26 kwietnia 2014

133. Katarynka cz. I (Kamijo x Hizaki)



Tytuł: Katarynka
Pairing: Kamijo x Hizaki
Notka autorska: Nowe opowiadanie. Nie przewiduję, żeby było jakieś długie. Części są krótkie i zapewne będzie ich niewiele. Pisząc to skupiłam się głównie na emocjach. Nie ma tu wydarzeń składających się w jedną, przemyślaną całość. Główny bohater po prostu robi to, co czuje. Mam nadzieję, że tak również odbierzecie tę historię.

CZĘŚĆ I
Barwny punkt umieszczony w centrum placu. Słońce oświetla przezroczyste kaskady, przez co fontanna mieni się tęczowym blaskiem. Podchodzę do niej, zanurzając dłoń w strumieniu. Moje palce przecinają zimną powłokę, a kolory zdają się z niej wypływać, oświetlając moją sylwetkę. Zamykam oczy, czując jak woda obmywa moją rękę, a światło ciało. To przyjemne uczucie. Jednak dźwięk, który teraz pieści moje uszy jest czymś, co spotykam po raz pierwszy w życiu. Odwracam głowę w stronę melodii. W cieniu ukrywa się wymyślna konstrukcja na czterech kołach. Przypomina mi dziecięcy wózek, z którego wydobywa się kołysanka. Zaraz obok stoi malutka postać. To ona kręcąc kołem, włącza mechanizm, który wydobywa z katarynki tę cudowną muzykę. Dodatkowo robi coś, co całkowicie mnie pochłania i sprawia, że chcę trwać w tym ulotnym śnie. Zaczyna śpiewać…
Mam wrażenie, że głos należy do barwnego ptaszka. Tym czasem słońce przepędza szarą płachtę cienia, ukazując drobnego chłopca. Śpiewa w moim języku, a kiedy bardziej się przyjrzę, zauważam małe, czarne oczy, które od nosa biegną po delikatnym skosie w górę. Włosy sięgają ramion i są ciemne jak węgiel, a cień, zrzucony przez grzywkę na twarz daje iluzję czarnego pyłu, który osiadł na oliwkowej cerze. Usta układają się w różnych kombinacjach, kiedy je otwiera czy zamyka podczas śpiewu. Chłopiec wiruje wśród mijających go postaci. Wydaje się przy nich taki delikatny i zupełnie nie zdaje sobie sprawy z otaczającej go rzeczywistości. Tak jakby był tylko on i muzyka. Tańczy z zamkniętymi oczami. Jak gdyby spał podczas tego spektaklu, kiedy to właśnie on jest głównym aktorem.
Śpiewa tak pięknie, że odczuwam niewyjaśnioną potrzebę, by mu odpowiedzieć. Głos mimowolnie wypływa z mojego gardła. Czuję jak ociera się o podniebienie, wyślizguje się spomiędzy warg i rozbrzmiewa w przestrzeni. Wiatr niesie go ku chłopcu, który zaskoczony otwiera oczy i rozgląda się za źródłem dźwięku. Odnoszę wrażenie, że tylko niepotrzebnie się wtrącam, ale nie przerywam tego. Podchodzę do chłopca, który nadal szuka mnie wzrokiem. Zaglądam w jego oczy. Jedna źrenica ucieka w bok, a chłopiec wyczuwa moją obecność i natychmiast zaciska powieki. Nie rozumiem tego. Są piękne, dlaczego nie pozwala mi ich podziwiać? Ujmuję dłońmi jego palce i prowadzę go przez nasze małe przedstawienie. To cudowne, że trwa ono tutaj, na tym małym paryskim placu. Uśmiecha się delikatnie.
− Nic nie widzę… − szepcze.
− Wiem – odpowiadam. – Ale czy jest to przeszkodą, bym mógł z tobą tańczyć?
Kąciki ust unoszą się bardziej.
− Otwórz oczy – proszę.
− Nie, tak jest lepiej.
− Ale…
− Uwierz, tak jest lepiej.
Katarynka cichnie aż w końcu całkiem milknie.
− Kamijo! – Krzyk mojej matki gwałtownie ściąga mnie na ziemię. Jej ręce odciągają mnie od chłopca. – Co ty wyprawiasz?! Wracamy do domu!
Zaciska mocno palce na moim ramieniu. Kiedy idę w wyznaczonym przez nią kierunku, ostatni raz odwracam głowę w stronę tego drobnego słowika. Ma otwarte oczy. Znowu włącza katarynkę. Rozkoszna bajka zaczyna się na nowo.
***
Mimo surowego zakazu pojawiania się na placu, przychodzę tam następnego dnia. Zamiast kolorowego chłopca zastaję ponurą postać. Przybrudzone czernią ubrania wiszą na wysokiej, chudej sylwetce. Siedzi dokładnie na tej płycie chodnika, gdzie wczoraj stała katarynka. Podchodzę do niego, licząc, że da mi jakąś wskazówkę, jak znaleźć barwnego ptaszka o niesamowitym głosie. Może przez przypadek usłyszał kiedyś jego imię?
− Przepraszam? – Podchodzę do chłopaka. Podnosi głowę zaskoczony, że ktoś zwrócił na niego uwagę. – Czy widziałeś tu może takiego małego chłopca, który pięknie śpiewa?
− A czego ty od niego chcesz?! – Czarne oczy spoglądają na mnie z nienawiścią. Orientalne rysy twarzy wyostrzają się, jakby na jego cerę złożyły się ostrza samurajskiego miecza. Przypomina mi wojownika, który chce przede mną ochronić ten delikatny kwiat jakim jest szukany przeze mnie chłopiec. Tylko że ja nie mam zamiaru go skrzywdzić. Pragnę się nim zaopiekować, dbać o niego jak o najpiękniejszą różę w tym ogrodzie pełnym cierni.
− Wczoraj usłyszałem jak śpiewa, ujrzałem jak tańczy. Chciałbym go poznać.
Zrywa się gwałtownie do pionu.
− A może Hizaki wcale nie chce cię poznać?! Nie pomyślałeś o tym?! Nikt nie ma prawa go poznać! – krzyczy, a jego palce uczepiają się moich ramion. – A w szczególności takie dziwadło jak ty!
Serce bije jak oszalałe. Nie wiem już czy to efekt strachu przed nim, czy uczucie do kolorowego kwiatuszka. Jego dłonie są tak duże, że od razu czują zamieszanie, które dzieje się pod moją klatką piersiową. Szybko domyśla się, co się święci.
− Jesteś w nim zakochany?
Skłam! – podpowiada rozum, ale to nie on kieruje teraz moimi ustami, tylko serce, które za nic nie chce oszukiwać w tak ważnej sytuacji.
− Tak… Chyba jestem w nim zakochany.
Moje słowa wywołują u niego jeszcze większy gniew, który maluje się na jego twarzy, czyniąc ją bardziej przerażającą. Ręce trzęsą się ze złości, wszczepiając w moje ramiona jeszcze więcej bólu.
− W takim razie wyjaśnijmy coś sobie: on jest mój i teraz… nie ma go tutaj… Więc nie wspominaj o nim ani nawet o nim nie myśl! W przeciwnym razie wyrwę ci to twoje hałasujące serce i je rozszarpię, rozumiesz?! Zrobię to tak skutecznie, że już  n i g d y  nie będziesz w stanie kochać!
Puszcza moje ramiona i odwraca się. Moje kolana uginają się pod ciężarem strachu. Po chwili klęczę na asfalcie placu, patrząc na oddalającą się sylwetkę.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne... Tak myślę :3
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy przeczytałam to w trakcie wałkowania "Szewców" Witkacego, wydało mi się takie... delikatne. Twój język jest taki subtelny i kobiecy, ma swój urok. Witkiewicz nabrał aparycji brutalnego okrutnika, który kaleczy oczy, uszy i mózg, próbując dosadnie dotrzeć do swoich odbiorców.
    Historia wydaje się ładna... trochę smutno, że Kamijo został postraszony, ale myślę, że nie przestanie starać się zobaczyć z Hizakim. Taką mam nadzieję.
    Życzę weny i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń