26 listopada 2013

89. Who Are You? cz. IX (Kiyozumi x Shindy)

Tytuł: Who Are You?
Pairing: Kiyozumi x Shindy
Notka autorska: Trochę zmian. Nowy szablon, który chyba jest tylko przejściowy (no chyba, że przypadnie Wam do gustu). Parę osób pisało mi, że przy tamtym tekst był przycięty. U mnie nic takiego nie było, ale na wszelki wypadek zmieniłam. Dodałam też stronę „Kontakt”, dzięki czemu będziecie mogli się do mnie odezwać. :3 Jeśli ktoś oczywiście chce. xD Zapraszam na kolejną część.

CZĘŚĆ IX
Wstaje i wychodzi z pokoju.
− Shindy…
Słyszę trzask drzwi. Kładę się na łóżku i ukrywam twarz w poduszce. Pod zamkniętymi powiekami gromadzą się łzy, aż w końcu spływają po policzkach obfitym potokiem. Staram się otrzeć słone kryształy, ale ciągle ich przybywa. Czuję się jakby ktoś przygniótł moją klatkę piersiową czymś ciężkim. Z trudem łapię powietrze, wydaje mi się, że w pokoju jest go coraz mniej. Podbiegam do okna i otwieram je na oścież. W oddali widzę sylwetkę o długich włosach.
− Shindy! – krzyczę. W myślach błagam, żeby wrócił.
Nie odwraca się. Nie słyszy albo nie chce usłyszeć… Po chwili znika za zakrętem.
− Shindy… − Osuwam się na podłogę, głośno szlochając.
Na kolanach wracam do łóżka. Kulę się na pościeli, mocząc poduszkę łzami. Co zrobiłem nie tak? Źle mu to przekazałem? Za szybko? Byłem zbyt zaborczy?
− Shindy… − szepczę. Moje powieki trzepoczą, spod posklejanych rzęs sączy się coraz więcej strumyków. Chcę zatrzymać ten wodospad goryczy, ale nie daję rady.
Nie wiem, jak długo tak leżę. W pewnym momencie na chwilę zamykam oczy i zasypiam, wymęczony płaczem.
Budzę się dopiero rano, spoglądam na zegarek i dociera do mnie, że jestem spóźniony. Z jednej strony nie chcę tam iść, ponieważ nie jestem w ogóle przygotowany do zajęć, nie mam ani odrobionych zadań domowych, ani nie nauczyłem się na kartkówkę (nawet nie pamiętam z czego ona jest), a co najgorsze, nie będę mógł się do niego zbliżyć…
Ale przecież nie zabronił mi na siebie patrzeć. Wstaję z łóżka i zaczynam się szykować. W pośpiechu pakuję książki i zeszyty, zakładam mundurek, po czym wybiegam z domu. Do szkoły docieram na drugą lekcję, właśnie na wspomnianą kartkówkę.
Kiedy dostaję kartkę z pytaniami, w głowie mam pustkę. Przynajmniej jeśli chodzi o wiedzę. Tak naprawdę moje myśli krążą wokół Shindy’ego. A kiedy tylko o nim pomyślę, w moich oczach pojawiają się łzy.
− Kiyo, co jest? – słyszę szept Masatoshiego.
Kręcę przecząco głową i zaczynam pisać odpowiedzi. Pewnie żadna z nich nie jest poprawna, ale teraz mnie to nie interesuje. Muszę wytrwać do przerwy. Wtedy go zobaczę.
Z ulgą przyjmuję wiadomość nauczycielki, że czas na pisanie pracy już się skończył. Spoglądam na zegar. Jeszcze trochę… Ale wskazówka sekundowa zdaje się w ogóle nie przesuwać. Czas jakby stanął w miejscu. Zamykam oczy i czekam. Dzwonek!
Jako pierwszy wybiegam z sali. Zerkam na plan lekcji wywieszony w gablocie, a konkretniej na tabelkę z klasą Shindy’ego. Sala numer 56.
Idę na odpowiednie piętro. Wychylam się zza zakrętu i zauważam go siedzącego przy drzwiach. Jest sam. Podczas gdy reszta zajęta jest rozmowami, on czyta książkę. Jestem ciekaw jak może się skupić w tym hałasie. A może to tylko pretekst, żeby skulić się przy ścianie i nie rzucać w oczy?
Widzę jak uczniowie z jego klasy na niego zerkają. Jedna dziewczyna szepcze coś do drugiej, patrząc na Shina z pogardą, na co ta odpowiada chichotem. Jakiś chłopak rzuca w niego kulką papieru. Shindy podnosi głowę, a kiedy ich spojrzenia się spotykają, brunet oblizuje się lubieżnie. Shindy natychmiast spuszcza wzrok i zaciska palce na książce.
Chciałbym tam podejść i go ochronić, ale nie mogę. Muszę stać i na to wszystko patrzeć.
Akurat po schodach zbiegają Kyo i jego koledzy. Modlę się, żeby go nie zauważyli. Zerkam na Shina i odnoszę wrażenie, że prosi o to samo. Kiedy go dostrzegają, spuszcza głowę, udając, że jakiś fragment tekstu go nagle zainteresował.
− Co tam, pedale? – odzywa się blondyn.
Shindy nie odpowiada. Dalej wpatruje się w stronę.
− Zapytałem cię o coś, szmato! – Kyo chwyta go gwałtownie za materiał sweterka i szarpnięciem stawia do pionu.
− Puść mnie… Nic ci nie zrobiłem… − Chłopak próbuje oderwać jego palce od swojej odzieży.
Reszta klasy oczywiście wszystko widzi, jednak nie reaguje.
− Lepiej uważaj na siebie podczas wycieczki, laleczko. – Popycha Shindy’ego na ścianę i odchodzi, a zaraz zanim jego towarzysze. Kaoru kopie jeszcze książkę, po którą schyla się Shindy.
Dzwonek kończy przerwę. Udaję się pod swoją salę.
Jeśli tak dalej pójdzie, on zmieni szkołę… Jeśli zmieni szkołę, już więcej go nie zobaczę… Jeśli więcej go nie zobaczę, zwariuję…
Wychowawczyni mówi nam o jakiejś wycieczce. Uśmiecham się, kiedy słyszę z jakimi klasami jedziemy. Wśród nich znajduje się grupa Shindy’ego.
− To świetnie, że Shindy będzie w tym samym hotelu! – mówi uradowany Masatoshi.
− Dlaczego? – Spoglądam na niego podejrzliwie.
− Będzie można podglądać ją pod prysznicem! Dowiemy się, kim tak naprawdę jest.
− Zwariowałeś?! Nawet o tym nie myśl. Zostaw go! Zostawcie go wszyscy!
− Rany, Kiyozumi… − Przewraca oczami, a po chwili zamiera. – Czekaj… Powiedziałeś „go”…?

4 komentarze:

  1. Rozdział zajebisty :D

    SZABLON PO PROSTU MEGA *u* JEZU JARAM SIĘ! MUSISZ MI ZROBIĆ NOWY, KOCHANIE :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Kyozumiego, bo on go kocha szczerze. Nawet to pokazuje,co mi się podoba. Szkoda, że Shindy mu nie ufa i nie chce jego pomocy. Nie zdziwię się, jak zechce zmienić szkołę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!~
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chwila, chwila... szkoła wie, że Shindy to chłopak?.. jeśli tak to chyba przydzielą go do pokoju z jakimiś chłopakami...ostro. XD

      Usuń