Tytuł: My Lord
Paring: Tatsuro x Hiroto
Od autorki: No i doszliśmy do kolejnej części. Jest dosyć
krótka, przepraszam.
CZĘŚĆ
III
Budzę się z rękoma tym razem
złączonymi z przodu. Najwyraźniej mój „pan” się nade mną zlitował i zrobił coś,
by było mi mniej niewygodnie. Podnoszę się do siadu i rozglądam po pokoju.
Jestem sam, niestety nie na długo, ponieważ nagle drzwi się otwierają i wchodzi
Tatsuro.
− Dobrze, że już nie śpisz. Na
dole czeka na nas śniadanie. Chodź. – Bierze mnie na ręce i opuszcza pomieszczenie.
Nie protestuję. Ból w dolnych partiach ciała jest nie do zniesienia i wątpię,
bym sam dał radę pokonać długi korytarz, zejść po schodach i udać się do
jadalni.
Tatsuro siada przy stole na jednym
z krzeseł i sadza mnie sobie na kolanach. Stół pokrywają rozmaite potrawy. Na
ich widok mój żołądek przypomina sobie, że nic nie jadł od kilku dni.
Brunet bierze do ręki małego
rogalika i podsuwa mi go pod nos. Czując zapach ciasta i truskawek, próbuję go
ugryźć, gdy nagle dłoń Tatsuro wystrzeliwuje w górę i wisi wysoko nade mną. Na
tyle wysoko, że nie jestem w stanie dosięgnąć pieczywa. Nawet, gdybym stanął na
nogach, co jest w tej chwili niemożliwe, gdyż druga ręka mojego „pana” owija
mnie w talii i nie pozwala się ruszyć.
Z mojego gardła wydobywa się cichy
jęk:
− Proszę, panie, daj mi go,
proszę, nic nie jadłem od kilku dni…
Macha rogalikiem w powietrzu.
− No dalej, odbierz mi go.
Bawi się mną. Bezczelnie się ze
mnie naśmiewa. Wyciągam w górę dłonie, próbując wstać. Może gdybym podskoczył…
Jego silne ramię przyciąga mnie do siebie. Poddaję się i opuszczam ręce.
Tatsuro zawiedziony lituje się nade mną i przystawia mi przekąskę do ust.
Odgryzam spory kawałek; strużka truskawkowego dżemu spływa po mojej brodzie.
Natychmiast zostaje zlizana przez jego język.
− Przestań – mówię, odwracając
głowę.
Zły chwyta mnie za włosy, obraca w
swoją stronę i całuje, wdzierając się do wnętrza moich ust. Próbuję się wyrwać.
Napieram z całej siły na jego tors, chcąc go odepchnąć. Śmieje się w moje
wargi, ponownie penetrując je językiem. Wreszcie odrywa się ode mnie, po czym
podaje mi kolejne potrawy. Karmi mnie tak, dopóki nie będę w pełni najedzony.
Przynajmniej nie chce mnie zagłodzić – ta myśl dodaje mi nieco otuchy.
Kiedy kończymy, zrzuca mnie ze
swoich kolan. Ląduję na zimnej, marmurowej posadzce, patrząc, jak wstaje i
powoli się od mnie zbliża.
− Czegoś mi tu brakuje –
stwierdza, przekrzywiając głowę. – Już wiem – dodaje po chwili i wychodzi z
jadalni, zostawiają mnie samego.
Wstaję ostrożnie i podchodzę do
drzwi. Na szczęście zostawił je uchylone. Wychodzę z pomieszczenia i biegnę w
prawą stronę w poszukiwaniu wyjścia. W międzyczasie zastanawiam się jak później
poradzę sobie z kajdankami, ale na razie zależy mi jedynie na ucieczce.
Odwracam głowę, żeby sprawdzić, czy Tatsuro przypadkiem za mną nie ma i wpadam
na coś wielkiego i twardego. Okazuje się, że to czarnowłosy mężczyzna o
postawnej posturze, zapewne ochroniarz. Już wiem, co mnie teraz czeka. Pewnie
zaprowadzi mnie do tego potwora, a on mnie ukaże za to, że uciekłem. Dlatego z
niemałym zdziwieniem patrzę, jak usuwa się z mojej drogi i wskazuje kciukiem
jakiś kierunek, mówiąc:
− Drzwi są tam. Jeśli masz
szczęście, może zapomniał je zamknąć.
− Dziękuję – szepczę z
wdzięcznością i ruszam we wskazaną przez niego stronę.
Wreszcie docieram do wysokich,
bogato zdobionych wrót. Naciskam klamkę i drzwi ustępują. Wybiegam na zewnątrz
i wpadam w labirynt zielonych korytarzy.
− HIROTO! – Słyszę jego krzyk,
kiedy błądzę pośród krzaków, szukając wyjścia. Musiał się domyślić, że
opuściłem jego dom i szuka mnie na zewnątrz. Biegnę dalej. Trawa łaskocze moje
bose nogi. Wiem, że mam niewiele czasu, ponieważ Tatsuro nie mieszka tu od
wczoraj i na pewno zna ten labirynt jak własną kieszeń. Po chwili czuję jak
obejmują mnie czyjeś ramiona, a ich właściciel przyciąga mnie do siebie.
− I na co ci to było? – pyta
Tatsuro. Na dźwięk jego głosu, zaczynam się rozpaczliwie szarpać.
− Nie, zostaw mnie! – Łzy po raz
kolejny ocierają się o moje policzki.
Powala mnie na ziemię i siada na
mnie okrakiem.
− Jeśli się nie uspokoisz, zerżnę
cię tu jak dziwkę.
Przestaję się wyrywać i leżę
spokojnie, starając się powstrzymać płacz.
− A teraz leż grzecznie. – Kiedy
to mówi, czuję jak coś owija się wokół mojej szyi.
− Co ty robisz?
− Cicho. Właśnie obroży mi
brakowało.
Założył mi obrożę? Kim ja dla
niego jestem? Zwierzęciem?
− Zdejmij mi to!
− Nie i lepiej się zamknij, bo mam
dość słuchania twoich jęków.
Chwyta mnie za obrożę, zmuszając
tym samym, żebym wstał. Przerzuca mnie sobie przez ramię i zmierza ku domowi.
Teraz również nie protestuję. Nie
odzywam się, tak jak prosił, by go bardziej nie rozgniewać. Opuszcza krzaczasty
labirynt, wspina się po kamiennych stopniach i wraz ze mną znika za zdobionymi
drzwiami. Tym razem przekręca klucz w zamku.
Ej.. Tatsuro mi się tu nie podobał. Był za mało zły. V.V A on miał być okropny! Miał się znęcać nad wiewiórą! A tu masz... Żadnego gwałtu. No jak mogłaś.? W ogóle to ten ochroniarz... Co to miało być za zachowanie.? On powinien mu dać w mordę i zrobić tak jak myślał Hiroto. A tu znowu dupa. Czy Ty miałaś wtedy jakiś dzień dobroci dla zwierząt.?
OdpowiedzUsuńHiroś marudzi na obrożę, a ja swoją uwielbiam. Praktycznie stale ją noszę. xdd
Czekam na nn. Mam nadzieję, że będzie GWAŁT. *O*
Zgadzam się... Tatsurou był tutaj za mało zły i wredny~~ Chociaż osobiście motyw z ochroną, która pomaga Hiroto mi się podoba bo to oznacza, że nawet jemu się zrobiło żal chłopaka co dla miry znaczy, że Tatsu jest jesszcze gorszy niż myślałam :D Dobra, ja i moje rozkminy~~
OdpowiedzUsuńPowodzenia przy następnym parcie :D