27 marca 2015

169. Hot Chocolate cz. VI



Tytuł: Hot Chocolate
Pairing:  Aki x Shindy, Kaoru x Die
Notka autorska: Ostatnio miałam trochę weny i dopisałam odrobinę do Katarynki oraz Hot Chocolate. W poprzednim rozdziale Aki miał pewną sprawę do Kaoru i Die’a. W tej części pojawiają się nowi bohaterowie. 

sadist vampire Yuna.miko: Wiem, że zaglądasz. ^^ Jesteś moją stałą czytelniczką. <3 Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać, ale miałam okropny kryzys związany z weną. ;; Shindy głupiutki? Hm… Może i tak. Na pewno naiwny i zbyt zapatrzony w swoich bliskich, w tym przypadku swojego brata. Tak, Shin w lateksie, czyli coś, co Cherry lubi najbardziej. *.*
Reila Suzu: Przepraszam Cię bardzo, że seksu nie było, ale jakoś tak nie miałam chęci tego opisywać. Mam jakąś blokadę i od jakiegoś czasu nie opisuję tych scen. Może niedługo mi przejdzie. Shindy jest bardzo naiwny, niestety. Ja już tak mam, że robię z niego takiego biednego, poczciwego człowieczka. :3
Hakito-san: Dziękuję za komentarz pod ostatnią częścią White Eden. Stęskniłam się za Tobą i muszę przyznać, że zmartwiło mnie Twoje nagłe zniknięcie. Mam nadzieję, że już jest w porządku.

CZĘŚĆ VI
− Nie wiem, naprawdę nie wiem… − powiedział smutno Intetsu, przekreślając po raz kolejny błędny wynik w zeszycie.
− Spróbuj jeszcze raz – zachęcił Hizumi, uśmiechając się delikatnie.
Intetsu spojrzał z powątpieniem na pokreśloną stronę. Nienawidził matematyki, za to uwielbiał dodatkowe zajęcia z Hizumim. Mimo że zdawał sobie sprawę, iż marnuje tylko jego czas i dodatkowo pogrąża się swoim brakiem wiedzy, każda chwila spędzona z nim była przyjemna.
− Tu masz błąd. – Hizumi niespodziewanie przybliżył się do szatyna, objął go ramieniem i poprawił pewien fragment obliczeń. Intetsu zarumienił się, czując jego dotyk. Przecież mógł poprawić ten błąd bezpośrednio, bez wędrowania przez jego plecy… Niemniej jednak ta opcja zdecydowanie bardziej mu się podobała.
Hizumi uśmiechnął się szerzej na widok zaróżowionych policzków chłopaka.
− Zrobimy jeszcze parę zadań i już dam ci spokój – obiecał, sięgając po czystą kartkę.
− Przepraszam, że znów zawróciłem ci głowę tą matematyką – mruknął Intetsu, kiedy szli korytarzem po skończonych korepetycjach. – Okropny ze mnie uczeń. – Spuścił wzrok.
− Hej, nie przejmuj się. Radzisz sobie coraz lepiej.
Intetsu spojrzał na Hizumiego, który zerkał na niego kątem oka. Nagle brunet przystanął.
− Hizumi? – szepnął Intetsu, kiedy palce chłopaka dotknęły nieśmiało jego karmelowych kosmyków.
− Zawsze chciałem ich dotknąć – powiedział Hizumi, bardziej do siebie niż do swojego towarzysza. Opuścił dłoń i odszedł bez słowa, zostawiając zaskoczonego Intetsu, w którego głowie kłębiło się teraz mnóstwo pytań. Przez chwilę stał, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, wpatrując się w zakręt, za którym zniknął Hizumi.
− Co tak długo dzisiaj? – spytał Reita, kiedy chłopak wszedł do ich wspólnego pokoju. W odpowiedzi mruknął jedynie coś niewyraźnie, odrzucił torbę z książkami obok łóżka, po czym wspiął się na parapet, nawet nie spoglądając na blondyna. – Inu, co jest? – Reita zaczął się niepokoić. – Inu? – powtórzył wymyślony przez siebie pseudonim, którego Intetsu szczerze nienawidził. Rzadko się denerwował, jednak ta nazwa działała na niego jak płachta na byka i gdy tylko Akira nazywał go psem, natychmiast czerwieniał na twarzy i krzyczał, żeby tak się do niego nie zwracać. Z tym, że Intetsu nie potrafił krzyczeć, toteż próby przybrania rozgniewanego tonu wychodziły mu zabawnie i rozczulały Reitę. Tym razem jednak nie było żadnej reakcji, co jeszcze bardziej przeraziło chłopaka. – Intetsu, stało się coś? Widziałeś się z Hizumim, prawda? Zrobił ci krzywdę?
Intetsu odwrócił się gwałtownie w stronę przyjaciela.
− Krzywdę? – powtórzył zaskoczony. – Oczywiście, że nie. Jak mogłeś tak pomyśleć? Jestem po prostu zmęczony. – Powrócił do obserwowania widoku za oknem.
Reita przeniósł wzrok na książkę, jednak nie zwracał najmniejszej uwagi na wydrukowany tekst. Coraz mniej podobały mu się te dodatkowe zajęcia z Hizumim. Intetsu rzadko spędzał przez to z nim czas. Na domiar złego w całą sprawę musiał jeszcze wtrącić się Takashima, który swoimi na pozór niewinnymi gestami, starał się oczarować Intetsu. Akira zatrzasnął książkę i odrzucił ją na bok. Zignorował pytające spojrzenie współlokatora i pospiesznie zamknął się w łazience.
***
Shindy wracał z ostatnich zajęć. Przy drzwiach do jego pokoju stało dwóch chłopaków. Na widok blondyna, zaprzestali rozmowy i uśmiechnęli się do niego.
− Jesteś Shinya, prawda? – odezwał się uczeń o intensywnie czerwonych włosach, a kiedy Shindy skinął głową, przedstawił się: − Zwą mnie Die, a to jest Kaoru. – Wskazał swojego towarzysza. – Może miałbyś ochotę na spacer? Lubimy poznawać nowych uczniów.
− Um… Dobrze – zgodził się Shindy. – Tylko powiem Yoichiemu, że wychodzę…
− Nie ma takiej potrzeby. – Kaoru chwycił Shina pod ramię. – Włos ci z głowy nie spadnie.
Die uczepił się drugiej ręki blondyna i razem opuścili szkolny budynek.
− Dokąd idziemy? – zapytał, kiedy coraz bardziej oddalali się od placówki.
− Chcemy ci pokazać jedno piękne miejsce – wyjaśnił Die.
− Daleko jeszcze? – Shindy spojrzał w niebo, które ciemniało z każdą chwilą.
− Jeszcze trochę.
W końcu zatrzymali się. Miejsce, w którym stanęli było otoczone drzewami i nie wyróżniał go żaden dodatkowy element.
− To jest to piękne miejsce?
− Tak. Zaraz pokażemy ci jego piękno – Shin usłyszał szept Kaoru przy swoim uchu i nim zdążył w jakiś sposób zareagować, został powalony na ściółkę.
Die przytrzymał ręce nad jego głową, natomiast Kaoru usiadł mu na biodrach. Shindy szarpnął się, czym wywołał jedynie śmiech u Die’a, który zacisnął mocniej palce na jego przegubach.
− Puść mnie… − jęknął.
− Oj, Shin-chan, nie bądź taki, chcemy się tylko zabawić. – Kaoru rozpiął spodnie i zbliżył krocze do twarzy przestraszonego chłopaka. – Otwórz usta.
Shinya zacisnął wargi i pokręcił głową. Kaoru pociągnął go mocno za włosy, a kiedy blondyn krzyknął, szybko wepchnął swoje przyrodzenie między jego usta. Shindy zakrztusił się, w oczach stanęły mu łzy. Nie rozumiał, dlaczego był tak traktowany. Przecież nic złego im nie zrobił.
− Rób swoje – mruknął Kaoru, szarpiąc za długie, jasne pasma.
Język Shina sunął po przyrodzeniu chłopaka. Nigdy nie robił takich rzeczy, nigdy nikt go do tego nie zmuszał, nie wiedział zatem jak się do tego zabrać. Kaoru, czując, że Shindy w ogóle nie ma doświadczenia w tego typu sprawach, szarpnął ponownie jego głową, a członek całkowicie zanurzył się w delikatnych ustach. Po policzkach blondyna spłynęły łzy. Nie wytrzymał. Był bardzo wrażliwą osobą i było pewne, że po tym wydarzeniu nie podniesie się tak łatwo. Błagał w myślach, by to wszystko się skończyło. To było zbyt upokarzające, a on zupełnie nie wiedział, czym zawinił, że spotkało go coś tak okrutnego. Wreszcie Kaoru doszedł i odsunął się od niego. Shindy przechylił się na bok na tyle, na ile pozwalały mu ręce Die’a, które wciąż przytrzymywały jego nadgarstki i wypluł spermę.
− Nieładnie. – Kaoru pokręcił głową z dezaprobatą.
− Zostawcie mnie już… − jęknął Shinya.
− Jak sobie życzysz. – Die przerzucił sobie przestraszonego chłopaka przez ramię, po czym postawił go przy drzewie. Kaoru wykręcił jego ręce tak, by oplatały pień, wyciągnął z kieszeni spodni sznurek i owinął nim wątłe nadgarstki.
− Dlaczego to robicie? – Shindy z całych sił próbował się wyrwać.
Die jedynie uśmiechnął się ironicznie i musnął mokry od łez policzek.
− Możesz sobie krzyczeć, ile chcesz i tak nikt cię nie usłyszy.
Odeszli, zostawiając go samego. Krzyczał, płakał, prosił. Szarpał się, jednak jedynym skutkiem były boleśnie obtarte nadgarstki. Niebo było już całkiem czarne, a zimne powietrze owiewało jego sylwetkę. Drżał z zimna i ze strachu. Wzdrygał się na każdy dźwięk. Nagle usłyszał szmer. Zastanawiał się, co to może być. Nie wiedział już czy ma krzyczeć, czy lepiej siedzieć cicho. Jeśli był to człowiek, mógł wykorzystać fakt, że był bezbronny. Z drugiej strony, nigdy się stąd nie wydostanie, jeśli nie zaryzykuje. Kiedy już chciał zawołać, oślepiło go światło.
− Shinya? – Usłyszał znajomy, zaniepokojony głos.
− Aki-sama… − szepnął.
Brunet podbiegł do niego i rozwiązał jego ręce.
− Kto ci to zrobił? – Przytulił roztrzęsionego Shindy’ego.
Shin chciał powiedzieć, jednak bał się, że gdy tylko Kaoru i Die zostaną ukarani, zrobią coś o wiele gorszego.
− Nie wiem, nie widziałem ich.
Aki wziął go na ręce, a blondyn objął ramionami jego szyję i wtulił się w niego. Potrzebował teraz poczucia bezpieczeństwa, a ciepłe i silne ciało Akiego właśnie tego dostarczało.
− Nie bój się, maleńki. Zaraz będziemy na miejscu – szepnął uspokajająco.
Biały snop oświetlił ich sylwetki. Shindy przesłonił oczy dłonią.
− Mam go! – zawołał Aki do postaci, trzymającej latarkę.
− Jest ranny?
Shindy drgnął, słysząc głos Natsukiego. Brzmiał tak, jakby chłopak był zaniepokojony.
− Nie, jest wyziębiony i przestraszony.
− Zaniosę go do pielęgniarki. – Natsuki zbliżył dłonie do ciała Shindy’ego, jednak Aki przycisnął go mocniej do siebie.
− Ja to zrobię. Ty zadzwoń do Tatsuro i poinformuj, że go znalazłem. – Wyminął Natsukiego i udał się do budynku. Nie poszedł jednak do gabinetu pielęgniarki, ale do swojej sypialni, gdzie położył na półprzytomnego Shindy’ego na łóżku.
Blondyn podniósł lekko głowę i zapytał cicho:
− Gdzie ja jestem?
− W moim pokoju.
− Ale przecież…
− Cii… − Aki zdjął z niego marynarkę i zabrał się za rozpinanie koszuli. – Tu ci będzie lepiej.
− Co robisz? – Shindy drżącą dłonią chwycił w słaby uścisk rękę Akiego.
− Chcę cię przebrać w coś cieplejszego.
− Sam sobie poradzę – zapewnił Shindy.
Brunet przewrócił oczami i podszedł do szafy, by wybrać ubrania dla Shina. Chłopak rozebrał się i szybko założył grubą bluzę, spodnie od dresu i skarpetki.
− Dziękuję – szepnął, kiedy Aki okrył go szczelnie kołdrą.
− Nie ma za co. – Pogładził jego jasną grzywkę, kiedy dostrzegł, że coś bieli się w kąciku ust Shinyi. – Co to jest? – Starł strużkę kciukiem. Shindy zacisnął powieki, spod których wypłynęły łzy. – Co oni ci zrobili? – Domyślał się, co mogło się wydarzyć. Jeśli Kaoru i Die zmusili go do tego… Mieli go tylko nastraszyć i przywiązać do drzewa, żeby Aki później mógł go odnaleźć i zabrać do siebie. Zacisnął dłonie w pięści. − Poczekaj tu na mnie, pójdę zrobić herbatę. – Opuścił pomieszczenie, zamykając drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek. Nie chciał, żeby Shindy mu teraz uciekł. Nie po to wymyślił całą tę akcję z zaciągnięciem do lasu. Z Kaoru i Die jeszcze porozmawia, ale to później, teraz najważniejszy był Shindy.
Blondyn wpatrywał się w drzwi. Dlaczego Aki go zamknął? Skulił się na łóżku, owijając bardziej kołdrą. Po jakimś czasie usłyszał szczęk zamka, poderwał głowę.
− Dlaczego mnie zamknąłeś?
− Żeby nikt tutaj nie wszedł. To byli pewnie jacyś uczniowie, nie chcę, żeby ponownie zrobili ci krzywdę. – Postawił na stoliku kubek i usiadł na brzegu łóżka. Obserwował jak drżące palce Shinyi obejmują naczynie. Szerokie rękawy za dużej bluzy zsunęły się, odsłaniając obtarte nadgarstki. Aki zagryzł wargę. Nie kazał im przecież zrobić tego aż tak mocno. Zaznaczył, że mają być wobec niego delikatni. Zawsze muszą wykorzystać sytuację.
Shindy pił powoli herbatę, czując, że ogarnia go coraz większa senność. Kiedy skończył, odstawił kubek na stolik i ostrożnie zsunął się z łóżka.
− A ty dokąd? – Aki natychmiast zagrodził mu drogę.
− Do swojego pokoju.
− Nie ma mowy. Zostajesz tutaj. Nie zasnę z myślą, że ci idioci mogą coś jeszcze zrobić. – Popchnął go lekko na posłanie.
− Ale…
− Żadnych „ale”. Śpisz u mnie. – Brunet zdjął buty i położył się obok Shindy’ego. Przycisnął go ramieniem do materaca i przyciągnął do siebie, żeby mieć pewność, że chłopak nie ucieknie, kiedy on zaśnie.
Shinya nie miał już siły się sprzeciwiać. Powieki robiły się coraz cięższe aż w końcu opadły, a on zasnął w objęciach Akiego.

3 komentarze:

  1. Kto to Intetsu? Nie znam go ;-; Proszę o pomoc, internety nie chcą mi jej udzielić T.T
    Aki, ty chamie, jak mogłeś?! Jestem zła. Tak nie można, nooo!
    Proszę o oddanie Shin'owi chociaż jednej piątej jego mięśni... Toż to sobie nie poradzi, takie chuchro... No chyba, że dasz mu jakiegoś bohatera, bądź rycerza na białym koniu... xD
    ~sadist vampire Yuna.miko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://rocke-japones.blogspot.com/2010/10/intetsu-ayabie.html?m=1

      sh.

      Usuń
  2. Już w sumie zapomniałam o czym to jest, ale i tak fajnie się czytało. Coś mi świta ^^.
    Dziwne mi się wydawało, że Aki znalazł się w tym lesie i znalazł przywiązanego chłopaka i myślałam, że to jakiś plan jego. Ale później tak czytam tą sytuację i myślę, że to nie żadna intryga i ostatecznie wychodzi, że jednak tak XD.
    Aki źle to robi, tak nie zdobędzie Shinyi, na pewno się jeszcze o wszystkim Shindy dowie i będzie dopiero wtedy ciekawie. Ale jak na razie, to Aki będzie musiał się podrzeć na Kaoru i Die.
    I wreszcie mała dawka seksu XD Do takich sytuacji jest to najlepsze.

    OdpowiedzUsuń