje się sztuczny penis.
− Aki, proszę…
− Jak miałeś się do mnie zwracać?
− Panie…
Odwiązuję jego nogi i obracam go na plecy.
− Otwórz usta, skarbie – mówię spokojnie, rozpinając spodnie.
Zaciska wargi i kręci przecząco głową.
− Otwórz je, dziwko! – Szarpię go za włosy. Kiedy krzyczy z bólu, wpycham mu brutalnie w usta swoje przyrodzenie. Krztusi się, w oczach stają mu łzy. – Rób swoje. W końcu tylko do tego jesteś stworzony.
Zamyka oczy, ale po chwili zaczyna manewrować językiem na moim członku. Porusza głową, na przemian liże i ssie.
Odrzucam głowę do tyłu, mrucząc z zadowolenia. Po jakimś czasie dochodzę, zalewając jego usta spermą.
− Połknij grzecznie, to czeka cię nagroda – mówię, kiedy opuszczam jego usta. Wykonuje posłusznie moje polecenie. Ścieram jego łzy palcami, rozwiązuję jego dłonie i biorę go na ręce. Po chwili stawiam go w łazience, gdzie nalewam wody do wanny. – Chodź tu do mnie. – Wyciągam ręce w jego kierunku.
Zbliża się do mnie niepewnie. Rozwiązuję gorset, zsuwam mu spódniczkę i zakolanówki. Chwilę dotykam dłońmi jego pośladków, które idealnie wpasowują się w moje duże dłonie.
− Wyjmij mi to… − słyszę jego cichą prośbę. – Panie, proszę.
Zdejmuję z niego powoli bieliznę.
− Dziękuję – szepcze, kiedy penis opuszcza jego wejście.
Znów go unoszę i sadzam w wannie.
− Lubisz kąpiel z pianą? – pytam, sięgając po butelkę z żelem. Kiwa głową, na co wlewam dużą ilość płynu. – Zajmij się pianą, a ja się w tym czasie rozbiorę.
Jego drobne dłonie wzburzają małe fale, które po chwili zamieniają się w bańki. Pozbywam się ubrań i dołączam do niego.
− Usiądź tyłem do mnie.
Kiedy wykonuje moje polecenie, przyciągam go do siebie. Pozbywam się delikatnie wsuwek z jego włosów.
− Dlaczego drżysz? – pytam, kiedy zauważam, że cały się trzęsie.
− Boję się…
− Nie masz czego, złota klatka jest bezpieczna, ochroni cię, a twój właściciel nie pozwoli nikomu cię skrzywdzić.
Ukrywa twarz w dłoniach.
− To ciebie się boję.
− Jeśli będziesz posłuszny, nie będzie powodu, byś się mnie bał. – Całuję go we włosy.
− Aki, powiedz mi… Czy w twoim życiu coś się wydarzyło? Ktoś cię skrzywdził, że tak teraz postępujesz?
− Nie.
− Więc dlaczego mi to robisz? – jego ton jest niemal płaczliwy.
− Chcę, żebyś był mój. Już jesteś mój.
− Nie je… − Zasłaniam mu usta dłonią.
− Bądź grzeczny. Chyba nie chcesz, by nagroda zamieniła się w karę.
Zabieram rękę i sunę nią po jego ciele, namydlając skórę. Wzdryga się, kiedy ujmuję palcami jego penisa, a później wsuwam je między jego pośladki.
− Umyj mnie, kochanie – szepczę, kiedy kończę.
Spogląda na mnie z niedowierzaniem.
− No dalej, bo będzie kara – ponaglam.
Siada przodem do mnie i nabiera na dłonie trochę piany, którą zaczyna pokrywać moją szyję, ramiona, brzuch. Tam się zatrzymuje.
− Kontynuuj – mruczę z zamkniętymi oczyma.
− Ale…
− Dokończ to, do cholery! – Otwieram oczy i patrzę na niego groźnie.
Zsuwa dłonie na moją męskość, a ja ponownie zamykam oczy. Przyjemność nie trwa jednak długo, ponieważ szybko przenosi ręce na moje nogi.
Chwytam go za obrożę i przyciągam do pocałunku. Drugą rękę wplatam w jego wilgotne włosy, żeby się nie oddalił. Jego dłonie napierają na mój tors. Przytulam go mocniej. Po chwili odrywam się od niego i przystawiam usta do jego czoła. Wstaję, po czym wychodzę z wanny, by owinąć biodra ręcznikiem. Biorę go na ręce i stawiam na kafelkach. Drugim ręcznikiem otulam jego ciało i delikatnie je wycieram.
− Czy mogę dostać jakieś normalne ubranie? – pyta, patrząc z przerażeniem na lateksową bieliznę.
Chwilę się waham, ale okrywam jego ramiona swoją koszulą. Wkłada ręce w rękawy, a biały materiał zasłania jego uda. Kiedy również jestem już suchy, zakładam świeże ubrania, chwytam Shindy’ego za rękę i wracamy do sypialni.
− Mogę iść spać?
− Tak, możesz. Ale wiesz, że będę musiał cię znów przywiązać?
Mruga powiekami.
− Ale dlaczego?
− Żebyś mi nie uciekł.
Zamykam drzwi na klucz. Właściwie to mam inny pomysł. Kładę się obok niego na łóżku i obejmuję go ramionami.
− Śpij, mój ptaszku. – Zamykam oczy. Wkrótce sam zasypiam.
Budzi mnie delikatny ruch i palce wsuwające się do kieszeni moich spodni. Łapię go mocno za rękę. Unoszę powieki.

25 sierpnia 2013

70. Golden Cage cz. I (Aki x Shindy)

Tytuł: Golden Cage
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Moje kochane zboczuszki. <3 Cieszę się, że prolog się spodobał, mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Mi już od dawna chodziło po głowie opowiadanie w klimacie BDSM. ^^”

CZĘŚĆ I
Skręca w boczną uliczkę. O tej porze jest zupełnie pusta. Przyspieszam i po chwili znajduję się tuż za jego plecami. Wyczuwa moją obecność i kiedy już chce się odwrócić, łapię go w pasie i zasłaniam mu dłonią usta.
− Bądź grzeczny, to nic ci się nie stanie – szepczę mu do ucha.
Nie dziwi mnie jego reakcja. Zaczyna się rozpaczliwie szarpać, jakby myślał, że coś mu to da. Uśmiecham się delikatnie.
− Rozkoszna jest twoja szarpanina, ale nieskuteczna, kochanie.
Rozchyla delikatnie usta, chyba próbując mnie ugryźć.
− Nie, tak się nie będziemy bawić. – Sprawnym ruchem powalam go na asfalt. Korzystając z tego, że nie uniemożliwiam mu już mówienia, zaczyna krzyczeć. Szybko wyciągam rolkę taśmy izolacyjnej i zaklejam mu wargi. – Oszczędzaj głos, maleńki. Jeszcze będziesz krzyczeć… − wykręcam mu ręce do tyłu i również owijam taśmą – moje imię podczas seksu – dodaję szeptem.
Odwracam go na plecy i spotykam się z jego przerażonym spojrzeniem. Biorę go na ręce i przerzucam sobie przez ramię. Wierzga nogami, co również mnie śmieszy. Słyszę jego jęki, przebijające się przez taśmę.
Zmierzam w kierunku swojego samochodu, który specjalnie nieopodal zaparkowałem i kładę go na tylnym siedzeniu. Ujmuję dłonią jego twarz i zasłaniam mu oczy czarną przepaską. Nie chcę, żeby wiedział dokąd go zabieram. Mieszkam na peryferiach miasta, całkiem sam. Nawet jeśli ucieknie, nie będzie nikogo, kto mógłby mu pomóc, nie będzie również wiedział, jak wrócić. Całkowicie go od siebie uzależnię.
Siadam za kierownicą i ruszam. Słyszę ruch z tyłu. Spoglądam w lusterko. Moje kochanie cały czas próbuje się uwolnić. To takie zabawne i za razem urocze.
Po dość długim czasie docieramy na miejsce. Wyciągam go z pojazdu i znów biorę na ręce. Wreszcie kładę chłopaka na łóżku i zdejmuję opaskę z jego oczu. Natychmiast zaczyna rozglądać się przestraszony po pokoju. Spogląda na mnie z dołu, próbując coś powiedzieć. Odklejam taśmę z jego ust.
− Kim jesteś? Dlaczego mnie porwałeś?
− Kim jestem? Twoim panem, Shinya. – Sięgam do szuflady po obrożę, którą zakładam na jego szyję. – Jesteś teraz mój, jesteś moją własnością – mówię dalej.
− Skąd znasz moje imię? – pyta, przerażony.
− Wiem o tobie wiele. Obserwuję cię od dłuższego czasu. Zamontowałem nawet kamery w twoim mieszkaniu. Wiem, że na obrazach podpisujesz się pseudonimem Shindy. Wiem nawet, jakie masz dziś na sobie bokserki. – Dotykam palcami jego krocza. – Zielone z głową myszki Mickey na prawym pośladku, czyż nie? Zaraz się przekonamy. – Rozpinam jego spodnie i zsuwam je. Moim oczom ukazuje się zielona bielizna.
− Jesteś nienormalny… − szepcze, kręcąc głową. – Wypuść mnie.
− Nie. Nigdy stąd nie wyjdziesz.
Rozwiązuję jego ręce. Próbuje wydostać się spod mojego ciała, ale nie pozwalam mu na to. Zdejmuję z niego bluzę i koszulkę, pozbywam się spodni. Na jego męskości zawiązuję czarną wstążkę. Trochę zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło… Na biodra naciągam mu króciutką spódniczkę w kratkę, a na nogi czarne zakolanówki. Kiedy wsuwam na jego nogę pończochę, ręką przytrzymuję jego nadgarstki.
Odwracam go na brzuch i przykuwam jego ręce do łóżka.  Talię owijam mu za małym gorsetem, który ciasno zawiązuję. Może trochę zbyt ciasno…? Rozchylam mu nogi…
− Nie, błagam…
− Odwróć głowę, kochanie. Spójrz, co dla ciebie przygotowałem.
Obraca się powoli. Macham mu przed oczyma lateksową bielizną.
− A wiesz, co ma w środku?
Kręci przecząco głową.
Przysuwam się do niego i pokazuję wnętrze majtek. W środku znajduje się sztuczny czarny penis.
− Zaraz wsunę go do twojego tyłeczka – szepczę mu na ucho.
− Nie! – szarpie się z całych swoich niewielkich sił.
Chwytam jedną nogę i wkładam figi, to samo robię z drugą nogą. Wsuwam je powoli, starając się, by lateks jak najbardziej ocierał się o jego skórę.
Kiedy zbliżam się do jego wejścia, informuję:
− Zaraz dojdę…
− Nie…
Zakładam mu bieliznę i wsuwam penisa między jego pośladki.
− Wyjmij to! – Szarpie biodrami.
− Jak miałeś się do mnie zwracać?
− Panie… − dodaje cicho.
− Nie słyszę.
Jego ruchy stają się mniej chaotyczne, ale bardziej miarowe. Z ust wypływają rozkoszne mruknięcia.
− Błagam, panie, wyciągnij to…
− Nie. Widzę, że ci się podoba.
Wzdycha. Zaczyna energiczniej poruszać biodrami.
− Co się dzieje, kochanie? – Dotykam jego pośladka.
− Nie mogę… Nie mogę… − jąka się. 
− Czego nie możesz? – dopytuję.
− Dojść… − mówi cicho i ukrywa twarz w poduszce.
Śmieję się.
− Wiem, skarbie. Chcę, żebyś się trochę pomęczył. – Muskam opuszkiem wstążkę na jego męskości.
− Zdejmij mi ją, panie, błagam…
− Nie.
Po dość długim czasie lituję się nad nim, odwiązuję wstążkę i masując jego krocze, doprowadzam go do spełnienia.
− Dziękuję – słyszę jego cichutki głos.
Przybliżam twarz do jego i całuję go w usta, przytrzymując dłonią jego głowę. Gryzie mnie w wargę. Odsuwam się od niego, oblizując się.
− Gryziesz. – Śmieję się. – Niegrzeczna dziewczynka.
− Nie jestem dziewczynką! Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? Zapłacę ci, ile tylko chcesz.
Kręcę głową. Nie chcę jego pieniędzy. Zresztą wiem, że nie ma ich za wiele.
− Więc czego chcesz? – dopytuje.
− Ciebie. Kiedy jesteś ze mną, czuję, że moje życie ma sens. Nie jestem sam… − wyznaję. Dopiero po chwili docierają do mnie moje słowa.
Spoglądam na niego, chcąc zobaczyć jego reakcję. Czarne oczy wpatrują się we mnie, a to co się w nich kłębi mógłbym nazwać… współczuciem? Porusza rękoma, słyszę brzdęk kajdanek. Przenosi na nie wzrok i zaciska dłonie w pięści. Ponownie na mnie zerka, ale tym razem jego spojrzenie jest pełne nienawiści.
Otulam go kołdrą i całuję jego spięte włosy o jabłkowym zapachu. Od dawna o tym marzyłem…
− Prześpij się, mój śliczny. Musisz mieć siły, musisz być przygotowany na niespodziankę, którą zrobię ci jutro.
− Co chcesz zrobić? – pyta, przerażony. – Proszę odpowiedz mi.
− Wtedy nie byłoby niespodzianki. – Składam pocałunek na gładkiej skórze jego szyi, po czym wstaję i udaję się do wyjścia.
− Co chcesz mi zrobić?! – powtarza. – I pomyśleć, że zrobiło mi się ciebie żal… − Ukrywa twarz w poduszce. Głos mu drży. Słyszę cichy szloch.
− Żal? Mnie? – dopytuję, zdziwiony. – Niepotrzebnie. Umiem o siebie zadbać. – Znów kieruję się w stronę drzwi.
− Zaczekaj… Jak masz na imię? Na to chyba możesz mi odpowiedzieć.
Waham się chwilę. Jednak chyba powinien wiedzieć, jakie imię nosi jego właściciel.
− Aki. Mam na imię Aki.
− Aki… − powtarza. Tak dawno nikt nie wymawiał mojego imienia, a słyszeć to króciutkie „Aki” z jego ust jest jak muzyka dla moich uszu. – Będę czekać na dzień, w którym ci się znudzę, Aki. Bo przecież taki dzień kiedyś nastąpi, prawda?
− Nigdy – odpowiadam chłodno i zostawiam go samego. Zamykam drzwi na klucz.

24 sierpnia 2013

69. Golden Cage (Aki x Shindy)

Tytuł: Golden Cage
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Na życzenie pewnej osóbki: Aki x Shindy! Dobra, ja też kocham ten pairing. xD Na razie Who Are You? stanęło w miejscu, więc wstawiam to, a jeśli i to stanie w miejscu, będę dawać one-shoty. :3 Powiedzcie mi, czy to poniżej Wam się podoba. c: Ostrzegam, że opowiadanie jest zboczone. Gotowi? No to jedziemy.

PROLOG
Trwa to już od jakiegoś czasu. Wiem o nim wszystko. Co jada, jaki kolor ma jego bielizna, jakim żelem się myje, jakich kosmetyków używa, jak nazywają się jego przyjaciele. Ale to mi nie wystarcza. Chcę, żeby jadł to, co ja dla niego przygotuję. Chcę, żeby zakładał ubrania, które ja dla niego wybiorę. Chcę, żeby był ode mnie zależny. Chcę, żeby był mój. I sprawię, że pewnym momencie będę jedyną osobą w jego życiu.
Wiem, o której godzinie wychodzi z domu. Czekam niedaleko jego bloku, potem idę za nim. Jak zwykle wejdzie jeszcze do cukierni i kupi drożdżówkę, którą zje po drodze. Następnie uda się do kawiarni, gdzie zamówi gorącą czekoladę i zabierze się do pracy. Jest rysownikiem. Nad rysunkiem będzie siedzieć do wieczora. Potem wyjdzie, a ja podążę za nim, ale tym razem nie pozwolę mu wrócić do domu…

21 sierpnia 2013

68. Reflection (??? x Hizaki)



Tytuł: Reflection
Pairing: ??? x Hizaki
Notka autorska: Ojej, długa przerwa między notkami. Wybaczcie. ^^” Do napisania tego natchnął mnie utwór No Reflection zespołu Marilyn Manson. W one-shocie znajdują się fragmenty tekstu tej piosenki.
Yuuko Mariko Misaki: Również jestem wielką fanką Mansona. Miło mi Cię gościć na moim blogu. :3 Byłam na jego koncercie w Warszawie. Również byłaś? Marilyn bardzo mnie inspiruje, więc mam więcej tekstów nawiązujących do jego twórczości. Mam nawet opowiadanie o jego zespole, które kiedyś tu opublikuję. xD Tego shota dedykuję Tobie. Jest dosyć stary, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba. I bardzo dziękuję za skomentowanie tylu moich notek.

„Jestem głuchy, czy martwy?”
Znów tu jesteś. Jak zwykle piękny. W tym miejscu, w tych białych czterech ścianach mam tylko ciebie. Jesteś ze mną cały czas − od kiedy otworzę oczy do momentu, w którym je zamknę. Jestem ciekaw, gdzie znikasz, gdy zasypiam. Chociaż to w sumie nie jest takie istotne, ważne, że ze mną jesteś.
Zawsze, kiedy się uśmiecham, odpowiadasz tym samym. Często do ciebie mówię. Zawsze otwierasz usta wtedy, co ja i zamykasz je w tym samym momencie. Potem uśmiechamy się niepewnie. I wychodzi na to, że nigdy nie dogadujemy. 
„To zrani ciebie bardziej niż mnie”
Czasami zdarza mi się ciebie uderzyć. Wiem, że nie powinienem, ale denerwuje mnie to, że nigdy mi nie odpowiadasz. Mam wrażenie, że mnie ignorujesz, mimo, iż obserwujesz mnie uważnie. Kiedy wymierzam ci cios, na twojej pięknej twarzy pojawiają się pęknięcia.
„Nie jestem(…) pustą stacją, zrobioną z blizn…”
Nie wiem kim jesteś, ale zostałeś stworzony ze szkła. Szkła, które czasem mnie rani. Rozumiem to jednak. W końcu żadna miłość nie może się obejść bez cierpienia.
„Jestem słaby. Nie uciekaj ode mnie.”
Nadchodzi dzień, w którym budzę się i uświadamiam sobie, że ciebie nie ma. Albo sam odszedłeś, albo ktoś mi ciebie zabrał. Biję pięściami w miękkie ściany, krzycząc, by mi ciebie oddali.
Wchodzi jakiś mężczyzna w bieli. Nie jest tak piękny jak ty.
− Gdzie on jest?! Co mu zrobiłeś?! – Rzucam się na niego.
− Uspokój się. To było tylko lustro.
Odsuwam się.
− Jak to lustro?
− Lustro – powtarza. – W ramach badań wstawiliśmy ci lustro do pokoju.
Mężczyzna zapisuje coś w karcie i opuszcza pomieszczenie.
Lustro? Nie, niemożliwe. Próbuje mi wmówić, że jesteś tylko iluzją? Moim odbiciem? Że tak naprawdę ciebie nie ma? Jemu się coś pomyliło. Przecież ty istniejesz naprawdę. I kochasz mnie. Prawie tak mocno jak ja ciebie.

                                           „Nie wiem, którego mnie kocham. Nie mam odbicia.”