Tytuł: My Little Darling
Zespół: Anli Pollicino
Od autorki: Shota dedykuję BeatleStarr, ponieważ prosiła, żeby
poprawić jej humor. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Od jakiegoś czasu Kiyozumi chodził
smutny. Chłopcy z Anli zastanawiali się, co też może być powodem jego ponurego nastroju.
Pewnego dnia, kiedy Kiyo siedział skulony na kanapie, Shindy wpadł do salonu,
śpiewając wymyśloną przez siebie piosenkę do muzyki Lady GaGi Monster:
− Nie emuj się, Kiyozumi.
Bo ja wiem, dlaczego jesteś
smutny.
To wina Masy, bo ciastka zjadł.
On ciastka zjadł, on ciastka,
ciastka zjadł.
On ciastka zjadł, on ciastka,
ciastka zjadł.
On ciastka zjadł, on ciastka,
ciastka zjadł.
Miałeś ciastek cały wór.
Pokaźny był, jak spasły knur.
Lecz pojawił się nam Masa,
Któremu nie wystarczyła kiełbasa.
Dorwał się do ciastek i wszystkie
naraz wpieprzył,
A to były te jedne z lepszych.
I teraz płaczesz za swymi
ciastkami,
Których nie ma już między nami.
Ja wiem, co się stało. (Wiem co
się stało)
Ciastek jest mało. (Ciastek jest
mało)
A Masa je wpieprzył. (Masa je
wpieprzył)
I wszystko spieprzył. (Wszystko
spieprzył)
On ciastka zjadł. (No co za gad!)
On ciastka zjadł. (No co za gad!)
On ciastka zjadł. (No co za gad!)
On ciastka zjadł, on ciastka
zjadł.
Gadzina z niego i menda.
Snuje się po domu jak przybłęda.
Wszystkie ciastka wpierdolił
I teraz brzuch go boli.
A ja śpiewam, robiąc z siebie
idiotę.
Za mą głupotę obrzucą mnie zaraz
błotem.
I wszystko po to, by cię
rozweselić.
Naprawić to, co Masa spierdzielił.
Ja wiem, co się stało. (Wiem co
się stało)
Ciastek jest mało. (Ciastek jest
mało)
A Masa je wpieprzył. (Masa je
wpieprzył)
I wszystko spieprzył. (Wszystko
spieprzył)
On ciastka zjadł. (No co za gad!)
On ciastka zjadł. (No co za gad!)
On ciastka zjadł. (No co za gad!)
− Tu nie chodzi o ciastka, Shindy
– mruknął Kiyozumi, opierając brodę o kolana.
− Więc o co? Wiem, teraz zaśpiewam
ci do Alejandro! – wykrzyknął
wokalista i położył się na podłodze. Po chwili rozbrzmiała muzyka, a Shindy
zaczął udawać, że płacze.
Kiyozumi patrzył na niego z
przerażeniem.
− Miałem przyjaciela, który zawsze
był zajebiście szczęśliwy, ale przyszedł dzień, w którym zmienił się w ponure
Emo. – Shindy westchnął. – Kiyozumi…
Po czym Masatoshi pomógł mu wstać
i długowłosy zaczął śpiewać:
− Spójrz na Takumę.
Znów kiełbasę je.
I głęboko w dupie ma to, że obżera
się.
Spójrz na Yoichiego.
Pojebany jest.
Mózgu więcej ma chyba jego pies.
Mówię ci, myśl tak samo jak oni.
Nikt ci tego przecież nie zabroni.
Przełącz się na ich tok myślenia.
A Masę, bo zjadł ciastka, wyślemy
do więzienia.
Nie emuj się (nie emuj się),
Kiyozumi.
Przegoń myśli złe (przegoń myśli
złe), Kiyozumi.
Pamiętaj, że (pamiętaj że)
Nasze fanki kochają cię.
Nie emuj się (nie emuj się),
Kiyozumi.
Kiyozumi (Kiyozumi).
Kiyo-, Kiyozumi, Kiyo-, Kiyozumi.
Kiyozumi (Kiyozumi).
Kiyo-, Kiyozumi, Kiyo-, Kiyozumi.
Stop, please, don’t be Emo…
Kiyozumi, don’t be Emo..
Spójrz na Masę.
Robi z siebie durnia czasem.
A czy go kto lubi, nie obchodzi
go.
Ma przecież fanów
I swoich wiernych kompanów.
Nie ma co narzekać.
Poszedł zjeść kotleta.
Nie emuj się (nie emuj się),
Kiyozumi.
Przegoń myśli złe (przegoń myśli
złe), Kiyozumi.
Pamiętaj, że (pamiętaj że)
Nasze fanki kochają cię.
Nie emuj się (nie emuj się),
Kiyozumi.
Kiyozumi (Kiyozumi).
Kiyo-, Kiyozumi, Kiyo-, Kiyozumi.
Kiyozumi (Kiyozumi).
Kiyo-, Kiyozumi, Kiyo-, Kiyozumi.
Nasi kumple ciągle jedzą coś…
Masatoshi przed chwilą w kotlecie
znalazł ość.
Takuma zagryza kiełbasę batonem.
A Yoichi, gdy jest głodny, zadowoli
się betonem.
Mówię ci, myśl tak samo jak oni.
Nikt ci tego przecież nie zabroni.
Przełącz się na ich tok myślenia.
A Masę, bo zjadł ciastka, wyślemy
do więzienia.
Nie emuj się (nie emuj się),
Kiyozumi.
Przegoń myśli złe (przegoń myśli
złe), Kiyozumi.
Pamiętaj, że (pamiętaj że)
Nasze fanki kochają cię.
Nie emuj się (nie emuj się),
Kiyozumi.
Kiyozumi (Kiyozumi).
Kiyo-, Kiyozumi, Kiyo-, Kiyozumi.
Kiyozumi (Kiyozumi).
Kiyo-, Kiyozumi, Kiyo-, Kiyozumi.
Kiyozumi…
− Shindy, nie pomagasz mu –
powiedział Takuma, zauważając, że perkusista się rozpłakał. Gitarzysta
konsumował właśnie chrupki o smaku batona Lion.
− W takim razie zaśpiewam jeszcze
jedną! – postanowił Shindy i zaczął śpiewać do muzyki Dance in the dark:
DE-PRE-CHA!
Kiedy masz depresję, psycholog
Shindy pomoże ci,
Za drobną opłatą dodatkowo
wyreguluje ci brwi.
Wyglądasz dobrze,
Masz śliczny uśmiech,
Nie to, co Mizuki – on ma zęby
bobrze.
Na nieszczęście wokalisty Mizuki
przechodził obok salonu i wszystko usłyszał.
− Zabiję cię, skurwielu! – warknął
i zaczął gonić Shindy’ego po salonie, który, uciekając, nadal śpiewał:
− Kochanie ty się o nic martw.
Przez życie z uniesioną głową
krocz.
Ten świat twoich łez nie jest
wart.
A jak coś nie wyjdzie, to z mostu
skocz.
− Shindy! – skarcili go pozostali,
kiedy Kiyo głośniej zaszlochał.
− Takuma przyniósł niedobre
chrupki – co za szajs…
Najgorsze, że poszedł na nie
ostatni hajs!
Są o smaku batona Lion.
Straszny smród wokół siebie
rozprowadzają.
Potem lepią się od nich ręce.
A gdy zaczniesz żreć, masz ochotę
na więcej.
Kochanie ty się o nic martw.
Przez życie z uniesioną głową
krocz.
Ten świat twoich łez nie jest
wart.
A jak coś nie wyjdzie, to z mostu
skocz.
Okey, guys! Masatoshi, are you ready?!
− Yes! I’m ready! – odparł Masatoshi.
− Takuma, are you ready?
− Of course!
Yoichi odchrząknął znacząco, kiedy
wokalista się do niego nie zwrócił.
− Yoichi – warknął Shindy – are
you ready?
− Of course, I’m always…
− Dość – przerwał długowłosy i
dalej śpiewał:
Takuma, Masatoshi...
− Ekhem. – Yoichi ponownie
odchrząknął.
− Yoichi… Jesteśmy twoimi ziomami.
I choćbyśmy byli za górami.
Zawsze możesz na nas liczyć.
Będziemy teleportację ćwiczyć.
I znajdziemy się przy tobie,
Żeby otrzeć twoje łzy.
Nawet jak już będziesz w grobie.
Najważniejszy jesteś ty.
− Gróóób – zaszlochał perkusista.
– G-Genowefa!
− Jaka Genowefa? – zapytał Takuma.
− Moja złota rybka Gienia. O-ona
nie ży-żyje… − Kiyozumi zaniósł się szlochem.
− Tu chodzi o jakąś rybę? –
powiedział Yoichi.
− To była malutka rybcia –
wychlipał Kiyo. – Moje złote maleństwoooo… Mam ją w pudełku po zapałkach. –
Blondyn wyjął opakowanie i otworzył je. W środku spoczywała maleńka złota
rybka.
− Wywal rybsko na śmietnik i
zapomnij o niej – poradził Yoichi.
− Ty bezduszny skurwielu! – pisnął
Kiyozumi. – Jak możesz tak mówić? To moja przyjaciółka, jako jedyna mnie
rozumiała!
− To ryba! R-Y-B-A! Do tego
martwa.
− Nie obrażaj Gieni! – oburzył się
blondyn.
− Kiyozumi, myślę, że powinniśmy
pozwolić Gieni odejść. – Shindy położył dłoń na ramieniu perkusisty.
− Ona już odeszła, nie czekała na
żadne pozwolenia – mruknął Yoichi.
− Morda, Yoichi – warknął
wokalista.
Kiyozumi przytulił do siebie
pudełeczko po zapałkach.
− Moja Gienia, moja kruszynka.
Yoichi wzniósł oczy ku niebu.
− To jak? Oddamy Gienię wodzie? –
zapytał długowłosy.
− Tak! Spłuczmy ją w sedesie! –
krzyknął Yoichi, za co dostał od Takumy w głowę.
Przerażony Kiyozumi mocniej
przycisnął pudełko do swojej piersi. Nie pozwoli by Gienia przepadła w odmętach
brudnego sedesu.
− Spokojnie, Kiyozumi, nie mamy zamiaru jej spuszczać w toalecie –
powiedział kojącym głosem Shindy. – Myślałem raczej o puszczeniu ją na jakąś
rzekę. Niech wróci tam, gdzie przyszła na świat.
− Zakład, że ta ryba urodziła się
w sklepie zoologicznym? – szepnął Yoichi do Masatoshiego.
− Yoichi, nie pomagasz mi –
warknął Shindy.
− Wybacz, stary.
Kiyozumi popatrzył na opakowanie, jeszcze
raz przytulił je mocniej i kiwnął głową.
− To chodź, razem pożegnamy
Genowefę. – Masatoshi wyciągnął rękę w jego kierunku.
Kiyozumi ujął dłoń i wstał z
kanapy.
Patrzyli jak pudełko po zapałkach niczym
mała łódeczka odpływa wraz z prądem rzeki.
Kiyozumi pociągnął kilkakrotnie
nosem i szepnął:
− Czy możemy uczcić jej śmierć
minutą ciszy?
Wszyscy oprócz Yoichiego kiwnęli
głowami i, kiedy zamilkli, blond gitarzysta włączył na swojej komórce piosenkę
heavy metalowego zespołu.
− Yoichi! – syknęli pozostali
muzycy, a Kiyozumi ponownie się rozpłakał.
− Wyłącz to darcie mordy – dodał
Masatoshi.
Yoichi mruknął coś pod nosem i
wyłączył piosenkę.
***
− Proszę, Kiyozumi, to dla ciebie
– powiedział Yoichi, stawiając przed perkusistą klatkę z kolorową papużką. –
Mam nadzieję, że to ci trochę pomoże otrząsnąć się po stracie Genowefy.
− Ojej, Yoichi, dziękuję. –
Kiyozumi przytulił gitarzystę. – I przepraszam, że nazwałem cię bezdusznym
skurwielem.
− E tam, należało mi się.
− Jeszcze raz dziękuję, jest
śliczna. – Kiyozumi wyjął ptaszka z klatki. Papużka przez chwilę grzecznie
siedziała na jego palcu, poczym wzbiła się w powietrze i… wyleciała przez
otwarte okno.
Blondyn wpatrywał się w nie
zaszklonymi oczyma.
− Ups, zapomniałem zamknąć okno –
szepnął Yoichi.
Kiyozumi spojrzał na niego i
rozpłakał się.
− Chyba najlepiej będzie, jak
kupię ci chomika – stwierdził gitarzysta, drapiąc się po głowie.