Tytuł: My Lord
Paring: Tatsuro x Hiroto
Od autorki: Ta część pewnie nie przypadnie Wam do gustu.Chodzi o Tatsu.
CZĘŚĆ
V
− Załóż to – mówi Tatsuro po kilku
dniach, rzucając we mnie białym podkoszulkiem. Zakładam go, zastanawiając się,
o co może chodzić. Dlaczego nie mam już paradować jedynie w lateksowych
spodniach? Przyglądam się brunetowi, czekając aż mi to wyjaśni.
− No co tak patrzysz? Byłeś
grzeczny, więc czeka cię nagroda. Wyjdziemy na trochę do ogrodu. Chyba, że nie
chcesz.
− Chcę, oczywiście, że chcę –
zapewniam.
− To zakładaj buty i chodź.
Wsuwam nogi w swoje stare trampki
i już jestem gotowy do wyjścia. Nie mogę się doczekać. Nareszcie opuszczę moją
klatkę, którą stanowi dla mnie jego dom.
Schodzimy po schodach i wychodzimy
na zewnątrz. Ciepłe promienie osiadają na mojej skórze. Delikatny wiatr bawi
się naszymi włosami. Patrzę jak Tatsuro poprawia niesforne pasma, które opadają
na jego twarz, i wyobrażam sobie, jak przyjemne muszą być w dotyku.
− Idziesz? – pyta, ściągając mnie
na ziemię.
− Tak, tak.
Przechodzimy na tyły domu, gdzie
dalej ciągnie się kręty labirynt. Wchodzimy do niego. Tatsuro prowadzi. Wreszcie
docieramy na dość małą kwadratową polankę, którą pokrywa dywan z kwiatów.
Siadamy na środku łąki.
− Możesz je zerwać – mówi brunet,
zauważając, że przyglądam się małym kwiatkom.
Zrywam kilka i owijam je sobie
wokół palca. Chciałbym móc tak owinąć jego włosy. Sprawdzić, czy są
rzeczywiście tak miękkie, jak przypuszczam. Kwiaty łącze w miniaturowy bukiet i
daje mojemu… panu? Czy w tej sytuacji nadal muszę go tak nazywać? Jak długo
potrwa jego przemiana?
− Dziękuję – odpowiada,
uśmiechając się do mnie. Jest przeuroczy, kiedy tak robi.
− Chciałbym, żebyś był taki zawsze
– wyznaję.
− Jaki?
− Taki… dobry dla mnie. – Wbijam
wzrok w trawę.
− To sprzeczne z moją naturą –
śmieje się, mierzwiąc moje włosy. Tak po prostu, jakbym był jego kochankiem, a
nie niewolnikiem.
− Ale mimo to
potrafisz taki być.
− Dzisiejszy dzień
ma wyglądać po prostu inaczej. Ale tylko dzisiaj – zaznacza.
Smutnieję na te
słowa. Miałem nadzieję, że zmienił się na dłużej, jeśli już nie na zawsze, bo
to byłby szczyt marzeń.
Zastanawiam się,
co spowodowało, że postępuje tak, a nie inaczej. Nie wierzę, że jest zły. Coś
musiało wydarzyć się w jego życiu, coś złego. Może był przez kogoś gnębiony,
gdy był mały? I teraz próbuje się zemścić, wyżywając się na kimś.
− Tatsuro…
Przepraszam, panie… − Spuszczam głowę i wzdycham. – Dziwnie się czuję, kiedy
muszę się tak do kogoś zwracać. Jakbym do ciebie należał…
Ujmuje moją twarz
w dłonie i unosi ją tak, że nasze spojrzenia się spotykają.
− A nie należysz?
– pytanie czysto retoryczne. – Kupiłem cię, jesteś teraz mój i tak pozostanie,
chyba, że mi się znudzisz.
− I co wtedy ze
mną zrobisz?
− Nie zaprzątaj
sobie teraz tym głowy. To tak szybko nie nastąpi. Ale chciałeś się o coś
zapytać.
− Um… − Odwracam
wzrok, zastanawiając się, czy mogę zadać to dość osobiste pytanie. – Co
sprawiło, że taki jesteś?
− Jaki? –
dopytuje. Na szczęście uśmiech nie opuszcza jego twarzy.
− Taki… No wiesz…
Lubisz mieć władzę nad innymi.
− Nazwij mnie po
prostu tyranem – śmieje się. Ani trochę go nie poznaję. – Nie sądzę, żebym
musiał ci na to pytanie odpowiadać.
− Dlaczego?
Kilkoma sprawnymi
ruchami sprawia, że leżę pod nim.
− Bo jesteś moją
własnością i nie będę ci się z niczego tłumaczył.
− Ni-nie jestem
twoją własnością – odpowiadam, drżącym głosem, bojąc się jego reakcji.
− Zabawne, że tak
myślisz. A kto cię kupił, kochanie?
Odwracam wzrok,
jak najdalej od jego oczu, aby nie zobaczył smutku w moich tęczówkach. A więc
nadal jestem dla niego przedmiotem, który sobie kupił? Naiwny myślałem, że się
zmienił. Owszem, mówił, że to tylko dziś, ale miałem nikłą nadzieję, że może
coś go ruszyło. Może sumienie? Że będzie patrzył na mnie inaczej, nie jak na
zabawkę erotyczną, którą można w każdej chwili wykorzystać. Że jakimś cudem
poczuje coś do mnie. Na początku sympatię, a potem może przerodzi się to w coś
silniejszego. Jestem żałosny, że liczyłem, iż ktoś taki mnie polubi, nie
wspominając już o miłości. Zresztą dlaczego mi na tym zależy? Czy naprawdę
chciałbym być kochanym przez kogoś tak okrutnego? Nie kocham go i nigdy nie
pokocham. Nawet, gdyby się zmienił. Nie po tym, co mi zrobił.
Z rozmyślenia
wyrywa mnie pocałunek, w którym łączy nasze wargi.
− Nie zapominaj o
mnie – mówi z uśmiechem, kiedy się ode mnie odrywa.
− Przepraszam,
zamyśliłem się.
− O czym takim
rozmyślałeś?
− O niczym
konkretnym – kłamię.
Kiwa głową i
odsuwa się. Podnoszę się do pozycji siedzącej, przyglądając się jego twarzy.
Wpatruje się w trzymany przez siebie bukiecik, uśmiechając delikatnie.
Niespodziewanie rzuca się na mnie, przypierając do ziemi. Leżę pod nim,
oddychając szybciej.
− C-co robisz? –
pytam, przerażony.
− Cii… − Chwyta
jedną ręką moje nadgarstki, drugą zdejmując swój pasek, którym je związuje.
− Ni-nie…
Proszę… − szepczę błagalnie, kiedy
ściąga moje spodnie. – Obiecałeś – wypominam ze łzami w oczach.
− Wiem. Ale
zobaczysz, spodoba ci się.
− Nie, zostaw
mnie.
− Tak, tak, to już
słyszałem – mówi, przewracając oczyma i przykładając mi palce do ust. – Poliż.
Kręcę przecząco
głową.
− Nie chcesz
przygotowania?
− Chcę.
− Więc poliż.
Liżę dokładnie
jego palce. Po chwili czuję jak zanurza we mnie jeden z nich.
− Boli…
Ignorując mnie
dokłada drugi.
− Tat-Tatsuro…
− Zaraz
przestanie.
Wkłada trzeci,
rozszerzając nimi moje wejście. Następnie wyciąga je i wchodzi we mnie, tym
razem powoli i nie do końca.
Zamykam oczy,
starając się przyzwyczaić do uczucia wypełnienia. Tymczasem Tatsuro zaczyna się
poruszać, ostrożnie i rytmicznie. Ból zmienia się w przyjemność, której wcale
nie chcę odczuwać.
− Przestań…
− Nie, podoba ci
się. Wiem to.
− Wcale mi się…
ach… nie podoba!
Stopniowo, wraz z
każdym pchnięciem, przyspiesza swoje ruchy.
− Przestań, nie
chcę! – krzyczę, próbując wyplątać ręce z paska.
− Chcesz, chcesz.
Twoje ciało się tego domaga.
Dopiero teraz
uświadamiam sobie, że się o niego ocieram. Rumienię się, zaciskając mocniej
oczy. Śmieje się i całuje mnie w policzek.
− Słodko wyglądasz
z tymi rumieńcami – szepcze mi do ucha, delikatnie je przygryzając. Wszystko
robi z wyczuciem, począwszy od pocałunków, którymi teraz obsypuje moją szyję,
skończywszy na ruchach w moim wnętrzu.
Słyszę jego jęki,
które mieszają się z moimi. Mimowolnie wyszeptuję jego imię. Jest mi
przyjemnie, tak cudownie przyjemnie. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Gładzę
palcami jego włosy, zachwycając się ich miękkością. Kilka czarnych pasm opada
na mój tors delikatnie go łaskocząc. Wszystkie te bodźce sprawiają, że
wybucham, brudząc jego koszulkę swoim nasieniem. Dochodzi zaraz po mnie,
wykrzykując moje imię i zalewając moje wejście. Wychodzi ze mnie powoli i
uwalnia moje dłonie. Leżę, starając się uspokoić oddech, oswoić z tym, co przed
chwilą się wydarzyło. Patrzę na niego spod wpółprzymkniętych powiek. Jest tak piękny,
że zastanawiam się, czy ktoś taki może istnieć naprawdę. I jak ktoś o twarzy
anioła może być takim potworem.
− Mówiłem, że ci
się spodoba. – Zapina spodnie i zakłada na mnie moje.
− Mimo to,
obiecałeś, że dzisiejszy dzień będzie wyglądać inaczej.
− A nie wygląda?
Na moment milknę,
spuszczając wzrok.
− Wygląda –
przyznaję w końcu.
− No właśnie.
Chcesz już iść, czy zostajemy jeszcze?
− Chciałbym
jeszcze zostać, jeśli możemy. – Nie spieszy mi się do mojej klatki.
− Możemy – zgadza
się.
Siedzimy na łące
aż do zachodu słońca. Patrzę jak złota kula chowa się za horyzontem, wysyłając
ku nam ostatnie pomarańczowe smugi. Rozkoszuję się wszystkim, co mnie otacza:
zapachem kwiatów, które porastają trawę, śpiewem ptaków ukrytych w koronach
drzew, promieniami słońca, barwiącymi moją skórę na złotawy odcień, uczuciem
jedwabistości między palcami, kiedy zanurzam je we włosach Tatsuro, którego
głowa spoczywa na moich kolanach. Wszystko to sprawia, że czuję, iż znów jest,
tak jak dawniej – jestem wolnym człowiekiem i do nikogo nie należę. Chciałbym,
żeby ten dzień się nie kończył, by móc trwać w tym przeczuciu. Znów powraca
marzenie o magicznym zegarku.
Kiedy powoli
zapada zmrok, udajemy się do domu. Po kąpieli, będąc w jego sypialni, Tatsuro
wkłada do maleńkiego wazonika bukiet ode mnie. Następnie podchodzi do łóżka, na
którym leżę, kładzie się obok mnie i całując mój policzek szepcze:
− Dobranoc.
Uświadamiam sobie,
że to koniec tego wspaniałego dnia. Koniec dobroci mojego „pana” dla mnie. Ze
smutkiem zamykam oczy.
Liczyłam na to, że poczytam sobie gwałt, a tu proszę. Ale.. Podobało mi się. Pomimo tego, że Tatsu był miły.. Był tak miły, że aż kochany! Taki kawaii.. ^ ^ W dodatku to jak leżał na kolanach Hirosia.. No po prostu słodko! ^ ^
OdpowiedzUsuńA jego włosy... Też bym chciała ich dotknąć. ;]
Wracając jednak do opowiadania... Czekam na to, aż wróci zły Tatsu i znów zerżnie wiewiórę.! *U*
PS. Jaram się mini bukiecikiem jak wariat. (O U O)
Mhmm... Cudowne *.* .. Zakochałam się.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Tatsu taki miły.
Weny życzę.
mimo, że uwielbiam gdy w tym opowiadaniu Tatsu jest zły, to w tym rozdziale jest przecudowny~~ jest taki, jak być powinien- chamski, władczy arogant, a pod tą maską opiekuńczy facet- kocham <3 gdyż nic nie jest takie jak z początku się wydaje XD to dobrze, że Hiroto odkrywa jego kolejne oblicza- dzięki temu jest ciekawiej :D
OdpowiedzUsuń