Tytuł: Agony
Pairing: Reita x
Ruki
Notka autorska: Yuuko
pobiła rekord w jęczeniu mi na GG o nowy rozdział, więc wstawiam Wam ostatnią
część Agony. xD Mam nadzieję, że się
spodoba i zakończenie przypadnie Wam do gustu. :3 To po prostu musiało się tak
skończyć.
CZĘŚĆ V
Nadszedł
w końcu dzień, w którym przypomniałem sobie o bardzo ważnej rzeczy. O białym
ukojeniu i kolorowej bajce. Upity samotnością, półżywy z tęsknoty za Akirą,
zupełnie zapomniałem, że istnieją na tym świecie narkotyki, które mogą mi
pomóc.
Moja
anemiczna dłoń chwyciła telefon, a kościste palce o przezroczystych,
przydługich paznokciach wybrały numer do Takashimy.
−
Tak, Takanori?
−
Potrzebny mi towar…
Westchnął.
−
Mówiłem już, co o tym myślę. Takanori, nie rujnuj sobie życia.
− Ono
już jest zrujnowane! Nic po nim nie zostało. Akira zabrał wszystko. Tylko
Mokkori został – jęknąłem płaczliwie.
−
Akira odszedł?
Nie
byłem w stanie odpowiedzieć krótkiego „tak”. Szloch, który zatrząsł moim
gardłem, wystarczył.
−
Zaraz u ciebie będę – powiedział Kouyou. Odłożyłem telefon na stolik i udałem
się do łazienki, żeby jakoś doprowadzić do porządku swój wygląd.
Przeraziło
mnie odbicie w lustrze. Potargane, przetłuszczone włosy, okalały bladą,
opuchniętą od płaczu twarz. W oczach błyszczały łzy, wargi drżały. Brudne,
szare spodnie od dresu i czarna, podziurawiona koszulka, które teraz
przypominały bure szmaty, wisiały na mnie jak na wieszaku. Wyglądałem jak wrak
człowieka i tak też się czułem.
Wziąłem
grzebień i starałem się jakoś ujarzmić strąki na mojej głowie. Nic to nie dało,
jedynie powyrywałem sobie włosy. Obmyłem twarz wodą i osuszyłem ręcznikiem.
Spuściłem głowę i przesłoniłem oczy dłonią, lewą rękę oparłem o umywalkę.
Akira, co ty ze mną robisz?
Dzwonek
do drzwi wyrwał mnie z transu. Wydawało mi się, że ktoś zamienił moje nogi w
patyki obleczone watą cukrową, gdy wolno podążałem ku drzwiom. Rozpoczęła się
walka z zamkiem. Cholerstwo nie chciało współpracować. Wreszcie udało mi się
otworzyć. Takashima jak zwykle wyglądał pięknie. Cholernie zazdrościłem mu
urody. Jasne, schludnie ułożone włosy, wysoka i zgrabna sylwetka, intrygujący
błysk w oku. Może gdybym tak wyglądał, Akira zostałby ze mną? Może gdybym nie
był karłem o przetłuszczonych włosach i w porozciąganych, brudnych ubraniach,
on byłby tu? Pytał czy jest coś na obiad, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę
z ujemnego poziomu moich umiejętności kulinarnych i jeszcze marudził, że chce
spać, podczas gdy ja chichoczę jak obłąkany, paląc papierosa. Jak ja za tym
tęskniłem…
−
Takanori? – szepnął Kouyou. – Taka… − Kiedy znalazłem się w jego ramionach,
uświadomiłem sobie, że płaczę. Wtuliłem się w jego pierś, mocząc łzami białą
koszulkę. Nagle poczułem, że unoszę się w powietrzu. Takashima zatrzasnął drzwi
i, niosąc mnie na rękach, udał się do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku. –
Zrobię herbatę. – Pogładził mnie po ramieniu i wyszedł.
−
Chcę narkotyki! – warknąłem i zawyłem z rozpaczy. Nie wiem już czy była ona
spowodowana głodem, czy tęsknotą za Akirą. Próbowałem sobie wmówić, że właściwą
odpowiedzią jest ta pierwsza, jednak coś, chyba to pieprzone serce, z uporem
maniaka powtarzało: „Akira! Akira! Akira!”. Zacisnąłem palce na włosach,
zagryzłem wargi. Nie chciałem o nim myśleć. To było zbyt bolesne, a ja nie
byłem masochistą.
Takashima
wrócił z kubkami parującej herbaty. Moje żądanie o prochy najwyraźniej
zignorował. Postawił naczynie na stoliku obok łóżka, a sam zasiadł na posłaniu,
obejmując swój kubek dłońmi.
−
Zimno się zrobiło na dworze – powiedział.
−
Naprawdę? – Zerknąłem na okno. Było przesłonięte grubą, ciemną kotarą. To Akira
ją wybrał. Zawsze lubił posępne przedmioty, które tylko potrafiły wpędzić
człowieka w depresję. Nigdy mi się nie podobały. Wolałem optymistyczne barwy,
jednak teraz idealnie oddawały mój nastrój.
−
Tak. – Mężczyzna podszedł do okna i rozsunął zasłony. Biel zza szyby poraziła
moje oczy. Śnieg pokrył wszystko. Nie wiedziałem, że mamy już zimę…
Wziąłem
kubek i upiłem mały łyk herbaty.
−
Tylko malinową znalazłem.
− Co?
– mruknąłem niezbyt przytomnie. – Ach, malinową… − Czy herbata była malinowa?
Powąchałem ją dyskretnie, ale nic nie wyczułem. W smaku też nie zachwycała.
Wszystko było dla mnie bez wyrazu.
Wpatrywałem
się w ścianę, sącząc powoli napój. W końcu wypiłem wszystko i klęczałem tak na
łóżku, trzymając naczynie i obserwując pajęczynę, która pojawiła się w rogu
pokoju. Nagle przedmiot między moimi palcami zniknął. Spojrzałem na Takashimę,
który odkładał kubki na stolik. Zerknął na mnie. Przybliżył się, a ja zatonąłem
w jego spojrzeniu. Nie potrafiłem się ruszyć. Nawet wtedy, kiedy objął mnie
ramieniem, by wyszeptać mi do ucha:
−
Chodź się wykąpać, to ci dobrze zrobi.
Wykąpać
się? Zapach mojego ciała dawał aż tak wyraźny sygnał, że czas na kąpiel? Nim
zdążyłem coś odpowiedzieć, znów znalazłem się na jego rękach, a chwilę później
stałem na kafelkach w łazience. Kouyou zdjął moją koszulkę i zaczął zsuwać ze
mnie spodnie.
−
Zaczekaj… − Chwyciłem go za rękę. – Co ty robisz?
−
Chcę się z tobą wykąpać.
−
Chcesz się wykąpać ze mną? – wykrztusiłem.
−
Tak. – Sprawnym ruchem zdjął ze mnie spodnie, po czym zapełnił wannę wodą. –
Nie masz się czego wstydzić. Tu jest tak ciemno, że i tak nic nie widzę. Jutro
wymienię ci tę żarówkę. No, gotowe, wskakuj do wanny.
Niechętnie
zdjąłem bokserki i zanurzyłem się w ciepłej wodzie. Po chwili dołączył do mnie
Takashima. To było chore, niewłaściwe i byłem niewierny Akirze, ale w zasadzie
niewiele mnie to obchodziło. Ważne było przyjemne uczucie, kiedy otulało mnie
ciepło. Zamknąłem oczy. Poczułem dotyk we włosach – Kouyou właśnie wcierał w
nie szampon. Następnie usłyszałem jak otwiera inną buteleczkę i kolistymi
ruchami obrysowuje moje ramiona, klatkę piersiową, brzuch… Zacisnąłem palce na
brzegu wanny, gdy zbliżył się do krocza. Ominął je jednak i przesunął dłońmi po
nogach.
Czyści
i przebrani w świeże ubrania, udaliśmy się do sypialni.
−
Dlaczego to robisz? – zapytałem, kiedy leżeliśmy na łóżku, a on tulił mnie do
siebie i składał na mojej skórze delikatne pocałunki.
−
Jeśli powiem ci teraz, nie uwierzysz mi. Dowiesz się w swoim czasie.
W tej
chwili, w tym irracjonalnym momencie, który przecież nie powinien mieć miejsca,
poczułem się naprawdę przyjemnie. Poczułem się chciany, potrzebny, może nawet w
jakiś sposób kochany. Nie wiedziałem, co Takashima do mnie czuje, ale wmawiałem
sobie, że jest to coś głębszego. Twarz Akiry przez sekundę pojawiła się pod
przymkniętymi powiekami, ale zaraz przegonił ją słodki pocałunek Kouyou, którym
obdarował moje usta. Byłem na dobrej drodze, by zmniejszyć dawki nagminnego
myślenia o moim byłym partnerze. Miałem tylko nadzieję, że Takashima zostanie
przy mnie i mi w tym pomoże. Może kiedyś zapomnę o Akirze?
Wplotłem
palce w jego wilgotne włosy. Tylko my, cztery ściany i czarny budzik w białe komary.
Czy to, kurwa, nie jest piękne?
Uruki<333 w tym rozdziale nie ma nawet Akiry. Czemu Reita x Ruki? XD
OdpowiedzUsuńTak, to jest w cholere piękne! XD Ru dobrze gada ^^ podobał mi się koniec. Był taki 'spoko'... Lool xD nie wiem co powiedzieć xD ale długo cię o niego prosiłam... Chcę więcej takich spoko kawaii końców!
//Yūko-san
*nadzieje Yuna.miko roztrzaskane* T^T
OdpowiedzUsuń*zbiera szczątki* Ale jest Uruki *o* *wyrzuca szczątki nadziei do kosza*
Umiliłaś mi chorowanie ^.^ (nie ma to jak chorować na początku roku szkolnego ;-;)
~sadist vampire Yuna.miko
Jaa...nie spodziewałam się tego. Myślałam że umrze. Oryginalne. Podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńTo jest już kolejny opek tutaj, który czytam. Masz naprawdę cudowny charakter pisania opowiadań. Uwielbiam taki styl, a naprawdę ciężko jest trafić na takie perełki. Podoba mi się, że są one (nie wiem jak to nazwać) takie prawdziwe? Subtelne, delikatne, ubrane w ładne i dobrze dobrane słowa. Szczerze, to mam mnóstwo rzeczy do powiedzenia na temat Twoich opowiadań, że aż już nic nie napiszę, bo zrobiłabym tutaj niemały spam xD
OdpowiedzUsuńPodsumowując... cudowne, urokliwe, prawdziwe...
Życzę dalszej weny ;) Bardzo chciałabym przeczytać jeszcze więcej Twoich opowiadań
Pozdrawiam ;)
Maya Redo マヤレド