27 czerwca 2014

144. Little Comlex cz. V (Tatsuro x Ruki)



Tytuł: Little Complex
Pairing: Tatsuro x Ruki
Notka autorska: Uch, udało mi się coś napisać. Ostatnio kiepsko u mnie z weną. Rozdział nie powala, ale starałam się. T.T

CZĘŚĆ V
Ruki stał na placach, usiłując dosięgnąć książki na najwyższej półce w szafce. Podszedłem do niego i uśmiechnąłem się kpiąco.
− Może pomóc?
− Dam sobie radę! – odpyskował Ruki, podskakując z uniesionymi rękoma.
Oparłem się o szafkę.
− A może jednak?
− Nie potrzebuję twojej pieprzonej pomocy! – Nadal kicał na krótkich nogach. – Co tak stoisz i gapisz się jak jeleń? Idź na lekcję, do cholery!
Ze stoickim spokojem wziąłem do rąk podręcznik.
− Odłóż to w tej chwili!
Podałem go chłopakowi.
− Odłóż ją z powrotem na miejsce! Sam sobie poradzę!
Ułożyłem książkę na jego głowie i uśmiechnąłem się. Ruki chwycił podręcznik i z całej siły chlasnął mnie nim w twarz.
− Przesadziłeś… − warknąłem. – Chciałem być miły…
− Nie chcę twojej dobroci! Odpierdol się ode mnie!
− Jak sobie życzysz – mruknąłem, odwróciłem się i ruszyłem do swojej sali. Niech to szlag! Przez tego krasnala spóźnię się na lekcję!
***
− Aki nie wygląda najlepiej – zauważył Hiroto.
Spojrzałem na bruneta. Uśmiechał się głupkowato, co oznaczało tylko jedno: gdzieś w pobliżu był Shindy. Rozejrzałem się i dostrzegłem go. Plotkował właśnie ze swoimi przyjaciółkami. Nagle odwrócił głowę i zauważył nas.
Nie podchodź, nie podchodź – błagałem w myślach. Wiedziałem, że Aki oszaleje, kiedy tylko Shindy się do niego zbliży.
Tymczasem Shindy ruszył w naszym kierunku, wykonując przy tym około dwieście koziołków i pięćdziesiąt szpagatów (przy koziołkach obsuwała się spódniczka, ukazując shinową bieliznę, co dodatkowo pobudziło i tak nabuzowanego hormonami Akiego). Wreszcie stanął przed nami i odezwał się:
− Cztery, pięć, sześć! Shindy mówi wam cześć!
Cheerleaderstwo na dobre wryło się w mózg chłopaka, dlatego nie potrafił normalnie funkcjonować.
− Hmpf! – stęknął Aki, słysząc głos ukochanego.
− Co wy tu robicie? Pewnie się nudzicie – stwierdził Shindy, a Hiroto i ja w osłupieniu pokiwaliśmy głowami. Mimo że Shin już od dawna mówił i chodził w tak specyficzny sposób, ciężko było uznać to za coś normalnego.
Nagle naszą niezwykle miłą pogawędkę przerwał irytujący pisk jednej z przyjaciółek Shindy’ego:
− Shindy, chodź z nami, nie gadaj z tymi babami!
− Ja już muszę iść. Do zobaczenia może i dziś! – I oddalił się znowu wykonując swoje szpagaty i koziołki.
− Aki, czy ty też masz wrażenie, że otaczają cię debile?
− Aaaa… − jęknął Aki, wpatrując się z uwielbieniem w oddalającą się sylwetkę Shina.
− Hiroto? – mruknąłem z nadzieją, jednak blondyn nie odpowiedział, zbyt zajęty obserwowaniem muchy, która właśnie szybowała nad jego głową. Zajebiście…
***
− Ej… Masatoshi… − Odwróciłem się do kolegi w okularach. – Jaka jest odpowiedź na dwudzieste drugie?
− Beeeeeee – zabeczał.
− Okej, dzięki. – Spojrzałem na odpowiedzi, ale ujrzałem tylko jakieś znaczki. – Kurwa, Masatoshi, tu nie ma żadnej odpowiedzi B.
Wziął ode mnie podręcznik, skreślił znaczek i napisał nad nim B. Tak, z całą pewnością otaczają mnie kretyni…
Resztę lekcji matematyki spędziłem na udawaniu, że w całkowitym skupieniu próbuję rozwiązać zadanie. Tak naprawdę starałam się jakoś ustawić nogi, żeby było mi wygodniej. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ wszystko mnie rozpraszało: dźwięk kredy, którą nauczycielka ryła po tablicy, obecność Hiroto, siedzącego ze mną w ławce, któremu spadał poziom cukru i niemalże wariował, bzyczenie komara, latającego po całej sali, szuranie długopisów po papierze zeszytów. Wiedziałem, że długo tego nie wytrzymam.
− Proszę pani, czy mogę iść do toalety? – palnąłem bez zastanowienia. Musiałem pobyć trochę sam.
Kreda, którą pisała, wydała przeraźliwy pisk, a nauczycielka odwróciła się w moją stroną i obdarowała mnie spojrzeniem godnym bazyliszka.
− Naprawdę musisz udać się do toalety? – Jej głos brzmiał jakby pochodził z piekielnych czeluści.
− Wstrzymywanie moczu…
− Dość! – przerwała mi mój wykład. – Idź do tej toalety.
− Dziękuję. – Zerwałem się z miejsca i opuściłem klasę.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy wreszcie mogłem rozprostować nogi. Spacerowałem po szkole, a moje myśli mimowolnie krążyły wokół Rukiego. Zastanawiałem się, dlaczego tak często o nim myślę, a co najgorsze, śnię… Sny dotyczące znajomego ze szkoły, którego szczerze nienawidziłem, były czymś niepokojącym. Nie wiedziałem, jaki ukryty przekaz w sobie zawierają i chyba nie chciałem się tego dowiedzieć.
Kiedy wróciłem do sali, rozbrzmiał dzwonek. Wziąłem tylko swoje rzeczy i wyszedłem, po czym wróciłem po Hiroto, który na dobre opadł z sił.
***
Kiedy Hiroto posilił się kilkoma tabliczkami czekolady, mogliśmy udać się do domów. Hiroto poszedł w swoją stronę. Już miałem udać się w kierunku swojego bloku, kiedy zauważyłem małą postać o jasnych włosach. Przypominała mi kogoś, ale nie wiedziałem za bardzo kogo. Jednak to nie dlatego do niej podszedłem. Jakiś facet kopał ją właśnie w brzuch, krzycząc coś o jakiś pieniądzach.
Przywaliłem delikwentowi w twarz, a następnie moja długa stopa obuta w laczka zderzyła się z jego nabrzmiałym brzuchem.
− Kurwa! – krzyknął, skulił się i uciekł.
Spojrzałem na wystraszoną osobę, która leżała na asfalcie. Natychmiast go rozpoznałem.
− To ty…
Pomogłem Bou wstać i niemalże natychmiast znalazłem się w jego uścisku.
− Dziękuję, panu!
− Co ty odpierdalasz? Mów mi Tatsuro.
− Dobrze, Tatsuro-sama.
− Zechciałbyś być tak łaskawy i odsunąć swe łapska od mego szlachetnego ciała?
− Oczywiście. – Natychmiast mnie puścił. – Tatsuro-sama jest taki męski. – Patrzył na mnie z podziwem. – Tatsuro-sama ma takie zajebiste mięśnie. – Zaczął ugniatać moje bicepsy.
− Człowieku, czy ty masz jakiś problem? – Odsunąłem się od niego. – Przecież ty jesteś z Rukim.
− Nie jestem z Rukim. Tatsuro-sama… Ja cię kocham…

5 komentarzy:

  1. Wszystko super... Ale ta końcówka xD ^^
    Haha, a ja kocham go!!
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nowa część!
    o.o Bou co ty ćpałeś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta seria mnie wciąga. Nie mogę z nie, jest tak cudownie pokręcona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bogowie...
    "Tatsurou-sama" leżę. "... ma takie zajebiste mięśnie.".
    Zabiłaś mnie ^^
    Szkoda, że tak króciutko~ i naprawdę jestem ciekawa, jak ich spikniesz zapewne Ty sama jesteś tego ciekawa, ale wiem, że dasz radę <3)
    Weny, pomysłów i motywacji~

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie. Leże i nie wstaje.Końcówka genialna.Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń