25 sierpnia 2013

70. Golden Cage cz. I (Aki x Shindy)

Tytuł: Golden Cage
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Moje kochane zboczuszki. <3 Cieszę się, że prolog się spodobał, mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Mi już od dawna chodziło po głowie opowiadanie w klimacie BDSM. ^^”

CZĘŚĆ I
Skręca w boczną uliczkę. O tej porze jest zupełnie pusta. Przyspieszam i po chwili znajduję się tuż za jego plecami. Wyczuwa moją obecność i kiedy już chce się odwrócić, łapię go w pasie i zasłaniam mu dłonią usta.
− Bądź grzeczny, to nic ci się nie stanie – szepczę mu do ucha.
Nie dziwi mnie jego reakcja. Zaczyna się rozpaczliwie szarpać, jakby myślał, że coś mu to da. Uśmiecham się delikatnie.
− Rozkoszna jest twoja szarpanina, ale nieskuteczna, kochanie.
Rozchyla delikatnie usta, chyba próbując mnie ugryźć.
− Nie, tak się nie będziemy bawić. – Sprawnym ruchem powalam go na asfalt. Korzystając z tego, że nie uniemożliwiam mu już mówienia, zaczyna krzyczeć. Szybko wyciągam rolkę taśmy izolacyjnej i zaklejam mu wargi. – Oszczędzaj głos, maleńki. Jeszcze będziesz krzyczeć… − wykręcam mu ręce do tyłu i również owijam taśmą – moje imię podczas seksu – dodaję szeptem.
Odwracam go na plecy i spotykam się z jego przerażonym spojrzeniem. Biorę go na ręce i przerzucam sobie przez ramię. Wierzga nogami, co również mnie śmieszy. Słyszę jego jęki, przebijające się przez taśmę.
Zmierzam w kierunku swojego samochodu, który specjalnie nieopodal zaparkowałem i kładę go na tylnym siedzeniu. Ujmuję dłonią jego twarz i zasłaniam mu oczy czarną przepaską. Nie chcę, żeby wiedział dokąd go zabieram. Mieszkam na peryferiach miasta, całkiem sam. Nawet jeśli ucieknie, nie będzie nikogo, kto mógłby mu pomóc, nie będzie również wiedział, jak wrócić. Całkowicie go od siebie uzależnię.
Siadam za kierownicą i ruszam. Słyszę ruch z tyłu. Spoglądam w lusterko. Moje kochanie cały czas próbuje się uwolnić. To takie zabawne i za razem urocze.
Po dość długim czasie docieramy na miejsce. Wyciągam go z pojazdu i znów biorę na ręce. Wreszcie kładę chłopaka na łóżku i zdejmuję opaskę z jego oczu. Natychmiast zaczyna rozglądać się przestraszony po pokoju. Spogląda na mnie z dołu, próbując coś powiedzieć. Odklejam taśmę z jego ust.
− Kim jesteś? Dlaczego mnie porwałeś?
− Kim jestem? Twoim panem, Shinya. – Sięgam do szuflady po obrożę, którą zakładam na jego szyję. – Jesteś teraz mój, jesteś moją własnością – mówię dalej.
− Skąd znasz moje imię? – pyta, przerażony.
− Wiem o tobie wiele. Obserwuję cię od dłuższego czasu. Zamontowałem nawet kamery w twoim mieszkaniu. Wiem, że na obrazach podpisujesz się pseudonimem Shindy. Wiem nawet, jakie masz dziś na sobie bokserki. – Dotykam palcami jego krocza. – Zielone z głową myszki Mickey na prawym pośladku, czyż nie? Zaraz się przekonamy. – Rozpinam jego spodnie i zsuwam je. Moim oczom ukazuje się zielona bielizna.
− Jesteś nienormalny… − szepcze, kręcąc głową. – Wypuść mnie.
− Nie. Nigdy stąd nie wyjdziesz.
Rozwiązuję jego ręce. Próbuje wydostać się spod mojego ciała, ale nie pozwalam mu na to. Zdejmuję z niego bluzę i koszulkę, pozbywam się spodni. Na jego męskości zawiązuję czarną wstążkę. Trochę zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło… Na biodra naciągam mu króciutką spódniczkę w kratkę, a na nogi czarne zakolanówki. Kiedy wsuwam na jego nogę pończochę, ręką przytrzymuję jego nadgarstki.
Odwracam go na brzuch i przykuwam jego ręce do łóżka.  Talię owijam mu za małym gorsetem, który ciasno zawiązuję. Może trochę zbyt ciasno…? Rozchylam mu nogi…
− Nie, błagam…
− Odwróć głowę, kochanie. Spójrz, co dla ciebie przygotowałem.
Obraca się powoli. Macham mu przed oczyma lateksową bielizną.
− A wiesz, co ma w środku?
Kręci przecząco głową.
Przysuwam się do niego i pokazuję wnętrze majtek. W środku znajduje się sztuczny czarny penis.
− Zaraz wsunę go do twojego tyłeczka – szepczę mu na ucho.
− Nie! – szarpie się z całych swoich niewielkich sił.
Chwytam jedną nogę i wkładam figi, to samo robię z drugą nogą. Wsuwam je powoli, starając się, by lateks jak najbardziej ocierał się o jego skórę.
Kiedy zbliżam się do jego wejścia, informuję:
− Zaraz dojdę…
− Nie…
Zakładam mu bieliznę i wsuwam penisa między jego pośladki.
− Wyjmij to! – Szarpie biodrami.
− Jak miałeś się do mnie zwracać?
− Panie… − dodaje cicho.
− Nie słyszę.
Jego ruchy stają się mniej chaotyczne, ale bardziej miarowe. Z ust wypływają rozkoszne mruknięcia.
− Błagam, panie, wyciągnij to…
− Nie. Widzę, że ci się podoba.
Wzdycha. Zaczyna energiczniej poruszać biodrami.
− Co się dzieje, kochanie? – Dotykam jego pośladka.
− Nie mogę… Nie mogę… − jąka się. 
− Czego nie możesz? – dopytuję.
− Dojść… − mówi cicho i ukrywa twarz w poduszce.
Śmieję się.
− Wiem, skarbie. Chcę, żebyś się trochę pomęczył. – Muskam opuszkiem wstążkę na jego męskości.
− Zdejmij mi ją, panie, błagam…
− Nie.
Po dość długim czasie lituję się nad nim, odwiązuję wstążkę i masując jego krocze, doprowadzam go do spełnienia.
− Dziękuję – słyszę jego cichutki głos.
Przybliżam twarz do jego i całuję go w usta, przytrzymując dłonią jego głowę. Gryzie mnie w wargę. Odsuwam się od niego, oblizując się.
− Gryziesz. – Śmieję się. – Niegrzeczna dziewczynka.
− Nie jestem dziewczynką! Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? Zapłacę ci, ile tylko chcesz.
Kręcę głową. Nie chcę jego pieniędzy. Zresztą wiem, że nie ma ich za wiele.
− Więc czego chcesz? – dopytuje.
− Ciebie. Kiedy jesteś ze mną, czuję, że moje życie ma sens. Nie jestem sam… − wyznaję. Dopiero po chwili docierają do mnie moje słowa.
Spoglądam na niego, chcąc zobaczyć jego reakcję. Czarne oczy wpatrują się we mnie, a to co się w nich kłębi mógłbym nazwać… współczuciem? Porusza rękoma, słyszę brzdęk kajdanek. Przenosi na nie wzrok i zaciska dłonie w pięści. Ponownie na mnie zerka, ale tym razem jego spojrzenie jest pełne nienawiści.
Otulam go kołdrą i całuję jego spięte włosy o jabłkowym zapachu. Od dawna o tym marzyłem…
− Prześpij się, mój śliczny. Musisz mieć siły, musisz być przygotowany na niespodziankę, którą zrobię ci jutro.
− Co chcesz zrobić? – pyta, przerażony. – Proszę odpowiedz mi.
− Wtedy nie byłoby niespodzianki. – Składam pocałunek na gładkiej skórze jego szyi, po czym wstaję i udaję się do wyjścia.
− Co chcesz mi zrobić?! – powtarza. – I pomyśleć, że zrobiło mi się ciebie żal… − Ukrywa twarz w poduszce. Głos mu drży. Słyszę cichy szloch.
− Żal? Mnie? – dopytuję, zdziwiony. – Niepotrzebnie. Umiem o siebie zadbać. – Znów kieruję się w stronę drzwi.
− Zaczekaj… Jak masz na imię? Na to chyba możesz mi odpowiedzieć.
Waham się chwilę. Jednak chyba powinien wiedzieć, jakie imię nosi jego właściciel.
− Aki. Mam na imię Aki.
− Aki… − powtarza. Tak dawno nikt nie wymawiał mojego imienia, a słyszeć to króciutkie „Aki” z jego ust jest jak muzyka dla moich uszu. – Będę czekać na dzień, w którym ci się znudzę, Aki. Bo przecież taki dzień kiedyś nastąpi, prawda?
− Nigdy – odpowiadam chłodno i zostawiam go samego. Zamykam drzwi na klucz.

5 komentarzy:

  1. Genialne! Nie wiem czemu, ale Aki sprawił, że nie współczuję Shindy'iemu xD.
    Czekam na więcej (i błagam o więcej!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam na jednym wdechu.. znów. Niesamowite! opłacało sie spamowac i cie męczyć ^.^ zajebiste! monitoring w domu! To jest akcja xD ale.wolę wersję z lazeniem po rynnie i spaniu na balkonie <3 chce więcej bo tu było malooo..

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiem to opowiadanie! Przeczytałam dosłownie w dwie minuty i mam straszny niedosyt xD Krótkie, za krótkie! Czekam na następną część <3

    OdpowiedzUsuń
  4. aghmhyhyarrr, to jest tak bardzo genialne ;-; mam niedosyt, pewnie nawet jakbyś wstawiła całe opowiadanie to miałabym niedosyt, bo to jest tak bardzo genialne, żeojaciepierdzielę.

    Dobra koniec mojego zjebowania, czekam na nn,
    pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem. Szkoda, że krótkie, bo przeczytałabym jeszcze i jestem ciekawa tej niespodzianki. Choć w sumie to mnie zdziwiło to, że Shindy nie za bardzo się stawiał, jak miał sztucznego penisa w sobie tylko się jeszcze zadowalał nim. Jakby trochę akcja dzieję się za szybko, a liczyłam trochę na dłuższą. Ale mi to nie przeszkadza, będzie ciekawie.

    OdpowiedzUsuń