Tytuł: Little
Complex
Pairing: Tatsuro
x Ruki
Notka autorska:
To już ostatnia część LC. ;; Bardzo lubiłam pisać to opowiadanie. Niestety nie
mam pomysłów na dalsze losy Tatsuro i Rukiego, dlatego postanowiłam zakończyć
już tę serię. Mam już w planach nowe, ale teraz muszę poprowadzić do końca Demona i przydałoby się skończyć też
inne. Dużo osób chciałoby Anorexie.
W poprzedniej części Tatsuro wylądował w szpitalu po tym jak
uratował Rukiego przed wypadkiem samochodowym. W międzyczasie uświadomił sobie
swoje uczucia do blondyna, a Aki zaczyna snuć plany odnośnie zaproszenia
Shindy’ego na randkę.
Yūko: Niestety nie korzystam. :c Jedynie na Facebooku można mieć ze mną jakiś kontakt.
CZĘŚĆ XII
Aki dokładnie zaplanował swoje zaproszenie na randkę.
Sporządził notatki i w punktach wypisał wszystkie czynności, rozważając przy
tym sytuacje, które mogą się niespodziewanie wydarzyć. Postanowił również
przygotować się do tego – w jego mniemaniu – wybitnie skomplikowanego
przedsięwzięcia, którego powodzenie miało zadecydować o tym, czy w ogóle będzie
jeszcze żył. Na swoją ofiarę, która miała udawać Shindy’ego, wybrał oczywiście
mnie… Odziany w spódniczkę siostry Akiego, którą ukradliśmy z jej szuflady,
przy okazji po raz pierwszy wpadając w dżunglę dziewczęcego pokoju, stałem
oparty o szafę czekając aż romantyczny Aki w romantyczny sposób zaprosi mnie na
romantyczną randkę. Jeśli prawdziwy Shindy się nie zgodzi, chłopak popełni
romantyczne samobójstwo.
Spódniczka była stanowczo za krótka, a wpięta w moje włosy
kokardka sprawiała, że czułem się jak idiota. Jednak Aki stwierdził, że im
więcej dziewczęcych akcesoriów mi przydzieli, tym większa szansa, że
zwizualizuje sobie mnie jako Shina.
− Cześć, Shindy – zaczął, opierając dłoń o szafę, przy
której stałem.
− Hej, Aki.
− Może dasz się zaprosić na kawę?
− Aki, to bez sensu. Przecież wiadomo, że zupełnie inaczej
zachowujesz się przy mnie, a inaczej przy Shindym.
− Musi się udać! – Aki jeszcze raz przestudiował notatki. –
Rozważyłem wszystkie opcje. Nawet niespodziewany seks w pokoju hotelowym.
Myślisz, że spodobają mu się moje zabawki do praktyk BDSM?
− Mam niemiłe wspomnienia z pluszowymi kajdankami, więc co
ja mogę wiedzieć… − Wzdrygnąłem się na samą myśl o psychopacie Bou.
− Pluszowe kajdanki są dla frajerów. Ja preferuję skórę i
lateks.
Westchnąłem, próbując nieco obsunąć tę beznadziejną spódniczkę.
− Przejdźmy do kolejnego etapu, czyli pobytu w kawiarni.
Usiedliśmy na dywanie.
− Mogłeś się chociaż postarać o jakąś kawę i ciasto, wtedy
lepiej wczułbym się w rolę – mruknąłem.
− Nie marudź i udawaj, że pijesz – warknął brunet. –
Wypisałem tutaj tematy, na które mogę z nim rozmawiać oraz komplementy, które
mu powiem.
− No to wal jakiś komplement – powiedziałem, niesamowicie
ciekawy, co też Aki wymyślił…
− To właściwie jest wiersz… − Odchrząknął i zaczął czytać:
Shindy…
Za tobą pognałbym nawet do Indii.
Oczy twe piękne i czarne jak smoła,
Gdybym się zapatrzył, wpadłbym pod koła.
Potem za pielęgniarkę mieć cię w szpitalu,
Pod twą opieką, czułbym się jak w raju.
− Aki… − przerwałem – jesteś pewien, że porównanie oczu
ukochanej osoby do smoły jest aby na pewno trafnym zabiegiem?
Chłopak posłał mi spojrzenie godne wampirycznego mordercy
(którym – przynajmniej w Simsach − był).
− Oczywiście, że tak. Shindy z całą pewnością ma artystyczną
duszę. Zapewne zrozumie głębię jaką zawarłem w tym tekście.
− Jeżeli reszta tego tekstu jest tak głęboka jak ten
fragment o smole, może przejdźmy do kolejnego punktu.
− Spacer.
Wykonaliśmy wspólnie wszystkie podpunkty, aż przyszła kolej
na niespodziewany seks w hotelu. Kiedy Aki przeczytał tę pozycję, na moment
spojrzałem na niego rozbawiony, jednak kiedy tylko zerknął pewnie w moim
kierunku, zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, z kim się, do cholery,
zadaję.
− Aki, chyba śnisz…
− Przecież nie będziemy się kochać. – Przewrócił oczami.
− Jaką mam gwarancję?
− Jestem wierny Shindy’emu. Nigdy bym go nie zdradził. Poza
tym nie jesteś w moim typie. Ja preferuję drobnych, długowłosych, no i musi
mieć metr siedemdziesiąt wzrostu.
− Wątpię, żeby Shindy chciał iść do łóżka już na pierwszej
randce – mruknąłem sceptycznie.
− Czy czegoś mi brak?
− Nie, nie mówię, że czegoś ci brakuje. Po prostu Shindy
jest bardzo niepozorny i wydaje mi się, że stanowi zupełne przeciwieństwo
koleżanek z grupy. Widziałeś jak one wyglądają: wielkie, sztuczne cyce, ale
małe mózgi i raczej termin przyzwoitości jest im nieco obcy. Za to wydaje mi
się, że Shin jest inny.
− Jest taki uroczy, kiedy idzie korytarzem, a jego bioderka
delikatnie kołyszą się w rytm kroków – rozmarzył się Aki. – Prześliczny, kiedy
upina włosy, przeglądając się w oszklonych drzwiczkach gabloty. Seksowny, kiedy
opiera nogę o murek, by zawiązać sznurowadło tenisówki.
− Okej, okej. Nie rozpędzaj się.
***
− Błagam, bądź gdzieś w pobliżu,
kiedy będę go zapraszać. – Aki rozpaczliwie uczepił się mojego ramienia.
− Ale co ci to da?
− Mentalne wsparcie. Proszę…
− No dobrze.
− Idzie! Chowaj się!
Ukryty za krzakiem, obserwowałem
stopniową utratę koordynacji Akiego.
− Cześć, Aki – przywitał się
Shindy.
− Yyyy…
− Słuchaj, Aki… − Shindy nieco się
zmieszał – chciałbym cię o coś zapytać…
To zawstydzone spojrzenie, którym
przesuwał po wszystkich przedmiotach znajdujących się po lewej i prawej stronie
Akiego. Najwidoczniej nawet chmury na niebie i buty bruneta były niesamowicie
ciekawe. Palce plączące się w nerwowym geście i rumieńce na policzkach –
wszystko to wskazywało na jedno: Shindy chciał go zaprosić na randkę.
− Hyyyy… − Aki zachłysnął się
powietrzem, w tym czasie Shindy zacisnął powieki, przygryzł wargę i spojrzał na
chłopaka.
− Powiem prosto z mostu: chcę się
z tobą umówić.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza.
Błagałem w myślach Akiego, by tego nie schrzanił. Kiedy już straciłem nadzieję
na jakikolwiek ratunek dla tej sytuacji, brunet zrobił coś, co niemalże zwaliło
mnie z nóg.
− Chcesz się ze mną umówić? –
powtórzył normalnym, spokojnym, nieco zaskoczonym tonem. Nawet się, cholera,
nie zająknął!
− Tak – szepnął Shin. – Pytanie
tylko, czy ty tego chcesz.
− Oczywiście, że chcę. – Aki
uśmiechnął się, patrząc na cheerleadera jakby objawił mu się bóg.
− Tu masz mój numer. – Shindy podał
Akiemu mały arkusik. – Zadzwoń do mnie, jak będziesz mieć czas.
Kiedy chłopak zniknął w szkole,
Aki stał przez chwilę oglądając dokładnie karteczkę. Spojrzenie, którym
studiował umieszczony na papierze numer, było pełne wdzięczności, jak gdyby
dowiedział się, że los postanowił obdarować go drugą szansą i zamiast śmierci
na nigdy wcześniej nie spotkaną chorobę, dochodzi do cudownego uzdrowienia. A
potem zaczął głupkowato chichotać, co nie było jeszcze tak przerażające, póki
jego nogi, biodra i ręce nie dołączyły do ogólnej wesołości, którą postanowiły
oznajmić w tańcu.
***
Kto by pomyślał, że sto
sześćdziesiąt dwa centymetry wkurwiającego okularnika wywrócą moje życie do
góry nogami. W życiu każdego z nas następują zmiany. Warto jednak mieć jakiś
punkt zaczepienia pod postacią stabilnej, niezmiennej sytuacji.
− Tatsuro?
− Nie.
− Ale Tatsuro, poziom cukru mi
spada – jęknął Hiroto.
− To noś pieniądze, do cholery!
− To już ostatni raz.
Westchnąłem, ale z uśmiechem dałem
mu na czekoladę. Są rzeczy, które nigdy się nie zmienią.
Razem z Miyavim i Dunchem nadal
prowadzimy Klub Udręczonych Żyraf. W dalszym ciągu nie cieszy się on
popularnością, ale zamiast zamartwiać się nad swoim wzrostem, po prostu
spędzamy przyjemnie czas. Nie przejmuję się już swoimi centymetrami. Ruki kocha
mnie takiego jakim jestem, a ja toleruję jego ułomność. Nie no, żartuję.
Również kocham jego urocze metr sześćdziesiąt dwa.
Moja matka dalej marudzi, ale
bardzo zaskoczyła mnie jej reakcja na moją orientację. Kiedy przedstawiłem jej
Rukiego, powiedziała, że przynajmniej nie oznajmię niedługo, że zrobiłem komuś
dzieciaka. Nie zmienia to faktu, że i tak jej nienawidzę.
Teto-chan kocha mnie bezgraniczną
miłością i ostatnio znów zaklinował się pod wanną, czyli tu również bez zmian.
Kiedy do Bou dotarła informacja,
że jestem chłopakiem Rukiego, upił się piwem bezalkoholowym, a mój ukochany i
ja ponownie musieliśmy odstawić go do domu.
Randka Akiego i Shina przebiegła
wspaniale. Aki odnalazł z Shindym wspólny język. Okazało się, że Shindy również
lubi BDSM i o dziwo, to on jest dominującą stroną w związku.
Ruki nadal bywa irytujący, jakżeby
inaczej z takim charakterem? Często się kłócimy, ale sprzeczki nie trwają
długo. Skosztowałem z nim Rozkoszy nocy…
Zarówno deseru, jak i loda w nieco innej formie.