Tytuł: Hot Chocolate
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Rozdział
zaczęłam już dawno temu, a dopiero przed chwilą go skończyłam. Znowu przeskakuję
z jednego opowiadania na drugie za co bardzo Was przepraszam, ale po prostu tak
już mam z weną. Cieszę się, że w ogóle coś napisałam, ponieważ ostatnio
przechodzę całkowity kryzys twórczy. Ciężko mi idzie pisanie i rysowanie. :( Łapcie jeszcze rysunek Many i Miyaviego, który narysowałam jakiś czas temu:
Streszczę trochę poprzedni rozdział, w którym pojawiły się
nowe osoby:
Intetsu po zajęciach uczęszcza na korepetycje z matematyki,
które organizuje dla niego Hizumi. Zauroczony chłopakiem Intetsu nie zauważa,
że jego współlokator Reita ma do niego słabość, a na dodatek rywalizuje o niego
również z Uruhą.
Po skończonych zajęciach Shindy wraca do swojego pokoju,
gdzie przy drzwiach zastaje Kaoru i Die’a, którzy zabierają go na spacer.
Prowadzą chłopaka w głąb lasu i zmuszają, by ten ich zaspokoił, poczym
zostawiają samego. Opiekunowie trzech sekcji szukają Shindy’ego. W końcu
znajduje go Aki i zabiera do siebie. Shindy jednak nie wie, że to właśnie on
wszystko zaplanował, aby później odnaleźć go i się do niego zbliżyć.
CZĘŚĆ
VII
Aki obudził się przed Shindym i
ostrożnie wstał z łóżka. Wyszedł z pokoju, przekręcił klucz w zamku, po czym
udał się do jadalni. Kiedy nakładał na tacę porcje jedzenia dla Shina, usłyszał
pytanie Natsukiego:
− Gdzie jest Shinya?
Brunet odwrócił się w jego stronę,
uśmiechając się kpiąco.
− A co cię to obchodzi?
− Mnie obchodzą moi podopieczni,
czego nie można powiedzieć o tobie.
− Uważasz, że zaniedbuję swoje
obowiązki?
− Patrząc na zachowanie Kaoru i
Die’a uważam, że tak. Ale nie zmieniaj tematu. Powiedz mi, gdzie on jest.
− Jest bezpieczny. Chyba o to
chodzi, prawda? – Aki przeniósł wzrok na napoje, jak gdyby obecność Natsukiego
go nużyła. Nalał do filiżanki gorącej herbaty i odstawił naczynie na tacę.
− Miałeś go zanieść do
pielęgniarki. Powinna go obejrzeć.
− Nic mu nie jest.
− Zdajesz sobie sprawę, że
narażasz jego zdrowie?
Aki zaśmiał się cicho i odłożył
tacę ze śniadaniem na stolik.
− Ty jesteś po prostu zazdrosny –
stwierdził z rozbawieniem. – Jesteś zazdrosny, że Shinya wybrał mnie, a nie
wielkiego Natsukiego, za którym wszyscy się uganiają.
Natsuki zacisnął dłonie w pięści,
wpatrując się w Akiego z nienawiścią. Brunet przysunął się do niego i
kontynuował:
− Jeśli myślisz, że mi go
odbierzesz, to się grubo mylisz. On jest mój.
− Jeszcze zobaczymy – warknął
Natsuki.
Aki ponownie się uśmiechnął.
− Nie wiesz, z kim zadarłeś.
− To ty nie wiesz, z kim zadarłeś.
– Natsuki odwrócił się i opuścił jadalnię.
***
Shindy przetarł oczy i podniósł
się do siadu. Rozejrzał się po pokoju, szukając wzrokiem Yoichiego, ale kiedy
nie dostrzegł nigdzie drugiego łóżka, wydarzenia zeszłego dnia przypomniały mu
o swojej obecności. Ubrania, które miał na sobie, intensywnie pachniały Akim,
co tylko nadało wspomnieniom wyraźniejszych konturów.
Wstał powoli z łóżka i podszedł do
drzwi. Nacisnął klamkę jednak nie ustąpiły, co jedynie go przeraziło. Czy Aki
miał wobec niego jakieś zamiary, że tak chorobliwie bał się, iż Shinya mu
ucieknie?
Przyłożył ucho do drewna i uważnie
nasłuchiwał kroków. Może ktoś będzie tędy przechodzić i usłyszy jego krzyki?
Nagle usłyszał, że ktoś szybko
zbliża się do pokoju. Już chciał zawołać, kiedy dotarł do niego brzdęk kluczy.
Aki… − pomyślał i szybko odsunął
się od drzwi, siadając na łóżku. Serce zaczęło bić mu szybciej ze strachu.
Brunet wszedł do środka i
pospiesznie zamknął drzwi.
− Wyspałeś się? – zapytał i
uśmiechnąwszy się do blondyna postawił śniadanie na stoliku.
− Kiedy będę mógł wrócić do
siebie? – szepnął Shindy.
− Najpierw zjesz.
− Nie jestem głodny. Yoichi na
pewno się martwi. Poza tym, która godzina? Muszę iść na lekcje…
− Dzisiaj nie pójdziesz na lekcje.
Załatwiłem nam zwolnienie. Zjesz i pójdziemy na spacer, co ty na to?
− Co na to Natsuki-sama? Będzie
zły, że nie ma mnie na zajęciach.
− Natsuki nie jest nikim
specjalnym, żeby się na ciebie złościć o coś takiego. I lepiej, żebyś trzymał
się od niego z daleka.
− Dlaczego?
− Jak myślisz, niby dlaczego
wszyscy się go tak słuchają, hm? Bo się go boją. Natsuki nie raz dobierał się
do młodszych uczniów. Oczywiście nauczyciele o tym nie wiedzą, bo świetnie się
ze wszystkim kryje.
− Ale skąd o tym wiesz?
− Ponieważ kiedyś byliśmy dobrymi
przyjaciółmi. Natsuki próbował mnie w to wplątać, jednak ja nie chciałem. Wcale
bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że to on maczał palce we wczorajszym
zajściu.
− To dlaczego sam mi tego nie
zrobił?
− Natsuki nie jest idiotą. Chce
zdobyć twoje zaufanie, żeby później cię wykorzystać. – Aki zerknął na
Shindy’ego, a widząc jak bardzo jest on roztrzęsiony, podał mu filiżankę. –
Napij się.
Shin pił napój powoli, rozmyślając
nad słowami Akiego. Czy to możliwe, by Natsuki był taki naprawdę? Nie wiedział
już komu może ufać.
− Nie bój się, Shin-chan. – Brunet
czule pogładził jego policzek. – Ochronię cię. – Wyjął blondynowi z dłoni
naczynie, odłożył na stoliku i pocałował go delikatnie w usta. Shindy nieśmiało
oddał pocałunek, na co Aki uśmiechnął się subtelnie, wplatając palce w jego
włosy.
Po zjedzonym śniadaniu, zabrał
Shindy’ego na spacer. Nadal było chłodno, więc blondyn siedział na trawie w
bluzie Akiego, dodatkowo otulony jego ramionami.
− Tu się pierwszy raz spotkaliśmy
– przypomniał Aki.
Tu pierwszy raz zobaczyłem
Natsukiego – pomyślał Shin.
Brunet zmarszczył brwi.
− O czym myślisz? – zapytał,
obejmując chłopaka mocniej.
− O niczym konkretnym – odparł
pospiesznie Shindy.
Aki położył się na trawie, ciągnąc
na siebie zaskoczonego Shinyę. Ich twarze były znów blisko siebie, a kolano
bruneta niby przypadkiem otarło się o krocze blondyna.
− Co robisz? – szepnął Shin. Aki
uśmiechnął się jedynie i tym razem z pełną premedytacją podrażnił przyrodzenie
przez materiał spodni. – Przestań… − Shinya spróbował się podnieść, jednak
ramiona chłopaka były zbyt silne. Zdołał odsunąć się tylko na parę milimetrów,
by znowu opaść na klatkę piersiową Akiego.
− Dokąd mi uciekasz? – zaśmiał się
Aki.
Shindy szarpnął się jeszcze
kilkakrotnie, gdy nagle zamarł, czując na brzuchu coś twardego. Nie
przypuszczał, że jego gwałtowne ruchy aż tak podziałają na Akiego… Zarumienił
się na tę myśl.
− Słodki – stwierdził Aki. Shin,
słysząc te słowa, ukrył twarz w jego koszuli. – Nie chowaj się przede mną.
− Puść mnie, proszę…
Brunet sprawnie obrócił ich tak,
że teraz to on był na górze. Oparł się na przedramionach po bokach głowy Shinyi.
− Dlaczego miałbym to zrobić?
− Boję się – wyznał cicho blondyn.
− Czego się boisz? – Aki przesunął
ustami po jego szyi. – Przecież nic złego nie robię.
− Jesteś zbyt blisko…
− Chcę być jak najbliżej ciebie…
− Ale ja… ja nie jestem gotowy… −
Położył dłonie na ramionach chłopaka, starając się nadać im chociaż odrobinę
dystansu. Poruszył ostrożnie nogami, chcąc się jakoś wydostać spod jego ciała.
Aki wyczuł drobny ruch i natychmiast go zablokował. – Proszę…
Shindy zacisnął powieki, gdy
poczuł pocałunek na swoim czole. Brunet zszedł z niego, jednak zanim chłopak
zdążył się podnieść, już siedział na jego kolanach.
− Nie bój się mnie. Nie zrobię ci
krzywdy. – Przeczesał palcami jego włosy.
− Czy moglibyśmy wrócić do środka?
− Dlaczego? – Aki zbliżył usta do
jego policzka.
− Chcę wrócić do swojego pokoju.
− A jeśli ci nie pozwolę, co wtedy
zrobisz? – Chłopak zerknął na Shinyę z rozbawieniem. To pytanie zirytowało
blondyna.
− Nie muszę cię pytać o zgodę –
mruknął, ponownie starając się odepchnąć Akiego, który z trudem powstrzymywał
śmiech.
− Oj, tylko się z tobą droczyłem –
zaśmiał się, poczym pozwolił mu wstać, zaraz jednak chwycił go za rękę. Shindy
wyszarpnął dłoń i ruszył w stronę budynku. – Jesteś na mnie zły?
− Nie, po prostu chcę pobyć sam.
− Powiedziałem już, że lepiej dla
ciebie, żebyś trzymał się blisko mnie. – Aki raptownie spoważniał. – Przez
chwilę byłeś sam i zobacz, co się stało.
− Nie możemy spędzać ze sobą
każdej chwili.
− Niby dlaczego? – Zachowanie
Shindy’ego coraz bardziej go denerwowało. Zdecydowanie wolał, kiedy był uległy,
wręcz przestraszony. Łatwiej było nim wtedy manipulować.
− To niemożliwe. Ty masz swoje
życie, a ja swoje. Musisz zaakceptować też moją prywatność. Teraz chcę spędzić
trochę czasu w swoim pokoju. Chciałbym, żebyś to zrozumiał. Jeśli chcesz ze mną
być, musisz dać mi trochę swobody.
− Chcę cię tylko chronić. – Brunet
machinalnie zacisnął dłonie w pięści.
− Wiem, doceniam to, ale nie
musisz się tak o mnie martwić. Dam sobie radę.
Aki starał się wyrównać oddech.
Musiał się uspokoić. W końcu chce, żeby Shindy go pokochał, a nie stanie się
tak, jeśli ten będzie się go nieustannie bał.
− Masz rację, skarbie,
przepraszam. – Uśmiechnął się ciepło, rozluźniając palce.
− Cieszę się, że rozumiesz. – Shin
podszedł do niego i pocałował go w policzek.
− Tylko uważaj na siebie.
− Oczywiście – obiecał i pobiegł
do szkoły.
***
„Miyavi, dobrze wiesz, że
nienawidzę tych szkolnych herbatek…” – Mana podsunął chłopakowi notatnik, kiedy
szli korytarzem w kierunku pokoju Intetsu i Reity.
− Marudzisz, Mana-chan, będzie
fajnie!
„Nie nazywaj mnie tak!”
− No, jesteśmy. Możesz zapukać? Ja
mam zajęte ręce. – Miyavi wskazał głową tacę, na której stał imbryk i talerzyk
z ciasteczkami.
„Puk-puk”
− Bardzo zabawne, Mana. Widzę, że
żart ci się wyostrzył.
„A co? Tylko tobie wolno być
idiotą?”
Miyavi kopnął kilkakrotnie drzwi.
Po chwili otworzył Reita.
− Hej, Rei!
− O, Miyavi.
„Yhym! Yhym!”
− O, cześć, Mana.
− Jest Intetsu? – Miyavi zajrzał
do pokoju przez ramię przyjaciela.
− Jest i nawet Uruha się
przypałętał.
− To świetnie. Poznaliście już
nowego ucznia?
− Nie, jakoś nie mieliśmy okazji
go widzieć. – Intetsu podszedł do drzwi.
− To teraz będzie okazja, bo
właśnie z Maną wybieramy się do niego z herbatą i ciastkami. Mam nadzieję, że
się przyłączycie.
− Pewnie. – Uruha objął Intetsu od
tyłu, opierając podbródek o jego bark, na co Reita posłał mu wrogie spojrzenie,
czego ten nie zauważył. Intetsu zmieszał się nieco, czując oplatające go w
pasie ramiona.
− Cholera… − mruknął Miyavi, kiedy
od pewnego czasu krążyli korytarzami.
− Coś się stało? – zapytał Uruha.
− Nie mam pojęcia, gdzie jest jego
pokój…
„Idiota…”
− Oj, Mana, nie musisz być od razu
uszczypliwy. Zaraz go znajdziemy – zapewnił i zniknął za zakrętem. – No
chodźcie.
Mijały minuty. Jego towarzysze
byli coraz bardziej zirytowani zaistniałą sytuacją.
„Miyavi, nogi mnie już bolą.
Mówiłem, że ta herbata to głupi pomysł.”
− Nie poddamy się! Znajdziemy ten
pokój. Chcę, żeby Shindy się tu dobrze czuł, miał przyjaciół, którzy będą dla
niego wsparciem. Wyobraź sobie, że siedzisz cały dzień sam. Jakbyś się czuł?
„Świetnie. W ogóle by mi to nie
przeszkadzało.”
− Niepotrzebnie zadałem to
pytanie.
Intetsu uśmiechnął się na tę
wymianę zdań. Mana i Miyavi stanowili razem wyrazisty dysonans, jednak na
bardzo osobliwy sposób pasowali do siebie. Jak czerń i biel.
Miyavi był roztrzepany i
chaotyczny. Porównać by go można do kolibra. Dużo mówił, wszędzie było go pełno,
najpierw robił, potem myślał, ale wszystko można było mu wybaczyć, ponieważ
optymizmem zarażał wszystkich dookoła i za najbliższych oddałby życie.
Mana natomiast był chodzącym
spokojem i opanowaniem. Nawet się nie odzywał, jakby nie chciał zwracać na
siebie zbytnio uwagi, a jego głos miał zmącić harmonię, którą wokół siebie
stworzył. Nie okazywał uczuć, emocji, nie uśmiechał się. Otulała go jakaś
tajemnicza aura i każdy musiał przyznać, że Mana onieśmielał swoim sposobem
bycia. Intrygował, przyciągał do siebie, sprawiał, że odkrycie tego sekretu nie
dawało innym spokoju. Miyavi również był nim oczarowany i Intetsu to widział. Miał
tylko nadzieję, że Mana w końcu zauważy jak Miyavi bardzo się stara.
Jedyne na co Intetsu nie zwrócił
uwagi były pełne nienawiści spojrzenia Uruhy i Reity. Zbyt zajęty sprawą z
Hizumim, uczuciem, którym darzył chłopaka, a którego do końca nie potrafił
wyjaśnić, nie dostrzegał tego, jak ta dwójka o niego rywalizuje.
Z bocznego korytarza wyłonił się
Aki. Widać było, że jest rozgniewany, ale to oczywiście nie powstrzymało
Miyaviego przed zaczepieniem go.
− Aki-sama, wiesz może gdzie jest
Shinya? Ten nowy uczeń? – Tym pytaniem wywołał lawinę. Aki zacisnął dłonie w
pięści i spojrzał na Miyaviego z furią w oczach, jak gdyby chciał go co
najmniej zabić.
− Czego chcesz od Shinyi? –
warknął Aki, mrużąc oczy.
− Idziemy do niego z herbatą. –
Miyavi nie wyczuł wrogości ani w głosie, ani w spojrzeniu chłopaka.
− Trzymaj się od niego z daleka. –
Przeniósł wzrok na pozostałych. – Wam też to radzę.
− Ale dlaczego? – odezwał się
Intetsu.
− Bo tak! – Aki uniósł głos.
Uruha pogłaskał Intetsu po
ramieniu, a Reita zrobił krok w kierunku bruneta, jednak Mana zagrodził mu
drogę.
− Nie chcę widzieć żadnego z was
przy nim – powiedział Aki, poczym odszedł, zostawiając zaskoczonych uczniów.
Najszybciej zreflektował się
Miyavi:
− Herbata już pewnie wystygła, ale
ciasteczka są dobre. Idziemy.
− Ale… Aki…
− Chyba nie będziemy przejmować
się jego zakazem, prawda? – Miyavi spojrzał na resztę z politowaniem. – Shindy
potrzebuje przyjaciół. Idziemy – powtórzył.
Aki taki wkurzoonyyy~! Niech wie, że Shindy nie jest łatwą zdobyczą. Bo nie jest, prawda...? ;-;
OdpowiedzUsuńJeju, te miłości takie zaplątane, jeszcze kiedyś się zgubię, i nie będę wiedziała, kto z kim, co jest platoniczne, a co nie, itp. itd. Ale spokojnie. Ja się po jakimś czasie odnajdę. Mam taką nadzieję.
Hm. Wyczuwam Mana x Miyavi. xD Nie wiem czemu... x'D
Wenów~! Dużo wenów~!
~sadist vampire Yuna.miko
Rozdział ciekawy jak zawsze. Wreszcie mam wszystko nadrobione w czytaniu. Shindy taki jest nieporadny, ale zauważyłam, że podobnie się zachowuje do niego XD. Cóż, a sądziłam, że jego zachowanie nie jest możliwe w realnym życiu, a tu psikus.
OdpowiedzUsuńMana mnie rozbraja. Podoba mi się to jak jest tutaj wykreowany.
Tak! Po prostu tak. Bardzo podoba mi się kreacja Akiego. Jest nieprzewidywalny, powiedziałabym, że wręcz dwubiegunowy - raz kochany i opiekuńczy, a po chwili zamienia się w opętanego pożądaniem bohatera, który posunie się do wszystkiego, aby Shindy się w nim zakochał.
OdpowiedzUsuńMiyavi i Mana stanowią piękny kontrast, a ich dialogi wywołują mimowolny uśmiech na twarzy. Cudowne ^^ Już zapomniałam, jak przyjemnie czyta się Twoje opowiadania, lecę do następnej części~