Pairing: ??? x ???
Notka autorska: Początek jest ściśle
powiązany z moim obecnym nastrojem, ale miłość wymyśliłam.
Takie tam sobie shoujo-ai. Obrazek dodam przy okazji, nie mam siły
go zrobić. Przepraszam.
Żółte ściany,
zielone okno tuż naprzeciw mnie. Meble z jasnego drewna i jedna
biała szafa, która z nimi kontrastuje. One wszystkie miały być
przemalowane na biało. Taka mała zmiana. Skończyło się tylko na
jednej szafie... W rogu spoczywają kartony różnej wielkości.
Poustawiane w piramidę o bardzo niestabilnych fundamentach. To cud,
że jeszcze się nie zawaliła. Na białym pudełku, w którym kiedyś
przyszły moje buty na platformie, leży plik kartek zapełnionych
rysunkami. Niektóre prace to tylko szkice, inne są skończone.
Rysunki przykrywa obszerna halka z organzy. Wygląda jak wielka biała
beza. Podłogę zaściełają buty: czarne obcasiki, zamszowe, z
ekoskóry, z kokardkami, rocking horsey, platformy, oprócz tego
mangi, kolejna porcja rysunków, przybory do szycia i rysowania,
zeszyty, pamiętnik, Lolita Nabokova ustawiona na stosiku
podręczników.
Siedzę na
zielonym przykryciu upstrzonym białymi serduszkami. Dostaję
wiadomość. Przyjaciel? Dawna miłość? Koleżanka? Ktoś z
rodziny? Nie, to tylko operator informuje mnie o tym, że moje konto
niedługo zakończy swój żywot, jeśli szybko go nie doładuję.
Dlaczego mnie to nie dziwi? Dlaczego podświadomie podejrzewałam, że
właśnie taką wiadomość dostanę? Nawet jej nie otwieram.
Odkładam białego Samsunga.
Piszę z ludźmi.
Codziennie to robię. Zawsze jedno, to samo pytanie: „Co u
Ciebie?”. Co odpowiedzieć w takim przypadku? Prawdę? Przecież
nie każdy chce ją usłyszeć. „Jakoś leci” ̶
zawsze tak odpisuję. To najlepsze rozwiązanie. Taka odpowiedź
powinna wszystkim wystarczyć. Ale jednej nie wystarcza. „Co się
dzieje?”. No tak, znamy się od szkoły podstawowej... To dużo
czasu, by poznać drugą osobę na tyle, by nie wywinęła się
drobnym kłamstwem. „Źle się czuję” ̶
odpisuję. Nie jest to kłamstwo, ponieważ od rana boli mnie
brzuch. Rozmawiamy krótko, głównie o terminie naszego spotkania.
Potem znika. Nie wiem, gdzie. W każdym bądź razie zielona kropka
przy jej nazwisku w okienku chatu na Facebooku również znika.
Zostaję
sama. Znowu sama. Czuję się tak samotna jak wtedy, kiedy ty mnie
zostawiłaś. Żeby się czymś zająć, otwieram szafę. Tę białą.
W środku znajdują się moje ubrania, jakby szyte dla lalki. Białe
koronki, czarne falbanki, kołnierzyki, ozdobne rękawy, gorsetowe
wiązania ̶
wszystko to składa się na moje sukienki. Zanurzam dłonie ciemnych
materiałach. Przeglądam wszystkie kreacje aż w ręce wpada mi ta,
którą wyróżnia wiśniowy print. Wyciągam sukienkę i przyglądam
się jej dokładnie. Czarna przestrzeń ograniczona krojem upstrzona
jest błyszczącymi owocami. Kołnierz jest okrągły, obszyty
falbaną naznaczoną białymi groszkami. Dwa pasy przy talii, które
można z tyłu zawiązać na kokardę. Jest śliczna, urocza. Tych
samych słów użyłaś wobec mnie, kiedy pokazałam się w niej
tobie ostatni raz... Potem odeszłaś. Nie było ostatniego
pocałunku. Poczułam tylko twoje ramiona, które zacisnęły się
wokół mnie, żeby mnie pocieszyć, kiedy płakałam. Aż w końcu
nic nie czułam. Ból wykończył mnie tak bardzo, że stałam się
bezduszną lalką.
Obiecałam
sobie, że już więcej nie założę tej sukienki. Obiecałam sobie,
że ją spalę. Nie zrobiłam tego.
Rozbieram
się do bielizny. Naciągam na nogi zakolanówki. Wkładam sukienkę
przez głowę. Trochę kłopotu przynosi mi zapięcie zamka i
zawiązanie pasów, ale po chwili stoję już przed lustrem w
kreacji. Pod spód zakładam halkę. Układam palcami fałdy białej
organzy, aby kielich sukienki przybrał ładny kształt dzwonka.
Zakładam czarne obcasiki z kokardkami. Ile dni minęło od twojego
odejścia? Jak długo jej nie nosiłam? Słyszę jak przychodzą
kolejne wiadomości na portalu społecznościowym. Czyżby znów
pytania: „Co u Ciebie?”. Jak długo jej nie nosiłam? ̶
myślę znowu. ̶
Ile dni minęło od twojego odejścia? Jednak... czy to takie ważne?
Dzisiaj jest piękny dzień. Idealna okazja, żeby wyjść w niej na
spacer.
Ja wiem, że to nie jest tylko opowiadanie... Zbyt wyraźnie widzę halkę z organzy, sukienkę i białą szafę. Mimo swojej długości i braku dramatycznych zwrotów akcji, śmierci czy innych typowo angstowych elementów, wywołało we mnie masę emocji. Nie mogę powiedzieć, że to było "piękne", bo to słowo nie współgra ze smutkiem. Mogę powiedzieć, że ma w sobie coś niesamowicie ekspresywnego... Po prostu się wzruszyłam.
OdpowiedzUsuńSama odeszłaś...
OdpowiedzUsuń