Tytuł: Hot Chocolate
Pairing: Kenzo x Yumehito
Notka autorska: Robię
z Kenzo potwora. ;; Najciekawsze jest to, że Kenzo to pierwszy japoński muzyk,
który mnie zauroczył. A za Yumehito nie przepadam. Połączyłam go z Kenzo tylko
dlatego, że często robili fanservice, kiedy grali w Ayabie.
sadist vampire
Yuna.miko: Nie, Shindy nie jest łatwy. :3 Oczywiście, że nie jest. Wiem,
wiem, dużo tych związków. Jeden kocha drugiego, który kocha trzeciego, a trzeci
kocha pierwszego itd. xD Jakby co zrobiłam taką rozpiskę, kto obecnie jakimi
uczuciami kogoś darzy. ^^ Mam nadzieję, że to trochę ułatwi sprawę. :3
Reila Suzu: Ja
też jestem taką sierotą jak Shindy. ^^" Cieszę się, że przypadła Ci do gustu
postać Many. :3
Obecnie tak wyglądają relacje między naszymi bohaterami. ^^ Wraz z biegiem wydarzeń będę wprowadzać zmiany.
CZĘŚĆ VIII
Jakiś czas jeszcze szukali,
chociaż każdy z nich oprócz Miyaviego wiedział, że to bezcelowe i nigdy nie
odnajdą pokoju Shinyi, kiedy nagle Mana dostrzegł jak kilka metrów przed nimi
przemknęła drobna postać o charakterystycznie podpiętych blond-rudawych
kosmykach. Pociągnął znacząco Miyaviego za rękaw i wskazał na zakręt, gdzie
zniknął Shindy.
− Shindy! – zawołał Miyavi.
Chłopak cofnął się, słysząc swoje
imię.
− Miyavi. – Uśmiechnął się na
widok znajomej, życzliwej twarzy.
− Właśnie cię szukaliśmy, żebyś
wypił z nami herbatę.
− Ojej, to naprawę miłe. – Ten
gest bardzo zaskoczył Shindy’ego. Nie sądził, że osoby, które widział tylko raz
w życiu zrobią mu taką niespodziankę. I jeszcze zaangażowali się w to
uczniowie, których nie znał.
− To jest Intetsu, Reita i Uruha.
– Miyavi wskazał po kolei pozostałych kolegów. – Przyszlibyśmy wcześniej, ale
nie wiedzieliśmy, gdzie jest twój pokój – zakłopotał się odrobinę, jednak zaraz
się rozpromienił: − Ale nic, lepiej późno niż wcale. Może herbata jeszcze nie
jest taka zimna. Chodźmy.
Shindy zaprowadził ich do swojej
sypialni, gdzie siedział Yoichi w towarzystwie Masatoshiego i Bou.
− Shindy-sama. – Bou natychmiast
wstał i ukłonił się nisko.
− Bou, nie musisz się tak do mnie
zwracać – zaśmiał się Shindy.
Usiedli wokół niskiego stolika.
Miyavi rozlał herbatę do filiżanek, niechcący wylewając odrobinę na Manę.
− Przepraszam – szepnął,
zestresowany. – Bardzo przepraszam, nie chciałem.
Twarz Many jak zwykle nie wyrażała
żadnych emocji. Już chciał sięgnąć po notes i wyzwać chłopaka od idiotów, kiedy
zerknął na niego i po raz pierwszy dostrzegł w jego oczach przygnębienie. Smutek
tak wyraźnie malował się w źrenicach, czyniąc twarz posępną, że w brunecie coś
pękło. Teraz wiedział tylko jedno – nie chciał już nigdy więcej widzieć
Miyaviego w takim stanie. Pragnął, żeby zawsze był szczęśliwy. Nie będąc do
końca pewnym, co robi, położył dłoń na ramieniu kolegi, niemalże się przy tym
pokrzepiająco uśmiechając. Miyavi spojrzał w jego oczy i uniósł niepewnie
kąciki ust.
− Nie jesteś zły?
Mana pokręcił przecząco głową.
Uśmiech Miyaviego się poszerzył, jego oczy błyszczały. Mana mimowolnie zrobił
to samo, zdecydowanie subtelniej niż Miyavi, ale i tak wywołał tym niemałe
zaskoczenie u reszty.
− No, no, skoro nasz Mana już się
uśmiecha, to może niedługo zacznie mówić – powiedział Reita.
„Spadaj…” – Mana raptownie
spoważniał.
Pili zimną herbatę, rozmawiali. W
tak miłym towarzystwie Shindy zapomniał o tym co spotkało go ze strony Kaoru i
Die’a oraz o zaborczym Akim. Z rozbawieniem słuchał przekomarzań Reity i Uruhy,
którzy za wszelką cenę starali się zdobyć uznanie Intetsu. Widział, że chłopak
jest nieco zakłopotany ich zachowaniem. Sam również czuł się niezręcznie, kiedy
Yoichi pakował mu do ust kolejne ciasteczka, a Bou bawił się jego włosami.
Zwłaszcza, że widział to tęskne spojrzenie Masatoshiego, brutalnie zignorowane
przez współlokatora.
− Yoichi, Bou, zostawcie Shina. On
nie jest zabawką. – Masatoshi starał się jakoś uratować Shindy’ego przed
zagłaskaniem na śmierć. Mimo że był zazdrosny o sympatię jaką Yoichi darzył
Shinyę, naprawdę go polubił.
Chłopcy jednak nie zwrócili na to
uwagi i dalej robili swoje, przy okazji kłócąc się o chłopaka.
− Przestań szarpać go za włosy –
warknął Yoichi. – Powyrywasz mu je.
− Nie powyrywam – oburzył się Bou.
– Tylko go głaszczę. Prawda, Shindy-sama? Powiedz, że jest ci przyjemnie. To ty
go faszerujesz tymi ciasteczkami. Pewnie już mu jest niedobrze.
− Na pewno jest głodny. Jest taki
chudziutki. Muszę o niego dbać.
Mana jak zwykle siedział cicho, w
spokoju popijając herbatę. Co jakiś czas zerkał na Miyaviego, na tyle ostrożnie
by ten go nie przyłapał.
Czas minął im szybko i nawet nie
zauważyli, kiedy zrobiło się tak późno, że wypadałoby iść spać. Uruha i Reita
postanowili iść razem z Intetsu, Miyavi i Mana oddalili się w swoją stronę. Masatoshi
wrócił do sypialni sam. Został tylko Bou, który nerwowo marszczył palcami
materiał czarnych spodni.
− Shindy-sama, czy mógłbyś mnie
odprowadzić? – zapytał cicho.
− Shin-chan jest zmęczony –
powiedział szybko Yoichi.
Bou spuścił głowę, zasmucony.
− Nie no, odprowadzę cię. – Shindy
uśmiechnął się do blondyna i razem opuścili pokój. Szli korytarzem oświetlonym
teraz licznymi lampami.
− No proszę. Dwie cioty. Muszę
przyznać, że idealnie się dobraliście. – Shindy rozpoznał ten głos, chociaż
miał okazję usłyszeć go tylko raz. Jak zwykle ociekał jadem i kpiną. Odwrócił
się w stronę Kenzo, obok którego stał niższy chłopak.
− Kenzo, daj spokój…
− Zamknij się, Yumehito. –
Podszedł do Shindy’ego, który stanął przed Bou, chcąc go w razie czego osłonić,
choć doskonale wiedział, że w starciu z Kenzo jego szanse byłyby marne. – I co
teraz? Natsukiego tu nie ma. Mogę ci bez obaw przypierdolić.
− Nie… – pisnął Bou.
− Spokojnie – powiedział Shindy. –
Niby dlaczego? Nic ci nie zrobiłem.
− Nie potrzebuję konkretnego
powodu. Mam ochotę ci przyjebać i tyle.
− Kenzo, proszę… − Yumehito
położył dłoń na ramieniu chłopaka.
− A ja cię proszę, żebyś się nie
wtrącał, kochanie.
Shindy cofnął się o parę kroków,
odsuwając przy tym również Bou, nadal nadając mu ochronę pod postacią swojego
ciała.
− Ej, a ty dokąd. – Kenzo chwycił
go za marynarkę i przyciągnął do siebie.
− Naprawdę nie chcę się z tobą
bić. – Chłopak próbował oderwać zaciśnięte kurczowo palce od swojej odzieży.
− Zostaw Shindy’ego! – krzyknął
Bou i rzucił się na Kenzo z pięściami, ten natychmiast odepchnął go, przez co
blondyn upadł na podłogę.
− Co to za hałasy? – W korytarzu
pojawił się Tatsuro. – Kenzo, co ty znowu wyprawiasz? Puść go w tej chwili. –
Pomógł Bou wstać.
Szatyn rozluźnił uścisk na czarnym
materiale marynarki Shina.
Yumehito nie czekając na swojego
chłopaka, udał się w kierunku sypialni.
− A ty dokąd? – zapytał Kenzo.
− Jak najdalej od ciebie. Mam już
dość.
− Widzisz coś narobił, idioto? –
Chłopak zwrócił się do Shindy’ego − Jeszcze sobie porozmawiamy – zagroził.
− To my sobie porozmawiamy. Jutro.
A teraz wszyscy do łóżek – nakazał Tatsuro.
Kenzo mrucząc coś pod nosem
powlókł się za Yumehito.
− Co się stało? – Shindy zamarł
słysząc to pytanie.
Natsuki… − przemknęło mu przez
myśl.
− Kenzo – westchnął Tatsuro.
− Znów się ciebie czepiał? –
Brunet zwrócił się do Shina, na co ten jedynie skinął głową. – Już nie wiem, co
z nim zrobić… Ale przynajmniej nie jest tak źle jak w przypadku Kaoru i Die’a.
– Shinya wzdrygnął się na dźwięk tych imion, co Natsuki zauważył. – Tatsuro,
odprowadź Bou.
Kiedy się oddalili, Natsuki
zbliżył się do Shindy’ego. Słowa Akiego mimowolnie pojawiły się w umyśle
chłopaka. Nie był pewny czy może mu ufać. To, co mówił Aki mogło być przecież
prawdą…
Brunet zauważył strach w jego
oczach. Zmarszczył brwi.
− Boisz się – to było stwierdzenie,
nie pytanie. – Czego się boisz?
− Nie boję się – zaoponował
Shindy.
− Kiedy wspomniałem o Die i Kaoru
wzdrygnąłeś się – stwierdził. – Dlaczego?
− To nic takiego. Ja… ja muszę już
iść. – Odwrócił się, jednak Natsuki chwycił go za ramię.
− To oni cię skrzywdzili? –
dopytywał.
− Nie. – Shindy starał się
odwrócić wzrok.
− Kłamiesz. Shindy, nie kłam, to
nie ma sensu. Nikomu nic nie powiem. Wiem, że się ich boisz, dlatego nikt się
nie dowie. Chcę po prostu wiedzieć, czy to oni.
− Dlaczego chcesz to wiedzieć?
Natsuki na chwilę zamilkł. Co miał
mu powiedzieć? Że chce go chronić?
− Jestem głównym opiekunem, a
dbanie o bezpieczeństwo uczniów jest moim obowiązkiem.
− Naprawdę muszę iść.
− Odprowadzę cię.
− Dam sobie radę. – Shindy już
chciał ruszyć do swojego pokoju, kiedy Natsuki szarpnięciem przyciągnął go do
siebie. Chłopak zachwiał się i wpadł prosto w jego ramiona.
− Dlaczego tak bardzo się boisz? –
zapytał brunet, czując drżenie drobnego ciała. Nie wiedział co się dzieje.
Domyślał się, że Shindy może teraz bać się dotyku przez to, co zrobili mu Kaoru
i Die, jednak nie sądził, że będzie odczuwać też strach przed nim. – Nie bój
się mnie.
− Nie boję się ciebie,
Natsuki-sama – zapewnił Shindy.
Znowu kłamiesz – westchnął w
myślach, spoglądając w oczy Shinyi.
− Chodź, odprowadzę cię do
sypialni.
Kiedy znaleźli się przed
właściwymi drzwiami, Shindy zerknął na Natsukiego, chcąc mu podziękować. Brunet
przyglądał mu się uważnie. Przekrzywił lekko głowę, poczym spuścił wzrok.
− Obiecaj mi coś, Shinya.
− Co mam obiecać?
Natsuki ponownie spojrzał prosto w
jego źrenice, jak gdyby chciał sprawić, by Shindy spełnił jego prośbę.
− Bądź ostrożny. Będę spać
spokojniej ze świadomością, że wszyscy uczniowie są bezpieczni.
− Oczywiście. Dziękuję za
wszystko. Dobranoc. – Skłonił się i już naciskał klamkę, kiedy Natsuki go
zatrzymał:
− Shinya?
− Tak? – Spojrzał na niego. Po raz
pierwszy w oczach bruneta pojawiły się jakieś emocje. Nigdy przedtem niezmącona
niczym czerń zabłyszczała. Shindy nie rozumiał, co ukrywa się w tych tęczówkach.
Dlaczego Natsuki tak na niego patrzy? Niczym echo wróciło ostrzeżenie Akiego, a
Shinya odsunął się machinalnie, natrafiając plecami na drzwi.
Natsuki wyglądał tak, jakby
walczył sam ze sobą. Jakby bardzo pragnął coś zrobić, ale jednocześnie się
powstrzymywał.
Reakcja Shindy’ego ściągnęła go
brutalnie na ziemię. Cały blask zamknięty w jego oczach zniknął.
− Co się dzieje? Dlaczego się
odsuwasz?
Shinya nie odpowiedział. Nadal
stał nieruchomo, wpatrzony w Natsukiego.
− Nie bój się mnie. – Natsuki
uspokoił go miękkim, cichym głosem. – Shinya?
− Muszę wrócić do siebie –
wyszeptał Shindy. – Jeszcze raz dziękuję. – Nerwowym gestem nacisnął klamkę i wszedł
do swojej sypialni.
Mana taki asdasdasdasd *^* Mam nadzieję, że w końcu się odezwie. Ale tylko to Meev'a. Taki top secret, który i tak Miyavi wygada. xD Potrafię wyobrazić sobie Miyavi'ego biegnącego po korytarzu i wrzeszczącego " MANA GADAAAAA!" xDD
OdpowiedzUsuńUwaga. Shin-chan, zwracam się do ciebie. Miej gdzieś Aki'ego, bierz Natsu! xD Bo Aki zamknie cię w piwnicy! x'DD
Weny weny weny! ^^
~sadist vampire Yuna.miko
PS. Ta rozpiska jest bardzo przydatna ^^ Dziękuję ^^
Mana-sama<333333
OdpowiedzUsuńAle się postarałaś! Takie to długie!!!
Huh Natsu i Bou są tacy suuuuper im życzę jak najlepiej XD Shin...sobie poradzi...tak sądzę xD
//Yūko-san
Oficjalnie Mana i Miyavi skradli moje serce. Nigdy w życiu bym ich nie połączyła, ale Ty zrobiłaś to w tak cudownie uroczy sposób, że nie da się ich nie lubić.
OdpowiedzUsuńAki nieźle namieszał. Ciekawa jestem, jak zareaguje Shindy, kiedy dowie się prawdy o napadzie Kaoru i Die'a.
Uwielbiam Twój styl i język, jest rewelacyjny ^^ Bardzo dobrze się czyta Twoje opowiadania :)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny, wisienko <3
Trochę poplątanie z pomieszaniem w relacjach. Rozdział ciekawy. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Trudno coś wywnioskować kto będzie z kim XD
OdpowiedzUsuń