Tytuł: Beauty and the Beast
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Ostatnia część tego
opowiadania. Zawsze przychodzi taki moment, kiedy trzeba się żegnać ze swoim tekstem,
zostawić bohaterów, z którymi się zżyło i zacząć nową historię. Kolejna
historia, za którą będę tęsknić, bo chociaż jestem krytyczna wobec swoich prac,
to każda jest częścią mnie.
Jak widzicie zmieniłam szablon. Mam nadzieję, że
się Wam spodoba. ^^
CZĘŚĆ
XIV
− Aki, może mnie
postawisz? − zapytał Shindy,
kiedy brunet szedł już od dłuższego czasu, a droga zdawała się nie mieć końca.
− Zadajesz to samo
pytanie już chyba trzydziesty raz − zaśmiał się Aki. − Nie, nie postawię cię, bo wtedy się zmęczysz.
− A ty się nie
męczysz?
− Nie.
Shindy westchnął.
Nie wiedział nawet gdzie są, nie znał tej okolicy, a wisząc na ramieniu Akiego,
widział jedynie to, co już minęli.
− Chyba się
zgubiliśmy − odezwał się po dość
długim czasie.
− Ja miałbym się
zgubić?! − oburzył się Aki.
− Czy nie prościej
byłoby ukraść im samochód? − mruknął znużony blondyn. − Bylibyśmy już na miejscu.
− Tak jest ciekawiej.
− Taa...
− Wiesz co, Shindy?
Jestem głodny.
Chłopak zamarł, a
Aki wyczuwając jego podenerwowanie, przewrócił jedynie oczami.
− Przecież nie zamierzam jeść ciebie.
Upoluję coś! − ożywił się brunet.
− A nie najadłeś się wcześniej?
Na szosie pojawił
się samochód. Kierowca zdziwił się, widząc dwóch
mężczyzn w tak nietypowej sytuacji.
− Mogę w czymś pomóc? − zapytał, zatrzymując się przy Akim.
− Tak! − krzyknął Shindy. − Proszę nas zabrać do...
− Nie ma takiej potrzeby. − Aki uśmiechnął się delikatnie.
− Panowie są ranni. − Mężczyzna zauważył plamy krwi na ich
ubraniach.
− To nie nasza krew, proszę się nie
przejmować − odparł radośnie brunet.
− Proszę jechać dalej.
Kierowca przyjrzał
się podejrzliwie Akiemu, przeniósł wzrok na wiszącego
na ramieniu Shina, dla własnego bezpieczeństwa uznał to za jakiś żart i
odjechał.
− Ty idioto! − krzyknął Shindy. − Teraz będziemy wracać przez dobry tydzień!
− Spokojnie, motylku. − Brunet poklepał chłopaka po pośladkach. − Zaraz będziemy na miejscu.
− Kilka godzin temu mówiłeś dokładnie to
samo. Jestem głodny i chce mi się pić.
− Mówiłem, że coś upoluję. Możemy też
poszukać jakiejś rzeki.
Shindy przeczuwając
jakie rewolucje mogą zapanować w jego żołądku po takim posiłku, szybko odmówił.
− Postaw mnie − powiedział w końcu.
− Mówiłem już kiedyś, że będę cię stale
nosił, żebyś się nie zranił.
− Muszę iść do łazienki.
− Do łazienki? − powtórzył zaskoczony Aki, przystanął, rozejrzał się i
stwierdził: − Nic takiego tu nie
wiedzę.
− Wiesz, o co mi chodzi.
− Dasz sobie radę czy może pomóc ci z twoim
Fiutkiem-chan?
− Dam radę − warknął Shindy.
− Dobrze. − Postawił blondyna na szosie. − Tylko nie skalecz się, nie odchodź zbyt daleko, a jak
zachcesz pobawić się Fiutkiem-chan, koniecznie mnie zawołaj.
Shindy z trudem
stłumił w sobie chęć zabicia Akiego. Wszedł pomiędzy drzewa i zaczął
przedzierać się przez zarośla.
− Gdzieś się
wybierasz, motylku? − zawołał za nim Aki.
− Nie mam ochoty,
żebyś mnie podglądał.
− A czy ja coś
sugerowałem?
− Nie, wcale...
Blondyn odszedł
jeszcze kawałek, a następnie pognał przed siebie. Aki tylko pokręcił głową,
słysząc, że chłopak przyspieszył i również wszedł do lasu.
− No i po co uciekasz? − zapytał, idąc spokojnie. Wiedział, że
Shindy zaraz zatrzyma się, zmęczony i Aki bez problemu go dogoni.
Shindy nie odpowiedział. Biegł dalej, czując, że
stopniowo opuszczają go siły, kiedy nagle poczuł ucisk na ramionach. Aki
odwrócił go ku sobie i przyparł do drzewa.
− Boisz się mnie,
motylku? – zapytał, spoglądając w oczy blondyna. – Myślałem, że mamy to już za
sobą.
− Nie boję się
ciebie.
− To świetnie. –
Aki uśmiechnął się szeroko i ponownie przerzucił sobie chłopaka przez ramię.
Wrócił na szosę. Shindy po raz kolejny westchnął,
− Daleko jeszcze?
− Nie.
Blondyn ożywił się na tę odpowiedź.
− Zbliżamy się do
miasta?
− Być może.
− Aki, nie
denerwuj mnie!
Po dość długim czasie, polegającym na
awanturach Shindy’ego i wyzwyaniem Akiego od debila, brunet dostrzegł pierwsze
budynki poustawiane u stóp wzniesienia, na którym się znajdowali.
− Chyba poszedłem
dłuższą trasą… − Aki podrapał się po głowie, w zakłopotaniu.
− Zabiję cię!
− Nie przejmuj
się, motylku, zaraz będziemy w domu – pocieszył blondyna i ruszył w stronę
bloków.
Shindy odetchnął z ulgą. Aki bez problem odnalazł
się w labiryncie domów i po jakimś czasie znaleźli się na klatce schodowej
Shindy’ego.
− Jest mały
problem…
− Jaki? – jęknął Shindy.
− Drzwi są
zatrzaśnięte… Masz klucz?
− Jakim cudem mam
mieć klucz?!
− No tak… − Aki
zamyślił się na moment. Przed domem Shina rosło drzewo, z którego czasem go
podglądał. – Poczekaj tu na mnie. – Postawił blondyna na podłodze i zbiegł na
parter. Shindy czekał, nerwowo stukając podeszwą buta o podłogę. Po chwili
usłyszał skrzypnięcie zawiasów i ujrzał uśmiechniętą twarz Akiego.
− Dzięki –
mruknął w odpowiedzi. – A teraz wypad. – Wskazał schody. Tak naprawdę nie był
do końca pewny, czy chce, by Aki zniknął z jego życia. Ale z drugiej strony,
czy ten związek miał sens? Czy Shindy mógł czuć się w nim bezpiecznie?
− Shindy… − Aki
chwycił chłopaka za ramiona i spojrzał mu w oczy. – Daj nam szansę. Kocham cię,
motylku. Najbardziej na świecie. I wiem, że ty, chociaż się tego wstydzisz,
chociaż uważasz to za nienormalne, też darzysz mnie jakimś uczuciem. Na pewno
nie jest ani trochę siłą podobne do mojego, ale proszę… daj nam szansę.
Shindy wpatrywał się w tęczówki Akiego. To oddanie,
które się w nich kryło było najbardziej szczerą rzeczą, którą dane mu było
ujrzeć. Uśmiechnął się i przeczesał czarne kosmyki Akiego, a ten zaśmiał się z
zadowolenia.
− Ale śpisz na
podłodze – zaznaczył Shindy.
− Oj, motylku,
niczego się nie nauczyłeś… − Brunet pokręcił głową.
− Czego niby?
− Że jestem
uparty. – Wziął Shindy’ego na ręce i poszedł do sypialni.
Shindy-chan to było takie kochane!! A ten prawdziwy Shindy był taki słodki xd
OdpowiedzUsuńKosiam to :3 kosiam was wszystkich!
//Yūko-3
Kurczę, to już koniec? Naprawdę? ;___________;
OdpowiedzUsuńSzablon świetny c:
Czekam na kolejną historię :3
Świetne. Lepsze od "Złotej klatki" i "Białego raju". Szkoda, że takie jakby... No kurde, seksów mi po prostu brakowało! :/
OdpowiedzUsuń