Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Bardzo Was przepraszam, że tak
długo nic nie dodawałam, ale przez pewien czas nie miałam co, a nie chciałam
rozpoczynać kolejnego opowiadania. Wstawiam kolejną część przygód naszego
kochanego mordercy Akiego oraz Shina, którego (na jego szczęście) wszyscy
mylnie biorą za dziewczynę.
CZĘŚĆ
VI
Mimo że się obudziłem, nie
otwierałem oczu. Wyciągnąłem rękę, by przyciągnąć go do siebie, jednak opuszki
musnęły jedynie prześcieradło. Uniosłem powieki i rozejrzałem się zaskoczony.
− Shinya? – mruknąłem, podnosząc
się do siadu. Jeśli ten gówniarz odważył się uciec, jego brat długo nie pożyje.
Z kuchni dobiegł dźwięk tłuczonego szkła. – Shinya! – Zerwałem się z łóżka i
pobiegłem do pomieszczenia. Chłopak klęczał na podłodze i zbierał w dłonie
przezroczyste odłamki.
− Przepraszam, zaraz to
posprzątam… To niechcący… Wyślizgnęła mi się z dłoni… − W pewnej chwili jęknął
cicho.
− Skaleczyłeś się?
− To nic takiego. – Spojrzał na
mnie. Widząc strach w jego oczach, mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści.
Dlaczego on się mnie tak bał?
− Pokaż. – Chciałem chwycić jego
dłoń, żeby obejrzeć zranienie, jednak gwałtownie się odsunął. – Nie bój się. –
Wziąłem go na ręce i posadziłem na blacie.
− To trzeba posprzątać.
− Potem. – Przejrzałem wszystkie
szafki, aż udało mi się znaleźć plastry. Opatrzyłem jednym z nich małą ranę. –
Gotowe. – Uśmiechnąłem się do niego.
− Dziękuję. Posprzątam to. –
Zeskoczył z blatu i już chciał podnieść pierwszy kawałek, kiedy chwyciłem go za
ręce.
− Zostaw, ja to zrobię.
− Ale…
− Idź do sypialni. Jeszcze
zrobisz sobie większą krzywdę.
Jeśli jeszcze raz zaprzeczy,
zaprowadzę go tam siłą. Nienawidziłem, kiedy ktoś mi się przeciwstawiał. Ku
mojemu zdziwieniu, posłusznie poszedł do pokoju. Posprzątałem szklane skrawki i
udałem się do sypialni. Shinya siedział na łóżku. Dłonie ułożył na kolanach i
wpatrywał się w mały opatrunek na palcu. Usiadłem obok niego. Odgarnąłem mu
włosy za ucho, żeby przyjrzeć się dokładniej jego twarzy. Zerknął na mnie.
Opuszkami dotknąłem jego policzka, zbliżyłem twarz do jego i musnąłem wargi. Chwyciłem
go za nadgarstki i delikatnym ruchem otuliłem swoją szyję jego ramionami.
Dłonie zsunęły się na jego talię. Popchnąłem Shinyę ostrożnie na posłanie.
Mruknął coś niezrozumiale, ręce przeniósł na mój tors, starając się mnie
odepchnąć. Pogładziłem go uspokajająco po policzku, nie zaprzestając pocałunku,
kiedy nagle poczułem wilgoć na skórze. Otworzyłem oczy. Płakał. Odsunąłem się
od niego i mruknąłem cicho:
− Dlaczego płaczesz?
− Nie chcę, żebyś mnie całował.
– Odwrócił wzrok.
− Ale ja chcę. – Ująłem palcami
jego żuchwę i skierowałem jego twarz ku sobie.
− Boję się… − wyznał szeptem.
− Nie masz czego. Nic ci nie
zrobię.
− Więc mnie puść.
Ułożyłem dłonie po bokach jego
głowy, pochylając się nad nim.
− Po prostu mi zaufaj –
wyszeptałem do jego ucha.
− Nie mogę. – Zacisnął powieki i
pokręcił głową. – Nie potrafię.
− Przecież jestem delikatny… Nie
dzieje ci się tutaj nic złego… − Przesunąłem dłonią po jego boku i zamknąłem palce
na jego biodrze.
− Zabiłeś moich rodziców! Nie
dotykaj mnie! – Uderzył pięścią moją twarz. Nie bolało, ale podziałało na mnie
jak kubeł zimnej wody. Wściekły, złapałem go za przeguby, ściskając nogami jego
biodra, żeby jak najbardziej ograniczyć jego ruchy. – Nie… Proszę, puść mnie… −
Szarpnął się, patrząc na mnie błagalnie.
− Jaki się nagle potulny
zrobiłeś.
Zagryzł wargę, po czym ledwo
dosłyszalnie powiedział:
− Przepraszam…
− Co powiedziałeś?
− Przepraszam – powtórzył głośniej.
– Nie chciałem cię uderzyć.
− Chciałeś i dobrze o tym wiesz.
– Pogłaskałem delikatnie jego twarz. – Twoja złość jest uzasadniona.
− Nie musisz tego robić. Nie
musisz zabijać. – Spojrzał mi w oczy. – Możesz z tego zrezygnować. Żyć, jak
inni ludzie.
− To nie jest takie proste.
− Mnie też zabijesz?
Oczywiście, że nie. Najpierw
sprawię, że mnie pokochasz, aż w końcu sam wpakujesz mi się do łóżka,
wykorzystam cię, a potem oddam w „dobre” ręce, które odpowiednio się tobą
zajmą.
− Nigdy tego nie zrobię. Jesteś
dla mnie najważniejszy. A teraz pozwól mi cię pocałować. – Zbliżyłem się do
niego, jednak odwrócił głowę. Chwyciłem jego ręce jedną dłonią, a drugą ująłem
go za podbródek, żeby zmusić go, by na mnie spojrzał. – Pozwól mi…
Przymknął powieki, a ja po raz
kolejny zatopiłem się w jego ustach.
***
− Jak to możliwe? – zapytał,
siedząc na parapecie.
− Hm? – mruknąłem, spoglądając
na niego. Nie patrzył na mnie. Obserwował widok za oknem. Jego delikatna twarz
odbijała się w szybie. Kiedy siedział tak skulony, obejmując łydki ramionami,
dostrzegłem, jaki jest wątły. Był tak delikatny, niewinny… Stworzony, by się
nim opiekować. Potrząsnąłem głową i zaraz stanął mi przed oczami inny obraz.
Jego nagie ciało rozłożone na łóżku, wykrzykujące rozpaczliwe prośby, abym
wreszcie je wziął. On był jedynie moją przyszłą zabawką erotyczną – musiałem
się tego trzymać.
− Jak to możliwe, że tak
raptownie zmieniłeś do mnie podejście? – Pytanie Shinyi przywróciło mnie do
rzeczywistości.
Podszedłem do niego i wplotłem
palce w jego włosy.
− Jesteś wyjątkowy. – Ucałowałem
jego policzek.
W tym momencie ktoś zadzwonił do
drzwi. Przytknąłem chłopakowi palce do ust, żeby dać mu do zrozumienia, że ma
być cicho, i wyciągnąłem broń. Kiedy udałem się w stronę korytarza, Shinya
szarpnął mnie za rękę.
− Co chcesz zrobić? – szepnął.
− Nic – warknąłem. – To na wszelki wypadek. Nie mam przecież
pewności, kto to jest.
Wyrwałem ramię z jego żałośnie
słabego uścisku i ruszyłem do drzwi. Zerknąłem przez wizjer. Osoba, która stała
pod drzwiami, trzymała w dłoniach paczkę i wyglądała na pracownika poczty. Otworzyłem,
chowając broń za plecami.
− Tak?
− Dobry wieczór, paczka dla pana
– mruknął młody chłopak, ze znużeniem żując gumę.
− Paczka? Dla mnie? – zdziwiłem
się. Nikt nigdy nie przysyłał mi paczek.
− No dla pana. – Wzruszył
ramionami.
Zerknąłem na imię i nazwisko.
Rzeczywiście przesyłka była zaadresowana do mnie.
− Proszę tu podpisik. – Wyjął
długopis i wskazał palcem na jakąś rubrykę w tabelce.
− Nie chcę tego. – Skąd miałem
wiedzieć czy nie był to przypadkiem ładunek wybuchowy?
− Ale…
Telefon w mojej kieszeni
zawibrował.
− Przepraszam na moment. –
Wyjąłem go z kieszeni. – Ważna sprawa. Tak?
− Podoba ci się prezent? –
Usłyszałem głos mojego szefa.
− Jaki prezent?
− Jeszcze nie przyszedł?
Wysłałem ci paczkę.
− Właśnie przyszedł facet z
poczty. Na przyszłość informuj mnie o takich rzeczach. Wiesz, że nie lubię
niespodzianek.
− Ale jesteś nudny… − Rozłączył
się.
− Więc będzie podpisik? –
Chłopak stukał długopisem o podkładkę, na której umieszczona była kartka z
tabelkami.
− Będzie podpisik – mruknąłem
ironicznie i podpisałem się w odpowiednim miejscu.
− Dziękuję, miłego wieczoru
życzę.
Wziąłem paczkę i pospiesznie
zamknąłem drzwi. Z sypialni wyszedł Shinya. Zerknął z zaciekawieniem na pakunek.
Przeszedłem do pokoju i
odrzuciłem paczkę na łóżko. Usiadłem na krześle, żeby zapalić papierosa.
− Nie otworzysz?
− Jakoś nie ciekawi mnie, co
jest w środku. Przysłał mi to mój szef, więc pewnie jest to jakiś głupi żart.
− Tu jest koperta… − Shinya
wskazał na biały prostokąt, który zsunął się z paczki prosto na pościel.
Podszedłem do łóżka i rozerwałem
kopertę.
Byłoby
miło, gdybyś wpadł ze swoją ślicznotką na kolację. Miejsce to, co zawsze,
godzina dwudziesta. Będziemy sami, więc
nie będzie nikogo, kto mógłby pomóc Twojej dziewczynce. Ubierz ją w to, co
przygotowałem.
Rozerwałem papier, którym
pokryte było płaskie, białe pudełko i uniosłem wieczko. Chwyciłem w dłonie
materiał o barwie pudrowego różu.
− Sukienka? – zdziwił się
chłopak. – Twój szef rzeczywiście lubi sobie z ciebie żartować.
− To sukienka dla ciebie.
− Dla mnie? – wyksztusił.
Podałem mu krótką wiadomość, którą szybko przeczytał. – Co? Nie założę tego… I
nie mam zamiaru iść na żadną kolację organizowaną przez jakiegoś przestępcę.
− Zależy ci na Ryuichim? –
zapytałem retorycznie. – Zatem grzecznie założysz sukienkę i pójdziesz ze mną
na tę cholerną kolację.
Zerknąłem na zegarek. Pół
godziny po osiemnastej.
− Szykuj się – poleciłem. – Mamy
dość spory kawałek drogi do tej restauracji.
Wziął ubranie i zniknął za
drzwiami łazienki. W tym czasie założyłem czarne dżinsy i koszulę w tym samym
kolorze. Po jakimś czasie Shinya wszedł do pokoju. Sukienka idealnie pasowała
do jego zaróżowionych policzków, a wszyte pod spodem warstwy tiulu unosiły ją
odrobinę, nadając kształt litery A.
− Ślicznie wyglądasz… − Musiałem
to przyznać. Był po prostu piękny. Zwiewny materiał wydobył z niego jeszcze
więcej dziewczęcości i podkreślił delikatność jego sylwetki.
− Dziękuję. – Zarumienił się
jeszcze bardziej. Wsunął stopy w czarne trampki, będące jedynym obuwiem, które
obecnie posiadał i schylił się, by zawiązać sznurowadła. Również założyłem
buty, po czym okryłem jego ramiona swoim płaszczem. W drodze do samochodu
obejmowałem go ramieniem.
− Pamiętaj, że oni nie mogą
dowiedzieć się kim naprawdę jesteś – powiedziałem, odpalając silnik.
Kiwnął głową. Odjechaliśmy.
No... No... No... ZUY PLAN AKI'EGO! ;-; Ale ja wiem, że on się nie spełni ^^ A jak się spełni, to Aki będzie żałował. Koniec i kropka ><" xD
OdpowiedzUsuńW sumie... Chcę zobaczyć Shiny'ego w takiej sukience *.* Niech założy na koncert, czy coś... Albo na bloga niech wstawi, o! Shindy, nie masz wyboru! xDD
Życzę weny ^^
~sadist vampire Yuna.miko
Dokańczaj więcej opków D:
OdpowiedzUsuńShinya w sukience (y) hehehe
Shindy nie do końca daje się Akiemu i dobrze. Nie powinien mu wierzyć. Ale zapowiada się ciekawie. Pewnie szef ma ochotę na zabawę w trójkącie XD Aki bezie miał okazję stać się bohaterem XD
OdpowiedzUsuń