Tytuł: Demon
Pairing: Aki x
Shindy
Notka autorska:
Zapraszam do czytania i liczę na Wasze opinie. ^^ Muszę zdecydowanie więcej
pisać… To znaczy, staram się, ale ostatnio mam jakieś blokady. ;;
CZĘŚĆ
X
Wtulony w jego tors, otoczony
ramionami, wsłuchiwałem się w jego kojący szept. Kiedy nie mówił, całował moje
włosy, fragmenty ciała… Spod lekko przymkniętych powiek obserwowałem
porozrzucane na łóżku przedmioty, których wcześniej użył Aki. Czerwona lina
wiła się na pościeli niczym szkarłatny wąż. Nie zastanawiałem się, kiedy zdobył
te zabawki i jakim cudem ukrył je przede mną.
− Kocham cię, Shindy…
Zamknąłem oczy, rozkoszując się
słowami, które wślizgnąwszy się do moich uszu, pobrzmiewały jeszcze jakiś czas.
Przytuliłem go mocniej. Moje usta rozchyliły się delikatnie i wydostała się z
nich odpowiedź, nieco nieśmiała i niepewna, ale jednak zaskakująca i dla
Akiego, i dla mnie:
− Ja też cię kocham.
Aki chwycił mnie za ramiona i
przyparł do posłania. Spoglądał na mnie oczami, w których lśniące czernią
niedowierzanie zostało naznaczone radośnie igrającymi iskierkami.
− Tyle czekałem na taką odpowiedź.
– Ucałował moje włosy.
− Ale musisz mi coś obiecać.
− Co tylko zechcesz. – Uniósł
delikatnie moją dłoń, aby dotknąć ją ustami.
− Będę żyć normalnie. Oznacza to
brak ograniczeń z twojej strony. Mogę spotykać się z kim chcę, rozmawiać z kim
chcę, nawet z Masatoshim. – Na dźwięk jego imienia, brwi Akiego zsunęły się ku sobie.
− Uważam, że nie powinieneś się z
nim zadawać… Dla twojego dobra.
− Masatoshi nic mi nie zrobi. –
Zerknął na ścianę. – Proszę, Aki, nie będziemy razem szczęśliwi, jeśli będziesz
tak mnie traktować.
− Jak cię niby traktuję? – Znów
spojrzał na mnie. – Jak niewolnika? Ograniczam twoją wolność, tak? Masatoshi
robi wszystko, żeby nas rozdzielić. Podejrzewa nawet, że cię biję i gwałcę.
− Nie zamierzam słuchać
Masatoshiego w tej kwestii. Nie rozdzieli nas. – Chwyciłem jego palce w swoje
dłonie. – Mogę mu wszystko wyjaśnić na próbie, wtedy odpuści.
− Nie uwierzy ci. Myśli, że cię
zastraszam.
− Nawet jeśli nie uwierzy, nic nie
zrobi. Nic na to nie poradzi.
− Do cholery jasnej, on cię kocha!
Zrobi wszystko, żeby mi ciebie odebrać. – Wyszarpnął ręce z mojego delikatnego
uścisku.
− A ja kocham ciebie. Proszę
jedynie, bym mógł rozmawiać z przyjaciółmi. Chcę mieć z nimi normalne relacje.
Pomyśl, jeśli Masatoshi zauważy, że go unikam, zaraz wpadnie na to, że to ty mi
zabraniasz. – Widząc wahanie na jego twarzy, postanowiłem kontynuować: − Co
może niby zrobić Masatoshi? Nie zmusi mnie, żebym z nim był. Tobie też nic nie
zrobi, jesteś ponad to wszystko. Gdzie widzisz zagrożenie?
Westchnął, kiedy wytrąciłem mu
wszystkie argumenty.
− Masz rację, kochanie. Muszę dać
ci więcej swobody. Przepraszam. – Pocałował mnie w czoło.
− Cieszę się, że zrozumiałeś. –
Dotknąłem opuszkami jego twarzy, uśmiechając się delikatnie.
***
Czułem się zdecydowanie lepiej i
mój entuzjazm zauważyli również pozostali. Po skończonej próbie, Kiyozumi wpadł
na pomysł, aby wyjść na miasto. Członkowie Sadie odmówili, tłumacząc, że mają
jeszcze trochę pracy. Aki jedynie posłał mi znaczący uśmiech, który
zinterpretowałem jako pozwolenie.
− Aki w nagłym przypływie litości
odpiął ci smycz i wypuścił do nas? – Usłyszałem za sobą, kiedy czekałem przy
barze, by odebrać drinka.
− O co ci chodzi? – Zerknąłem na
swoje dłonie, nerwowo podrygujące na wypolerowanym blacie.
− Shindy… − Ton diametralnie się
zmienił. Nie ociekał już ironią, stał się niemalże błagalny. – To nie jest ktoś
odpowiedni dla ciebie. Pomogę ci się od niego uwolnić, tylko pozwól mi na to.
− Nic nie rozumiesz. – Zsunąłem
się z barowego krzesła i skierowałem ku łazienkom. Było mi żal Masatoshiego.
Wiedziałem, że chce dla mnie dobrze, że zależy mu na mnie. Musiałem jednak
wszystko mu wyjaśnić i dać do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.
Podniosłem wzrok, spoglądając na
siebie w lustrze. Chłopak przede mną nie przypominał mnie. Nie tak zapamiętałem
Shindy’ego sprzed paru miesięcy… Shindy, którego teraz widziałem był blady,
jego twarz była szkicem ostrych linii, wyraźnie podkreślających wystające kości
policzkowe. Na białej jak papier skórze, tuż pod oczami, zmęczenie zostawiło
dwa sine kleksy. Shindy opierał się na wychudzonych rękach, obleczonych za
dużym już na niego swetrem. Dlatego rzadko patrzyłem na nowego Shindy’ego. Nie
chciałem siebie widzieć w takim stanie.
− Widzisz, co z tobą zrobił –
stwierdził Masatoshi.
− Masatoshi, posłuchaj… Aki
naprawdę mnie nie krzywdzi. Ja… miałem ciężki czas w życiu, jakaś depresja mnie
dopadła, stany lękowe, bałem się wszystkiego. Nie ufałem nikomu. Aki był dla
mnie kimś nowym, więc tym bardziej nie potrafiłem mu zaufać. Jednak później go
poznałem i…
− Boisz się go – przerwał mi. –
Shindy, ty nadal się go boisz. – Przybliżył się do mnie, zmuszając bym cofnął
się pod drzwi kabiny.
− Nie… − zacząłem, ale znów nie
pozwolił mi dokończyć.
− Nie oszukasz mnie, Shindy. –
Chwycił mnie za ramiona.
− Masatoshi, ja wiem, że nie
chcesz by stała mi się krzywda, ale jesteś dla mnie przyjacielem. Nie zostawię
Akiego.
Chwilę przyglądał się moim oczom,
na sekundę zacisnął mocniej palce, a później rozluźnił uścisk, zrezygnowany.
− Nie myśl, że się poddaję –
mruknął, opuszczając łazienkę.