Tytuł: Last
Memories
Pairing: ??? x ???
Notka autorska: Pisane
przy Nick Cave – O Children. Jakoś
nie miałam ochoty wstawiać kolejnej części Kai.
Ten tekst zaczęłam wczoraj, a ukończyłam dziś.
Widzę parę ciemnych tęczówek,
przymglonych smutkiem, który wylewa się z źrenic i spiralą kotłuje po całym
obszarze oczu. Bardzo często wypływa kącikami i stacza się po policzkach. Widzę
zmierzwione, zdecydowanie przydługie włosy, słabe, pozbawione połysku, o
matowej barwie zboża. Gdzieś zapodział się ich zdrowy, złocisty blask,
ociekający miodową słodyczą. Widzę wyraźny zarys kości policzkowych, ostro
zakończony podbródek, plamy fioletu tuż pod oczami rozciągnięte na chorobliwej
bladości skóry. Wsparte na umywalce dłonie, wyżej wątłe nadgarstki, wychudzone
przedramiona, zapadnięte barki – skulona postura człowieka zmęczonego życiem,
osoby przegranej, która nie ma już nic do stracenia ani nic, o co można
zawalczyć. Widzę swoje odbicie…
Staram się uśmiechnąć
pokrzepiająco, by dodać sobie otuchy, ale usta jedynie wykrzywiają się w
pogardliwym grymasie. Po chwili na twarz znowu zsuwa się posępna woalka.
Kolejny raz czuję jak łzy szklą białka, zamieniają tęczówki w brunatne
jeziorka. Przez moment mam okazję to obserwować, widzę proces, który zmienia
moje oczy w smętną fontannę, a ta zamiast celować radośnie w górę, spływa
kaskadą słonych kropli coraz niżej. Później widok traci na wyrazistości aż
przesłaniam go całkiem powiekami.
Siadam na krawędzi wanny. Woda
wypełnia ją krystalicznym strumieniem. Nawet jeśli teraz krzyczę, jej szum
skutecznie to zagłusza. Ręcznik odsłania stopniowo partie ciała, by ostatecznie
gwałtownym muśnięciem otrzeć się o moje łydki i upaść na kafelki. Przezroczysta
tafla przykrywa moje ciało, piętrzy się jedynie głowa i pagórki kolan. Wiązki
światła padają na powierzchnię, rozpraszając się na tuzin refleksów. Krople
mienią się na moich dłoniach, kiedy obracam w nich kolejny wyłapujący snop
przedmiot. Ostrze błyszczy złowrogo, mam wrażenie, że wykrzywia się w
szyderczym uśmiechu. Złaknione krwi, kąsa opuszek wskazującego palca. Biorę
głęboki wdech. Czego się boję? Wypuszczam powietrze, by się uspokoić.
Nieznanego? Tego, że już nigdy cię nie ujrzę? Co przeraża mnie bardziej? Życie
bez ciebie czy śmierć? A jeśli śmierć, to sam proces umierania czy raczej, co
spotka mnie, gdy nadejdzie koniec? Ten moment jest dosyć groteskowy – obawiam
się życia, ale nie potrafię go zakończyć.
Zaciskam zęby, przykładam nóż do
uda, zamykam oczy, by na to nie patrzeć i pozwalam mu delikatnie mnie
posmakować. Mimo subtelności z jaką przesuwam ostrzem po skórze, czuję
nieprzyjemne pieczenie. Unoszę nieśmiało powieki. Cienka wstęga czerwieni się
na ciele jak na bladym arkuszu.
Wspomnienie naszego pierwszego
spotkania powraca i zaczyna projekcję wyrazistych obrazów, klatka po klatce.
Dokładnie pamiętam, w co byłeś ubrany, dokąd mnie zabrałeś, o czym mniej więcej
rozmawialiśmy. Sceny boleśnie infekują mój umysł, są zdecydowanie bardziej
dokuczliwe niż pieczenie lichej ranki na udzie. Zaciskam pewniej palce na nożu
i tym razem jednym, mocnym ruchem rysuję kolejną szarfę tuż nad pierwszą. Skupiam
się na bólu fizycznym, wspomnienie nieco się rozprasza, ulatuje, wirując gdzieś
nad moją głową. Jednak przybywają nowe. Pierwszy pocałunek – szkarłat na
przedramieniu. Rozmowy do czwartej nad ranem – pasmo na łydce. Twoje oczy –
rana na boku. Twoje dłonie ujmujące moją twarz – okrwawione nadgarstki. Twój
uśmiech, twój głos – czerwień drobnymi ujściami opuszcza moje ciało, mieszając
się z wodą. Ale to za mało. Wspomnienia kotłują się tuż nad moją głową,
następnie uderzają z całą mocą. Każde pojawia się chronologicznie. W amoku
tracę panowanie nad ciałem. Pod naciskiem ostrza, skóra rozstępuje się. Nie
robię już płytkich, krótkich cięć, tylko jedno długie, biegnące wzdłuż całej
ręki. Tracę siły. Głowa opada pod wodę. Wspomnienia chaotycznie pojawiają się
pod powiekami, blakną. Ostatni raz widzę jak się do mnie uśmiechasz,
odwzajemniam to. Czuję, jakbyś mnie obejmował. Całujesz moje rozciągnięte w
uśmiechu usta, wplatasz palce w moje falujące pod wodą włosy. Znów zamykam
oczy. Tonę w szkarłacie. Tonę w twoich ramionach.