Tytuł: Kai
Pairing: Aoi x
Kai
Notka autorska: Cieszy
mnie, że Pure Beauty się spodobało. Tymczasem
dodaję kolejny rozdział Kai. Mam
nadzieję, że ciepło go przyjmiecie. :3
Część
III
Bałem się, że Aoi odwiedził mnie
tylko raz i już więcej nie przyjdzie. Bałem się tego bardziej niż obcinania
paznokci. Na szczęście pojawił się następnego dnia. I następnego, i następnego…
A dzisiaj przyniósł aż dwie torby! Ta druga również jest czarna, ale nie jest
bliźniaczką pierwszej. Ma bardzo dziwny kształt. Aoi wyciąga z niej rzecz,
która mogłaby być siostrzyczką dziwnej torby – ma ten sam kształt i kolor.
Torbą jednak nie jest. Właściwie, to nie wiem, jak się to nazywa.
− Gitara – mówi Aoi, układając
sobie przedmiot na kolanach. Szarpie palcami niteczki. Niteczki przypominają
trochę te we włosach Aoiego, tylko że nie są czerwone i wydają dźwięki. Bardzo
ładne dźwięki.
− Chciałbyś spróbować? – pyta z
uśmiechem.
− A mogę?
− Oczywiście.
Biorę od niego gitarę i szarpię
niteczki. Znów wydają dźwięki, ale już nie są ładne. Brzmią jak płacz –
najwyraźniej gitara jest bardzo przywiązana do Aoiego i płacze z tęsknoty, więc
szybko ją oddaję. Jeszcze zaczęłaby opowiadać Aoiemu o strasznych obrazach, a
tego nie chcę.
− Ładnie – stwierdza Aoi.
Kręcę przecząco głową.
− To nie było ładne. Gitarze jest
smutno. Będziesz ją musiał przytulić, żeby powrócił jej dobry humor. Tobie o
obrazach opowiada gitara, prawda? Bo mi poduszka.
− Jakich obrazach? – Patrzy na
mnie swoimi oczami. Jego oczy są czarne i kształtem przypominają migdały, które
wczoraj przyniósł mi w fioletowej paczuszce. Takie same oczy mają panie w
fartuszkach i panowie z paskami. Tylko pani Biały Fartuszek – ta najmilsza, z
żółtymi sprężynkami – ma inne oczy. Są duże, okrągłe i niebieskie. Pani Biały
Fartuszek wszystkim się tu wyróżnia: oczami, włosami, skórą… Ciekawe, dlaczego
tak jest.
− Kiedy kładę głowę na poduszce i
zamykam oczy, ona pokazuje obrazy – odpowiadam.
− Ach, o takie obrazy chodzi. –
Uśmiecha się. – Też tak mam ze swoją poduszką.
Jakaś wesoła melodia wydobywa się
z jego torby. Wyciąga z niej małe pudełeczko, unosi coś, jakby pokrywkę, i
przykłada je do ucha.
− Cześć, Miyavi – mówi.
Zatem pudełeczko ma na imię
Miyavi. Aoi ma talent do wymyślania imion. Z pudełka dochodzą jakieś szmery −
chyba odpowiedzi Miyaviego.
− Dobrze, zaraz tam będę. – Zamyka
pokrywkę i chowa Miyaviego w kieszeni spodni. – Muszę na jakiś czas wyjść, ale
wrócę na obiad. – Przeczesuje palcami moje włosy i wstaje.
− Aoi?
− Tak? – Odwraca się.
− Nie zapomnij przytulić gitary.
Śmieje się. Jego śmiech jest równie
śliczny jak dźwięki, które wydaje gitara.
− Dobrze, nie zapomnę.
Wychodzi. Znów słychać zgrzyty.
Zauważam Miyaviego na podłodze. Musiał wypaść z kieszeni Aoiego. Podłoga jest
bardzo miękka, więc nie było słychać upadku.
Może Aoi nie odszedł daleko? Może
usłyszy moje krzyki? Chociaż nie, lepiej nie krzyczeć. Jeszcze przyjdą panowie
z paskami…
Podchodzę do Miyaviego i kucam
przy nim na podłodze. Ostrożnie podnoszę pokrywkę i pojawia się mały obrazek,
przestawiający niebieskiego kwiatka. Przykładam pudełeczko do ucha i mówię
cicho:
− Miyavi?
Nie odpowiada.
Jakoś tak smutno mi się zrobiło, kiedy to czytałam. ;; Co dolega Kaiowi?..
OdpowiedzUsuń