14 września 2014

161. Taste of Death cz. VI (Aki x Shindy)



Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Bardzo Was przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale przez pewien czas nie miałam co, a nie chciałam rozpoczynać kolejnego opowiadania. Wstawiam kolejną część przygód naszego kochanego mordercy Akiego oraz Shina, którego (na jego szczęście) wszyscy mylnie biorą za dziewczynę.

CZĘŚĆ VI
Mimo że się obudziłem, nie otwierałem oczu. Wyciągnąłem rękę, by przyciągnąć go do siebie, jednak opuszki musnęły jedynie prześcieradło. Uniosłem powieki i rozejrzałem się zaskoczony.
− Shinya? – mruknąłem, podnosząc się do siadu. Jeśli ten gówniarz odważył się uciec, jego brat długo nie pożyje. Z kuchni dobiegł dźwięk tłuczonego szkła. – Shinya! – Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pomieszczenia. Chłopak klęczał na podłodze i zbierał w dłonie przezroczyste odłamki.
− Przepraszam, zaraz to posprzątam… To niechcący… Wyślizgnęła mi się z dłoni… − W pewnej chwili jęknął cicho.
− Skaleczyłeś się?
− To nic takiego. – Spojrzał na mnie. Widząc strach w jego oczach, mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści. Dlaczego on się mnie tak bał?
− Pokaż. – Chciałem chwycić jego dłoń, żeby obejrzeć zranienie, jednak gwałtownie się odsunął. – Nie bój się. – Wziąłem go na ręce i posadziłem na blacie.
− To trzeba posprzątać.
− Potem. – Przejrzałem wszystkie szafki, aż udało mi się znaleźć plastry. Opatrzyłem jednym z nich małą ranę. – Gotowe. – Uśmiechnąłem się do niego.
− Dziękuję. Posprzątam to. – Zeskoczył z blatu i już chciał podnieść pierwszy kawałek, kiedy chwyciłem go za ręce.
− Zostaw, ja to zrobię.
− Ale…
− Idź do sypialni. Jeszcze zrobisz sobie większą krzywdę.
Jeśli jeszcze raz zaprzeczy, zaprowadzę go tam siłą. Nienawidziłem, kiedy ktoś mi się przeciwstawiał. Ku mojemu zdziwieniu, posłusznie poszedł do pokoju. Posprzątałem szklane skrawki i udałem się do sypialni. Shinya siedział na łóżku. Dłonie ułożył na kolanach i wpatrywał się w mały opatrunek na palcu. Usiadłem obok niego. Odgarnąłem mu włosy za ucho, żeby przyjrzeć się dokładniej jego twarzy. Zerknął na mnie. Opuszkami dotknąłem jego policzka, zbliżyłem twarz do jego i musnąłem wargi. Chwyciłem go za nadgarstki i delikatnym ruchem otuliłem swoją szyję jego ramionami. Dłonie zsunęły się na jego talię. Popchnąłem Shinyę ostrożnie na posłanie. Mruknął coś niezrozumiale, ręce przeniósł na mój tors, starając się mnie odepchnąć. Pogładziłem go uspokajająco po policzku, nie zaprzestając pocałunku, kiedy nagle poczułem wilgoć na skórze. Otworzyłem oczy. Płakał. Odsunąłem się od niego i mruknąłem cicho:
− Dlaczego płaczesz?
− Nie chcę, żebyś mnie całował. – Odwrócił wzrok.
− Ale ja chcę. – Ująłem palcami jego żuchwę i skierowałem jego twarz ku sobie.
− Boję się… − wyznał szeptem.
− Nie masz czego. Nic ci nie zrobię.
− Więc mnie puść.
Ułożyłem dłonie po bokach jego głowy, pochylając się nad nim.
− Po prostu mi zaufaj – wyszeptałem do jego ucha.
− Nie mogę. – Zacisnął powieki i pokręcił głową. – Nie potrafię.
− Przecież jestem delikatny… Nie dzieje ci się tutaj nic złego… − Przesunąłem dłonią po jego boku i zamknąłem palce na jego biodrze.
− Zabiłeś moich rodziców! Nie dotykaj mnie! – Uderzył pięścią moją twarz. Nie bolało, ale podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Wściekły, złapałem go za przeguby, ściskając nogami jego biodra, żeby jak najbardziej ograniczyć jego ruchy. – Nie… Proszę, puść mnie… − Szarpnął się, patrząc na mnie błagalnie.
− Jaki się nagle potulny zrobiłeś.
Zagryzł wargę, po czym ledwo dosłyszalnie powiedział:
− Przepraszam…
− Co powiedziałeś?
− Przepraszam – powtórzył głośniej. – Nie chciałem cię uderzyć.
− Chciałeś i dobrze o tym wiesz. – Pogłaskałem delikatnie jego twarz. – Twoja złość jest uzasadniona.
− Nie musisz tego robić. Nie musisz zabijać. – Spojrzał mi w oczy. – Możesz z tego zrezygnować. Żyć, jak inni ludzie.
− To nie jest takie proste.
− Mnie też zabijesz?
Oczywiście, że nie. Najpierw sprawię, że mnie pokochasz, aż w końcu sam wpakujesz mi się do łóżka, wykorzystam cię, a potem oddam w „dobre” ręce, które odpowiednio się tobą zajmą.
− Nigdy tego nie zrobię. Jesteś dla mnie najważniejszy. A teraz pozwól mi cię pocałować. – Zbliżyłem się do niego, jednak odwrócił głowę. Chwyciłem jego ręce jedną dłonią, a drugą ująłem go za podbródek, żeby zmusić go, by na mnie spojrzał. – Pozwól mi…
Przymknął powieki, a ja po raz kolejny zatopiłem się w jego ustach.
***
− Jak to możliwe? – zapytał, siedząc na parapecie.
− Hm? – mruknąłem, spoglądając na niego. Nie patrzył na mnie. Obserwował widok za oknem. Jego delikatna twarz odbijała się w szybie. Kiedy siedział tak skulony, obejmując łydki ramionami, dostrzegłem, jaki jest wątły. Był tak delikatny, niewinny… Stworzony, by się nim opiekować. Potrząsnąłem głową i zaraz stanął mi przed oczami inny obraz. Jego nagie ciało rozłożone na łóżku, wykrzykujące rozpaczliwe prośby, abym wreszcie je wziął. On był jedynie moją przyszłą zabawką erotyczną – musiałem się tego trzymać.
− Jak to możliwe, że tak raptownie zmieniłeś do mnie podejście? – Pytanie Shinyi przywróciło mnie do rzeczywistości.
Podszedłem do niego i wplotłem palce w jego włosy.
− Jesteś wyjątkowy. – Ucałowałem jego policzek.
W tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Przytknąłem chłopakowi palce do ust, żeby dać mu do zrozumienia, że ma być cicho, i wyciągnąłem broń. Kiedy udałem się w stronę korytarza, Shinya szarpnął mnie za rękę.
− Co chcesz zrobić? – szepnął.
− Nic – warknąłem. – To  na wszelki wypadek. Nie mam przecież pewności, kto to jest.
Wyrwałem ramię z jego żałośnie słabego uścisku i ruszyłem do drzwi. Zerknąłem przez wizjer. Osoba, która stała pod drzwiami, trzymała w dłoniach paczkę i wyglądała na pracownika poczty. Otworzyłem, chowając broń za plecami.
− Tak?
− Dobry wieczór, paczka dla pana – mruknął młody chłopak, ze znużeniem żując gumę.
− Paczka? Dla mnie? – zdziwiłem się. Nikt nigdy nie przysyłał mi paczek.
− No dla pana. – Wzruszył ramionami.
Zerknąłem na imię i nazwisko. Rzeczywiście przesyłka była zaadresowana do mnie.
− Proszę tu podpisik. – Wyjął długopis i wskazał palcem na jakąś rubrykę w tabelce.
− Nie chcę tego. – Skąd miałem wiedzieć czy nie był to przypadkiem ładunek wybuchowy?
− Ale…
Telefon w mojej kieszeni zawibrował.
− Przepraszam na moment. – Wyjąłem go z kieszeni. – Ważna sprawa. Tak?
− Podoba ci się prezent? – Usłyszałem głos mojego szefa.
− Jaki prezent?
− Jeszcze nie przyszedł? Wysłałem ci paczkę.
− Właśnie przyszedł facet z poczty. Na przyszłość informuj mnie o takich rzeczach. Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
− Ale jesteś nudny… − Rozłączył się.
− Więc będzie podpisik? – Chłopak stukał długopisem o podkładkę, na której umieszczona była kartka z tabelkami.
− Będzie podpisik – mruknąłem ironicznie i podpisałem się w odpowiednim miejscu.
− Dziękuję, miłego wieczoru życzę.
Wziąłem paczkę i pospiesznie zamknąłem drzwi. Z sypialni wyszedł Shinya. Zerknął z zaciekawieniem na pakunek.
Przeszedłem do pokoju i odrzuciłem paczkę na łóżko. Usiadłem na krześle, żeby zapalić papierosa.
− Nie otworzysz?
− Jakoś nie ciekawi mnie, co jest w środku. Przysłał mi to mój szef, więc pewnie jest to jakiś głupi żart.
− Tu jest koperta… − Shinya wskazał na biały prostokąt, który zsunął się z paczki prosto na pościel.
Podszedłem do łóżka i rozerwałem kopertę.

Byłoby miło, gdybyś wpadł ze swoją ślicznotką na kolację. Miejsce to, co zawsze, godzina  dwudziesta. Będziemy sami, więc nie będzie nikogo, kto mógłby pomóc Twojej dziewczynce. Ubierz ją w to, co przygotowałem.

Rozerwałem papier, którym pokryte było płaskie, białe pudełko i uniosłem wieczko. Chwyciłem w dłonie materiał o barwie pudrowego różu.
− Sukienka? – zdziwił się chłopak. – Twój szef rzeczywiście lubi sobie z ciebie żartować.
− To sukienka dla ciebie.
− Dla mnie? – wyksztusił. Podałem mu krótką wiadomość, którą szybko przeczytał. – Co? Nie założę tego… I nie mam zamiaru iść na żadną kolację organizowaną przez jakiegoś przestępcę.
− Zależy ci na Ryuichim? – zapytałem retorycznie. – Zatem grzecznie założysz sukienkę i pójdziesz ze mną na tę cholerną kolację.
Zerknąłem na zegarek. Pół godziny po osiemnastej.
− Szykuj się – poleciłem. – Mamy dość spory kawałek drogi do tej restauracji.
Wziął ubranie i zniknął za drzwiami łazienki. W tym czasie założyłem czarne dżinsy i koszulę w tym samym kolorze. Po jakimś czasie Shinya wszedł do pokoju. Sukienka idealnie pasowała do jego zaróżowionych policzków, a wszyte pod spodem warstwy tiulu unosiły ją odrobinę, nadając kształt litery A.
− Ślicznie wyglądasz… − Musiałem to przyznać. Był po prostu piękny. Zwiewny materiał wydobył z niego jeszcze więcej dziewczęcości i podkreślił delikatność jego sylwetki.
− Dziękuję. – Zarumienił się jeszcze bardziej. Wsunął stopy w czarne trampki, będące jedynym obuwiem, które obecnie posiadał i schylił się, by zawiązać sznurowadła. Również założyłem buty, po czym okryłem jego ramiona swoim płaszczem. W drodze do samochodu obejmowałem go ramieniem.
− Pamiętaj, że oni nie mogą dowiedzieć się kim naprawdę jesteś – powiedziałem, odpalając silnik.
Kiwnął głową. Odjechaliśmy.

3 komentarze:

  1. No... No... No... ZUY PLAN AKI'EGO! ;-; Ale ja wiem, że on się nie spełni ^^ A jak się spełni, to Aki będzie żałował. Koniec i kropka ><" xD
    W sumie... Chcę zobaczyć Shiny'ego w takiej sukience *.* Niech założy na koncert, czy coś... Albo na bloga niech wstawi, o! Shindy, nie masz wyboru! xDD
    Życzę weny ^^
    ~sadist vampire Yuna.miko

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokańczaj więcej opków D:
    Shinya w sukience (y) hehehe

    OdpowiedzUsuń
  3. Shindy nie do końca daje się Akiemu i dobrze. Nie powinien mu wierzyć. Ale zapowiada się ciekawie. Pewnie szef ma ochotę na zabawę w trójkącie XD Aki bezie miał okazję stać się bohaterem XD

    OdpowiedzUsuń