Tytuł: Katarynka
Pairing: Kamijo x
Hizaki
Notka autorska: I
znowu nie będę miała co dodać… :c Jednak ta część nawet mi się podoba. ^^
CZĘŚĆ
IV
Tafla Jeziora Biwa o tej porze
dnia jest pomarańczowo-złota, gdzieniegdzie przecięta niebieskawymi pasmami. W
tle rozpływa się zarys wzniesień, obsypanych roślinnością. Niebo ma kolor wody,
wydaje mi się, że jezioro jest wielkim lustrem, w którym przegląda się
sklepienie.
Znajdujemy teatr, jednak okazuje
się on miejscem, gdzie aktorami są lalki. Smutnieję na tę wiadomość, ale Miyavi
postanawia dowiedzieć się, gdzie jest Hizaki.
− Musi tu być – mówi z
przekonaniem i rozpoczyna poszukiwania. – Ten chłopiec na pewno pana nie
widział, ponieważ jest niewidomy, ale pan musiał go zauważyć. Śpiewa i tańczy w
akompaniamencie katarynki.
− I zamyka przy tym oczy – dodaję,
rozpamiętując, jak starał się przede mną ukryć tę drobną wadę, jaką jest
uciekająca w bok źrenica.
− Cóż… Poszukajcie w cyrku
„Kryształowa Pozytywka”. Dużo tam dziwaków, może znajdziecie swojego śpiewaka z
katarynką. Cyrk znajduje się na tamtym wybrzeżu. – Mężczyzna wskazuje zarys
małej konstrukcji, za którą powoli chowa się słońce. Nie mogę uwierzyć, że być
może za chwilę go zobaczę. Mam nadzieję, że to nie jest kolejna przykra
niespodzianka, po której zostanie mi tylko dziecięce wspomnienie i myśl, że już
nigdy nie usłyszę i nie ujrzę Hizakiego.
„Kryształowa Pozytywka”
rzeczywiście wydaje się być zrobiona z bloków kryształu. Złączone ze sobą
szklane ściany o różnych kolorach za sprawą promieni słonecznych, mienią się
paletą wszystkich barw. Mimo że dzień chyli się ku końcowi, miasteczko nie
zasypia. Kiedy przechodzimy przez bramę ze znakami układającymi się w nazwę
cyrku, do moich uszu docierają różne melodie, które mieszają się wzajemnie w
ogólnym zgiełku kolorów i głosów. Poustawiane tu i ówdzie klatki z kolorowymi
ptakami sprawiają, że bolą mnie oczy. Za dużo tu barw, za dużo gwaru. Kobiety
plotkują między sobą. Nawet z daleka czuję intensywny zapach ich perfum.
Mężczyźni, którzy im towarzyszą, nieco już znużeni spoglądają na ogromny zegar,
który odmierza perfekcyjnie czas ich udręki.
Rozglądam się za Hizakim. Szukam
katarynki. Staram się wytężyć słuch, by usłyszeć jego głos. Gdy niespodziewanie
harmider cichnie. Zauważam małą grupkę ustawioną wokół niewielkiej sceny.
Przeciskam się na sam początek. To musi być miejsce przygotowane dla niego! Nie
wyobrażam sobie, by teraz wystąpił tu ktoś inny. W tym miejscu, przy tym
miniaturowym podwyższeniu, przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie. Cyrk
przynosi mi na myśl paryski plac tętniący życiem. Wszechobecne kolory są jak
fontanna, a zachodzące słońce wydobywa barwy i oświetla nimi sylwetki
publiczności. Oświetla również drzwi małego baraku, które są otwarte. Wejście
przesłania delikatna kurtyna. Światło pada na kryjącą się za płachtą postać.
Mój wzrok wychwytuje znajome rysy. Porusza się, chwytając otaczające go kontury
palcami. Odsłania zasłonę. Jakiś mężczyzna pomaga mu zejść po schodach, a
następnie dostać się na scenę. Cisza, która zapanowała zdaje się być
bliźniaczką tajemnicy, wyczarowanej przez Hizakiego. Tajemnicy, którą on sam
się otulił.
Zmienił się i to bardzo. Urosły mu
włosy, teraz mają jasny odcień i są poskręcane w fantazyjne spirale, tworzące
złotą burzę wokół jego głowy. W puszysty obłok została wpięta czerwona róża,
udekorowana małą, czarną, nakrapianą woalką, bordowym piórem i zwisającym luźno
sznurem czarnych pereł. Zamyka pomalowane na czerwono powieki, doklejone rzęsy,
rzucają cienie na policzki i zdają się ciągnąć w nieskończoność. Czerwona
sukienka, którą ma na sobie sięga kolan, a z tyłu ciągnie się tren aż do
podłogi. Wygląda jak kobieta, ale wiem, że to on. To musi być on! Ta upajająca
delikatność, wyczuwalna w każdym jego ruchu. Zamknięte oczy, tak cudownie
zamknięte. A kiedy zaczyna śpiewać, czuję, że znalazłem się w odpowiednim
miejscu.
Kiedy napięcie się rozluźnia, a
Hizaki schodzi ze sceny, wielu mężczyzn pragnie z nim porozmawiać. Najwyraźniej
jego kobiecość, to tylko otoczka, która ma zwabić nowych widzów. Odurzające
piękno skryte za wachlarzem kuszącego ciała. Jestem ciekaw czy zdaje sobie
sprawę z tej magii, którą wokół siebie roztacza.
Zainteresowanie wokół Hizakiego
nasila się tak bardzo, że postanawiam zrobić coś bardzo ryzykownego, jednak
wiem, że druga taka szansa może nie nastąpić. Wchodzę do jego baraku. Jego
wnętrze przemieniono na garderobę. Ogromna szafa pełna sukienek rozciąga się na
całej długości ściany naprzeciwko drzwi. Barwny szereg butów na wysokich
obcasach stoi obok toaletki, na której znajdują się rozmaite kosmetyki.
Subtelny zapach perfum unosi się w powietrzu.
Stukot obcasów. Hizaki wchodzi do
środka. Zastygam w bezruchu, przyglądając się jego sylwetce. Chcę wydukać
jakieś przeprosiny, kiedy uświadamiam sobie, że przecież on mnie nie widzi. Wypuszczam
powietrze z płuc i tym właśnie zdradzam swoją obecność.
− Kto tu jest? – pyta lekko
przestraszony. Chyba tylko duma, którą odczytuję z jego pewnej postawy nie
pozwala mu jeszcze krzyczeć. Rozczula mnie jego zachowanie. Mimo tego że jest
całkiem bezbronny, nadal wierzy, że da radę się obronić.
− Nie chcę zrobić panu krzywdy. –
Podchodzę i chwytam jego drobne dłonie. Tak jak kiedyś…
− Panu? – powtarza zaskoczony. Z
tego całego zdziwienia zapomina zamknąć oczy. Teraz są szeroko otwarte. Może ma
nadzieję, że jednak coś zobaczy?
− Zdaję sobie sprawę, kim pan
jest.
− Ale ja w dalszym ciągu nic nie
wiem o panu… Co pan tu robi?
− Zna mnie pan.
− Nie mogę pana znać! Nawet nie
wiem, jak pan wygląda.
Dziwi mnie, że jeszcze nie
wyszarpnął rąk z mojego uścisku.
− Więc proszę pozwolić sobie mnie
poznać.
Zagryza wargę i przewraca oczami.
Wygląda przy tym jak nadąsana lalka. Muszę przyznać, że jego niedostępność jest
równie urocza, co delikatny łuk ust, rysujący się właśnie w nieśmiałym
uśmiechu.
Nagle dociera do mnie, że drobny
podarunek byłby dobrym pomysłem. Teraz stoję przed nim bez możliwości
zaoferowania mu czegokolwiek. Na tę myśl moje dłonie drżą. Zdziwienie unosi do
góry jego prawą brew.
− Chyba powinien już pan iść –
szepcze, zamykając oczy. Czerwone powieki przesłaniają brązowe tęczówki i
chowają przed światem tę uroczą choć nie do końca doskonałą źrenicę. –
Chciałbym się przebrać – dodaje, przez co czuję się jak nieproszony gość.
− Oczywiście. – W zdenerwowaniu
rozprostowuję palce; dłonie, otulone koronką czarnej rękawiczki, opadają. Mam
wrażenie, że przez ten krótki moment, w którym przecinają jedwabiście
powietrze, barwią niewidzialną chmurę na różowo. Zarumieniona mgła unosi się
wokół nas, wytwarzając atmosferę, w której marzę tylko o jednym: pocałować go.
Kiedy idę do drzwi, wyimaginowany
obłok wdziera się w nozdrza i przenika do umysłu, który poprzez kontakt z
ustami, wydobywa z nich moją rozpaczliwą prośbę:
− Czy zechce pan mnie jednak
poznać? Nawet, gdy nie jest pan w stanie mnie zobaczyć?
− Tak.
Aw <3 Jeju, jest uroczo.
OdpowiedzUsuńTwój język jest cudowny. Podoba mi się gra barw, choć Hizaki jest przecież ślepy. To tak, jakby Kamijo widział cały świat za ich obu. Podoba mi się, że wreszcie doszedł do Hizakiego, ale boję się, że zaraz wynikną różne przeciwności losu, które będą próbowały ich rozdzielić ; ;
Życzę weny na kontynuowanie i kończenie~ xD
Super :3
OdpowiedzUsuńPoprostu super!!
//Yūko-san
Bardzo dużo opisów tu jest, ale to idealnie pasuje do takiego opowiadania. Naprawde świetne :)
OdpowiedzUsuń