10 lipca 2013

61. Kocyk (Reita x Masatoshi)



Tytuł: Kocyk
Pairing: Reita x Masatoshi
Notka autorska: Zrobiłam z Masatoshiego kompletnego idiotę… Za to lubię przemyślenia Reity na temat debilizmu ukochanego. ^^ Tak, coś takiego mogła stworzyć tylko Black Cherry. Nie, nie wlewam sobie. Sami się przekonacie, jeśli dotrwacie do końca. Powodzenia. :3 
Cieszę się, że szablon Wam się spodobał. ^^ Trochę się przy nim napracowałam. Chodzi mi o ustawianie, parametry, wymyślanie kodów itd. A i tak nie wygląda, jak chciałam. :c No nic, może następny mi lepiej wyjdzie?

Patrzę jak siedzi na kanapie w salonie i… Czy on właśnie rozwiązuje krzyżówkę? Jest wiele rzeczy, które można robić (na przykład seks), a on spośród wszystkich wybrał tę najmniej ekscytującą i najbardziej spokojną. Musi mu się bardzo nudzić.
− Część ciała na „p” – zwraca się do mnie.
− Penis – odpowiadam bez namysłu.
− Palec też pasuje… – Chwilę się namyśla.
− Daj penisa. Będzie ciekawiej – zachęcam. Siadam obok niego i całuję go w ucho.
− Reita, nie teraz. Jestem bardzo zajęty.
− Rozwiązywaniem krzyżówki? – szepczę. – Masatoshi, nie zmieniaj się w babcię w kapciach, co to cały dzień przesiedzi, rozwiązując krzyżówkę i popijając słabą herbatę.
− To po prostu dobrze wpływa na myślenie.
− Znam ciekawsze zajęcia.
− Jakie na przykład?
Biorę go na ręce i zanoszę do sypialni. Wtula się we mnie ufnie, chyba nie przeczuwając moich zamiarów. Kładę go na łóżku i ściągam z niego koszulkę.
− Och…
− Coś nie tak? – pytam, zauważając, że delikatnie drży.
− Zimno mi. – Obejmuje się ramionami.
− Zaraz będzie ciepło – obiecuję, uśmiechając się znacząco.
Zdejmuję jego spodnie.
− Czekaj. Może włączymy ogrzewanie?
− Kochanie, za chwilę będzie ci gorąco.
− Co ty chcesz zrobić?
Zamieram, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczyma. Jak można być tak… głupiutkim? Niby po co go rozebrałem? Żeby poleżał sobie nago?
Kiedy zsuwam z niego bokserki, zaczyna coś podejrzewać, ponieważ mówi, że jeszcze nigdy tego nie robił.
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, a myśl, że mój ukochany jest prawiczkiem jeszcze bardziej mnie podnieca.
− Ja nie umiem – dodaje po chwili.
− Czego nie umiesz?
− Nie umiem tego robić. Nie wiem, co po kolei trzeba.
− Każdy umie to robić.
− Ja nie.
− Postępuj instynktownie.
− Nie umiem – powtarza, ukrywając twarz w dłoniach. – Zimno…
− Masatoshi…
Wydostaje się spod mojego ciała, kładzie obok i nakrywa czerwonym kocem. Spoglądające na mnie oczy są idealnie okrągłe i odrobinę wystraszone.
− Kocyk… − odzywa się po chwili.
Zaraz padnę. Od dawna podejrzewałem, że Masatoshi jest cofnięty w rozwoju, ale nie sądziłem, że moje przypuszczenia są trafne.
− Tak, tak, kocyk – mówię, nieco markotnie. Cholera, chcę seksu – dodaję w myślach.
 Zakrywa się tym swoim kocem pod sam nos i patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma. Przy tym człowieku czuję się jak pedofil. Przypomina mi męską lolitkę. Co ja mówię? On nią jest! Brakuje jedynie różowej falbaniastej sukienki z bufkami i miliardem koronek. Wyobrażam go sobie i uśmiecham się perwersyjnie. Chyba mu sprawię takie ubranko…
Masatoshi chowa się cały pod kocem.
− Nie lubię, kiedy się tak uśmiechasz – dobiega, spod kawałka prostokątnej czerwonej szmaty.
− Masatoshi, przestań się wydurniać, odłóż tę szmatę i… − szukam odpowiednich słów – zróbmy to, co robią wszyscy ludzie od pokoleń.
− Czyli co?
− Seks, ciemnoto.
Piszczy, koc zsuwa się z jego głowy. Widzę, jak zakrywa uszy dłońmi.
− Nie mów tego przy mnie.
− Seks, seks, seks – powtarzam.
Mocniej zatyka uszy, nucąc jakąś piosenkę o małych muchomorkach.
− To jak? Dasz się przelecieć? – pytam.
− Ale kocyk zostaje?
− Tak, zostaje, przecież nigdzie nie pójdzie.
− Może mieć nogi i sobie ucieknie.
− Zaręczam, że nie ma nóg.
− Patrz, tu są nogi. – Pokazuje mi rogi szmaty i… zaczyna udawać, że one chodzą. Ludzie, z kim ja jestem? Zakochałem się w kompletnym kretynie. I ktoś mógłby pomyśleć, że zaciągnięcie takiej ciemnoty do łóżka to bułka z masłem. O nie. Jeśli chodzi o seks, miał głowę na karku i robił wszystko, żeby odwrócić od niego moją uwagę. Ale ja nie zamierzam się poddać. Jeszcze dziś Masatoshi da mi dupy. – No patrz… − nakazuje i znów powraca do swojej zabawy. Uśmiecha się delikatnie. Muszę przyznać, że wygląda uroczo. Jak niedorozwinięte dziecko. Znów czuję się jak pedofil.
− Wszystko dobrze z twoją główką? – chcę się upewnić. Może trzeba wezwać lekarza. Mój partner życiowy (a niedługo też seksualny) myśli, że koc to żywy organizm.
− Tak. A czemu pytasz? Dobrze się czuję. – Nie zaprzestaje zabaw z rogami.
− Możesz wreszcie zostawić tę szmatę? – pytam zirytowany.
− To nie jest żadna szmata, tylko mój kocyk!
− No to możesz zostawić kocyk? – ostatnie słowo ledwo przechodzi mi przez gardło. Dla mnie to i tak zwykła czerwona szmata.
− Jest mi zimno. Oddaj mi moje ubrania.
− Nie po to cię rozebrałem, żebyś się teraz ubierał.
Jego ciało zaczyna dygotać. Owija się kocem, kuląc na łóżku.
− Z-zamarznę…
− Mogę zrobić coś, co sprawi, że zrobi ci się gorąco.
− Nie chcę tego. Nie umiem. – Zaciska mocno powieki.
− Wszyscy to potrafią. Nawet takie bezmózgi jak ty.
− Ej! Nie jestem bezmózgiem!
− Jesteś. – Zerkam w kierunku okna.
Nagle dociera do mnie cichy szloch. Rozpłakał się…
− O co znowu chodzi?
− Obrażasz mnie. Dlaczego obrażasz osobę, która cię kocha?
− Jej, Masatoshi, no, przepraszam… − Drapię się po głowie. Najlepszym sposobem jest odwrócenie jego uwagi. Jego mózg jest tak mały i ograniczony, że nie jest w stanie przetwarzać jednocześnie więcej niż jednej myśli. – Ehm, Masatoshi? Zakład, że Reita dobiegnie do lodówki, wyjmie z niej piwo i wróci do sypialni przed Masatoshim?
− Nikt mnie nie pokona! – wykrzykuje Masatoshi i zrywa się z łóżka w kierunku drzwi. Oczywiście owinięty swoim kocem.
Wraca w mgnieniu oka z puszką piwa. Nie ma to jak połączyć przyjemne z pożytecznym. Wystarczy mieć tylko chłopaka-debila.
− No, kochanie, to teraz daj mi piwo.
Mruga kilkakrotnie powiekami.
− Nie, ja je przyniosłem. Jest moje. – Zabiera się za otwieranie puszki. Idzie mu to opornie. Właściwie to w ogóle mu nie idzie.
− Daj, pomogę ci.
− Nie, dam sobie radę.
W końcu otwiera puszkę i bierze porządny łyk.
− Fuj… − Krzywi się.
− Oddaj mi to.
− Paskudztwo. Wyleję to – postanawia i wychodzi z pokoju.
− Czyś ty zwariował?! – Biegnę za nim, ale jest już za późno. Cała zawartość puszki przepadła w umywalce.
Masatoshi zgniata aluminium i idzie do kuchni, by je wyrzucić. Obserwuję go z narastającą furią. Czeka go za to kara. Bardzo wyczerpująca kara.
− Co? – pyta, zauważając moją rozgniewaną minę.
− Ty niemyślący jeleniu! Wylałeś do umywalki jeden z najcenniejszych na świecie płynów!
− To było ohydne. Nie masz czego żałować. Poza tym nie jestem jeleniem. Bliżej mi do kotka. – Przystawia zaciśnięte w pięści dłonie do policzków i miauczy.
Z wrażenia muszę usiąść, przez co serwuję moim pośladkom bolesne spotkanie z podłogą.
Ponieważ nie ma jak przytrzymywać koca, czerwona szmata osuwa się na podłogę, odsłaniając jego ciało. Rumieni się soczyście i szybko z powrotem owija kocem. Ale co nie co zdążyłem zauważyć.
Wracamy do sypialni. Masatoshi podnosi swoje spodnie z zamiarem ponownego założenia ich. Wyrywam mu je, ciskam w kąt i popycham go na łóżko. Próbuję wyszarpnąć koc spomiędzy jego zaciśniętych na nim kurczowo palców, ale nie daję rady.
− Oddawaj tę szmatę – warczę, ciągnąc czerwony materiał.
− Zostaw mój kocyk – piszczy.
− Oddawaj w tej chwili albo go wyrzucę, gdy pójdziesz spać.
Posłusznie puszcza koc. Zrzucam go na podłogę i kładę się na Masatoshim, który przez ten czas zdążył się jeszcze bardziej zarumienić.
− Złaź ze mnie, zboczeńcu!
− Nie, najpierw cię porządnie przelecę.
− Jesteś zboczony.
− To, że lubię seks, nie oznacza, że jestem zboczony. Każdy ma jakieś potrzeby. Moją jest akurat seks.
− Chyba dano ci tej potrzeby w nadmiarze.
− Nie przesadzaj, nie wiesz do czego zdolny jest Ruki, gdy ma chcica. A warto dodać, że on najchętniej nie wychodziłby z łóżka.
− Ojej, taki jest zmęczony? – pyta z troską w głosie.
− Nie, tępaku, najchętniej nie wychodziłby z łóżka, tylko bzykał się z Uruhą.
− Nie jestem tępakiem!
− Ale nie zmieniajmy tematu – mówię, ignorując jego wypowiedź. – Kochajmy się!
− Nie chcę. Jestem na ciebie zły. – Krzyżuje ręce i robi obrażoną minę.
− O co? – dziwię się.
− Brzydko mnie nazywasz. Nie pozwolę się obrażać.
Wywracam oczami.
− No dobrze, przepraszam – mówię od niechcenia.
Odwraca głowę w bok na znak, że nic to nie zmienia.
− Przepraszam, słonko – mruczę, muskając ustami jego ramię, a następnie klatkę piersiową.
Spogląda na mnie i uśmiecha się.
− Masz szczęście, że nie potrafię się długo gniewać.
− Dziękuję ci, mój łaskawy królu – odpowiadam ironicznie.
− Ej, znowu zaczynasz!
− No dobrze, dobrze, przepraszam. A teraz… − robię dość długą pauzę – kochajmy się! – Wgryzam się delikatnie w jego szyję.
Piszczy, próbując się wyrwać.
− Zostaw! Zostaw! – Klepie mnie po ramionach, co chyba miało być biciem.
Odrywam się od jego szyi, podziwiając ślad, który na niej zostawiłem. Niech wszyscy wiedzą do kogo należy Masatoshi.
Ściągam swoją koszulkę i rozpinam spodnie, które następnie zsuwam.
− Ty nie nosisz bielizny? – Oczy Masatoshiego ponownie robią się okrągłe.
− A po co? Zaoszczędzam czas na rozbieraniu.
− Jesteś zboczony – powtarza. – Jak mogę być z takim zboczeńcem?
A jak ja mogę być z takim baranem? Ale kocham go i nie zamieniłbym mojego skarbu na żadnego innego mężczyznę na świecie.
− Akurat tak wyszło, że trafiło na mnie. – Pochylam się nad nim i całuję go w policzek. – Ale czekaj… Ty robisz wszystko, żeby odwrócić moją uwagę!
Zmienia nerwowo pozycję.
− Wcale nie.
− Właśnie tak. Chcesz uniknąć seksu. Ale nie dziś, kochanie. Dziś będziemy się kochać aż padniemy z wyczerpania.
Przełyka ślinę i obserwuje mnie uważnie.
− Nie masz się czego bać. – Głaszczę go po głowie. − Będę delikatny.
A przynajmniej się postaram – dodaję w myślach.
− Nie… Ja nie chcę… − Zaciska powieki.
− To będzie najpiękniejszy dzień w twoim życiu, obiecuję.
− Na pewno nic mi nie zrobisz? – pyta z niepokojem.
− Na pewno.
− No dobrze, więc jak mam się ułożyć?
− Leż sobie spokojnie, a ja się wszystkim zajmę. Nie musisz nic robić.
Kiwa głową i rozchyla nogi. Już na sam ten widok się podniecam. Z szuflady wyciągam żel i nawilżam nim palce. Wkładam pierwszy z nich do jego dziurki.
− Ymm… − Mocniej zaciska powieki i krzywi się delikatnie. – Zimne…
Nic nie mówiąc, dokładam drugi palec, delikatnie poruszając nimi w jego wnętrzu. Wsuwam trzeci, rozciągając jego wejście.
− Aaa! Boli! Zabierz je! Zabierz!
− Cii… Zaraz przestanie – uspokajam go, drugą ręką gładząc delikatnie jego udo.
Masatoshi zagryza wargi i chwyta palcami prześcieradło.
Wyjmuję palce, by ostrożnie się w nim zanurzyć. Krótki krzyk opuszcza jego gardło, a chwilę potem się ucisza. Kiedy zaczynam się rytmicznie poruszać, z jego ust wypływają ciche mruknięcia, które mieszają się z moimi. Uśmiecham się delikatnie, obserwując jego zamknięte oczy i lekko rozchylone wargi. To taki uroczy, a zarazem podniecający widok. Wbijam się w niego głębiej, wsłuchując się w jego rozkoszny jęk. Jeszcze bardziej kurczowo chwyta prześcieradło, a czerwień jego policzków staje się intensywniejsza.
Przyspieszam swoje ruchy, wywołując tym u niego dalszą serię słodkich dźwięków. Spoglądam pożądliwie na jego usta i już dłużej się nie opieram, by ich posmakować. Jednocześnie wymierzam mu mocniejsze pchnięcie. Zaskoczony, wydusza z siebie stłumiony okrzyk. Moja dłoń delikatnie głaszcze go po głowie w uspokajającym geście. Odrywam się od niego. Jego powieki ponownie się zamykają. Ufa mi, wie, że nic mu nie zrobię. Uśmiecham się delikatnie, jednocześnie mrucząc z przyjemności, gdy jego mięśnie zaciskają się na mojej męskości. Kiedy trafiam w prostatę, szepcze:
− Tak, Reita, tutaj…
Spełniam jego prośbę i kilkakrotnie drażnię czułe miejsce. Chcę, żeby było mu przyjemnie. Sunę palcami po jego smukłym ciele. Przebiegam opuszkami po delikatnie zarysowanych żebrach. Zataczam koła na jego brzuchu, by delikatnie musnąć jego przyrodzenie. Ostatni raz wbijam się w niego. Jego krzyk roznosi się po pomieszczeniu, ciało wygina w łuk, poczym opada na materac. Dochodzę zaraz po nim. Z przeciągłym jękiem kładę się na jego rozgrzanej sylwetce.
− Widzisz? Jednak potrafisz. I jesteś w tym cudowny – stwierdzam, całując jego zarumieniony policzek. Następnie zsuwam się z jego ciała i obejmuję go ramieniem.
− Reita? – mówi cicho, wpatrując się w sufit.
− Tak?
− Skoro piwo to jeden z najcenniejszych w świecie płynów, to jaki płyn jest jeszcze taki cenny?
− Moja sperma – odpowiadam z uśmiechem, za co obrywam od niego w ramię.

6 komentarzy:

  1. ahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha, zabiłaś mnie tym ^^

    nie ma to jak jednym one-shot' em poprawić mi humor.. dziękuję :3

    aż mi słów zabrakło.. jak Ci już pisałam, nigdy więcej nie spojrzę na Reitę normalnie. rozwaliła mnie końcówka: "Moja sperma"... Kami- sama *śmiech* a Masatoshi był tu taaaaaaaaaki słodziutki.. awwwww <3 kocyk, kocyk, kocyk, kocyk.. hm.. ja też mam kocyk, którym właśnie się przykrywam.. JESTEM MASATOSHI ^^

    taaaak.. odbija mi chyba...

    OdpowiedzUsuń
  2. To przez takie właśnie teksty moja rodzina myśli, że jestem nienormalna... Bo kto 'śmieje się do komputera'?
    Ostatnio patrząc na Masatoshi'ego nie potrafię się nie zaśmiać. Teraz jeszcze to spotęgowałaś ^0^

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHA, umieram ze śmiechu XD Nie potrafię już nic więcej napisać o tym shocie :D

    Tło mi się nie podoba, to znaczy, bardzo ciężko się czyta i oczy się męczą, bo jest strasznie ciemne, nie pomagają nawet jasne litery, dla kogoś z wadą *pokazuje na siebie* to męczarnia, w połowie miałam ochotę skończyć, ale dobrnęłam do końca i dobrze, że to zrobiłam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa ! to bylo cudowne ! tylko mi Masatoshi kojazy sie z tym zlym a on byl tu taki uroczy *.* az poszlam po czerwony kocyk I sie nim przykrylam xd wiecej :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dziwię się Masatoshiemu, parę dni temu dostałam na urodziny kocyk(ale zielony, mięciutki i puchaty <3) i nie mogę się z nim rozstać. Ale z drugiej strony, gdyby Reita chciał mnie przelecieć, wyrzuciłabym w cholerę ten zielony kawał szmaty xD
    Świetny shot, kocham jak robisz z nich idiotów <3 Aż mi się przpomina Karton-san i Bou jako seme xD
    Szablon jest bardzo ładny, ale niepraktyczny, bo wszystko się zlewa. Gdyby czcionka była jaśniejsza i bardziej się odcinała od tła, byłoby wygodniej. W tej kwestii zgadzam się z Taleją.
    Pisałam to już nie raz, ale powtórzę - świetnie piszesz, uwielbiam Twój styl i bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne! Też mam ulubiony kocyk^^! W panterkę! Znowu mnie ie było... Niby wakacje, ale czasu nadal nie ma...

    Ale Masatoshi był tutaj taki słodki! Wcale nie był idiotą... No może troszkę, ale taką matulką troszkę^^. Reita też był świetny, lubię basistów:)

    Ten różowy szablon jest słodki! Cudowny, podoba mi się.

    No nie wiem, co miałambym jeszcze napisać....? Podobało mi się^^.

    Pozdrawiam, i życzę dużo momentów inspiracji=^.^=
    Rena X

    OdpowiedzUsuń