13 września 2012

9. My Lord cz. III (Tatsuro x Hiroto)


Tytuł: My Lord
Paring: Tatsuro x Hiroto
Od autorki: No i doszliśmy do kolejnej części. Jest dosyć krótka, przepraszam.

CZĘŚĆ III
Budzę się z rękoma tym razem złączonymi z przodu. Najwyraźniej mój „pan” się nade mną zlitował i zrobił coś, by było mi mniej niewygodnie. Podnoszę się do siadu i rozglądam po pokoju. Jestem sam, niestety nie na długo, ponieważ nagle drzwi się otwierają i wchodzi Tatsuro.
− Dobrze, że już nie śpisz. Na dole czeka na nas śniadanie. Chodź. – Bierze mnie na ręce i opuszcza pomieszczenie. Nie protestuję. Ból w dolnych partiach ciała jest nie do zniesienia i wątpię, bym sam dał radę pokonać długi korytarz, zejść po schodach i udać się do jadalni.
Tatsuro siada przy stole na jednym z krzeseł i sadza mnie sobie na kolanach. Stół pokrywają rozmaite potrawy. Na ich widok mój żołądek przypomina sobie, że nic nie jadł od kilku dni.
Brunet bierze do ręki małego rogalika i podsuwa mi go pod nos. Czując zapach ciasta i truskawek, próbuję go ugryźć, gdy nagle dłoń Tatsuro wystrzeliwuje w górę i wisi wysoko nade mną. Na tyle wysoko, że nie jestem w stanie dosięgnąć pieczywa. Nawet, gdybym stanął na nogach, co jest w tej chwili niemożliwe, gdyż druga ręka mojego „pana” owija mnie w talii i nie pozwala się ruszyć.
Z mojego gardła wydobywa się cichy jęk:
− Proszę, panie, daj mi go, proszę, nic nie jadłem od kilku dni…
Macha rogalikiem w powietrzu.
− No dalej, odbierz mi go.
Bawi się mną. Bezczelnie się ze mnie naśmiewa. Wyciągam w górę dłonie, próbując wstać. Może gdybym podskoczył… Jego silne ramię przyciąga mnie do siebie. Poddaję się i opuszczam ręce. Tatsuro zawiedziony lituje się nade mną i przystawia mi przekąskę do ust. Odgryzam spory kawałek; strużka truskawkowego dżemu spływa po mojej brodzie. Natychmiast zostaje zlizana przez jego język.
− Przestań – mówię, odwracając głowę.
Zły chwyta mnie za włosy, obraca w swoją stronę i całuje, wdzierając się do wnętrza moich ust. Próbuję się wyrwać. Napieram z całej siły na jego tors, chcąc go odepchnąć. Śmieje się w moje wargi, ponownie penetrując je językiem. Wreszcie odrywa się ode mnie, po czym podaje mi kolejne potrawy. Karmi mnie tak, dopóki nie będę w pełni najedzony. Przynajmniej nie chce mnie zagłodzić – ta myśl dodaje mi nieco otuchy.
Kiedy kończymy, zrzuca mnie ze swoich kolan. Ląduję na zimnej, marmurowej posadzce, patrząc, jak wstaje i powoli się od mnie zbliża.
− Czegoś mi tu brakuje – stwierdza, przekrzywiając głowę. – Już wiem – dodaje po chwili i wychodzi z jadalni, zostawiają mnie samego.
Wstaję ostrożnie i podchodzę do drzwi. Na szczęście zostawił je uchylone. Wychodzę z pomieszczenia i biegnę w prawą stronę w poszukiwaniu wyjścia. W międzyczasie zastanawiam się jak później poradzę sobie z kajdankami, ale na razie zależy mi jedynie na ucieczce. Odwracam głowę, żeby sprawdzić, czy Tatsuro przypadkiem za mną nie ma i wpadam na coś wielkiego i twardego. Okazuje się, że to czarnowłosy mężczyzna o postawnej posturze, zapewne ochroniarz. Już wiem, co mnie teraz czeka. Pewnie zaprowadzi mnie do tego potwora, a on mnie ukaże za to, że uciekłem. Dlatego z niemałym zdziwieniem patrzę, jak usuwa się z mojej drogi i wskazuje kciukiem jakiś kierunek, mówiąc:
− Drzwi są tam. Jeśli masz szczęście, może zapomniał je zamknąć.
− Dziękuję – szepczę z wdzięcznością i ruszam we wskazaną przez niego stronę.
Wreszcie docieram do wysokich, bogato zdobionych wrót. Naciskam klamkę i drzwi ustępują. Wybiegam na zewnątrz i wpadam w labirynt zielonych korytarzy.
− HIROTO! – Słyszę jego krzyk, kiedy błądzę pośród krzaków, szukając wyjścia. Musiał się domyślić, że opuściłem jego dom i szuka mnie na zewnątrz. Biegnę dalej. Trawa łaskocze moje bose nogi. Wiem, że mam niewiele czasu, ponieważ Tatsuro nie mieszka tu od wczoraj i na pewno zna ten labirynt jak własną kieszeń. Po chwili czuję jak obejmują mnie czyjeś ramiona, a ich właściciel przyciąga mnie do siebie.
− I na co ci to było? – pyta Tatsuro. Na dźwięk jego głosu, zaczynam się rozpaczliwie szarpać.
− Nie, zostaw mnie! – Łzy po raz kolejny ocierają się o moje policzki.
Powala mnie na ziemię i siada na mnie okrakiem.
− Jeśli się nie uspokoisz, zerżnę cię tu jak dziwkę.
Przestaję się wyrywać i leżę spokojnie, starając się powstrzymać płacz.
− A teraz leż grzecznie. – Kiedy to mówi, czuję jak coś owija się wokół mojej szyi.
− Co ty robisz?
− Cicho. Właśnie obroży mi brakowało.
Założył mi obrożę? Kim ja dla niego jestem? Zwierzęciem?
− Zdejmij mi to!
− Nie i lepiej się zamknij, bo mam dość słuchania twoich jęków.
Chwyta mnie za obrożę, zmuszając tym samym, żebym wstał. Przerzuca mnie sobie przez ramię i zmierza ku domowi.
Teraz również nie protestuję. Nie odzywam się, tak jak prosił, by go bardziej nie rozgniewać. Opuszcza krzaczasty labirynt, wspina się po kamiennych stopniach i wraz ze mną znika za zdobionymi drzwiami. Tym razem przekręca klucz w zamku.

2 komentarze:

  1. Ej.. Tatsuro mi się tu nie podobał. Był za mało zły. V.V A on miał być okropny! Miał się znęcać nad wiewiórą! A tu masz... Żadnego gwałtu. No jak mogłaś.? W ogóle to ten ochroniarz... Co to miało być za zachowanie.? On powinien mu dać w mordę i zrobić tak jak myślał Hiroto. A tu znowu dupa. Czy Ty miałaś wtedy jakiś dzień dobroci dla zwierząt.?
    Hiroś marudzi na obrożę, a ja swoją uwielbiam. Praktycznie stale ją noszę. xdd

    Czekam na nn. Mam nadzieję, że będzie GWAŁT. *O*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się... Tatsurou był tutaj za mało zły i wredny~~ Chociaż osobiście motyw z ochroną, która pomaga Hiroto mi się podoba bo to oznacza, że nawet jemu się zrobiło żal chłopaka co dla miry znaczy, że Tatsu jest jesszcze gorszy niż myślałam :D Dobra, ja i moje rozkminy~~
    Powodzenia przy następnym parcie :D

    OdpowiedzUsuń