8 października 2012

11. My Lord cz. V (Tatsuro x Hiroto)




Tytuł: My Lord
Paring: Tatsuro x Hiroto
Od autorki: Ta część pewnie nie przypadnie Wam do gustu.Chodzi o Tatsu.

CZĘŚĆ V
− Załóż to – mówi Tatsuro po kilku dniach, rzucając we mnie białym podkoszulkiem. Zakładam go, zastanawiając się, o co może chodzić. Dlaczego nie mam już paradować jedynie w lateksowych spodniach? Przyglądam się brunetowi, czekając aż mi to wyjaśni.
− No co tak patrzysz? Byłeś grzeczny, więc czeka cię nagroda. Wyjdziemy na trochę do ogrodu. Chyba, że nie chcesz.
− Chcę, oczywiście, że chcę – zapewniam.
− To zakładaj buty i chodź.
Wsuwam nogi w swoje stare trampki i już jestem gotowy do wyjścia. Nie mogę się doczekać. Nareszcie opuszczę moją klatkę, którą stanowi dla mnie jego dom.
Schodzimy po schodach i wychodzimy na zewnątrz. Ciepłe promienie osiadają na mojej skórze. Delikatny wiatr bawi się naszymi włosami. Patrzę jak Tatsuro poprawia niesforne pasma, które opadają na jego twarz, i wyobrażam sobie, jak przyjemne muszą być w dotyku.
− Idziesz? – pyta, ściągając mnie na ziemię.
− Tak, tak.
Przechodzimy na tyły domu, gdzie dalej ciągnie się kręty labirynt. Wchodzimy do niego. Tatsuro prowadzi. Wreszcie docieramy na dość małą kwadratową polankę, którą pokrywa dywan z kwiatów. Siadamy na środku łąki.
− Możesz je zerwać – mówi brunet, zauważając, że przyglądam się małym kwiatkom.
Zrywam kilka i owijam je sobie wokół palca. Chciałbym móc tak owinąć jego włosy. Sprawdzić, czy są rzeczywiście tak miękkie, jak przypuszczam. Kwiaty łącze w miniaturowy bukiet i daje mojemu… panu? Czy w tej sytuacji nadal muszę go tak nazywać? Jak długo potrwa jego przemiana?
− Dziękuję – odpowiada, uśmiechając się do mnie. Jest przeuroczy, kiedy tak robi.
− Chciałbym, żebyś był taki zawsze – wyznaję.
− Jaki?
− Taki… dobry dla mnie. – Wbijam wzrok w trawę.
− To sprzeczne z moją naturą – śmieje się, mierzwiąc moje włosy. Tak po prostu, jakbym był jego kochankiem, a nie niewolnikiem.
− Ale mimo to potrafisz taki być.
− Dzisiejszy dzień ma wyglądać po prostu inaczej. Ale tylko dzisiaj – zaznacza.
Smutnieję na te słowa. Miałem nadzieję, że zmienił się na dłużej, jeśli już nie na zawsze, bo to byłby szczyt marzeń.
Zastanawiam się, co spowodowało, że postępuje tak, a nie inaczej. Nie wierzę, że jest zły. Coś musiało wydarzyć się w jego życiu, coś złego. Może był przez kogoś gnębiony, gdy był mały? I teraz próbuje się zemścić, wyżywając się na kimś.
− Tatsuro… Przepraszam, panie… − Spuszczam głowę i wzdycham. – Dziwnie się czuję, kiedy muszę się tak do kogoś zwracać. Jakbym do ciebie należał…
Ujmuje moją twarz w dłonie i unosi ją tak, że nasze spojrzenia się spotykają.
− A nie należysz? – pytanie czysto retoryczne. – Kupiłem cię, jesteś teraz mój i tak pozostanie, chyba, że mi się znudzisz.
− I co wtedy ze mną zrobisz?
− Nie zaprzątaj sobie teraz tym głowy. To tak szybko nie nastąpi. Ale chciałeś się o coś zapytać.
− Um… − Odwracam wzrok, zastanawiając się, czy mogę zadać to dość osobiste pytanie. – Co sprawiło, że taki jesteś?
− Jaki? – dopytuje. Na szczęście uśmiech nie opuszcza jego twarzy.
− Taki… No wiesz… Lubisz mieć władzę nad innymi.
− Nazwij mnie po prostu tyranem – śmieje się. Ani trochę go nie poznaję. – Nie sądzę, żebym musiał ci na to pytanie odpowiadać.
− Dlaczego?
Kilkoma sprawnymi ruchami sprawia, że leżę pod nim.
− Bo jesteś moją własnością i nie będę ci się z niczego tłumaczył.
− Ni-nie jestem twoją własnością – odpowiadam, drżącym głosem, bojąc się jego reakcji.
− Zabawne, że tak myślisz. A kto cię kupił, kochanie?
Odwracam wzrok, jak najdalej od jego oczu, aby nie zobaczył smutku w moich tęczówkach. A więc nadal jestem dla niego przedmiotem, który sobie kupił? Naiwny myślałem, że się zmienił. Owszem, mówił, że to tylko dziś, ale miałem nikłą nadzieję, że może coś go ruszyło. Może sumienie? Że będzie patrzył na mnie inaczej, nie jak na zabawkę erotyczną, którą można w każdej chwili wykorzystać. Że jakimś cudem poczuje coś do mnie. Na początku sympatię, a potem może przerodzi się to w coś silniejszego. Jestem żałosny, że liczyłem, iż ktoś taki mnie polubi, nie wspominając już o miłości. Zresztą dlaczego mi na tym zależy? Czy naprawdę chciałbym być kochanym przez kogoś tak okrutnego? Nie kocham go i nigdy nie pokocham. Nawet, gdyby się zmienił. Nie po tym, co mi zrobił.
Z rozmyślenia wyrywa mnie pocałunek, w którym łączy nasze wargi.
− Nie zapominaj o mnie – mówi z uśmiechem, kiedy się ode mnie odrywa.
− Przepraszam, zamyśliłem się.
− O czym takim rozmyślałeś?
− O niczym konkretnym – kłamię.
Kiwa głową i odsuwa się. Podnoszę się do pozycji siedzącej, przyglądając się jego twarzy. Wpatruje się w trzymany przez siebie bukiecik, uśmiechając delikatnie. Niespodziewanie rzuca się na mnie, przypierając do ziemi. Leżę pod nim, oddychając szybciej.
− C-co robisz? – pytam, przerażony.
− Cii… − Chwyta jedną ręką moje nadgarstki, drugą zdejmując swój pasek, którym je związuje.
− Ni-nie… Proszę…  − szepczę błagalnie, kiedy ściąga moje spodnie. – Obiecałeś – wypominam ze łzami w oczach.
− Wiem. Ale zobaczysz, spodoba ci się.
− Nie, zostaw mnie.
− Tak, tak, to już słyszałem – mówi, przewracając oczyma i przykładając mi palce do ust. – Poliż.
Kręcę przecząco głową.
− Nie chcesz przygotowania?
− Chcę.
− Więc poliż.
Liżę dokładnie jego palce. Po chwili czuję jak zanurza we mnie jeden z nich.
− Boli…
Ignorując mnie dokłada drugi.
− Tat-Tatsuro…
− Zaraz przestanie.
Wkłada trzeci, rozszerzając nimi moje wejście. Następnie wyciąga je i wchodzi we mnie, tym razem powoli i nie do końca.
Zamykam oczy, starając się przyzwyczaić do uczucia wypełnienia. Tymczasem Tatsuro zaczyna się poruszać, ostrożnie i rytmicznie. Ból zmienia się w przyjemność, której wcale nie chcę odczuwać.
− Przestań…
− Nie, podoba ci się. Wiem to.
− Wcale mi się… ach… nie podoba!
Stopniowo, wraz z każdym pchnięciem, przyspiesza swoje ruchy.
− Przestań, nie chcę! – krzyczę, próbując wyplątać ręce z paska.
− Chcesz, chcesz. Twoje ciało się tego domaga.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że się o niego ocieram. Rumienię się, zaciskając mocniej oczy. Śmieje się i całuje mnie w policzek.
− Słodko wyglądasz z tymi rumieńcami – szepcze mi do ucha, delikatnie je przygryzając. Wszystko robi z wyczuciem, począwszy od pocałunków, którymi teraz obsypuje moją szyję, skończywszy na ruchach w moim wnętrzu.
Słyszę jego jęki, które mieszają się z moimi. Mimowolnie wyszeptuję jego imię. Jest mi przyjemnie, tak cudownie przyjemnie. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Gładzę palcami jego włosy, zachwycając się ich miękkością. Kilka czarnych pasm opada na mój tors delikatnie go łaskocząc. Wszystkie te bodźce sprawiają, że wybucham, brudząc jego koszulkę swoim nasieniem. Dochodzi zaraz po mnie, wykrzykując moje imię i zalewając moje wejście. Wychodzi ze mnie powoli i uwalnia moje dłonie. Leżę, starając się uspokoić oddech, oswoić z tym, co przed chwilą się wydarzyło. Patrzę na niego spod wpółprzymkniętych powiek. Jest tak piękny, że zastanawiam się, czy ktoś taki może istnieć naprawdę. I jak ktoś o twarzy anioła może być takim potworem.
− Mówiłem, że ci się spodoba. – Zapina spodnie i zakłada na mnie moje.
− Mimo to, obiecałeś, że dzisiejszy dzień będzie wyglądać inaczej.
− A nie wygląda?
Na moment milknę, spuszczając wzrok.
− Wygląda – przyznaję w końcu.
− No właśnie. Chcesz już iść, czy zostajemy jeszcze?
− Chciałbym jeszcze zostać, jeśli możemy. – Nie spieszy mi się do mojej klatki.
− Możemy – zgadza się.
Siedzimy na łące aż do zachodu słońca. Patrzę jak złota kula chowa się za horyzontem, wysyłając ku nam ostatnie pomarańczowe smugi. Rozkoszuję się wszystkim, co mnie otacza: zapachem kwiatów, które porastają trawę, śpiewem ptaków ukrytych w koronach drzew, promieniami słońca, barwiącymi moją skórę na złotawy odcień, uczuciem jedwabistości między palcami, kiedy zanurzam je we włosach Tatsuro, którego głowa spoczywa na moich kolanach. Wszystko to sprawia, że czuję, iż znów jest, tak jak dawniej – jestem wolnym człowiekiem i do nikogo nie należę. Chciałbym, żeby ten dzień się nie kończył, by móc trwać w tym przeczuciu. Znów powraca marzenie o magicznym zegarku.
Kiedy powoli zapada zmrok, udajemy się do domu. Po kąpieli, będąc w jego sypialni, Tatsuro wkłada do maleńkiego wazonika bukiet ode mnie. Następnie podchodzi do łóżka, na którym leżę, kładzie się obok mnie i całując mój policzek szepcze:
− Dobranoc.
Uświadamiam sobie, że to koniec tego wspaniałego dnia. Koniec dobroci mojego „pana” dla mnie. Ze smutkiem zamykam oczy.

3 komentarze:

  1. Liczyłam na to, że poczytam sobie gwałt, a tu proszę. Ale.. Podobało mi się. Pomimo tego, że Tatsu był miły.. Był tak miły, że aż kochany! Taki kawaii.. ^ ^ W dodatku to jak leżał na kolanach Hirosia.. No po prostu słodko! ^ ^
    A jego włosy... Też bym chciała ich dotknąć. ;]
    Wracając jednak do opowiadania... Czekam na to, aż wróci zły Tatsu i znów zerżnie wiewiórę.! *U*

    PS. Jaram się mini bukiecikiem jak wariat. (O U O)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mhmm... Cudowne *.* .. Zakochałam się.
    Podoba mi się Tatsu taki miły.
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. mimo, że uwielbiam gdy w tym opowiadaniu Tatsu jest zły, to w tym rozdziale jest przecudowny~~ jest taki, jak być powinien- chamski, władczy arogant, a pod tą maską opiekuńczy facet- kocham <3 gdyż nic nie jest takie jak z początku się wydaje XD to dobrze, że Hiroto odkrywa jego kolejne oblicza- dzięki temu jest ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń