Tytuł: Kocyk
Pairing: Reita x
Masatoshi
Notka autorska:
Zrobiłam z Masatoshiego kompletnego idiotę… Za to lubię przemyślenia Reity na
temat debilizmu ukochanego. ^^ Tak, coś takiego mogła stworzyć tylko Black
Cherry. Nie, nie wlewam sobie. Sami się przekonacie, jeśli dotrwacie do końca.
Powodzenia. :3
Cieszę się, że szablon Wam się spodobał. ^^ Trochę się przy nim napracowałam. Chodzi mi o ustawianie, parametry, wymyślanie kodów itd. A i tak nie wygląda, jak chciałam. :c No nic, może następny mi lepiej wyjdzie?
Patrzę jak siedzi na kanapie w
salonie i… Czy on właśnie rozwiązuje krzyżówkę? Jest wiele rzeczy, które można
robić (na przykład seks), a on spośród wszystkich wybrał tę najmniej
ekscytującą i najbardziej spokojną. Musi mu się bardzo nudzić.
− Część ciała na „p” – zwraca się
do mnie.
− Penis – odpowiadam bez namysłu.
− Palec też pasuje… – Chwilę się
namyśla.
− Daj penisa. Będzie ciekawiej –
zachęcam. Siadam obok niego i całuję go w ucho.
− Reita, nie teraz. Jestem bardzo
zajęty.
− Rozwiązywaniem krzyżówki? –
szepczę. – Masatoshi, nie zmieniaj się w babcię w kapciach, co to cały dzień
przesiedzi, rozwiązując krzyżówkę i popijając słabą herbatę.
− To po prostu dobrze wpływa na
myślenie.
− Znam ciekawsze zajęcia.
− Jakie na przykład?
Biorę go na ręce i zanoszę do
sypialni. Wtula się we mnie ufnie, chyba nie przeczuwając moich zamiarów. Kładę
go na łóżku i ściągam z niego koszulkę.
− Och…
− Coś nie tak? – pytam,
zauważając, że delikatnie drży.
− Zimno mi. – Obejmuje się
ramionami.
− Zaraz będzie ciepło – obiecuję,
uśmiechając się znacząco.
Zdejmuję jego spodnie.
− Czekaj. Może włączymy
ogrzewanie?
− Kochanie, za chwilę będzie ci
gorąco.
− Co ty chcesz zrobić?
Zamieram, wpatrując się w niego
szeroko otwartymi oczyma. Jak można być tak… głupiutkim? Niby po co go rozebrałem?
Żeby poleżał sobie nago?
Kiedy zsuwam z niego bokserki,
zaczyna coś podejrzewać, ponieważ mówi, że jeszcze nigdy tego nie robił.
Doskonale zdaję sobie z tego
sprawę, a myśl, że mój ukochany jest prawiczkiem jeszcze bardziej mnie
podnieca.
− Ja nie umiem – dodaje po chwili.
− Czego nie umiesz?
− Nie umiem tego robić. Nie wiem,
co po kolei trzeba.
− Każdy umie to robić.
− Ja nie.
− Postępuj instynktownie.
− Nie umiem – powtarza, ukrywając
twarz w dłoniach. – Zimno…
− Masatoshi…
Wydostaje się spod mojego ciała,
kładzie obok i nakrywa czerwonym kocem. Spoglądające na mnie oczy są idealnie
okrągłe i odrobinę wystraszone.
− Kocyk… − odzywa się po chwili.
Zaraz padnę. Od dawna
podejrzewałem, że Masatoshi jest cofnięty w rozwoju, ale nie sądziłem, że moje
przypuszczenia są trafne.
− Tak, tak, kocyk – mówię, nieco
markotnie. Cholera, chcę seksu – dodaję w myślach.
Zakrywa się tym swoim kocem pod sam nos i
patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma. Przy tym człowieku czuję się jak
pedofil. Przypomina mi męską lolitkę. Co ja mówię? On nią jest! Brakuje jedynie
różowej falbaniastej sukienki z bufkami i miliardem koronek. Wyobrażam go sobie
i uśmiecham się perwersyjnie. Chyba mu sprawię takie ubranko…
Masatoshi chowa się cały pod
kocem.
− Nie lubię, kiedy się tak
uśmiechasz – dobiega, spod kawałka prostokątnej czerwonej szmaty.
− Masatoshi, przestań się
wydurniać, odłóż tę szmatę i… − szukam odpowiednich słów – zróbmy to, co robią
wszyscy ludzie od pokoleń.
− Czyli co?
− Seks, ciemnoto.
Piszczy, koc zsuwa się z jego
głowy. Widzę, jak zakrywa uszy dłońmi.
− Nie mów tego przy mnie.
− Seks, seks, seks – powtarzam.
Mocniej zatyka uszy, nucąc jakąś
piosenkę o małych muchomorkach.
− To jak? Dasz się przelecieć? –
pytam.
− Ale kocyk zostaje?
− Tak, zostaje, przecież nigdzie
nie pójdzie.
− Może mieć nogi i sobie ucieknie.
− Zaręczam, że nie ma nóg.
− Patrz, tu są nogi. – Pokazuje mi
rogi szmaty i… zaczyna udawać, że one chodzą. Ludzie, z kim ja jestem?
Zakochałem się w kompletnym kretynie. I ktoś mógłby pomyśleć, że zaciągnięcie
takiej ciemnoty do łóżka to bułka z masłem. O nie. Jeśli chodzi o seks, miał
głowę na karku i robił wszystko, żeby odwrócić od niego moją uwagę. Ale ja nie
zamierzam się poddać. Jeszcze dziś Masatoshi da mi dupy. – No patrz… − nakazuje
i znów powraca do swojej zabawy. Uśmiecha się delikatnie. Muszę przyznać, że
wygląda uroczo. Jak niedorozwinięte dziecko. Znów czuję się jak pedofil.
− Wszystko dobrze z twoją główką?
– chcę się upewnić. Może trzeba wezwać lekarza. Mój partner życiowy (a niedługo
też seksualny) myśli, że koc to żywy organizm.
− Tak. A czemu pytasz? Dobrze się
czuję. – Nie zaprzestaje zabaw z rogami.
− Możesz wreszcie zostawić tę
szmatę? – pytam zirytowany.
− To nie jest żadna szmata, tylko
mój kocyk!
− No to możesz zostawić kocyk? –
ostatnie słowo ledwo przechodzi mi przez gardło. Dla mnie to i tak zwykła
czerwona szmata.
− Jest mi zimno. Oddaj mi moje
ubrania.
− Nie po to cię rozebrałem, żebyś
się teraz ubierał.
Jego ciało zaczyna dygotać. Owija
się kocem, kuląc na łóżku.
− Z-zamarznę…
− Mogę zrobić coś, co sprawi, że
zrobi ci się gorąco.
− Nie chcę tego. Nie umiem. –
Zaciska mocno powieki.
− Wszyscy to potrafią. Nawet takie
bezmózgi jak ty.
− Ej! Nie jestem bezmózgiem!
− Jesteś. – Zerkam w kierunku
okna.
Nagle dociera do mnie cichy
szloch. Rozpłakał się…
− O co znowu chodzi?
− Obrażasz mnie. Dlaczego obrażasz
osobę, która cię kocha?
− Jej, Masatoshi, no, przepraszam…
− Drapię się po głowie. Najlepszym sposobem jest odwrócenie jego uwagi. Jego
mózg jest tak mały i ograniczony, że nie jest w stanie przetwarzać jednocześnie
więcej niż jednej myśli. – Ehm, Masatoshi? Zakład, że Reita dobiegnie do
lodówki, wyjmie z niej piwo i wróci do sypialni przed Masatoshim?
− Nikt mnie nie pokona! –
wykrzykuje Masatoshi i zrywa się z łóżka w kierunku drzwi. Oczywiście owinięty
swoim kocem.
Wraca w mgnieniu oka z puszką
piwa. Nie ma to jak połączyć przyjemne z pożytecznym. Wystarczy mieć tylko
chłopaka-debila.
− No, kochanie, to teraz daj mi
piwo.
Mruga kilkakrotnie powiekami.
− Nie, ja je przyniosłem. Jest
moje. – Zabiera się za otwieranie puszki. Idzie mu to opornie. Właściwie to w
ogóle mu nie idzie.
− Daj, pomogę ci.
− Nie, dam sobie radę.
W końcu otwiera puszkę i bierze
porządny łyk.
− Fuj… − Krzywi się.
− Oddaj mi to.
− Paskudztwo. Wyleję to –
postanawia i wychodzi z pokoju.
− Czyś ty zwariował?! – Biegnę za
nim, ale jest już za późno. Cała zawartość puszki przepadła w umywalce.
Masatoshi zgniata aluminium i
idzie do kuchni, by je wyrzucić. Obserwuję go z narastającą furią. Czeka go za
to kara. Bardzo wyczerpująca kara.
− Co? – pyta, zauważając moją
rozgniewaną minę.
− Ty niemyślący jeleniu! Wylałeś
do umywalki jeden z najcenniejszych na świecie płynów!
− To było ohydne. Nie masz czego
żałować. Poza tym nie jestem jeleniem. Bliżej mi do kotka. – Przystawia
zaciśnięte w pięści dłonie do policzków i miauczy.
Z wrażenia muszę usiąść, przez co
serwuję moim pośladkom bolesne spotkanie z podłogą.
Ponieważ nie ma jak przytrzymywać
koca, czerwona szmata osuwa się na podłogę, odsłaniając jego ciało. Rumieni się
soczyście i szybko z powrotem owija kocem. Ale co nie co zdążyłem zauważyć.
Wracamy do sypialni. Masatoshi
podnosi swoje spodnie z zamiarem ponownego założenia ich. Wyrywam mu je, ciskam
w kąt i popycham go na łóżko. Próbuję wyszarpnąć koc spomiędzy jego
zaciśniętych na nim kurczowo palców, ale nie daję rady.
− Oddawaj tę szmatę – warczę,
ciągnąc czerwony materiał.
− Zostaw mój kocyk – piszczy.
− Oddawaj w tej chwili albo go
wyrzucę, gdy pójdziesz spać.
Posłusznie puszcza koc. Zrzucam go
na podłogę i kładę się na Masatoshim, który przez ten czas zdążył się jeszcze
bardziej zarumienić.
− Złaź ze mnie, zboczeńcu!
− Nie, najpierw cię porządnie
przelecę.
− Jesteś zboczony.
− To, że lubię seks, nie oznacza,
że jestem zboczony. Każdy ma jakieś potrzeby. Moją jest akurat seks.
− Chyba dano ci tej potrzeby w
nadmiarze.
− Nie przesadzaj, nie wiesz do
czego zdolny jest Ruki, gdy ma chcica. A warto dodać, że on najchętniej nie
wychodziłby z łóżka.
− Ojej, taki jest zmęczony? – pyta
z troską w głosie.
− Nie, tępaku, najchętniej nie
wychodziłby z łóżka, tylko bzykał się z Uruhą.
− Nie jestem tępakiem!
− Ale nie zmieniajmy tematu –
mówię, ignorując jego wypowiedź. – Kochajmy się!
− Nie chcę. Jestem na ciebie zły.
– Krzyżuje ręce i robi obrażoną minę.
− O co? – dziwię się.
− Brzydko mnie nazywasz. Nie
pozwolę się obrażać.
Wywracam oczami.
− No dobrze, przepraszam – mówię
od niechcenia.
Odwraca głowę w bok na znak, że
nic to nie zmienia.
− Przepraszam, słonko – mruczę,
muskając ustami jego ramię, a następnie klatkę piersiową.
Spogląda na mnie i uśmiecha się.
− Masz szczęście, że nie potrafię
się długo gniewać.
− Dziękuję ci, mój łaskawy królu –
odpowiadam ironicznie.
− Ej, znowu zaczynasz!
− No dobrze, dobrze, przepraszam.
A teraz… − robię dość długą pauzę – kochajmy się! – Wgryzam się delikatnie w
jego szyję.
Piszczy, próbując się wyrwać.
− Zostaw! Zostaw! – Klepie mnie po
ramionach, co chyba miało być biciem.
Odrywam się od jego szyi,
podziwiając ślad, który na niej zostawiłem. Niech wszyscy wiedzą do kogo należy
Masatoshi.
Ściągam swoją koszulkę i rozpinam
spodnie, które następnie zsuwam.
− Ty nie nosisz bielizny? – Oczy
Masatoshiego ponownie robią się okrągłe.
− A po co? Zaoszczędzam czas na
rozbieraniu.
− Jesteś zboczony – powtarza. –
Jak mogę być z takim zboczeńcem?
A jak ja mogę być z takim baranem?
Ale kocham go i nie zamieniłbym mojego skarbu na żadnego innego mężczyznę na
świecie.
− Akurat tak wyszło, że trafiło na
mnie. – Pochylam się nad nim i całuję go w policzek. – Ale czekaj… Ty robisz
wszystko, żeby odwrócić moją uwagę!
Zmienia nerwowo pozycję.
− Wcale nie.
− Właśnie tak. Chcesz uniknąć
seksu. Ale nie dziś, kochanie. Dziś będziemy się kochać aż padniemy z
wyczerpania.
Przełyka ślinę i obserwuje mnie
uważnie.
− Nie masz się czego bać. –
Głaszczę go po głowie. − Będę delikatny.
A przynajmniej się postaram –
dodaję w myślach.
− Nie… Ja nie chcę… − Zaciska
powieki.
− To będzie najpiękniejszy dzień w
twoim życiu, obiecuję.
− Na pewno nic mi nie zrobisz? –
pyta z niepokojem.
− Na pewno.
− No dobrze, więc jak mam się
ułożyć?
− Leż sobie spokojnie, a ja się
wszystkim zajmę. Nie musisz nic robić.
Kiwa głową i rozchyla nogi. Już na
sam ten widok się podniecam. Z szuflady wyciągam żel i nawilżam nim palce.
Wkładam pierwszy z nich do jego dziurki.
− Ymm… − Mocniej zaciska powieki i
krzywi się delikatnie. – Zimne…
Nic nie mówiąc, dokładam drugi
palec, delikatnie poruszając nimi w jego wnętrzu. Wsuwam trzeci, rozciągając
jego wejście.
− Aaa! Boli! Zabierz je! Zabierz!
− Cii… Zaraz przestanie –
uspokajam go, drugą ręką gładząc delikatnie jego udo.
Masatoshi zagryza wargi i chwyta
palcami prześcieradło.
Wyjmuję palce, by ostrożnie się w
nim zanurzyć. Krótki krzyk opuszcza jego gardło, a chwilę potem się ucisza.
Kiedy zaczynam się rytmicznie poruszać, z jego ust wypływają ciche mruknięcia,
które mieszają się z moimi. Uśmiecham się delikatnie, obserwując jego zamknięte
oczy i lekko rozchylone wargi. To taki uroczy, a zarazem podniecający widok.
Wbijam się w niego głębiej, wsłuchując się w jego rozkoszny jęk. Jeszcze
bardziej kurczowo chwyta prześcieradło, a czerwień jego policzków staje się
intensywniejsza.
Przyspieszam swoje ruchy,
wywołując tym u niego dalszą serię słodkich dźwięków. Spoglądam pożądliwie na
jego usta i już dłużej się nie opieram, by ich posmakować. Jednocześnie
wymierzam mu mocniejsze pchnięcie. Zaskoczony, wydusza z siebie stłumiony okrzyk.
Moja dłoń delikatnie głaszcze go po głowie w uspokajającym geście. Odrywam się
od niego. Jego powieki ponownie się zamykają. Ufa mi, wie, że nic mu nie
zrobię. Uśmiecham się delikatnie, jednocześnie mrucząc z przyjemności, gdy jego
mięśnie zaciskają się na mojej męskości. Kiedy trafiam w prostatę, szepcze:
− Tak, Reita, tutaj…
Spełniam jego prośbę i
kilkakrotnie drażnię czułe miejsce. Chcę, żeby było mu przyjemnie. Sunę palcami
po jego smukłym ciele. Przebiegam opuszkami po delikatnie zarysowanych żebrach.
Zataczam koła na jego brzuchu, by delikatnie musnąć jego przyrodzenie. Ostatni
raz wbijam się w niego. Jego krzyk roznosi się po pomieszczeniu, ciało wygina w
łuk, poczym opada na materac. Dochodzę zaraz po nim. Z przeciągłym jękiem kładę
się na jego rozgrzanej sylwetce.
− Widzisz? Jednak potrafisz. I
jesteś w tym cudowny – stwierdzam, całując jego zarumieniony policzek.
Następnie zsuwam się z jego ciała i obejmuję go ramieniem.
− Reita? – mówi cicho, wpatrując
się w sufit.
− Tak?
− Skoro piwo to jeden z
najcenniejszych w świecie płynów, to jaki płyn jest jeszcze taki cenny?
− Moja sperma – odpowiadam z
uśmiechem, za co obrywam od niego w ramię.