Tytuł:
Anorexia
Pairing:
Masatoshi x Shindy
Notka
autorska: Jestem strasznie
zmęczona, więc mogą pojawić się błędy. Bez zbędnego
przedłużania, zapraszam na kolejną część. :3
CZĘŚĆ
III
W
nocy spałem niewiele. Podrywałem gwałtownie głowę, słysząc
najdrobniejszy dźwięk na korytarzu, mając nadzieję, że to
Masatoshi. Kiedy słońce od jakiegoś czasu przebijało się przez
drobne szczeliny w rolecie, przesłaniającej okno, do mojej sali
zajrzała pielęgniarka. Przyniosła śniadanie...
Usiadłem
na łóżku i spojrzałem tępo w talerz. Następnie przeniosłem
wzrok na pielęgniarkę, która nadal przy mnie stała.
̶
Muszę przypilnować, żeby wszystko pan zjadł ̶ wyjaśniła.
̶
Wszystko? ̶ powtórzyłem.
̶
Tak, inaczej podamy panu jedzenie przez sondę. Wybór należy do
pana.
Wziąłem
do ręki chleb i, tak jak wczoraj, najpierw go powąchałem. Dzisiaj
był twarożek i rzodkiewka.
̶
Czy jest możliwość, żebym dostał razowy chleb?
̶
Dlaczego?
̶
Jest zdrowszy.
̶
Ale też mniej tuczący. Na razie to niemożliwe. Dopiero kiedy
będzie pan mógł stosować zamienniki. Wtedy będzie pan mógł
jeść swoje posiłki, ale w takiej ilości, jaką wyznaczy pański
lekarz.
Wziąłem
kromkę do ust i odgryzłem trochę.
̶
Mogę zjeść połowę?
̶
Całą.
̶
Połowę ̶ upierałem się dalej przy swoim.
̶
Dobrze. ̶ Zdziwiłem się nieco, że tak szybko ustąpiła, ale
nic nie powiedziałem. Może rozumiała w jakiej byłem sytuacji.
Przełknąłem
kilka następnych kęsów. Znów zrobiło mi się niedobrze.
Odstawiłem kanapkę na talerz.
̶
Jeszcze jeden.
̶
Nie mogę...
̶
Jeden. Ja się zgodziłam na pół kanapki, więc proszę zjeść
jeszcze jeden kawałek.
̶
Dobrze. ̶ Podniosłem pieczywo i ugryzłem mały kęs. Z trudem go
przełknąłem, ale jakoś się udało.
̶
Smakowało? ̶ zapytała z uśmiechem.
̶
Niedobrze mi.
̶
Przyzwyczai się pan.
Wzięła
tacę i wyszła, uprzednio odłożywszy na stoliku kubek z czarną
herbatą. Upiłem łyk i niemal natychmiast go wyplułem. Czułem
właściwie sam cukier. W domu piłem tylko zieloną herbatę i nigdy
jej nie słodziłem.
Wypiłem
tylko trochę, ponieważ byłem spragniony.
Oparłem
czoło o kolana. Miałem już dość tego miejsca. Otworzyłem
szufladę, chcąc sprawdzić, czy mam telefon, jednak go nie
znalazłem. Westchnąłem i objąłem łydki ramionami. Drzwi się
uchyliły i do środka zajrzała głowa o rozwichrzonej, brązowej
czuprynie.
̶
Masatoshi! ̶ ucieszyłem się na jego widok. ̶ Przyszedłeś.
̶
Oczywiście, przecież obiecałem. ̶ Podszedł do okna i podniósł
roletę. Światło słoneczne rozlało się po podłodze. ̶ Jak dziś
zacząłeś dzień?
̶
Od śniadania. Zjadłem pół kanapki.
̶
Ślicznie. ̶ Uśmiechnął się. ̶ Dobre było?
Pokręciłem
przecząco głową. Zaśmiał się i zmierzwił moje włosy.
̶
Przyniosłem ci owoce. ̶ Odłożył na stoliku reklamówkę.
̶
Ale...
̶
Zjesz wtedy, kiedy będziesz chciał. Byłeś może na korytarzu?
̶
Nie. Tutaj mi dobrze.
̶
Mógłbyś się z kimś zaprzyjaźnić.
̶
Nie chcę. ̶ Oparłem się o ścianę i odwróciłem głowę w
stronę okna.
̶
Ach, zapomniałem, coś przyniosłem.
̶
Kolejna porcja jedzenia? ̶ mruknąłem.
̶
Nie. ̶ Wyciągnął z torby pluszowego misia. Pierwsza maskotka,
którą od niego dostałem. ̶ Żeby nie było tak pusto w łóżku.
Wziąłem
pluszaka i uśmiechnąłem się.
̶
Skąd ta koszulka? ̶ zapytałem, zauważając niebieskie ubranko
z napisem „Dzielny pacjent”, którego miś wcześniej nie miał.
̶
Uszyłem mu wczoraj.
̶
Ty umiesz szyć? ̶ zdziwiłem się.
̶
Nie umiem ̶ zaśmiał się. ̶ Przecież widać.
̶
Mi się podoba.
̶
Cieszę się. Mam coś jeszcze.
̶
Ale mnie rozpieszczasz.
̶
Przyniosłem lakier do paznokci, czarny. ̶ Zamachał mi przed
oczami szklaną buteleczką. ̶ Dawno nie malowałeś paznokci,
prawda?
̶
Po co je malować? I tak wyglądam okropnie.
̶
Mylisz się. Jesteś piękny. ̶ Pocałował mnie w nos, odkręcił
lakier i wyjął pędzelek.
Położyłem
rękę na stoliku i patrzyłem jak Masatoshi rozprowadza czarną
warstwę na płytkach moich paznokci. Kiedy skończył prawą dłoń,
zabrał się za drugą, aż wszystkie paznokcie były pomalowane.
̶
Myślę, że powinieneś się trochę przejść po szpitalu ̶
odezwał się, kiedy czekałem aż lakier wyschnie. ̶ Nie możesz
stale siedzieć w sali.
̶
Nie chcę.
̶
Dlaczego?
̶
Po prostu nie mam ochoty.
̶
Chodź. ̶ Chwycił mnie delikatnie za ramię i wyprowadził z
sali. Nie protestowałem, mimo że nie za bardzo przemawiał do mnie
ten pomysł.
Pospacerowaliśmy
trochę po korytarzu. Masatoshi pokazał mi widok na ogród.
Dotknąłem opuszkami powierzchni szyby. Chciałem przez nią
przeniknąć i znaleźć się na zewnątrz.
̶
Kochanie, muszę już iść. ̶ Głos Masatoshiego oderwał mnie
od moich myśli.
̶
Tak wcześnie?
̶
Musimy załatwić sprawy zespołu. Zawiesiliśmy działalność.
Posmutniałem.
To była moja wina.
̶
Hej... ̶ Uniósł mój podbródek. ̶ Przecież wrócimy,
obiecuję.
Kiwnąłem
głową, a on pocałował mnie w usta na pożegnanie.
Patrzyłem
jak udaje się do wyjścia, a po chwili zniknął za drzwiami, które
zamknęła za nim pielęgniarka.
̶
Cześć! ̶ dobiegło radosne powitanie gdzieś z dołu.
Zerknąłem
na niskiego chłopaka. Czarne, potargane włosy otaczały okrągłą
twarz, wyglądały, jakby ktoś pospiesznie naszkicował je czarnym
długopisem.
̶
Cześć ̶ odpowiedziałem, starając się nie spoglądać w jego
oczy, które przyglądały mi się intensywnie.
̶
Jestem Haruki ̶ przedstawił się. Entuzjazmem przypominał
Yoichiego, przez co zrobiło mi się jakoś raźniej.
̶
Shindy. ̶ Uśmiechnąłem się od niego, a on odpowiedział tym
samym, przez co w jego policzkach ukazały się urocze dołeczki.
̶
Może przejdziemy do mojej sali? ̶ zaproponował.
Kiwnąłem
głową. Przeszliśmy do jego pokoju, w którym było porozmieszczane
kilka łóżek. Zdziwiło mnie to, ale pewnie Masatoshi załatwił mi
osobną salę i dlatego byłem sam.
̶
Na co jesteś?
Już
chciałem odpowiedzieć, że jestem zdrowy, kiedy uświadomiłem
sobie, że gdybym nie miał żadnego problemu, nie byłoby mnie tu.
̶
Anoreksja ̶ odpowiedziałem.
̶
Ja jestem na schizofrenię. Tak mi przynajmniej powtarzają. Jak ci
się tu podoba?
̶
Wcale mi się nie podoba. Chciałbym już wyjść. ̶ Spojrzałem
tęsknię na widok za oknem z zamontowaną kratą. Przez to wydawało
się, że świat tworzą pojedyncze kwadraty. Zupełnie jakbym
patrzył na obrazek złożony z puzzli.
̶
Przyzwyczaisz się. Z reguły ludzie są bardzo mili. Ale uważaj na
Hideto. Jest naprawdę wredny. Stale siedzi w pasach za grożenie
ludziom widelcem. Gorzej jak go wypuszczą, wtedy trzeba się chować,
gdzie się da.
Rozgadał
się tak bardzo, że prawie nie nadążałem. Co jakiś czas śpiewał
albo podskakiwał na łóżku. Wspominał również o jakiś
demonach, których szepty słyszy.
̶
Lubię cię, Shindy ̶ wyznał w pewnym momencie.
̶
Przecież dopiero co mnie poznałeś.
̶
To nie jest przeszkodą. ̶ I na potwierdzenie swoich słów
energicznie pokręcił głową.
Uśmiechnąłem
się ponownie.
̶
Wiesz... ̶ odezwał się po chwili ̶ tu jesteśmy bezpieczni.
Jak w żadnym innym miejscu na świecie.
***
Wszedłem
do łazienki, otulony ręcznikiem. Właściwie była to wielka sala z
umieszczonym w niej labiryntem wyściełanych płytkami korytarzy.
Nad każdym boksem wisiał prysznic. Nie było mowy o słuchawce
umieszczonej na końcu przewodu, którym można było do woli
manewrować. Były to środki ostrożności przed próbą uduszenia
przez pacjenta. Szukałem wolnego miejsca. Każde „pomieszczenie”
składało się tylko z trzech ścian, nie było żadnych zasłonek
czy czegokolwiek innego, aby poczuć odrobinę prywatności.
Gdzieniegdzie stali pracownicy szpitala i uważnie obserwowali
pacjentów. Czułem się z tym okropnie. Nie chciałem się przed
nikim obnażać. Mijałem kolejne prysznice, odwracając wzrok, kiedy
korzystający z kąpieli ludzie, stali nadzy bez cienia skrępowania.
Znalazłem w końcu miejsce dla siebie. Odłożyłem czystą piżamę
na stojące obok krzesełko, a na małej półce postawiłem żel i
szampon. Powoli zdjąłem ręcznik i zawiesiłem go na haku.
Kąpiel
jest tu obowiązkowa. Obowiązek dbania o higienę ani trochę mi nie
przeszkadzał, jednak fakt, że znajduję się w pomieszczeniu pełnym
nagich mężczyzn i obserwujących mnie pracowników był już
niezręczny.
Kiedy
tylko znalazłem się centralnie pod prysznicem, czujnik
zarejestrował moją obecność i na moje ciało spadły krople.
Ustawiłem temperaturę i szybko się umyłem. Wytarłem się,
ignorując czujne spojrzenie pielęgniarza i pospiesznie przebrałem
w piżamę. Łazienka zdążyła już trochę opustoszeć, wszyscy
wracali do swoich sal. Kiedy szedłem pospiesznie do wyjścia,
odwróciłem głowę w bok i dostrzegłem parę ciemnych oczu,
wpatrzonych we mnie. Ich właściciel stał kilka metrów ode mnie,
zlustrował moje ciało, a następnie uśmiechnął się. Jednak nie
był to przyjazny uśmiech, jakim obdarował mnie Haruki.
Zignorowałem
go i udałem się na swoją salę. Usiadłem na łóżku i zabrałem
się za czytanie książki, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
̶
Proszę.
Odłożyłem
książkę. Do mojej sali zajrzał poznany w łazience chłopak.
̶
Mogę? ̶ zapytał.
̶
Pewnie ̶ odparłem, robiąc mu miejsce na łóżku.
− Jestem Hideto
– powiedział, a ostrzeżenie Harukiego odbiło się echem w mojej
głowie.
− Shindy.
− Na co jesteś,
Shindy?
− Na anoreksję.
− Anoreksję? –
zdziwił się. – Nie jesteś za gruby na anoreksję?
− Słucham?
− No gruby.
Spuściłem głowę
i zacisnąłem dłonie w pięści.
− Ej, chyba nie
będziesz ryczeć. Wiem, że prawda boli, ale bez przesady.
− Wyjdź stąd –
powiedziałem.
− Shindy, no co
ty?
− Wynoś się!
Wstał
i wyszedł. Wtuliłem twarz w poduszkę i rozpłakałem się.
***
− Znowu nic nie
jesz – powiedział zmartwiony Masatoshi, bezskutecznie próbując
wcisnąć we mnie bułkę z szynką. – Shindy, co się dzieje?
− Nic –
mruknąłem. Siedziałem na łóżku wtulony w kąt ściany,
odwrócony do chłopaka plecami.
− Coś musiało
się stać. Ostatnio jesteś jakiś nieswój.
̶
Nie mam apetytu ̶ uciąłem. ̶ Jestem zmęczony. ̶
Położyłem się i okryłem kołdrą.
Masatoshi
chwilę przy mnie siedział, po czym wyszedł.
Nastał
wieczór, w pokoju robiło się coraz ciemniej. Nagle drzwi się
uchyliły.
̶
Masatoshi? ̶ Podniosłem głowę.
Postać
nie odpowiedziała. Podeszła do mnie, odrzuciła kołdrę i usiadła
na moich biodrach. Mój wzrok wychwycił rysy, w ciemności błysnęły
zęby tworząc łuk tak dobrze znanego mi fałszywego uśmiechu.
̶
Ale ty jesteś śliczny... ̶ szepnął Hideto, dotykając
opuszkami mojego policzka.
Oooooooooooo geeeeeeeeeeez.... Nie wierze. Nie gwałć go! A ty idioto powiedz o co chodzi swojemu boyf. i w końcu jedz!
OdpowiedzUsuń//Yūko-3
Oooooż Tyyyy, jak mogłaś przerwać w takim momencie? X'DDDD Opowiadanie jest bardzo ciekawe i wciągające :D Weny życzę. :*
OdpowiedzUsuń