Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Bardzo przepraszam, że niczego
nie dodawałam, ale okropnie się czuję i jakoś tak nie miałam nastroju. :c
Przepraszam. Nie mam siły odpisywać na komentarze, ponieważ jestem śpiąca
(miałam dziś ciężki dzień). Postaram się zrobić to jutro. Zapraszam do czytania.
:3
CZĘŚĆ
VII
− Najlepiej nie odzywaj się nie
proszony i staraj się nie być zbytnio wylewny w odpowiedziach – szepnąłem mu do
ucha, kiedy szliśmy do restauracji.
Skinął głową, z niepokojem
obserwując wejście, które już pilnowało dwóch mężczyzn. Weszliśmy do środka,
gdzie zdjąłem z niego płaszcz. Rozejrzał się po sali zapełnionej stolikami, aż
jego wzrok spoczął na tym największym, ustawionym w samym centrum, przy którym
siedział mój szef. Widząc człowieka odpowiedzialnego za śmierć jego rodziców,
cofnął się o parę kroków, jednak zagrodziłem mu drogę ramieniem.
− Bądź spokojna. On cię nie
skrzywdzi. – Pociągnąłem go we właściwym kierunku.
Mężczyzna wstał, gdy zbliżyliśmy
się do stolika, i lekko ukłonił. Zrobiłem to samo, zerkając na Shinyę, jednak
chłopak stał nieruchomo.
− Gdzie twoje maniery, Shiori? –
mruknąłem, w pośpiechu wymyślając imię.
Hosokawa zaśmiał się jedynie i
zmierzwił mu włosy.
− Nie przejmuj się Shi-chan. Ta
sytuacja musi być dla ciebie dosyć trudna.
Shinya zacisnął dłonie w pięści
i odwrócił wzrok.
− Będzie mi bardzo miło, jeśli
usiądziesz obok mnie – kontynuował, uważnie obserwując reakcję chłopaka, który
spojrzał na mnie zlękniony.
− Myślę, że Shiori… – zacząłem,
chcąc jakoś uchronić Shinyę przed bliższym kontaktem z Hosokawą.
− Chętnie usiądzie przy mnie –
dokończył, wpatrując się stale w szatyna. Chłonął każdy szczegół jego wyglądu,
jakby był jakimś niespotykanym okazem. Shinya mu się spodobał, to było
oczywiste.
− Ona należy do mnie –
warknąłem, przyciągając chłopaka gwałtownie do siebie.
− Przecież nie zamierzam ci jej
odebrać. Chcę ją tylko lepiej poznać.
Ujął palcami drobną, delikatną
dłoń Shinyi i pociągnął w kierunku krzesła, które przed nim odsunął.
− Masz jakąś pasję, Shi-chan? –
zapytał, zajmując miejsce obok przerażonego szatyna. Usiadałem naprzeciw.
− Tak, mam… − odpowiedział
cicho.
− Jaką?
− Lubię śpiewać.
Uświadomiłem sobie w tym
momencie, że tak naprawdę nic o nim nie wiem. Nawet jaki jest jego ulubiony
kolor. Zresztą, czy było to istotne. Przecież on nic dla mnie nie znaczył.
− Zaśpiewasz nam coś?
Shinya pokręcił niepewnie głową.
− Wstydzisz się?
Nie dane było mu odpowiedzieć,
ponieważ podszedł do nas kelner.
− Wybierz wszystko na co tylko
masz ochotę. Ja płacę. – Dłoń Hosokawy zsunęła się z blatu i chyba wylądowała
na udzie chłopaka, ponieważ ten wzdrygnął się.
− Nie jestem głodna.
− Nie masz się czego bać. Nikt
nie zrobi ci tu krzywdy – uspokoił.
Shinya w końcu zdecydował się na
najtańszą zupę, jednak mój szef zamówił dla niego dodatkowy posiłek. Robił
wszystko, by zdobyć jego przychylność. Obleśny dupek.
− Co jest twoim największym
marzeniem? – spytał nagle, kiedy przyniesiono już potrawy.
Oczy chłopaka się zaszkliły. Z
drżącej dłoni wypadły pałeczki.
− Chciałbym, żeby to wszystko,
co teraz się dzieje, okazało się koszmarem… − Ukrył twarz w dłoniach. Cichy
szloch opuścił jego gardło. Zacisnąłem zęby.
− No już, nie płacz. – Hosokawa
ujął jego boki dłońmi, uniósł odrobinę i posadził na swoich kolanach.
− Co pan robi? – szepnął
zaskoczony Shin.
− Chyba trochę przesadzasz – mruknąłem.
Nie podobały mi się coraz to odważniejsze posunięcia z jego strony. On był mój
i nikt nie miał prawa go dotykać.
− A czy ja robię coś złego?
Shi-chan potrzebuje teraz, by ktoś się nią zajął. Z tego co widzę, ty w ogóle
nie okazujesz jej ciepła. – Objął ciasno jego talię.
Shinya zerknął na mnie
błagalnie.
− Może zająłbym się nią przez
jakiś czas? – Owinął sobie kosmyk brązowych włosów wokół palca. – Co ty na to,
Aki?
− Nie denerwuj mnie – warknąłem.
– Po prostu ją puść.
− Dlaczego miałbym to zrobić?
Shi-chan najwidoczniej nie ma nic przeciwko. – Nadal bawił się miękkimi
pasmami.
− Bo się ciebie boi! – uniosłem
głos.
− Boisz się mnie?
Shinya pokiwał delikatnie głową.
− Nie bój się, nic ci nie
zrobię. Szkoda byłoby kogoś tak pięknego. – Wplótł pukiel za ucho i pogładził
go po policzku.
− Wracamy do domu. – Zerwałem
się z krzesła.
− Tak wcześnie? Shiori nic nie
zjadła.
− Zje w domu. – Niemalże
wyszarpnąłem go z jego uścisku i pociągnąłem w kierunku wyjścia, gdzie narzuciłem
na niego płaszcz.
− Spotkajmy się jeszcze –
zaproponował Hosokawa.
Nic nie odpowiedziałem. Objąłem
jedynie chłopaka ramieniem i wyprowadziłem z restauracji.
Przez całą drogę zaciskałem
mocno palce na kierownicy i ciągle dociskałem pedał gazu, aby jak najszybciej
znaleźć się w domu. Co jakiś czas zerkałem w lusterko, żeby upewnić się, czy
nikt za nami nie jedzie.
− Zwolnij trochę… − Usłyszałem
cichą prośbę, jednak zignorowałem to. – Aki, proszę, jedziesz za szybko.
− Gówno mnie to obchodzi.
Ale po pewnym czasie posłusznie
zwolniłem. Nie chciałem przecież, żeby Shinya jeszcze bardziej się bał.
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Ostatni raz zerknąłem w lusterko. Wiedziałem,
że było to irracjonalne z mojej strony. Przecież taki był mój plan: rozkochać,
wykorzystać, oddać szefowi. Mimo to poczułem dziwne ukłucie, kiedy jego
zachłanne łapska dotykały go, jak gdyby był jego własnością. Nienawidziłem,
kiedy ktoś dotykał moich rzeczy.
Wysiadłem z samochodu i szybko
znalazłem się przy chłopaku. Weszliśmy do chłodnej klatki schodowej, a
następnie znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Zdjąłem z niego płaszcz i zanim
zdążył schylić się, by rozwiązać sznurowadła, wziąłem go na ręce.
− Aki, co robisz?
− Idziemy spać. – Przeszedłem do
sypialni, gdzie położyłem go na łóżku i zdjąłem z niego buty. Zbliżyłem się do
okna, oparłem dłonie o parapet i westchnąłem. Nadal byłem podirytowany,
musiałem się uspokoić.
− Aki? – Poczułem niepewny dotyk
na ramieniu. Odwróciłem się w jego stronę i mocno przytuliłem.
Na początku Shinya cały
zesztywniał, jednak po chwili oparł głowę o moje ramię. I nagle do moich uszu
dotarł najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałem. Jego śpiew…
Shinya śpiewał. Tylko dla mnie. Bałem
się poruszyć, aby przypadkiem nie przestał. Piosenka trwała kilka minut. Jej
ostatnie słowa brzmiały jeszcze w moich uszach, kiedy dobiegła końca. Poczułem
coś mokrego na twarzy. Strużka dotarła do ust, wysunąłem delikatnie język, by
posmakować soli. Łza… Otarłem pospiesznie oczy. Nie mogłem płakać. Od tak dawna
nie płakałem. To była oznaka słabości, a ja nie byłem słaby. Nie mogłem
pozwolić, by jakaś piosenka uczyniła mnie nagle wrażliwą osobą.
Shin zauważył ruch mojej dłoni.
− Płaczesz?
− Nie płaczę – warknąłem,
ponownie go podnosząc. Ułożyłem go na łóżku i okryłem kołdrą. – Śpij już.
Posłusznie zamknął powieki.
Chciałem go poprosić, by jeszcze raz dla mnie zaśpiewał, jednak on był zmęczony
i roztrzęsiony, więc odpuściłem. Po prostu wtuliłem się w niego i zanurzywszy twarz
w jego włosach, po jakimś czasie zasnąłem.
To było... Urocze xD
OdpowiedzUsuńTak po prostu xD...
//Yuuko-san
Aki taki twardziel. woah! Aż płakał xD Ale! Łzy to oznaka ludzkich uczuć, a nie słabości. Aki pokazał, że jest człowiekiem, a nie robotem ^^
OdpowiedzUsuńA Shindy taki nieśmiały... Zupełnie jak ja... Trudno w to uwierzyć, nie? xD Ale ja też na jego miejscu zamówiłabym coś najtańszego.
Widzę w tym rozdziale swego rodzaju słodkość ^^ Coś ostatnio jej dużo xD Chyba na osłodę jesieni ^^
~sadist vampire Yuna.miko
Długo cie nie było :c
OdpowiedzUsuńSuper część
jeeeej ale super było ja chcę więcej! ^^kocham twoje fabuły są genialne i takie realistyczne <33
OdpowiedzUsuńu mnie nowa notka , mam nadzieję że Ci się spodoba ! :DD
http://lovee-gazette-yaoi-lovee.blogspot.com/2014/10/nie-igraj-z-uruha.html
gorąco zapraszam!!!! :''33333