12 marca 2014

128. Anorexia cz. III (Masatoshi x Shindy)

Tytuł: Anorexia
Pairing: Masatoshi x Shindy
Notka autorska: Jestem strasznie zmęczona, więc mogą pojawić się błędy. Bez zbędnego przedłużania, zapraszam na kolejną część. :3

CZĘŚĆ III
W nocy spałem niewiele. Podrywałem gwałtownie głowę, słysząc najdrobniejszy dźwięk na korytarzu, mając nadzieję, że to Masatoshi. Kiedy słońce od jakiegoś czasu przebijało się przez drobne szczeliny w rolecie, przesłaniającej okno, do mojej sali zajrzała pielęgniarka. Przyniosła śniadanie...
Usiadłem na łóżku i spojrzałem tępo w talerz. Następnie przeniosłem wzrok na pielęgniarkę, która nadal przy mnie stała.
̶ Muszę przypilnować, żeby wszystko pan zjadł ̶ wyjaśniła.
̶ Wszystko? ̶ powtórzyłem.
̶ Tak, inaczej podamy panu jedzenie przez sondę. Wybór należy do pana.
Wziąłem do ręki chleb i, tak jak wczoraj, najpierw go powąchałem. Dzisiaj był twarożek i rzodkiewka.
̶ Czy jest możliwość, żebym dostał razowy chleb?
̶ Dlaczego?
̶ Jest zdrowszy.
̶ Ale też mniej tuczący. Na razie to niemożliwe. Dopiero kiedy będzie pan mógł stosować zamienniki. Wtedy będzie pan mógł jeść swoje posiłki, ale w takiej ilości, jaką wyznaczy pański lekarz.
Wziąłem kromkę do ust i odgryzłem trochę.
̶ Mogę zjeść połowę?
̶ Całą.
̶ Połowę ̶ upierałem się dalej przy swoim.
̶ Dobrze. ̶ Zdziwiłem się nieco, że tak szybko ustąpiła, ale nic nie powiedziałem. Może rozumiała w jakiej byłem sytuacji.
Przełknąłem kilka następnych kęsów. Znów zrobiło mi się niedobrze. Odstawiłem kanapkę na talerz.
̶ Jeszcze jeden.
̶ Nie mogę...
̶ Jeden. Ja się zgodziłam na pół kanapki, więc proszę zjeść jeszcze jeden kawałek.
̶ Dobrze. ̶ Podniosłem pieczywo i ugryzłem mały kęs. Z trudem go przełknąłem, ale jakoś się udało.
̶ Smakowało? ̶ zapytała z uśmiechem.
̶ Niedobrze mi.
̶ Przyzwyczai się pan.
Wzięła tacę i wyszła, uprzednio odłożywszy na stoliku kubek z czarną herbatą. Upiłem łyk i niemal natychmiast go wyplułem. Czułem właściwie sam cukier. W domu piłem tylko zieloną herbatę i nigdy jej nie słodziłem.
Wypiłem tylko trochę, ponieważ byłem spragniony.
Oparłem czoło o kolana. Miałem już dość tego miejsca. Otworzyłem szufladę, chcąc sprawdzić, czy mam telefon, jednak go nie znalazłem. Westchnąłem i objąłem łydki ramionami. Drzwi się uchyliły i do środka zajrzała głowa o rozwichrzonej, brązowej czuprynie.
̶ Masatoshi! ̶ ucieszyłem się na jego widok. ̶ Przyszedłeś.
̶ Oczywiście, przecież obiecałem. ̶ Podszedł do okna i podniósł roletę. Światło słoneczne rozlało się po podłodze. ̶ Jak dziś zacząłeś dzień?
̶ Od śniadania. Zjadłem pół kanapki.
̶ Ślicznie. ̶ Uśmiechnął się. ̶ Dobre było?
Pokręciłem przecząco głową. Zaśmiał się i zmierzwił moje włosy.
̶ Przyniosłem ci owoce. ̶ Odłożył na stoliku reklamówkę.
̶ Ale...
̶ Zjesz wtedy, kiedy będziesz chciał. Byłeś może na korytarzu?
̶ Nie. Tutaj mi dobrze.
̶ Mógłbyś się z kimś zaprzyjaźnić.
̶ Nie chcę. ̶ Oparłem się o ścianę i odwróciłem głowę w stronę okna.
̶ Ach, zapomniałem, coś przyniosłem.
̶ Kolejna porcja jedzenia? ̶ mruknąłem.
̶ Nie. ̶ Wyciągnął z torby pluszowego misia. Pierwsza maskotka, którą od niego dostałem. ̶ Żeby nie było tak pusto w łóżku.
Wziąłem pluszaka i uśmiechnąłem się.
̶ Skąd ta koszulka? ̶ zapytałem, zauważając niebieskie ubranko z napisem „Dzielny pacjent”, którego miś wcześniej nie miał.
̶ Uszyłem mu wczoraj.
̶ Ty umiesz szyć? ̶ zdziwiłem się.
̶ Nie umiem ̶ zaśmiał się. ̶ Przecież widać.
̶ Mi się podoba.
̶ Cieszę się. Mam coś jeszcze.
̶ Ale mnie rozpieszczasz.
̶ Przyniosłem lakier do paznokci, czarny. ̶ Zamachał mi przed oczami szklaną buteleczką. ̶ Dawno nie malowałeś paznokci, prawda?
̶ Po co je malować? I tak wyglądam okropnie.
̶ Mylisz się. Jesteś piękny. ̶ Pocałował mnie w nos, odkręcił lakier i wyjął pędzelek.
Położyłem rękę na stoliku i patrzyłem jak Masatoshi rozprowadza czarną warstwę na płytkach moich paznokci. Kiedy skończył prawą dłoń, zabrał się za drugą, aż wszystkie paznokcie były pomalowane.
̶ Myślę, że powinieneś się trochę przejść po szpitalu ̶ odezwał się, kiedy czekałem aż lakier wyschnie. ̶ Nie możesz stale siedzieć w sali.
̶ Nie chcę.
̶ Dlaczego?
̶ Po prostu nie mam ochoty.
̶ Chodź. ̶ Chwycił mnie delikatnie za ramię i wyprowadził z sali. Nie protestowałem, mimo że nie za bardzo przemawiał do mnie ten pomysł.
Pospacerowaliśmy trochę po korytarzu. Masatoshi pokazał mi widok na ogród. Dotknąłem opuszkami powierzchni szyby. Chciałem przez nią przeniknąć i znaleźć się na zewnątrz.
̶ Kochanie, muszę już iść. ̶ Głos Masatoshiego oderwał mnie od moich myśli.
̶ Tak wcześnie?
̶ Musimy załatwić sprawy zespołu. Zawiesiliśmy działalność.
Posmutniałem. To była moja wina.
̶ Hej... ̶ Uniósł mój podbródek. ̶ Przecież wrócimy, obiecuję.
Kiwnąłem głową, a on pocałował mnie w usta na pożegnanie.
Patrzyłem jak udaje się do wyjścia, a po chwili zniknął za drzwiami, które zamknęła za nim pielęgniarka.
̶ Cześć! ̶ dobiegło radosne powitanie gdzieś z dołu.
Zerknąłem na niskiego chłopaka. Czarne, potargane włosy otaczały okrągłą twarz, wyglądały, jakby ktoś pospiesznie naszkicował je czarnym długopisem.
̶ Cześć ̶ odpowiedziałem, starając się nie spoglądać w jego oczy, które przyglądały mi się intensywnie.
̶ Jestem Haruki ̶ przedstawił się. Entuzjazmem przypominał Yoichiego, przez co zrobiło mi się jakoś raźniej.
̶ Shindy. ̶ Uśmiechnąłem się od niego, a on odpowiedział tym samym, przez co w jego policzkach ukazały się urocze dołeczki.
̶ Może przejdziemy do mojej sali? ̶ zaproponował.
Kiwnąłem głową. Przeszliśmy do jego pokoju, w którym było porozmieszczane kilka łóżek. Zdziwiło mnie to, ale pewnie Masatoshi załatwił mi osobną salę i dlatego byłem sam.
̶ Na co jesteś?
Już chciałem odpowiedzieć, że jestem zdrowy, kiedy uświadomiłem sobie, że gdybym nie miał żadnego problemu, nie byłoby mnie tu.
̶ Anoreksja ̶ odpowiedziałem.
̶ Ja jestem na schizofrenię. Tak mi przynajmniej powtarzają. Jak ci się tu podoba?
̶ Wcale mi się nie podoba. Chciałbym już wyjść. ̶ Spojrzałem tęsknię na widok za oknem z zamontowaną kratą. Przez to wydawało się, że świat tworzą pojedyncze kwadraty. Zupełnie jakbym patrzył na obrazek złożony z puzzli.
̶ Przyzwyczaisz się. Z reguły ludzie są bardzo mili. Ale uważaj na Hideto. Jest naprawdę wredny. Stale siedzi w pasach za grożenie ludziom widelcem. Gorzej jak go wypuszczą, wtedy trzeba się chować, gdzie się da.
Rozgadał się tak bardzo, że prawie nie nadążałem. Co jakiś czas śpiewał albo podskakiwał na łóżku. Wspominał również o jakiś demonach, których szepty słyszy.
̶ Lubię cię, Shindy ̶ wyznał w pewnym momencie.
̶ Przecież dopiero co mnie poznałeś.
̶ To nie jest przeszkodą. ̶ I na potwierdzenie swoich słów energicznie pokręcił głową.
Uśmiechnąłem się ponownie.
̶ Wiesz... ̶ odezwał się po chwili ̶ tu jesteśmy bezpieczni. Jak w żadnym innym miejscu na świecie.
***
Wszedłem do łazienki, otulony ręcznikiem. Właściwie była to wielka sala z umieszczonym w niej labiryntem wyściełanych płytkami korytarzy. Nad każdym boksem wisiał prysznic. Nie było mowy o słuchawce umieszczonej na końcu przewodu, którym można było do woli manewrować. Były to środki ostrożności przed próbą uduszenia przez pacjenta. Szukałem wolnego miejsca. Każde „pomieszczenie” składało się tylko z trzech ścian, nie było żadnych zasłonek czy czegokolwiek innego, aby poczuć odrobinę prywatności. Gdzieniegdzie stali pracownicy szpitala i uważnie obserwowali pacjentów. Czułem się z tym okropnie. Nie chciałem się przed nikim obnażać. Mijałem kolejne prysznice, odwracając wzrok, kiedy korzystający z kąpieli ludzie, stali nadzy bez cienia skrępowania. Znalazłem w końcu miejsce dla siebie. Odłożyłem czystą piżamę na stojące obok krzesełko, a na małej półce postawiłem żel i szampon. Powoli zdjąłem ręcznik i zawiesiłem go na haku.
Kąpiel jest tu obowiązkowa. Obowiązek dbania o higienę ani trochę mi nie przeszkadzał, jednak fakt, że znajduję się w pomieszczeniu pełnym nagich mężczyzn i obserwujących mnie pracowników był już niezręczny.
Kiedy tylko znalazłem się centralnie pod prysznicem, czujnik zarejestrował moją obecność i na moje ciało spadły krople. Ustawiłem temperaturę i szybko się umyłem. Wytarłem się, ignorując czujne spojrzenie pielęgniarza i pospiesznie przebrałem w piżamę. Łazienka zdążyła już trochę opustoszeć, wszyscy wracali do swoich sal. Kiedy szedłem pospiesznie do wyjścia, odwróciłem głowę w bok i dostrzegłem parę ciemnych oczu, wpatrzonych we mnie. Ich właściciel stał kilka metrów ode mnie, zlustrował moje ciało, a następnie uśmiechnął się. Jednak nie był to przyjazny uśmiech, jakim obdarował mnie Haruki.
Zignorowałem go i udałem się na swoją salę. Usiadłem na łóżku i zabrałem się za czytanie książki, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
̶ Proszę.
Odłożyłem książkę. Do mojej sali zajrzał poznany w łazience chłopak.
̶ Mogę? ̶ zapytał.
̶ Pewnie ̶ odparłem, robiąc mu miejsce na łóżku.
− Jestem Hideto – powiedział, a ostrzeżenie Harukiego odbiło się echem w mojej głowie.
− Shindy.
− Na co jesteś, Shindy?
− Na anoreksję.
− Anoreksję? – zdziwił się. – Nie jesteś za gruby na anoreksję?
− Słucham?
− No gruby.
Spuściłem głowę i zacisnąłem dłonie w pięści.
− Ej, chyba nie będziesz ryczeć. Wiem, że prawda boli, ale bez przesady.
− Wyjdź stąd – powiedziałem.
− Shindy, no co ty?
− Wynoś się!
Wstał i wyszedł. Wtuliłem twarz w poduszkę i rozpłakałem się.
***
− Znowu nic nie jesz – powiedział zmartwiony Masatoshi, bezskutecznie próbując wcisnąć we mnie bułkę z szynką. – Shindy, co się dzieje?
− Nic – mruknąłem. Siedziałem na łóżku wtulony w kąt ściany, odwrócony do chłopaka plecami.
− Coś musiało się stać. Ostatnio jesteś jakiś nieswój.
̶ Nie mam apetytu ̶ uciąłem. ̶ Jestem zmęczony. ̶ Położyłem się i okryłem kołdrą.
Masatoshi chwilę przy mnie siedział, po czym wyszedł.
Nastał wieczór, w pokoju robiło się coraz ciemniej. Nagle drzwi się uchyliły.
̶ Masatoshi? ̶ Podniosłem głowę.
Postać nie odpowiedziała. Podeszła do mnie, odrzuciła kołdrę i usiadła na moich biodrach. Mój wzrok wychwycił rysy, w ciemności błysnęły zęby tworząc łuk tak dobrze znanego mi fałszywego uśmiechu.
̶ Ale ty jesteś śliczny... ̶ szepnął Hideto, dotykając opuszkami mojego policzka.

2 komentarze:

  1. Oooooooooooo geeeeeeeeeeez.... Nie wierze. Nie gwałć go! A ty idioto powiedz o co chodzi swojemu boyf. i w końcu jedz!
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooż Tyyyy, jak mogłaś przerwać w takim momencie? X'DDDD Opowiadanie jest bardzo ciekawe i wciągające :D Weny życzę. :*

    OdpowiedzUsuń