Tytuł: Who Are
You?
Pairing: Kiyozumi
x Shindy
Notka autorska: Trochę
zmian. Nowy szablon, który chyba jest tylko przejściowy (no chyba, że
przypadnie Wam do gustu). Parę osób pisało mi, że przy tamtym tekst był
przycięty. U mnie nic takiego nie było, ale na wszelki wypadek zmieniłam.
Dodałam też stronę „Kontakt”, dzięki czemu będziecie mogli się do mnie odezwać.
:3 Jeśli ktoś oczywiście chce. xD Zapraszam na kolejną część.
CZĘŚĆ
IX
Wstaje i wychodzi z pokoju.
− Shindy…
Słyszę trzask drzwi. Kładę się na
łóżku i ukrywam twarz w poduszce. Pod zamkniętymi powiekami gromadzą się łzy,
aż w końcu spływają po policzkach obfitym potokiem. Staram się otrzeć słone
kryształy, ale ciągle ich przybywa. Czuję się jakby ktoś przygniótł moją klatkę
piersiową czymś ciężkim. Z trudem łapię powietrze, wydaje mi się, że w pokoju
jest go coraz mniej. Podbiegam do okna i otwieram je na oścież. W oddali widzę
sylwetkę o długich włosach.
− Shindy! – krzyczę. W myślach
błagam, żeby wrócił.
Nie odwraca się. Nie słyszy albo
nie chce usłyszeć… Po chwili znika za zakrętem.
− Shindy… − Osuwam się na podłogę,
głośno szlochając.
Na kolanach wracam do łóżka. Kulę
się na pościeli, mocząc poduszkę łzami. Co zrobiłem nie tak? Źle mu to
przekazałem? Za szybko? Byłem zbyt zaborczy?
− Shindy… − szepczę. Moje powieki
trzepoczą, spod posklejanych rzęs sączy się coraz więcej strumyków. Chcę
zatrzymać ten wodospad goryczy, ale nie daję rady.
Nie wiem, jak długo tak leżę. W
pewnym momencie na chwilę zamykam oczy i zasypiam, wymęczony płaczem.
Budzę się dopiero rano, spoglądam
na zegarek i dociera do mnie, że jestem spóźniony. Z jednej strony nie chcę tam
iść, ponieważ nie jestem w ogóle przygotowany do zajęć, nie mam ani odrobionych
zadań domowych, ani nie nauczyłem się na kartkówkę (nawet nie pamiętam z czego
ona jest), a co najgorsze, nie będę mógł się do niego zbliżyć…
Ale przecież nie zabronił mi na
siebie patrzeć. Wstaję z łóżka i zaczynam się szykować. W pośpiechu pakuję
książki i zeszyty, zakładam mundurek, po czym wybiegam z domu. Do szkoły
docieram na drugą lekcję, właśnie na wspomnianą kartkówkę.
Kiedy dostaję kartkę z pytaniami,
w głowie mam pustkę. Przynajmniej jeśli chodzi o wiedzę. Tak naprawdę moje
myśli krążą wokół Shindy’ego. A kiedy tylko o nim pomyślę, w moich oczach
pojawiają się łzy.
− Kiyo, co jest? – słyszę szept
Masatoshiego.
Kręcę przecząco głową i zaczynam
pisać odpowiedzi. Pewnie żadna z nich nie jest poprawna, ale teraz mnie to nie
interesuje. Muszę wytrwać do przerwy. Wtedy go zobaczę.
Z ulgą przyjmuję wiadomość
nauczycielki, że czas na pisanie pracy już się skończył. Spoglądam na zegar.
Jeszcze trochę… Ale wskazówka sekundowa zdaje się w ogóle nie przesuwać. Czas
jakby stanął w miejscu. Zamykam oczy i czekam. Dzwonek!
Jako pierwszy wybiegam z sali. Zerkam
na plan lekcji wywieszony w gablocie, a konkretniej na tabelkę z klasą
Shindy’ego. Sala numer 56.
Idę na odpowiednie piętro.
Wychylam się zza zakrętu i zauważam go siedzącego przy drzwiach. Jest sam.
Podczas gdy reszta zajęta jest rozmowami, on czyta książkę. Jestem ciekaw jak
może się skupić w tym hałasie. A może to tylko pretekst, żeby skulić się przy
ścianie i nie rzucać w oczy?
Widzę jak uczniowie z jego klasy
na niego zerkają. Jedna dziewczyna szepcze coś do drugiej, patrząc na Shina z
pogardą, na co ta odpowiada chichotem. Jakiś chłopak rzuca w niego kulką
papieru. Shindy podnosi głowę, a kiedy ich spojrzenia się spotykają, brunet
oblizuje się lubieżnie. Shindy natychmiast spuszcza wzrok i zaciska palce na
książce.
Chciałbym tam podejść i go
ochronić, ale nie mogę. Muszę stać i na to wszystko patrzeć.
Akurat po schodach zbiegają Kyo i
jego koledzy. Modlę się, żeby go nie zauważyli. Zerkam na Shina i odnoszę
wrażenie, że prosi o to samo. Kiedy go dostrzegają, spuszcza głowę, udając, że
jakiś fragment tekstu go nagle zainteresował.
− Co tam, pedale? – odzywa się
blondyn.
Shindy nie odpowiada. Dalej
wpatruje się w stronę.
− Zapytałem cię o coś, szmato! –
Kyo chwyta go gwałtownie za materiał sweterka i szarpnięciem stawia do pionu.
− Puść mnie… Nic ci nie zrobiłem…
− Chłopak próbuje oderwać jego palce od swojej odzieży.
Reszta klasy oczywiście wszystko
widzi, jednak nie reaguje.
− Lepiej uważaj na siebie podczas
wycieczki, laleczko. – Popycha Shindy’ego na ścianę i odchodzi, a zaraz zanim
jego towarzysze. Kaoru kopie jeszcze książkę, po którą schyla się Shindy.
Dzwonek kończy przerwę. Udaję się
pod swoją salę.
Jeśli tak dalej pójdzie, on zmieni
szkołę… Jeśli zmieni szkołę, już więcej go nie zobaczę… Jeśli więcej go nie
zobaczę, zwariuję…
Wychowawczyni mówi nam o jakiejś
wycieczce. Uśmiecham się, kiedy słyszę z jakimi klasami jedziemy. Wśród nich
znajduje się grupa Shindy’ego.
− To świetnie, że Shindy będzie w
tym samym hotelu! – mówi uradowany Masatoshi.
− Dlaczego? – Spoglądam na niego
podejrzliwie.
− Będzie można podglądać ją pod
prysznicem! Dowiemy się, kim tak naprawdę jest.
− Zwariowałeś?! Nawet o tym nie
myśl. Zostaw go! Zostawcie go wszyscy!
− Rany, Kiyozumi… − Przewraca
oczami, a po chwili zamiera. – Czekaj… Powiedziałeś „go”…?