11 czerwca 2015

173. Hot Chocolate cz. VIII



Tytuł: Hot Chocolate
Pairing:  Kenzo x Yumehito
Notka autorska: Robię z Kenzo potwora. ;; Najciekawsze jest to, że Kenzo to pierwszy japoński muzyk, który mnie zauroczył. A za Yumehito nie przepadam. Połączyłam go z Kenzo tylko dlatego, że często robili fanservice, kiedy grali w Ayabie.
sadist vampire Yuna.miko: Nie, Shindy nie jest łatwy. :3 Oczywiście, że nie jest. Wiem, wiem, dużo tych związków. Jeden kocha drugiego, który kocha trzeciego, a trzeci kocha pierwszego itd. xD Jakby co zrobiłam taką rozpiskę, kto obecnie jakimi uczuciami kogoś darzy. ^^ Mam nadzieję, że to trochę ułatwi sprawę. :3
Reila Suzu: Ja też jestem taką sierotą jak Shindy. ^^" Cieszę się, że przypadła Ci do gustu postać Many. :3

 Obecnie tak wyglądają relacje między naszymi bohaterami. ^^ Wraz z biegiem wydarzeń będę wprowadzać zmiany.

 CZĘŚĆ VIII
Jakiś czas jeszcze szukali, chociaż każdy z nich oprócz Miyaviego wiedział, że to bezcelowe i nigdy nie odnajdą pokoju Shinyi, kiedy nagle Mana dostrzegł jak kilka metrów przed nimi przemknęła drobna postać o charakterystycznie podpiętych blond-rudawych kosmykach. Pociągnął znacząco Miyaviego za rękaw i wskazał na zakręt, gdzie zniknął Shindy.
− Shindy! – zawołał Miyavi.
Chłopak cofnął się, słysząc swoje imię.
− Miyavi. – Uśmiechnął się na widok znajomej, życzliwej twarzy.
− Właśnie cię szukaliśmy, żebyś wypił z nami herbatę.
− Ojej, to naprawę miłe. – Ten gest bardzo zaskoczył Shindy’ego. Nie sądził, że osoby, które widział tylko raz w życiu zrobią mu taką niespodziankę. I jeszcze zaangażowali się w to uczniowie, których nie znał.
− To jest Intetsu, Reita i Uruha. – Miyavi wskazał po kolei pozostałych kolegów. – Przyszlibyśmy wcześniej, ale nie wiedzieliśmy, gdzie jest twój pokój – zakłopotał się odrobinę, jednak zaraz się rozpromienił: − Ale nic, lepiej późno niż wcale. Może herbata jeszcze nie jest taka zimna. Chodźmy.
Shindy zaprowadził ich do swojej sypialni, gdzie siedział Yoichi w towarzystwie Masatoshiego i Bou.
− Shindy-sama. – Bou natychmiast wstał i ukłonił się nisko.
− Bou, nie musisz się tak do mnie zwracać – zaśmiał się Shindy.
Usiedli wokół niskiego stolika. Miyavi rozlał herbatę do filiżanek, niechcący wylewając odrobinę na Manę.
− Przepraszam – szepnął, zestresowany. – Bardzo przepraszam, nie chciałem.
Twarz Many jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Już chciał sięgnąć po notes i wyzwać chłopaka od idiotów, kiedy zerknął na niego i po raz pierwszy dostrzegł w jego oczach przygnębienie. Smutek tak wyraźnie malował się w źrenicach, czyniąc twarz posępną, że w brunecie coś pękło. Teraz wiedział tylko jedno – nie chciał już nigdy więcej widzieć Miyaviego w takim stanie. Pragnął, żeby zawsze był szczęśliwy. Nie będąc do końca pewnym, co robi, położył dłoń na ramieniu kolegi, niemalże się przy tym pokrzepiająco uśmiechając. Miyavi spojrzał w jego oczy i uniósł niepewnie kąciki ust.
− Nie jesteś zły?
Mana pokręcił przecząco głową. Uśmiech Miyaviego się poszerzył, jego oczy błyszczały. Mana mimowolnie zrobił to samo, zdecydowanie subtelniej niż Miyavi, ale i tak wywołał tym niemałe zaskoczenie u reszty.
− No, no, skoro nasz Mana już się uśmiecha, to może niedługo zacznie mówić – powiedział Reita.
„Spadaj…” – Mana raptownie spoważniał.
Pili zimną herbatę, rozmawiali. W tak miłym towarzystwie Shindy zapomniał o tym co spotkało go ze strony Kaoru i Die’a oraz o zaborczym Akim. Z rozbawieniem słuchał przekomarzań Reity i Uruhy, którzy za wszelką cenę starali się zdobyć uznanie Intetsu. Widział, że chłopak jest nieco zakłopotany ich zachowaniem. Sam również czuł się niezręcznie, kiedy Yoichi pakował mu do ust kolejne ciasteczka, a Bou bawił się jego włosami. Zwłaszcza, że widział to tęskne spojrzenie Masatoshiego, brutalnie zignorowane przez współlokatora.
− Yoichi, Bou, zostawcie Shina. On nie jest zabawką. – Masatoshi starał się jakoś uratować Shindy’ego przed zagłaskaniem na śmierć. Mimo że był zazdrosny o sympatię jaką Yoichi darzył Shinyę, naprawdę go polubił.
Chłopcy jednak nie zwrócili na to uwagi i dalej robili swoje, przy okazji kłócąc się o chłopaka.
− Przestań szarpać go za włosy – warknął Yoichi. – Powyrywasz mu je.
− Nie powyrywam – oburzył się Bou. – Tylko go głaszczę. Prawda, Shindy-sama? Powiedz, że jest ci przyjemnie. To ty go faszerujesz tymi ciasteczkami. Pewnie już mu jest niedobrze.
− Na pewno jest głodny. Jest taki chudziutki. Muszę o niego dbać.
Mana jak zwykle siedział cicho, w spokoju popijając herbatę. Co jakiś czas zerkał na Miyaviego, na tyle ostrożnie by ten go nie przyłapał.
Czas minął im szybko i nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się tak późno, że wypadałoby iść spać. Uruha i Reita postanowili iść razem z Intetsu, Miyavi i Mana oddalili się w swoją stronę. Masatoshi wrócił do sypialni sam. Został tylko Bou, który nerwowo marszczył palcami materiał czarnych spodni.
− Shindy-sama, czy mógłbyś mnie odprowadzić? – zapytał cicho.
− Shin-chan jest zmęczony – powiedział szybko Yoichi.
Bou spuścił głowę, zasmucony.
− Nie no, odprowadzę cię. – Shindy uśmiechnął się do blondyna i razem opuścili pokój. Szli korytarzem oświetlonym teraz licznymi lampami.
− No proszę. Dwie cioty. Muszę przyznać, że idealnie się dobraliście. – Shindy rozpoznał ten głos, chociaż miał okazję usłyszeć go tylko raz. Jak zwykle ociekał jadem i kpiną. Odwrócił się w stronę Kenzo, obok którego stał niższy chłopak.
− Kenzo, daj spokój…
− Zamknij się, Yumehito. – Podszedł do Shindy’ego, który stanął przed Bou, chcąc go w razie czego osłonić, choć doskonale wiedział, że w starciu z Kenzo jego szanse byłyby marne. – I co teraz? Natsukiego tu nie ma. Mogę ci bez obaw przypierdolić.
− Nie… – pisnął Bou.
− Spokojnie – powiedział Shindy. – Niby dlaczego? Nic ci nie zrobiłem.
− Nie potrzebuję konkretnego powodu. Mam ochotę ci przyjebać i tyle.
− Kenzo, proszę… − Yumehito położył dłoń na ramieniu chłopaka.
− A ja cię proszę, żebyś się nie wtrącał, kochanie.
Shindy cofnął się o parę kroków, odsuwając przy tym również Bou, nadal nadając mu ochronę pod postacią swojego ciała.
− Ej, a ty dokąd. – Kenzo chwycił go za marynarkę i przyciągnął do siebie.
− Naprawdę nie chcę się z tobą bić. – Chłopak próbował oderwać zaciśnięte kurczowo palce od swojej odzieży.
− Zostaw Shindy’ego! – krzyknął Bou i rzucił się na Kenzo z pięściami, ten natychmiast odepchnął go, przez co blondyn upadł na podłogę.
− Co to za hałasy? – W korytarzu pojawił się Tatsuro. – Kenzo, co ty znowu wyprawiasz? Puść go w tej chwili. – Pomógł Bou wstać.
Szatyn rozluźnił uścisk na czarnym materiale marynarki Shina.
Yumehito nie czekając na swojego chłopaka, udał się w kierunku sypialni.
− A ty dokąd? – zapytał Kenzo.
− Jak najdalej od ciebie. Mam już dość.
− Widzisz coś narobił, idioto? – Chłopak zwrócił się do Shindy’ego − Jeszcze sobie porozmawiamy – zagroził.
− To my sobie porozmawiamy. Jutro. A teraz wszyscy do łóżek – nakazał Tatsuro.
Kenzo mrucząc coś pod nosem powlókł się za Yumehito.
− Co się stało? – Shindy zamarł słysząc to pytanie.
Natsuki… − przemknęło mu przez myśl.
− Kenzo – westchnął Tatsuro.
− Znów się ciebie czepiał? – Brunet zwrócił się do Shina, na co ten jedynie skinął głową. – Już nie wiem, co z nim zrobić… Ale przynajmniej nie jest tak źle jak w przypadku Kaoru i Die’a. – Shinya wzdrygnął się na dźwięk tych imion, co Natsuki zauważył. – Tatsuro, odprowadź Bou.
Kiedy się oddalili, Natsuki zbliżył się do Shindy’ego. Słowa Akiego mimowolnie pojawiły się w umyśle chłopaka. Nie był pewny czy może mu ufać. To, co mówił Aki mogło być przecież prawdą…
Brunet zauważył strach w jego oczach. Zmarszczył brwi.
− Boisz się – to było stwierdzenie, nie pytanie. – Czego się boisz?
− Nie boję się – zaoponował Shindy.
− Kiedy wspomniałem o Die i Kaoru wzdrygnąłeś się – stwierdził. – Dlaczego?
− To nic takiego. Ja… ja muszę już iść. – Odwrócił się, jednak Natsuki chwycił go za ramię.
− To oni cię skrzywdzili? – dopytywał.
− Nie. – Shindy starał się odwrócić wzrok.
− Kłamiesz. Shindy, nie kłam, to nie ma sensu. Nikomu nic nie powiem. Wiem, że się ich boisz, dlatego nikt się nie dowie. Chcę po prostu wiedzieć, czy to oni.
− Dlaczego chcesz to wiedzieć?
Natsuki na chwilę zamilkł. Co miał mu powiedzieć? Że chce go chronić?
− Jestem głównym opiekunem, a dbanie o bezpieczeństwo uczniów jest moim obowiązkiem.
− Naprawdę muszę iść.
− Odprowadzę cię.
− Dam sobie radę. – Shindy już chciał ruszyć do swojego pokoju, kiedy Natsuki szarpnięciem przyciągnął go do siebie. Chłopak zachwiał się i wpadł prosto w jego ramiona.
− Dlaczego tak bardzo się boisz? – zapytał brunet, czując drżenie drobnego ciała. Nie wiedział co się dzieje. Domyślał się, że Shindy może teraz bać się dotyku przez to, co zrobili mu Kaoru i Die, jednak nie sądził, że będzie odczuwać też strach przed nim. – Nie bój się mnie.
− Nie boję się ciebie, Natsuki-sama – zapewnił Shindy.
Znowu kłamiesz – westchnął w myślach, spoglądając w oczy Shinyi.
− Chodź, odprowadzę cię do sypialni.
Kiedy znaleźli się przed właściwymi drzwiami, Shindy zerknął na Natsukiego, chcąc mu podziękować. Brunet przyglądał mu się uważnie. Przekrzywił lekko głowę, poczym spuścił wzrok.
− Obiecaj mi coś, Shinya.
− Co mam obiecać?
Natsuki ponownie spojrzał prosto w jego źrenice, jak gdyby chciał sprawić, by Shindy spełnił jego prośbę.
− Bądź ostrożny. Będę spać spokojniej ze świadomością, że wszyscy uczniowie są bezpieczni.
− Oczywiście. Dziękuję za wszystko. Dobranoc. – Skłonił się i już naciskał klamkę, kiedy Natsuki go zatrzymał:
− Shinya?
− Tak? – Spojrzał na niego. Po raz pierwszy w oczach bruneta pojawiły się jakieś emocje. Nigdy przedtem niezmącona niczym czerń zabłyszczała. Shindy nie rozumiał, co ukrywa się w tych tęczówkach. Dlaczego Natsuki tak na niego patrzy? Niczym echo wróciło ostrzeżenie Akiego, a Shinya odsunął się machinalnie, natrafiając plecami na drzwi.
Natsuki wyglądał tak, jakby walczył sam ze sobą. Jakby bardzo pragnął coś zrobić, ale jednocześnie się powstrzymywał.
Reakcja Shindy’ego ściągnęła go brutalnie na ziemię. Cały blask zamknięty w jego oczach zniknął.
− Co się dzieje? Dlaczego się odsuwasz?
Shinya nie odpowiedział. Nadal stał nieruchomo, wpatrzony w Natsukiego.
− Nie bój się mnie. – Natsuki uspokoił go miękkim, cichym głosem. – Shinya?
− Muszę wrócić do siebie – wyszeptał Shindy. – Jeszcze raz dziękuję. – Nerwowym gestem nacisnął klamkę i wszedł do swojej sypialni.

4 komentarze:

  1. Mana taki asdasdasdasd *^* Mam nadzieję, że w końcu się odezwie. Ale tylko to Meev'a. Taki top secret, który i tak Miyavi wygada. xD Potrafię wyobrazić sobie Miyavi'ego biegnącego po korytarzu i wrzeszczącego " MANA GADAAAAA!" xDD
    Uwaga. Shin-chan, zwracam się do ciebie. Miej gdzieś Aki'ego, bierz Natsu! xD Bo Aki zamknie cię w piwnicy! x'DD
    Weny weny weny! ^^
    ~sadist vampire Yuna.miko
    PS. Ta rozpiska jest bardzo przydatna ^^ Dziękuję ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mana-sama<333333
    Ale się postarałaś! Takie to długie!!!
    Huh Natsu i Bou są tacy suuuuper im życzę jak najlepiej XD Shin...sobie poradzi...tak sądzę xD
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. Oficjalnie Mana i Miyavi skradli moje serce. Nigdy w życiu bym ich nie połączyła, ale Ty zrobiłaś to w tak cudownie uroczy sposób, że nie da się ich nie lubić.
    Aki nieźle namieszał. Ciekawa jestem, jak zareaguje Shindy, kiedy dowie się prawdy o napadzie Kaoru i Die'a.
    Uwielbiam Twój styl i język, jest rewelacyjny ^^ Bardzo dobrze się czyta Twoje opowiadania :)
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny, wisienko <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę poplątanie z pomieszaniem w relacjach. Rozdział ciekawy. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Trudno coś wywnioskować kto będzie z kim XD

    OdpowiedzUsuń