Pairing: Tatsuro x Kenzo
Notka autorska: A taki przygnębiający one-shot. Miłej lektury.
Bez obaw mogę stwierdzić, że od
zawsze byłeś Europejczykiem w ciele Azjaty. Chociaż twoje ciało było w Japonii,
dusza przemierzała wąskie uliczki Pragi, kosztowała włoskich specjałów w
Rzymie, badała zakamarki wieży Eiffla…
Nigdy nie podobała ci się twoja
azjatycka uroda: małe, ciemne oczy, których kolor zmieniałeś soczewkami,
proste, kruczoczarne włosy, pokryte brązową farbą. Robiłeś wszystko, żeby ukryć
swój prawdziwy wygląd. Wszystko, żeby
wyglądać tak jak o n i. Fascynowali cię – widziałem to w twoim oczarowanym
spojrzeniu. Co takiego mieli w sobie, że darzyłeś ich takim uwielbieniem?
Różnorodność, którą się charakteryzowali? Rozmaite odcienie zieleni, brązu i
błękitu zamknięte w ich dużych oczach, wielobarwność kosmyków, które nie były
tak „ograniczone” jak nasze, bo oprócz prostych można było spotkać jeszcze
poskręcane w fantazyjne spirale lub lekko falujące? Dlatego niezbyt
entuzjastycznie przyjmowałem wiadomości o koncertach w Europie i niemalże
dostawałem ataku furii, widząc tyle szczęścia, które błyszczało w twoich
tęczówkach. Dlaczego nigdy nie cieszyłeś się tak na mój widok?
Gdyby tego było mało, musiała
pojawić się o n a. Mieszkanka Francji o kręconych blond włosach i oczach tak
niesamowicie niebieskich, jakby na miejscu tęczówek znajdywały się dwa lazurowe
jeziorka. Długonoga dwudziestopięciolatka, która spacerując ulicami Tokio, odcinała
się wyraźnie od tła japońskiego społeczeństwa. Od razu przykuła twoją uwagę…
Jakżeby inaczej? Ale czy naprawdę nie mogłeś wziąć przykładu z innych osób i po
prostu jej się przyglądać? Nie, ty musiałeś być tym, który się przełamał,
podszedł do niej i oczarował swoimi uroczymi rumieńcami, pięknem twarzy i
tańcem długich rzęs, okalających twoje słodkie oczy. Oddałbym wszystko, żeby
znaleźć się na jej miejscu. Kenzo, naprawdę tak niewiele potrzeba, by uczynić
mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wystarczą dwa słowa…
Kocham cię… − słyszałem, jak wypływały z twoich ust milion razy,
ale nigdy nie były kierowane do mnie. Tylko do tej ślicznej, cholernie ślicznej,
Marguerite! Przypominałeś jej to za każdym razem, czy to podczas spotkania, czy
rozmowy telefonicznej…. Jakby jej pamięć była tak króciutka, że po prostu
zapominała o tym, jak wielki posiada skarb.
Przyglądanie się jak wasza miłość
kwitnie z dnia na dzień było dla mnie torturą. Gdy ją tuliłeś, obdarowywałeś
pocałunkami… Zdajesz sobie sprawę jak niszczyłeś tym moje serce? Jak kruszyło
się, pękało, kiedy tuliłeś jej paryskie wargi? Nie, ponieważ cierpiałem w
milczeniu, a ty nie zauważyłeś odłamków, które poniewierały się na podłodze.
Dodatkowo je rozdeptałeś, mówiąc jej, że jest najpiękniejszą istotą na świecie.
Nigdy przedtem nie wyżywałem się
tak na swoich włosach, skręcając je lokówką, by chodź trochę wyglądać, tak jak
ona. Skoro jej jasne loki tak bardzo ci się podobały… Niestety ze zmianą koloru
nie wyszło, ponieważ moje czarne pukle się zbuntowały i zabarwiły na nieciekawy
odcień pomarańczy, więc czym prędzej wróciłem do naturalnej barwy. Na szczęście
po kilkudziesięciu próbach udało mi się je zakręcić. Na utrwalenie fryzury
zużyłem co najmniej pięć opakowań lakieru, ale mój trud to niska cena,
wynagrodzisz mi to słowami Jesteś
najpiękniejszą istotą na świecie.
Trudno było mi w to uwierzyć, ale
niczego nie zauważyłeś. Mógłbym wejść odziany w ścierkę upstrzoną plamami, a tu
nawet nie zaszczyciłbyś mnie spojrzeniem. Za to, kiedy twoja Marguerite
odwiedziła cię podczas próby, pierwszą rzeczą, która zwróciła twoją uwagę, była
jej nowa błękitna bluzeczka, w której „tak ślicznie wygląda”!
Na nic moje uśmiechy, spojrzenia,
komplementy, nawet to, że na koncertach fanservice robiłem częściej z tobą niż
z innymi. Twoje oczy zostały pochłonięte przez jej rzęsy, pełne usta, które
wyglądały, jakby były stworzone do całowania i te jej nietuzinkowe tęczówki…
Zaślepiła cię całą swoją posturą. Pozostawałeś niewidomy na moje rozpaczliwe
starania…
Teraz patrzę, jak leżysz na moim
łóżku pogrążony w głębokim śnie. Taki nieświadomy, słodki i bezbronny. Cały
mój… Po chwili otwierasz oczy; delikatne kotary unoszą się powoli, odkrywając
twoje tęczówki milimetr po milimetrze. Najpierw mrugasz kilka razy, próbując
poukładać sobie wszystko w swojej ślicznej główce, potem przesuwasz swój wzrok
po całym pomieszczeniu , aż nasze spojrzenia się spotykają. Zaczyna docierać do
Ciebie znaczenie tej sytuacji. I chyba wolałbyś nie zrozumieć, bo zaraz po
wyjaśnieniu pojawia się strach. Przeogromna dawka strachu, ale nie ta, która
wstrzykuje do żył adrenalinę. Raczej jedna z tych, co paraliżują i jedyną
rzeczą, którą jesteś w stanie teraz zrobić jest odsunięci się pod ramę łóżka. Zwłaszcza,
gdy dostrzegasz, że trzymam w ręku broń. Zasypujesz mnie serią pytań między
innymi: jak się tu znalazłeś, co zamierzam zrobić, o co tu właściwie chodzi, i
tak dalej…
Nie zamierzam odpowiadać. Ty też
nie udzieliłeś odpowiedzi na moje: „Dlaczego mnie nie kochasz?” zadawane przeze
mnie wiele razy szeptem. Gdybyś tylko zwrócił na mnie wtedy uwagę… Ale Ciebie
obchodziła jedynie Twoja blond ślicznotka, więc zostawmy ten temat. Było,
minęło. Liczy się to, co jest teraz. A prawda jest taka, że teraz jesteś
malutki i przerażony, zdany tylko na mnie. I to daje mi aż niezdrowe poczucie
satysfakcji. Świadomie przedłużam chwilę pozbawienia Cię życia, aby nacieszyć się
widokiem strachu, malującego się w Twoich oczach.
− Kocham cię – mówię cicho,
wiedząc, że mnie usłyszysz.
Prosisz, żebym tego nie robił.
Obiecujesz, że zrobisz dla mnie wszystko. Ale na to już za późno, a miałeś
naprawdę dużo czasu.
Powoli ciągnę za spust, a
wystrzelony pocisk trafia prosto w Twoje serce, tak jak planowałem. Ty
zniszczyłeś moje, a ja Twoje. Strzelam do Ciebie jeszcze kilkakrotnie, aby mieć
pewność, że nie żyjesz. Martwy osuwasz się po ścianie, zostawiając na niej
krwawą wstęgę.
Podchodzę do Ciebie, siadam na
łóżku i całuję Twoje jeszcze ciepłe wargi. Nie zaprzestając pocałunku
przystawiam broń do swojej skroni i ponownie naciskam spust…
Ale mi się smutno zrobiło... ; - ;
OdpowiedzUsuńLubię takie smutne one-shoot'y, ale jeszcze jak słucham przy nich smutnych piosenek....to wymiękam. ; - ;
Mimo to, chcę więcej takich, ej...
To było naprawdę piękne.
Będzie więcej smutnych one-shotów, obiecuję. Już są nawet napisane. ^^
UsuńJakie to smutne.. Aż się wzruszyłam i prawie mi łzy poleciały. Biedny Tatsuro ;c ale Kenzo też biedny, że skończył zabity przez przyjaciela, który go kochał.. ogólnie wszyscy biedni ;c słuchałam przy tym smutnej piosenki, może to spotęgowało smutek zawarty w tym one-shocie.. Czekam na dalszą twórczość ^^
OdpowiedzUsuńJeeej. To było smutne. Od dzisiaj nie lubię Francuzek. Wgl... to opowiadanie kojarzy mi się z takim jednym filmem gdzie też chłopak zabija swojego przyjaciela w którym był zakochany. Podobało mi się ^^
OdpowiedzUsuń