Tytuł: Shin-chan
Pairing: Tatsuro
x Shindy
Notka autorska: Zawsze
chciałam napisać o nich yaoi. To akurat shounen-ai, ale jestem z niego nawet
zadowolona. Nie wiem już, co mam dodawać. Obojętnie co to nie będzie, jest źle…
Mam nadzieję, że to się Wam spodoba.
Na imię ma Shin, tak po prostu, a
oprócz tego metr siedemdziesiąt wzrostu bez butów (w kapeluszu od metra
siedemdziesięciu pięciu do metra osiemdziesięciu – w zależności od wysokości
nakrycia). W szkole był Shindym-kun. Dla rodziców Shinya. Dla fanów Shindy. Ale
dla mnie zawsze był Shin-chan.
Jak na Japończyka jestem bardzo
wysoki. To mu się zawsze we mnie podobało. „Wszędzie będę mógł cię znaleźć.
Nawet pośród gęstego tłumu” – mówił, a jego delikatne, różowe wargi układały
się w najpiękniejszy uśmiech. Cieszyłem się, że jest wtedy kierowany tylko do
mnie. Wiedziałem, że to wyjaśnienie związane z lokalizacją jest tylko żartem.
Tak naprawdę czuł się przy mnie bezpiecznie. Zawsze, kiedy tylko chciał, mógł
wtulić się w moje ramiona. Niezależnie od tego, czy się bał, czy było mu
smutno, czy był szczęśliwy, czy spragniony czułości. Wystarczyło jedno słowo,
jeden telefon, a już przy nim byłem.
Nie dość, że jest ode mnie
młodszy, wygląda tak naprawdę jak nastolatek. Czuję się jak pedofil i… odczuwam
z tego powodu jakieś nienormalne i niewytłumaczalne podniecenie. W moich
ramionach jest zawsze małym, drobnym, słabym Shindym.
Nie był moim pierwszym chłopakiem. Miałem ich
wielu szczerze powiedziawszy. Gdyby zamiast Satoshiego na mojej drodze stanął
Shin-chan, na pewno byłby moim jedynym partnerem. Ale ile on miałby wtedy lat,
skoro ja byłem siedemnastolatkiem? Shindy nie był pierwszym, ale jest ostatnim.
Shin-chan ma bardzo delikatną
urodę. Jest jednym z tych muzyków, którzy farbują włosy i ukrywają typową czerń
oczu za kolorowymi soczewkami. Ale na włosach się zatrzymajmy. Są złote, a
kiedy wpada między nie słońce, promienie wydobywają karmelowe refleksy.
Uwielbiam zanurzać w nich dłonie, czuć jak pasma ocierają się lubieżnie o moje
palce, a następnie uciekają niepostrzeżenie, jakby zawstydzone tym, że
pozwoliły sobie na zbyt wiele. Włosy Shina są długie, sięgają mu do pasa. Kocham
sunąć ręką po ścieżce, którą wyznaczają, a że nie kończę swojej wędrówki w
miejscu, gdzie znikają kosmyki, tylko nieprzerwanym ciągiem przesuwam się
dalej, ku pośladkom, nie jest już moją winą. Niepotrzebnie mnie prowokowały.
Zawsze, kiedy do mnie mówi, muszę
poprosić go, by powtórzył. Całą swoją uwagę skupiam najpierw na jego
poruszających się ustach. Ocierają się o siebie w tak kuszący sposób, że z
trudem udaje mi się go nie pocałować. Nie chcę przecież mu przerywać. W
kącikach pojawia się trochę śliny, którą mam ochotę zlizać. Musi być słodka –
właśnie jemy maliny, siedząc na trawie w ogrodzie. Zwilża wargi językiem, na
moment się zamyśla, charakterystycznie spuszczając wzrok po skosie w lewo. Wtedy
zwracam uwagę na jego oczy. Powieki delikatnie opadły, ukazują jednak dwa czarne
okręgi wypełnione niebieskim, sztucznym pigmentem i centralnie położoną czarną
kropką, która teraz przesunęła się nieco w dół. Wreszcie spogląda mi w oczy.
Robi to w taki sposób, że gdyby teraz poprosił mnie o cokolwiek, spełniłbym
jego zachciankę od razu. W duchu dziękuję, że nie zdaje sobie sprawy z tego jak
na mnie działa.
− Znów mnie nie słuchasz – mówi z
wyrzutem. Zrywa garść trawy i ciska nią we mnie. Zielone źdźbła rozsypują się
na wszystkie strony po zderzeniu z moim ciałem.
− Przepraszam. Mógłbyś powtórzyć?
Wzdycha, ale ponownie zaczyna swój
wywód, a ja staram się skupić całą uwagę na słowach, które opuszczają jego
usta. Byłoby łatwiej, gdyby znów nie zaczynały układać się i ocierać o siebie w
ten erotyczny sposób.
Jak wygląda Shin-chan? Wyobraź
sobie płatki róży zamiast ust, lazurowe spojrzenie, czarną trawę gęsto
wyrastającą z powiek, która rzuca podłużne cienie na lekko zaróżowione policzki.
Wyobraź sobie drobne ramiona, na których spoczęły dwa pasma długiej grzywki,
koronę sterczących kosmyków, podpiętych wsuwkami, wątłe ręce, które wieńczą
dłonie o małych paluszkach. Wyobraź sobie płaską klatkę piersiową, delikatny
zarys żeber tuż pod nią, następnie przesuń wzrokiem po dwóch prostopadle
biegnących liniach, które łączą się w moje osobiste niebo. Trafiłbyś do niego
również, gdybym tylko ci na to pozwolił. Ale Shin-chan jest tylko mój. Na
koniec wyobraź sobie długie, smukłe nogi, które podtrzymują całą tę gamę
najpiękniejszych cech. Mało tego, są one równie piękne, co reszta ciała Shina.
I tak właśnie wygląda Shin-chan.
Jego usta są wspaniałe na wiele
sposobów. Są wspaniałe, ponieważ można je całować. Łączyć swoje wargi z jego,
smakować ich powoli i subtelnie lub łapczywie i gwałtownie. Są wspaniałe,
ponieważ można zlizać z nich słodycz językiem. Są wspaniałe, ponieważ narządem
smaku można je delikatnie rozchylić i wślizgnąć się do środka, a potem badać
wszystkie zakamarki. Dalej nie wymieniam, bo kiedy tylko o tym pomyślę…
− Shindy?
− Tak?
− Chodź tu do mnie, skarbie…
awwwwwwwwww :3 i kolejny tak słodki one-shot dzisiaj *śmiech* kocham Cię za to <3 aż mi się humor poprawił... taki słodki Shindy ^^
OdpowiedzUsuńa mi tam się podobała ta poprzednia Aoiha... to była takie ... hm ... z jednej strony piękne, a z drugiej troszkę dziwne *drapie się po głowie* lubię takie opowiadania gdzie nie zawsze są szczęśliwe zakończenia, bo jest to bardziej realistyczne. w życiu nie zawsze są happy-end' y i chyba dlatego nie bardzo lubię gdy opowiadania tak się kończą. um.. ale nie o tym teraz *śmiech*
ten shot podobał mi się, nawet bardzo. z jednej strony kocham takie słodkie sytuacje, a z drugiej nie.. dziwne, wiem.
dużo weny <3
P.S. i ten Mana x Seth też mi się podobał (był taki kawaiiiiiiiiiiiiii :3), ale jakoś nie mam weny do komentowania... ostatnio jest jak jest, ale żalić się nie będę *śmiech*
UsuńUrooocze :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój podniosły styl i kwiecisty język, aż się czuję prosta i trywialna po przeczytaniu xD Wprawdzie notki piszesz krótkie, ale KOCHAM je czytać. No, oprócz tych smutnych, bo, przyznam szczerze, za "jak sie zabić" wolałam nie sięgać, mimo Aosia. Dołujący tytuł, to i treść musi być dramatyczna...
"Shoping" piękne, też tak wybieram chleb <3
Tatsuro jest tutaj taki słodki i trochę perwers, alei tak go uwielbiam. A może właśnie dlatego?
btw, NN na gazette-yaoi. blogspot.com
Pozdrawiam i weny życzę!
A, i nie smuć się liczbą komentarzy. To, że ktoś nie napisze, nie znaczy, że mu się nie podobało ;)
Mrau, lubię Tatsuro, dlatego shot bardzo przypadł mi do gustu, no i generalnie był taki słodki i kochany :3
OdpowiedzUsuńShot był słodki. Dla mnie taki był. Podoba mi się te skupienie na opisach. Właściwie całe opowiadanie jest tylko z niego złożone, ale te opisy są poetycki czym dodają dużo uroku opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńbyl naprawde dobry
OdpowiedzUsuńtwoje opisy sa bardzo bogate, kazdy ma je w slowniku ale nie kazdy potrafi ich uzyc jak ty
to naprawde swietne
<3