9 marca 2014

127. Sukienka (??? x ???)



Tytuł: Sukienka
Pairing: ??? x ???
Notka autorska: Początek jest ściśle powiązany z moim obecnym nastrojem, ale miłość wymyśliłam. Takie tam sobie shoujo-ai. Obrazek dodam przy okazji, nie mam siły go zrobić. Przepraszam.

Żółte ściany, zielone okno tuż naprzeciw mnie. Meble z jasnego drewna i jedna biała szafa, która z nimi kontrastuje. One wszystkie miały być przemalowane na biało. Taka mała zmiana. Skończyło się tylko na jednej szafie... W rogu spoczywają kartony różnej wielkości. Poustawiane w piramidę o bardzo niestabilnych fundamentach. To cud, że jeszcze się nie zawaliła. Na białym pudełku, w którym kiedyś przyszły moje buty na platformie, leży plik kartek zapełnionych rysunkami. Niektóre prace to tylko szkice, inne są skończone. Rysunki przykrywa obszerna halka z organzy. Wygląda jak wielka biała beza. Podłogę zaściełają buty: czarne obcasiki, zamszowe, z ekoskóry, z kokardkami, rocking horsey, platformy, oprócz tego mangi, kolejna porcja rysunków, przybory do szycia i rysowania, zeszyty, pamiętnik, Lolita Nabokova ustawiona na stosiku podręczników.
Siedzę na zielonym przykryciu upstrzonym białymi serduszkami. Dostaję wiadomość. Przyjaciel? Dawna miłość? Koleżanka? Ktoś z rodziny? Nie, to tylko operator informuje mnie o tym, że moje konto niedługo zakończy swój żywot, jeśli szybko go nie doładuję. Dlaczego mnie to nie dziwi? Dlaczego podświadomie podejrzewałam, że właśnie taką wiadomość dostanę? Nawet jej nie otwieram. Odkładam białego Samsunga.
Piszę z ludźmi. Codziennie to robię. Zawsze jedno, to samo pytanie: „Co u Ciebie?”. Co odpowiedzieć w takim przypadku? Prawdę? Przecież nie każdy chce ją usłyszeć. „Jakoś leci” ̶ zawsze tak odpisuję. To najlepsze rozwiązanie. Taka odpowiedź powinna wszystkim wystarczyć. Ale jednej nie wystarcza. „Co się dzieje?”. No tak, znamy się od szkoły podstawowej... To dużo czasu, by poznać drugą osobę na tyle, by nie wywinęła się drobnym kłamstwem. „Źle się czuję” ̶ odpisuję. Nie jest to kłamstwo, ponieważ od rana boli mnie brzuch. Rozmawiamy krótko, głównie o terminie naszego spotkania. Potem znika. Nie wiem, gdzie. W każdym bądź razie zielona kropka przy jej nazwisku w okienku chatu na Facebooku również znika.
Zostaję sama. Znowu sama. Czuję się tak samotna jak wtedy, kiedy ty mnie zostawiłaś. Żeby się czymś zająć, otwieram szafę. Tę białą. W środku znajdują się moje ubrania, jakby szyte dla lalki. Białe koronki, czarne falbanki, kołnierzyki, ozdobne rękawy, gorsetowe wiązania ̶ wszystko to składa się na moje sukienki. Zanurzam dłonie ciemnych materiałach. Przeglądam wszystkie kreacje aż w ręce wpada mi ta, którą wyróżnia wiśniowy print. Wyciągam sukienkę i przyglądam się jej dokładnie. Czarna przestrzeń ograniczona krojem upstrzona jest błyszczącymi owocami. Kołnierz jest okrągły, obszyty falbaną naznaczoną białymi groszkami. Dwa pasy przy talii, które można z tyłu zawiązać na kokardę. Jest śliczna, urocza. Tych samych słów użyłaś wobec mnie, kiedy pokazałam się w niej tobie ostatni raz... Potem odeszłaś. Nie było ostatniego pocałunku. Poczułam tylko twoje ramiona, które zacisnęły się wokół mnie, żeby mnie pocieszyć, kiedy płakałam. Aż w końcu nic nie czułam. Ból wykończył mnie tak bardzo, że stałam się bezduszną lalką.
Obiecałam sobie, że już więcej nie założę tej sukienki. Obiecałam sobie, że ją spalę. Nie zrobiłam tego.
Rozbieram się do bielizny. Naciągam na nogi zakolanówki. Wkładam sukienkę przez głowę. Trochę kłopotu przynosi mi zapięcie zamka i zawiązanie pasów, ale po chwili stoję już przed lustrem w kreacji. Pod spód zakładam halkę. Układam palcami fałdy białej organzy, aby kielich sukienki przybrał ładny kształt dzwonka. Zakładam czarne obcasiki z kokardkami. Ile dni minęło od twojego odejścia? Jak długo jej nie nosiłam? Słyszę jak przychodzą kolejne wiadomości na portalu społecznościowym. Czyżby znów pytania: „Co u Ciebie?”. Jak długo jej nie nosiłam? ̶ myślę znowu. ̶ Ile dni minęło od twojego odejścia? Jednak... czy to takie ważne? Dzisiaj jest piękny dzień. Idealna okazja, żeby wyjść w niej na spacer.

2 komentarze:

  1. Ja wiem, że to nie jest tylko opowiadanie... Zbyt wyraźnie widzę halkę z organzy, sukienkę i białą szafę. Mimo swojej długości i braku dramatycznych zwrotów akcji, śmierci czy innych typowo angstowych elementów, wywołało we mnie masę emocji. Nie mogę powiedzieć, że to było "piękne", bo to słowo nie współgra ze smutkiem. Mogę powiedzieć, że ma w sobie coś niesamowicie ekspresywnego... Po prostu się wzruszyłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama odeszłaś...

    OdpowiedzUsuń