Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Zapraszam na kolejną część. Mogę
liczyć na Wasze opinie? :3
CZĘŚĆ
IX
Położyłem się na drugiej stronie
łóżka. Shinya, nieograniczony moimi ramionami, podniósł się do siadu.
− Czy mógłbym się przebrać? –
zapytał, spoglądając sceptycznie na swój strój.
− Bardzo mi się podobasz w tych
ubraniach, ale przecież nie musisz pytać mnie o zdanie. Przebierz się, jeśli
chcesz.
Wstał i pospiesznie udał się do
łazienki. Obserwowałem przez chwilę ruch jego pośladków, aż zniknął za
drzwiami, uprzednio zabierając ze sobą jedną z toreb. Wyszedł po chwili ubrany
w zwykłe spodnie i koszulkę.
− Pamiętasz, o czym mówiłeś mi
rano? – zapytałem, kiedy usiadł z powrotem na łóżku.
− Nie. O czym mówiłem?
− O babeczkach. – Uśmiechnąłem
się, mierzwiąc jego włosy.
− Naprawdę chcesz je upiec?
− Oczywiście – odpowiedziałem,
chociaż tak naprawdę nie miałem na to najmniejszej ochoty. Nigdy nie zajmowałem
się babraniem w mące i innych produktach potrzebnych do pieczenia.
Shinya machinalnie chwycił mnie
za rękę, a kiedy zacisnąłem na niej mocniej palce, natychmiast chciał ją
wyrwać, jak gdyby uświadamiając sobie, że zrobił coś złego. Nie pozwoliłem mu
jednak na to.
− Dlaczego tak się przed tym
bronisz?
− Nie powinienem… Nie mogę… −
Nadal starał się wyszarpnąć dłoń.
Ująłem palcami jego nadgarstki i
spojrzałem mu w oczy.
− To nic złego, Shin-chan.
Potrzebujesz tego. Doskonale to rozumiem.
− Ale ja…
− Za dużo o wszystkim myślisz.
Nie możesz się tak przejmować. Mieszkamy razem i musimy jakoś wspólnie żyć, nie
obok siebie. A teraz chodź upiec te babeczki. – Pociągnąłem go delikatnie do
kuchni. – Przygotuj wszystkie potrzebne produkty. Ja nigdy tego nie robiłem.
− Masz jakieś fartuszki?
− Fartuszki? A po co one?
− Żebyśmy się nie pobrudzili.
Zajrzałem do jednej z szafek.
Moja matka kiedyś mi chyba coś takiego kupiła… Wyjąłem kolorowe materiały.
Jeden był żółty w misie, a drugi ozdobiony owocami.
− Czy to aby na pewno
koniecznie? – mruknąłem.
− Mogę założyć ten w misie,
jeśli to dla ciebie taka tragedia.
Wręczyłem mu odpowiedni fartuch,
a sam założyłem drugi.
− Nie sądziłem, że masz w swoim
mieszkaniu takie rzeczy – zaśmiał się, zawiązując z tyłu sznurek na kokardę.
− Nie ja wybierałem.
− Dobrze, dobrze.
Shin ustawił wszystko na blacie, wyjął
odpowiednie naczynia i powiedział mi co mam robić. Na szczęście mieszanie i
miksowanie produktów nie było aż tak trudne. Musiałem też przyznać, że pomysł z
fartuszkami był ostatecznie trafiony.
− Nie, Aki, dałeś za dużo ciasta
do foremki – upomniał mnie w pewnym momencie.
− No przynajmniej będzie duża…
− Ciasto urośnie podczas
pieczenia.
− No ale… chciałem zrobić taką
dużą, specjalnie dla ciebie… − wyjaśniłem.
Uśmiechnął się.
− Ale nie może być za dużo
ciasta, bo wypłynie.
− No dobrze – westchnąłem i
przełożyłem nadmiar do innej foremki.
Wreszcie wstawiliśmy blachę z
babeczkami do piekarnika. Rzeczywiście, szybko rosły. Zauważyłem też, że te
zrobione przeze mnie nie wyszły takie ładne jak u Shina.
− Dobrze ci wyszły jak na
pierwszy raz – powiedział, przyglądając się wypiekom, które powoli stygły.
− Co ty gadasz? Są okropne.
− Nie są okropne.
Kiedy babeczki trochę się
ochłodziły, każdy z nas spróbował po dwie.
− Twoje są lepsze –
stwierdziłem.
Shinya przewrócił oczami.
− Mówię prawdę. Moje po prostu
mi… − Nie dokończyłem, ponieważ Shin wcisnął mi do ust ciasto.
− Siedź cicho i jedz.
Posłusznie przełknąłem,
przyciągając go do siebie. Oparł dłonie o moje ramiona i spoglądając mi w oczy
stanął na palcach. Pochyliłem się ostrożnie, mając nadzieję, że nie zmieni
nagle zdania. Ku mojemu zaskoczeniu, zamknął powieki, pozwalając mi złączyć
nasze usta. Pocałunek był krótki, ponieważ Shinya po chwili go przerwał.
Otworzyłem powoli oczy.
− Przepraszam… − szepnął i
uciekł do sypialni.
− Shin… − Poszedłem za nim.
Leżał na łóżku, wtulając twarz w poduszkę. Nie wiedziałem, dlaczego mnie
przeprosił. Nie wiedziałem też, dlaczego płakał. Usiadałem obok niego i
przeczesałem palcami jego włosy.
− Przepraszam, Aki – powtórzył,
szlochając.
− Za co?
− Jestem okropny…
− Jak możesz tak mówić? –
Posadziłem go sobie na kolanach i przytuliłem.
− Robię to wszystko… Przytulam
się, całuję… Robię to tylko dlatego, że odczuwam silną potrzebę dotyku, czyjeś
obecności… Wykorzystuję sytuację, ciebie…
Otworzyłem szeroko oczy.
Przecież to ja go wykorzystuję przez cały ten czas. To ja wmawiam mu, że go
kocham, tworzę iluzję bezpieczeństwa, żeby zdobyć jego zaufanie, a tak naprawdę
zależy mi tylko na jednym.
− Shin-chan… − powiedziałem
cicho, mocniej go obejmując. Moje oczy okryła wilgoć, która zaczęła szybko je
opuszczać. Łzy spływały po moich policzkach, a ja nie mogłem nad nimi
zapanować. Chyba nigdy jeszcze nie czułem się tak podle. Chciałem mu o
wszystkim powiedzieć. O tym, że zamierzałem zrobić z niego swoją dziwkę, a
potem oddać szefowi niczym zużyty przedmiot. Wiedziałem jednak, że przekreślę
tym wszystko, a Shinya znów zacznie się mnie bać. Nie chciałem tego. Bardzo
tego nie chciałem. Zależało mi na jego zaufaniu. Zależało mi na nim… Po raz
pierwszy zwróciłem uwagę na fakt, że tak naprawdę nie chcę go skrzywdzić. I że
nie pociąga mnie jedynie jego ciało, ale on cały. Był taki delikatny, dobry,
troskliwy, współczujący, o wszystkich się martwił, nawet o mnie, mimo że
nieustannie go raniłem. Był moim całkowitym przeciwieństwem.
− Aki, ty płaczesz? – Spojrzał
na mnie.
− Już nigdy więcej cię nie
skrzywdzę – obiecałem, ujmując jego dłoń i całując palce. – Kocham cię –
powiedziałem, tym razem szczerze.
− Dlaczego płaczesz?
− Bo jestem potworem…
Otworzył usta, by coś
powiedzieć, kiedy przerwał mu dźwięk mojego telefonu. Niechętnie odebrałem.
− No nareszcie jaśnie pan raczył
włączyć telefon!
− Sorry, miałem sporo spraw na
głowie.
− Jasne. Mam dla ciebie zadanie.
− Nie może ktoś inny się tym
zająć?
− Nie. To zadanie dla ciebie.
Westchnąłem.
− No dobrze. Zaraz będę. –
Rozłączyłem się. – Muszę na chwilę wyjść – zwróciłem się do chłopaka.
− Aki, nie idź tam… − Chwycił
mnie za rękaw. – Nie zabijaj ludzi…
− Nikogo nie zabiję, spokojnie –
skłamałem. – Obiecuję – dodałem, a kiedy w końcu mnie puścił, zacząłem
przygotowywać się do wyjścia. Musiałem jakoś doprowadzić się do normalnego
stanu, aby nikt się nie domyślił, że płakałem.
− Wróć szybko – poprosił.
− Postaram się. Prześpij się, to
czas ci szybciej zleci. Dobrze ci to zrobi, jesteś zmęczony.
Położył się na łóżku i zamknął
oczy.
− Aki? – Zatrzymał mnie, kiedy
sięgnąłem po klucze i już miałem zamiar wyjść. – Nie zamykaj mnie. Nie ucieknę
ci.
Zawahałem się. Nie wiedziałem,
czy mogę mu na tyle zaufać. Z drugiej strony, jeśli go zamknę, jedynie go tym
przestraszę.
Ostatecznie schowałem klucze do
kieszeni spodni.
− Zamknij się od środka i nikomu
nie otwieraj. Mam klucz, więc sam sobie otworzę.
Kiwnął głową i poszedł za mną na
korytarz. Pocałowałem go w policzek i wyszedłem z mieszkania. Usłyszałem szczęk
zamka i ciche kroki. Musiał udać się do sypialni. Mógłbym teraz ostrożnie
przekręcić klucz w drugim zamku… Stwierdziłem jednak, że nie mogę popadać w
paranoję i muszę okazać mu choć odrobinę zaufania. Poza tym, chyba zdawał sobie
sprawę, co czeka jego brata, gdy ucieknie. Wyszedłem z bloku i wsiadłem do
samochodu.
***
Po wykonanym zleceniu, jechałem
o wiele za szybko, by jak najprędzej znaleźć się w domu. Miałem nadzieję, że
Shinyi nie strzeliło nic głupiego do głowy i nie postanowił uciec. Zahamowałem
gwałtownie przed budynkiem i wybiegłem z samochodu. Wsunąłem klucz w dziurkę,
jednak zamek był przekręcony. Moje serce przyspieszyło. Szybo otworzyłem drzwi
i wpadłem do środka.
− Shinya? – Zajrzałem do sypialni,
następnie do łazienki i kuchni, jednak nigdzie go nie zastałem. Mieszkanie było
puste.