22 czerwca 2015

175. Letter Number... (Kamijo x Hizaki)



Tytuł: Letter Number…
Pairing: Kamijo x Hizaki
Notka autorska: Znalazłam to w folderze. Pamiętam, że napisałam to, kiedy dopiero zaczynałam z blogiem, czyli około trzy lata temu… To były czasy, kiedy weny było tyle, że wystarczało na napisanie kilku one-shotów pod rząd. Mam jeszcze kilka takich staroci.

Wróć do mnie, moje kochanie. Nie pojawiłeś się w moim domu od roku. Nie chodzę na próby, więc nie mam co robić. Pozostaje mi tylko czekanie na Ciebie. A Ty nie wracasz. Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? Zniknąłeś dnia, w którym Twój samochód uderzył o drzewo. Siedzieliśmy w nim razem, ale kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem bezkresną biel, a Ciebie przy mnie nie było. Nie odpowiedziałeś na żaden z moich listów. Martwię się o Ciebie. Chcę wiedzieć gdzie teraz jesteś, jak się czujesz, czy jest Ci tam dobrze.
Chciałbym znów się do Ciebie przytulić. Poczuć Twój zapach i bezpieczeństwo w Twoich ramionach. Znów widzieć Twoje piękne, nieco przerażające oczy, z których mogłem wszystko odczytać, które były moją osobistą księgą, moim przewodnikiem po Twojej duszy. Zdecydowanie zbyt długo Cię nie całowałem. Moje wargi usychają z pragnienia. Ciebie nie ma, a tylko Ty jesteś w stanie to pragnienie zaspokoić.
Obiecałeś mi wiele rzeczy. Obiecałeś, że będziesz przy mnie zasypiać, a kiedy otworzę rano oczy, będziesz pierwszą osobą, którą zobaczę. Obiecałeś mi wspólne śniadania, a ja już wyobrażałem sobie te wszystkie zapachy, odgłosy Twojej krzątaniny w kuchni, widok Ciebie z potarganymi włosami i zaspanym spojrzeniem, którym raczyłbyś mnie znad kubka gorącej kawy. Obiecałeś mi, że wszystko będziemy robić wspólnie. Obiecałeś mi, że zrobisz wszystko co w Twojej mocy, aby nasze noce były najpiękniejsze, abym czuł się spełniony, aby w czułościach nie dorównywał Ci żaden inny mężczyzna na świecie, aby mi nawet do głowy nie przyszło, by dzielić łóżko z kimś innym. Zawsze byłem Twój. Oddałem Ci siebie całego, a jedyne o co proszę to byś przy mnie teraz był. Czy to tak wiele? Wystarczy sama Twoja obecność, to wszystko.
Pamiętasz jak obiecałeś, że już zawsze będziemy razem? Obiecałeś… Więc dlaczego Cię tu nie ma?
Moje życie się zmieniło odkąd odszedłeś. Wraz z Twoim zniknięciem wyparowała z niego cała radość. Zawiesiliśmy działalność. Pozostali członkowie pewnie też czekają na Twój powrót. Pielęgnuję w myślach wspomnienia o Tobie. Zajmuje mi to całe dnie. Nasze wspólne kąpiele w wannie pełnej krystalicznych fantazji, podkreślonych tęczową aurą owocowych żelów. Pamiętasz, wtedy zawsze podglądał nas księżyc, który zdawał się być na wyciągnięcie ręki, zaraz za otwartym oknem. Wydawać by się mogło, że wystarczy tylko się przez nie wychylić, by dotknąć fosforyzującej tarczy. Nasze spacery po parku, kiedy, trzymając się za ręce, krążyliśmy wąskimi alejkami pośród bogatego kwiecia i drzew. Cały czas myślę tylko o tym, jak spędzaliśmy razem czas. Może to dobrze, że na razie odpuściliśmy sobie z graniem, nie potrafiłbym się na tym skupić, kiedy głowę mam wypełnioną Tobą.
Płaczę pisząc ten list. Już nie wiem nawet, który to, przestałem je liczyć. Zresztą to nie ważne. Istotne jest to, że nie odpisałeś. Czym sobie zasłużyłem na taką ignorancję z Twojej strony? Powiedz mi, gdzie popełniłem błąd, a naprawię to. Obiecuję. Ja dotrzymuję słowa.
Teru mówi, że nie żyjesz. Ale to przecież niemożliwe. Musisz żyć. I wrócisz do mnie. Wiem to.
Hizaki

17 czerwca 2015

174. Little Complex cz. X (Tatsuro x Ruki)



Tytuł: Little Complex
Pairing: Tatsuro x Ruki
Notka autorska: Króciutki rozdział LC. Przepraszam, że tak mało napisałam, ale stwierdziłam, że nie ma co na siłę przeciągać tej części. Może w następnej pojawi się trochę więcej treści. Mam taką nadzieję. 

sadist vampire Yuna.miko: Wątek z Maną i Miyavim jeszcze się rozwinie. Tak samo jak pozostałe relacje między innymi bohaterami. :3 A Meev jest zdolny do wszystkiego, więc wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak biegał i krzyczał. xD
Yuuko Yukino Konoe: Cieszę się, że udało mi się napisać rozdział, którego długość jest zadowalająca. ^^ Zauważyłam, że rozdziały HC wychodzą mi dłuższe niż w przypadku innych serii. Pewnie dlatego, że tak dużo tam bohaterów.
Jieru Akai: Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam za Twoimi komentarzami. <3 Cieszę się, że Mana i Miyavi tak bardzo Ci się spodobali. ^^ Ja w sumie słynę z niekonwencjonalnych połączeń. Akurat jeśli o styl i język chodzi, to HC nie jest szczytem moich możliwości, ale dziękuję za miłe słowa. :3 Staram się pisać jak najlepiej.
Reila Suzu: Oto mi chodzi, żeby nie było do końca wiadomo, kto z kim ostatecznie będzie. ;)
Kawaii Yui: Też Cię kocham. <3

Część X
− Ruki! – krzyknąłem, kiedy odzyskałem panowanie nad mową. Nie słyszał mnie. Jego uszy wypełniała muzyka. Nagły zastrzyk adrenaliny skierował mnie na jezdnię. Odepchnąłem zaskoczonego chłopaka, prawie uderzając o maskę samochodu, poczym wylądowałem na ciele Rukiego.
Chłopak patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Nawet donośna muzyka, płynąca z słuchawek nie zagłuszała przyspieszonego bicia naszych serc.
− Tatsuro… − wyszeptał.
Nic mu nie jest – odetchnąłem z ulgą. – Uratowałem go.
Moje oczy okryła mgiełka. Zamrugałem kilkakrotnie, ale twarz Rukiego tylko traciła na ostrości, coraz bardziej się rozmazywała.
− Tatsuro! – Przez szum w moich uszach przebił się jego krzyk. Osunąłem się w jego ramiona.
***
Obudziłem się, czując dziwną miękkość, która zdawała się pochłaniać moje ciało. Przymknąłem powieki, starając sobie wszystko przypomnieć. Powoli obrazy zaczęły zalewać mój umysł, na początku stopniowo, niewyraźnie, z każdą kolejną sceną jednak pojawiały się gwałtowniej, nabierając wyrazistości. Szkoła… Jezdnia… Samochód…
− Ruki! – Otworzyłem gwałtownie oczy.
− Spokojnie, jestem tu. – Zerknąłem w jego stronę. Siedział na krześle obok mojego łóżka i patrzył na mnie zaniepokojony. Ujął palcami moją drżącą dłoń i zaczął ją głaskać w uspokajającym geście. – Już po wszystkim. Nikomu nic się nie stało.
− Jak się czujesz? – zapytałem.
− Trochę się poobijałem przy upadku, ale to nic takiego.
Zmarszczyłem brwi.
− Dlaczego jestem w szpitalu?
− Zemdlałeś. Musieli cię zabrać na obserwację – wyjaśnił, nadal gładząc moją rękę.
− Nic mi nie jest – mruknąłem.
− Lepiej, żeby się upewnili, czy wszystko w porządku. – Spuścił wzrok. – Dziękuję, że mnie uratowałeś.
− To nic takiego. Każdy by tak postąpił.
− Mogłeś zginąć. – Spojrzał mi w oczy.
− Musiałem to zrobić. Nie mogłem… Nie mogłem… − Zacząłem gubić się w słowach. Nie wiedziałem, co mu powiedzieć, jak to wyjaśnić. Zacisnąłem palce na pościeli, głowę odwróciłem w stronę okna, by nie patrzeć na Rukiego. Poczułem delikatny pocałunek na wierzchu dłoni.
− Nie denerwuj się, już wszystko dobrze. – Zerknąłem na niego. – Nie musimy o tym rozmawiać.
− Dlaczego to wszystko robisz? – Spojrzałem znacząco na rękę. – Dlaczego mnie dotykasz, głaszczesz, całujesz? W szkole też się tak zachowywałeś.
− Lepiej, żebyśmy omówili to przy Rozkoszach nocy. – Ten zadziorny uśmiech, tak dobrze mi znany.
− Nie chcę rozmawiać o tym przy deserze lodowym. Dlaczego nie możesz mi wyjaśnić teraz?
Przygryzł wargę. Wzrok zsunął się po skosie.
− A co, jeśli nie wiem, jak to wyjaśnić? – mruknął. Chwilę wpatrywał się w podłogę, poczym znów na mnie zerknął. – Co jeśli mam taki chaos w głowie, że nie potrafię go uporządkować na tyle, by udzielić konkretnej odpowiedzi? Myślisz, że to dla mnie łatwe? – Prychnął, wydymając przy tym pogardliwie wargi. – Zabrzmi to zapewne tak, jakby moje ego było większe od twojego wzrostu, ale ja widzę, jak na mnie patrzysz. Słyszę zmianę w twoim głosie, która nastąpiła całkiem niedawno. Twój ton nie jest już agresywny, jest niepewny i zdenerwowany. Tak samo z twoim spojrzeniem. Nie jest już pogardliwe, tylko… − Nie dokończył, jakby nie wiedział w jakie słowa to ująć. – Chcę tylko ci wyjaśnić, że nie jesteś jedyną osobą, która nie wie obecnie, co się z nią dzieje, która zauważa zmiany w swoim zachowaniu, myśleniu, pragnieniach. – Palce mocniej zacisnęły się na mojej dłoni. – To wszystko dla mnie jest tak samo nowe, jak dla ciebie. Na początku próbowałem się temu opierać. Tłumaczyłem sobie, że to tylko jakieś nienormalne i niewytłumaczalne chwile… słabości? Nawet nie wiem, jak to nazwać. Jednak za każdym razem, gdy cię widziałem, to dziwne uczucie stawało się silniejsze. I teraz jestem w stanie określić to tylko słowami, że się w tobie najzwyczajniej w świecie zakochałem…
Nadal na mnie patrzył. Oczy obramowane czarnymi oprawkami. Tak bardzo mi się podobał w okularach. Nie należał do osób, które peszyły się swoimi wyznaniami. Był pewien tego, co powiedział i nie zamierzał się z tym kryć.
− Zamierzasz mi coś odpowiedzieć czy będziesz się we mnie wpatrywać jak idiota przez kilka godzin? – zapytał, marszcząc brwi.
Ten „idiota” podziałał na mnie niczym płachta na byka.
− Nie muszę ci się z niczego zwierzać, kurduplu – warknąłem i splotłem ręce na piersi.
− Za tego kurdupla dostaniesz w łeb. – I nim zdążyłem zareagować musnął moje czoło ustami.
− Ej, ej, nie za szybko z tymi pieszczotami? Dopiero co wyznałeś mi miłość, a ja jeszcze nic nie potwierdziłem.
− Jakbyś miał cokolwiek do gadania. W razie czego Bou pożyczy mi kajdanki, jeśli będziesz się bardzo stawiać.
Rzuciłem mu rozgniewane spojrzenie, jednak po chwili uśmiechnąłem się delikatnie i, chwyciwszy materiał jego koszuli, przyciągnąłem go do siebie.
− Nie myśl sobie, że pozwolę ci nade mną dominować.
Zacisnął palce na moich włosach, nie za mocno, żeby nie sprawić mi bólu, ale dosyć stanowczo.
− Już nad tobą dominuję. – Pobłażliwy uśmiech uniósł kąciki jego ust, które – nim się zorientowałem – już złączyły się z moimi.

12 czerwca 2015

Trzecie urodziny bloga




 Tak, to ja. ;; Pierwszy raz robiłam gifa...
P.S. Podobną bluzę ma Shindy. ^^

Wstyd się przyznać, ale… kompletnie zapomniałam, że przecież dwudziestego piątego maja minęły trzy lata działalności mojego bloga. ;;
Pora to nadrobić. Tym razem się bardziej postaram i będą historyjki, rysunki i takie tam. 

Link do poprzedniego rozdziału: Hot Chocolate cz. VIII

1| Jak powstał blog:
Tatsuro: Na początku był chaos…
Hiroto: Przestań tworzyć. I tak nikt cię nie rozumie.
Tatsuro: Siedź cicho, gówniarzu. Na początku był chaos. W odmętach Internetu, w najgłębszych zakamarkach blogosfery ulokowane były najrozmaitsze blogi o tematyce yaoi.
Wszyscy: o.O
Tatsuro: Jakiś problem? =.=
Dunch: To nie jest wykład mitologii. Ja stawiam na coś bardziej realnego. Jestem za teorią wielkiego wybuchu.
Tatsuro: Mam w dupie twoją teorię wielkiego wybuchu! Opowiadam dalej! Ten chaos obserwowały dwie boginie – ShiNda i Cherry. Pewnego dnia, wpadły na pomysł, aby dostać się do świata chaosu, gdzie wszędzie znajdowały się przeróżne blogi. Aby porozumieć się z bloggerami, którzy zamieszkiwali ten świat, ShiNda i Cherry założyły swojego własnego bloga. Po pewnym czasie, ShiNda zrezygnowała z kontaktu z bloggerami i odcięła się od blogosfery, a Cherry prowadzi bloga do dziś.
Kenzo: Skąd ty wytrzasnąłeś te bzdury? >.<
Hiroto: Tatsuro bierze to z mózgu. Jego mózg jest pełen takich pierdół.
Tatsuro: Przynajmniej go mam.
Dunch: Mogę opowiedzieć o teorii wielkiego wybuchu?
Wszyscy: Nie!
Dunch: ToT No to może chociaż coś ugotuję?
Wszyscy: NIE! NIE! NIE!
Mizuki: Generalnie było tak: dwie przyjaciółki postanowiły napisać opowiadania o japońskich muzykach, przy okazji zrobić z nich homoseksualistów, opisać swoje chore perwersje i podzielić się nimi na blogu. Tyle.

2| Ciekawostki:
#1: Pierwszym yaoi, które napisała Black Cherry było Sexual Affection (Mizuki x Kenzo).
#2: W folderze z opowiadaniami znajduje się pełno nieopublikowanych one-shotów jeszcze z początków bloga.
#3: Gdyby Cherry nie poznała Shindy’ego, wszystkie obecne role w opowiadaniach i one-shotach, które obejmuje teraz wokalista Anli Pollicino, zapewne przypadłyby Kenzo.
#4: Cherry uwielbia robić z Shindy’ego biedne, poszkodowane uke.
#5: Czasem lubi jednak łamać konwenanse i robi z niego prawdziwego skurwysyna (jeszcze nieopublikowane).
#6: Ulubionym pairingiem Cherry jest Aki x Shindy.
#7: Akindy powstało podczas pisania RP z Kawaii Yui. Cherry zastanawiała się, kto mógłby być seme Shindy’ego i postanowiła połączyć go z Akim.
#8: Cherry nienawidzi Reituki (popełniła taki twór tylko raz) i Aoihy.
#9: Ruki uke = ZDECYDOWANE NIE.
#10: Cherry była na koncercie Anli Pollicino w Poznaniu i chyba nawet udało jej się dotknąć ręki Takumy. :3

3| Opowiadania oraz one-shoty mniej i bardziej udane:
OPOWIADANIA (tylko skończone):
My Lord (Tatsuro x Hiroto)
Pierwsze opowiadanie opublikowane na tym blogu. Pisane z miłości do projektu Karasu. Relacja pan − niewolnik, czyli coś, co Cherry bardzo lubi. Jednak teraz pewnie ujęłabym je inaczej.

History Lesson (Masatoshi x Shindy)
Pierwsze podejścia do opisywania losów Anli Pollicino. Nauczyciel – uczeń. Pomimo tego, że napisane beznadziejnie, zdobyło dużo uznanie, a liczba moich czytelników się znacznie powiększyła.

Anorexia (Masatoshi x Shindy)
Opowiadanie, które jest już skończone, ale postanowiłam je napisać od początku. Tematyka bardzo bliska mojemu sercu, dlatego często ciężko mi się za nie zabrać.

Who Are You? (Kiyozumi x Shindy)
Muszę przyznać, że lubię tę historię. Na podstawie tego opowiadania, po raz trzeci zabieram się za rysowanie mangi (na razie mam jedną stronę). Styl miejscami ulega zmianie: raz jest bogaty, a raz prosty, na co wpływ miała moja wena.

Welcome to our MADNESS
Lekkie opowiadanie, opisujące różne dziwactwa i perypetie Japończyków. Nieco humorystyczne.

Golden Cage/White Eden (Aki x Shindy)
Opowiadania, które wywołały sporo kontrowersji. Nie jest to szczyt moich pisarskich możliwości, ale czasem lubię do nich wracać. Bardzo ciekawym przeżyciem było opisywanie myśli osoby, która kocha kogoś tak bardzo, że przeradza się to w obsesję.

Sweet Secret (Shindy x Takuma)
Kolejne opowiadanie, które przypadło czytelnikom do gustu. Ja również miałam sporą frajdę przy pisaniu tego. Poza tym Shindy wreszcie był seme.

Beauty and the Beast (Aki x Shindy)
Historia, która – niewiadomo dlaczego – wielu osobom przypominała Zmierzch, którym osobiście nie inspirowałam się w żadnym stopniu. Niemniej jest to jedno z tych opowiadań, które lubię. Aki był tam przesłodki.

Agony (Reita x Ruki)
Tak… Reituki… O dziwo, uważam, że jest to jedno z moich lepszych opowiadań pod względem stylistycznym.

One-shoty (wymienię tylko te, które zasługują na uwagę):
Sexual Affection (Mizuki x Kenzo)
Pierwsze w życiu yaoi. Nie wiedziałam za bardzo jak wtedy opisać seks. ^^” Dlatego dałam mnóstwo metafor.

Diary of a suicide (Yoichi x Shindy)/ Dzień i Noc (??? x ???)/Just A Car Crash Away (Kiyozumi x Shindy)
One-shoty bardzo mi bliskie.

Butterfly (Masatoshi x Yoichi)
Lubię mój styl w tym one-shocie. Historia sama w sobie też mi się podoba.

Rain (??? x ???)
Zdecydowanie mój faworyt wśród wszystkich one-shotów, które kiedykolwiek napisałam.

Cukiereczki (Bou x Cukiereczki)
Kolejny kontrowersyjny twór. Można go albo uwielbiać, albo nienawidzić.

A jakie jest Wasze ulubione opowiadanie bądź one-shot? Obojętnie czy skończone, czy też w trakcie. Jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi. ^^

4| Rysunki:





 To by było na tyle. ^^ Do następnych urodzin. :3 

11 czerwca 2015

173. Hot Chocolate cz. VIII



Tytuł: Hot Chocolate
Pairing:  Kenzo x Yumehito
Notka autorska: Robię z Kenzo potwora. ;; Najciekawsze jest to, że Kenzo to pierwszy japoński muzyk, który mnie zauroczył. A za Yumehito nie przepadam. Połączyłam go z Kenzo tylko dlatego, że często robili fanservice, kiedy grali w Ayabie.
sadist vampire Yuna.miko: Nie, Shindy nie jest łatwy. :3 Oczywiście, że nie jest. Wiem, wiem, dużo tych związków. Jeden kocha drugiego, który kocha trzeciego, a trzeci kocha pierwszego itd. xD Jakby co zrobiłam taką rozpiskę, kto obecnie jakimi uczuciami kogoś darzy. ^^ Mam nadzieję, że to trochę ułatwi sprawę. :3
Reila Suzu: Ja też jestem taką sierotą jak Shindy. ^^" Cieszę się, że przypadła Ci do gustu postać Many. :3

 Obecnie tak wyglądają relacje między naszymi bohaterami. ^^ Wraz z biegiem wydarzeń będę wprowadzać zmiany.

 CZĘŚĆ VIII
Jakiś czas jeszcze szukali, chociaż każdy z nich oprócz Miyaviego wiedział, że to bezcelowe i nigdy nie odnajdą pokoju Shinyi, kiedy nagle Mana dostrzegł jak kilka metrów przed nimi przemknęła drobna postać o charakterystycznie podpiętych blond-rudawych kosmykach. Pociągnął znacząco Miyaviego za rękaw i wskazał na zakręt, gdzie zniknął Shindy.
− Shindy! – zawołał Miyavi.
Chłopak cofnął się, słysząc swoje imię.
− Miyavi. – Uśmiechnął się na widok znajomej, życzliwej twarzy.
− Właśnie cię szukaliśmy, żebyś wypił z nami herbatę.
− Ojej, to naprawę miłe. – Ten gest bardzo zaskoczył Shindy’ego. Nie sądził, że osoby, które widział tylko raz w życiu zrobią mu taką niespodziankę. I jeszcze zaangażowali się w to uczniowie, których nie znał.
− To jest Intetsu, Reita i Uruha. – Miyavi wskazał po kolei pozostałych kolegów. – Przyszlibyśmy wcześniej, ale nie wiedzieliśmy, gdzie jest twój pokój – zakłopotał się odrobinę, jednak zaraz się rozpromienił: − Ale nic, lepiej późno niż wcale. Może herbata jeszcze nie jest taka zimna. Chodźmy.
Shindy zaprowadził ich do swojej sypialni, gdzie siedział Yoichi w towarzystwie Masatoshiego i Bou.
− Shindy-sama. – Bou natychmiast wstał i ukłonił się nisko.
− Bou, nie musisz się tak do mnie zwracać – zaśmiał się Shindy.
Usiedli wokół niskiego stolika. Miyavi rozlał herbatę do filiżanek, niechcący wylewając odrobinę na Manę.
− Przepraszam – szepnął, zestresowany. – Bardzo przepraszam, nie chciałem.
Twarz Many jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Już chciał sięgnąć po notes i wyzwać chłopaka od idiotów, kiedy zerknął na niego i po raz pierwszy dostrzegł w jego oczach przygnębienie. Smutek tak wyraźnie malował się w źrenicach, czyniąc twarz posępną, że w brunecie coś pękło. Teraz wiedział tylko jedno – nie chciał już nigdy więcej widzieć Miyaviego w takim stanie. Pragnął, żeby zawsze był szczęśliwy. Nie będąc do końca pewnym, co robi, położył dłoń na ramieniu kolegi, niemalże się przy tym pokrzepiająco uśmiechając. Miyavi spojrzał w jego oczy i uniósł niepewnie kąciki ust.
− Nie jesteś zły?
Mana pokręcił przecząco głową. Uśmiech Miyaviego się poszerzył, jego oczy błyszczały. Mana mimowolnie zrobił to samo, zdecydowanie subtelniej niż Miyavi, ale i tak wywołał tym niemałe zaskoczenie u reszty.
− No, no, skoro nasz Mana już się uśmiecha, to może niedługo zacznie mówić – powiedział Reita.
„Spadaj…” – Mana raptownie spoważniał.
Pili zimną herbatę, rozmawiali. W tak miłym towarzystwie Shindy zapomniał o tym co spotkało go ze strony Kaoru i Die’a oraz o zaborczym Akim. Z rozbawieniem słuchał przekomarzań Reity i Uruhy, którzy za wszelką cenę starali się zdobyć uznanie Intetsu. Widział, że chłopak jest nieco zakłopotany ich zachowaniem. Sam również czuł się niezręcznie, kiedy Yoichi pakował mu do ust kolejne ciasteczka, a Bou bawił się jego włosami. Zwłaszcza, że widział to tęskne spojrzenie Masatoshiego, brutalnie zignorowane przez współlokatora.
− Yoichi, Bou, zostawcie Shina. On nie jest zabawką. – Masatoshi starał się jakoś uratować Shindy’ego przed zagłaskaniem na śmierć. Mimo że był zazdrosny o sympatię jaką Yoichi darzył Shinyę, naprawdę go polubił.
Chłopcy jednak nie zwrócili na to uwagi i dalej robili swoje, przy okazji kłócąc się o chłopaka.
− Przestań szarpać go za włosy – warknął Yoichi. – Powyrywasz mu je.
− Nie powyrywam – oburzył się Bou. – Tylko go głaszczę. Prawda, Shindy-sama? Powiedz, że jest ci przyjemnie. To ty go faszerujesz tymi ciasteczkami. Pewnie już mu jest niedobrze.
− Na pewno jest głodny. Jest taki chudziutki. Muszę o niego dbać.
Mana jak zwykle siedział cicho, w spokoju popijając herbatę. Co jakiś czas zerkał na Miyaviego, na tyle ostrożnie by ten go nie przyłapał.
Czas minął im szybko i nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się tak późno, że wypadałoby iść spać. Uruha i Reita postanowili iść razem z Intetsu, Miyavi i Mana oddalili się w swoją stronę. Masatoshi wrócił do sypialni sam. Został tylko Bou, który nerwowo marszczył palcami materiał czarnych spodni.
− Shindy-sama, czy mógłbyś mnie odprowadzić? – zapytał cicho.
− Shin-chan jest zmęczony – powiedział szybko Yoichi.
Bou spuścił głowę, zasmucony.
− Nie no, odprowadzę cię. – Shindy uśmiechnął się do blondyna i razem opuścili pokój. Szli korytarzem oświetlonym teraz licznymi lampami.
− No proszę. Dwie cioty. Muszę przyznać, że idealnie się dobraliście. – Shindy rozpoznał ten głos, chociaż miał okazję usłyszeć go tylko raz. Jak zwykle ociekał jadem i kpiną. Odwrócił się w stronę Kenzo, obok którego stał niższy chłopak.
− Kenzo, daj spokój…
− Zamknij się, Yumehito. – Podszedł do Shindy’ego, który stanął przed Bou, chcąc go w razie czego osłonić, choć doskonale wiedział, że w starciu z Kenzo jego szanse byłyby marne. – I co teraz? Natsukiego tu nie ma. Mogę ci bez obaw przypierdolić.
− Nie… – pisnął Bou.
− Spokojnie – powiedział Shindy. – Niby dlaczego? Nic ci nie zrobiłem.
− Nie potrzebuję konkretnego powodu. Mam ochotę ci przyjebać i tyle.
− Kenzo, proszę… − Yumehito położył dłoń na ramieniu chłopaka.
− A ja cię proszę, żebyś się nie wtrącał, kochanie.
Shindy cofnął się o parę kroków, odsuwając przy tym również Bou, nadal nadając mu ochronę pod postacią swojego ciała.
− Ej, a ty dokąd. – Kenzo chwycił go za marynarkę i przyciągnął do siebie.
− Naprawdę nie chcę się z tobą bić. – Chłopak próbował oderwać zaciśnięte kurczowo palce od swojej odzieży.
− Zostaw Shindy’ego! – krzyknął Bou i rzucił się na Kenzo z pięściami, ten natychmiast odepchnął go, przez co blondyn upadł na podłogę.
− Co to za hałasy? – W korytarzu pojawił się Tatsuro. – Kenzo, co ty znowu wyprawiasz? Puść go w tej chwili. – Pomógł Bou wstać.
Szatyn rozluźnił uścisk na czarnym materiale marynarki Shina.
Yumehito nie czekając na swojego chłopaka, udał się w kierunku sypialni.
− A ty dokąd? – zapytał Kenzo.
− Jak najdalej od ciebie. Mam już dość.
− Widzisz coś narobił, idioto? – Chłopak zwrócił się do Shindy’ego − Jeszcze sobie porozmawiamy – zagroził.
− To my sobie porozmawiamy. Jutro. A teraz wszyscy do łóżek – nakazał Tatsuro.
Kenzo mrucząc coś pod nosem powlókł się za Yumehito.
− Co się stało? – Shindy zamarł słysząc to pytanie.
Natsuki… − przemknęło mu przez myśl.
− Kenzo – westchnął Tatsuro.
− Znów się ciebie czepiał? – Brunet zwrócił się do Shina, na co ten jedynie skinął głową. – Już nie wiem, co z nim zrobić… Ale przynajmniej nie jest tak źle jak w przypadku Kaoru i Die’a. – Shinya wzdrygnął się na dźwięk tych imion, co Natsuki zauważył. – Tatsuro, odprowadź Bou.
Kiedy się oddalili, Natsuki zbliżył się do Shindy’ego. Słowa Akiego mimowolnie pojawiły się w umyśle chłopaka. Nie był pewny czy może mu ufać. To, co mówił Aki mogło być przecież prawdą…
Brunet zauważył strach w jego oczach. Zmarszczył brwi.
− Boisz się – to było stwierdzenie, nie pytanie. – Czego się boisz?
− Nie boję się – zaoponował Shindy.
− Kiedy wspomniałem o Die i Kaoru wzdrygnąłeś się – stwierdził. – Dlaczego?
− To nic takiego. Ja… ja muszę już iść. – Odwrócił się, jednak Natsuki chwycił go za ramię.
− To oni cię skrzywdzili? – dopytywał.
− Nie. – Shindy starał się odwrócić wzrok.
− Kłamiesz. Shindy, nie kłam, to nie ma sensu. Nikomu nic nie powiem. Wiem, że się ich boisz, dlatego nikt się nie dowie. Chcę po prostu wiedzieć, czy to oni.
− Dlaczego chcesz to wiedzieć?
Natsuki na chwilę zamilkł. Co miał mu powiedzieć? Że chce go chronić?
− Jestem głównym opiekunem, a dbanie o bezpieczeństwo uczniów jest moim obowiązkiem.
− Naprawdę muszę iść.
− Odprowadzę cię.
− Dam sobie radę. – Shindy już chciał ruszyć do swojego pokoju, kiedy Natsuki szarpnięciem przyciągnął go do siebie. Chłopak zachwiał się i wpadł prosto w jego ramiona.
− Dlaczego tak bardzo się boisz? – zapytał brunet, czując drżenie drobnego ciała. Nie wiedział co się dzieje. Domyślał się, że Shindy może teraz bać się dotyku przez to, co zrobili mu Kaoru i Die, jednak nie sądził, że będzie odczuwać też strach przed nim. – Nie bój się mnie.
− Nie boję się ciebie, Natsuki-sama – zapewnił Shindy.
Znowu kłamiesz – westchnął w myślach, spoglądając w oczy Shinyi.
− Chodź, odprowadzę cię do sypialni.
Kiedy znaleźli się przed właściwymi drzwiami, Shindy zerknął na Natsukiego, chcąc mu podziękować. Brunet przyglądał mu się uważnie. Przekrzywił lekko głowę, poczym spuścił wzrok.
− Obiecaj mi coś, Shinya.
− Co mam obiecać?
Natsuki ponownie spojrzał prosto w jego źrenice, jak gdyby chciał sprawić, by Shindy spełnił jego prośbę.
− Bądź ostrożny. Będę spać spokojniej ze świadomością, że wszyscy uczniowie są bezpieczni.
− Oczywiście. Dziękuję za wszystko. Dobranoc. – Skłonił się i już naciskał klamkę, kiedy Natsuki go zatrzymał:
− Shinya?
− Tak? – Spojrzał na niego. Po raz pierwszy w oczach bruneta pojawiły się jakieś emocje. Nigdy przedtem niezmącona niczym czerń zabłyszczała. Shindy nie rozumiał, co ukrywa się w tych tęczówkach. Dlaczego Natsuki tak na niego patrzy? Niczym echo wróciło ostrzeżenie Akiego, a Shinya odsunął się machinalnie, natrafiając plecami na drzwi.
Natsuki wyglądał tak, jakby walczył sam ze sobą. Jakby bardzo pragnął coś zrobić, ale jednocześnie się powstrzymywał.
Reakcja Shindy’ego ściągnęła go brutalnie na ziemię. Cały blask zamknięty w jego oczach zniknął.
− Co się dzieje? Dlaczego się odsuwasz?
Shinya nie odpowiedział. Nadal stał nieruchomo, wpatrzony w Natsukiego.
− Nie bój się mnie. – Natsuki uspokoił go miękkim, cichym głosem. – Shinya?
− Muszę wrócić do siebie – wyszeptał Shindy. – Jeszcze raz dziękuję. – Nerwowym gestem nacisnął klamkę i wszedł do swojej sypialni.