16 maja 2014

135. Anorexia cz. IV (Masatoshi x Shindy)



Tytuł: Anorexia
Pairing: Masatoshi x Shindy
Notka autorska: Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, a właściwie nie mam, co dodać. :c Myślałam nad one-shotem z Bou, ale jest on dość kontrowersyjny… Bylibyście czymś takim zainteresowani? No i jeszcze jest Katarynka. Przepraszam, że znów długo mnie nie było, ale brak weny, urodziny i inne sprawy złożyły się na to, że po prostu nie wiedziałam, co opublikować. 

Jieru Akai: Dziękuję bardzo za ciepłe słowa. Twoje komentarze zawsze sprawiają, że czuję, iż to co robię w jakimś stopniu wychodzi mi dobrze. :3
Nawn: Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że moje opowiadania tak się spodobały. ^^Zawsze staram się, żeby moje opowiadania miały w sobie coś oryginalnego. Cieszy mnie, że to zauważyłaś. :3
Mayu Mi: Jejku, jak ja uwielbiam takie długie komentarze. *u* Niestety moja wena jest kapryśna i zaczęłam już pisać kilka innych opowiadań. Potem wena znika i zostawia mnie z zaczętym tekstem, którego za nic nie mogę skończyć. Postaram się napisać coś z własnymi bohaterami. Mam już nawet pomysł. Nie wiem tylko jak z tą fantastyką. Na to akurat nie mam jeszcze pomysłu. Zobaczę jeszcze. :3 Jeśli chodzi o styl mojego pisania, to on cały czas się zmienia. Podobnie z tematyką. Teraz piszę bardziej wesołe opowiadania, które czekają na publikację.


CZĘŚĆ IV
̶  Zostaw!  ̶  warknąłem, odtrącając jego dłoń.

̶  Lubię jak mi się stawiacie.  ̶   Jego uśmiech się poszerzył.  ̶   Wtedy jest ciekawiej.

̶  Zostaw mnie!

̶  Nie krzycz. Tobie też powinno być przyjemnie.

Jedną dłonią chwycił moje nadgarstki, a drugą podciągnął moją koszulkę i przesunął opuszkami po skórze.

̶  Piękny... Zupełnie jak Taichi. On też był taki drobniutki, słaby...  ̶  Westchnął.  ̶  Nie sądziłem, że spotkam tu jeszcze raz kogoś takiego.

̶  Puść mnie! Jesteś chory!

̶  Cichutko.  ̶   Pogłaskał mnie po głowie. ̶   Tak długo cię szukałem, Shindy. Rozmawiałem z każdym, z niektórymi się kochałem, ale oni nie byli jak Taichi. I wreszcie cię znalazłem.

Pocałował mnie, tłumiąc przy tym moje krzyki. Gwałtownym ruchem przewrócił mnie na brzuch i przycisnął swoim ciężarem do posłania.

Ucisz się szepnął, przypierając moją głowę do poduszki, przez co nie mogłem krzyczeć. Wierciłem się z braku powietrza. Zabiję cię, jeśli się nie uspokoisz, więc dla twojego dobra, bądź grzeczny. Puścił moje włosy, a ja poderwałem głowę, by móc wreszcie odetchnąć.

Nie... jęknąłem, kiedy zsunął moje spodnie.

− Bądź już cicho – mruknął zniecierpliwiony.
− Hideto… − powiedziałem cicho – chyba nie zrobisz krzywdy swojemu Taichiemu…
Zamarł z ustami przy moim uchu.
− Oczywiście, że nie, kochanie. Przecież to lubisz.
− Ja nie chcę.
− Dlaczego nie chcesz? Nie kochasz mnie?
− Źle się czuję.
− Dali ci za dużo tabletek… Tak, to tabletki.
Poczułem, że ciężar stopniowo przestaje napierać na moje ciało. Hideto ucałował mój policzek i przeczesał moje włosy.
− Śpij dobrze, Taichi.
Bezszelestnie opuścił pokój. Wtuliłem twarz w poduszkę, mocząc poszewkę łzami.
− Masatoshi, zabierz mnie stąd jak najszybciej…
***
Bezsenna noc, podczas której uważnie nasłuchiwałem, czy Hideto znów się nie pojawi, pozbawiła mnie całej siły na chociażby uniesienie kącików ust na widok Masatoshiego.
− Shindy, powiedz, co się stało – poprosił, spoglądając błagalnie w moje oczy. Odwróciłem pospiesznie wzrok, nie chcąc, by urok jego tęczówek wyciągnął ze mnie odpowiedź. On nie mógł się dowiedzieć.
− Nic się nie stało – warknąłem, mając nadzieję, że nieco sroższym tonem dam mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę.
− Widzę, że coś się dzieje. Proszę, powiedz mi.
− Wszystko jest dobrze, tak?! Daj mi spokój…
− Chcesz zostać sam? – zapytał, a kiedy skinąłem potwierdzająco, spuścił głowę i wyszedł z sali. Chwyciłem poduszkę i cisnąłem nią o ścianę. Cisza… Chciałem usłyszeć huk. Donośny dźwięk, który pokazałby całą moją bezradność oraz irytację. Zamiast tego usłyszałem szloch, na dodatek wydobywający się z mojego gardła.
***
− Zostaw, proszę, zostaw… − szeptałem, kuląc się w kącie. Hideto stał nade mną, z uśmiechem dotykając moich włosów.
− Nie robię ci krzywdy, Taichi. Przecież to nie boli, to jest przyjemne – powiedział, jeszcze raz zbliżając palce do długich pasm.
− Nie jestem Taichi…
− Tabletki – wyjaśnił jak rodzic, który tłumaczy po raz kolejny tę samą rzecz małemu dziecku.
− Nie dotykaj mnie…
− Czym oni cię faszerują? – Pokręcił głową, niedowierzając. – Nie poznajesz mnie, Taichi. Nie wiesz, kim sam jesteś. − Ujął moją twarz w dłonie. – Teraz cię pocałuję. Jeśli będziesz krzyczeć, będę bardzo niemiły.
Powoli zbliżał swoje usta do moich. Odsunął się gwałtownie, kiedy ktoś otworzył drzwi.
− Co ty wyprawiasz?! – Haruki podbiegł do Hideto, starając się go ode mnie odciągnąć.
− Nie wtrącaj się! – warknął, odtrącając chłopaka, przez co ten upadł na podłogę.
− Zostaw, Shindy’ego!
Hideto podszedł do Harukiego i chwycił materiał jego koszulki.
− Wynoś się, jeśli chcesz jeszcze wyjść stąd cały.
− Hideto, proszę, przestań. – Próbowałem oderwać jego dłonie od ciała przestraszonego bruneta.
− Siedź cicho.
− Zostaw Shindy’ego – powtórzył Haruki.
− On ma na imię Taichi! – Hideto kopnął zdezorientowanego Harukiego w brzuch. Chłopak opadł na kolana i skulił się.
− Przestań, proszę cię, przestań. – Podszedłem do Hideto, który już zamierzał ponownie uderzyć Harukiego. Nie wiedziałem, co zrobić. Objąłem go z całej siły ramionami, nerwowo gładząc jego ramię.
− Ale ty jesteś Taichi i… i jesteś mój… − szepnął ze łzami w oczach.
− Tak, jestem…
Objął mnie szybko w pasie, drugą dłonią przytrzymując moją głowę i zachłannie wpił się w moje usta. Nie opierałem się w obawie, że ponownie zechce zrobić komuś krzywdę.
− Shindy? – Usłyszałem znajomy głos.
Oderwałem się szybko od Hideto. Masatoshi stał w progu. Na początku jego oczy wyrażały niedowierzanie. Po chwili okryła je delikatna warstwa wilgoci. Zacisnął powieki, walcząc ze swoimi emocjami, po czym pokręcił jedynie głową i odszedł.
Haruki szybko wybiegł za szatynem.
− Masatoshi… − Również ruszyłem w kierunku drzwi, kiedy poczułem ucisk na ramionach.

5 komentarzy:

  1. Koles, daj mu go dogonić! Xd on muusi xD Potem wróci i poudaje, ale daj mu iść xD!
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. U, u, u...! Taichi..? Hę? Nieciekawie.
    Bou?! Taaak! Ja chcę!
    O ile nie będę przy tym płakać...
    Masatoshi wydaje mi się jakiś dziwny... O.o Taki.... nie umiem tego ubrać w słowa, po prostu dziwny!
    Urodziny..? Twoje..? STO LAT STO LAT NIECH ŻYJE ŻYJE NAAAAAM! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. *przełamuje się i w końcu zostawia po sobie komentarz* Huh, tak, boję się
    komentować... Ale walczę. Koniec o mnie. Bou - cem, cem, daj mi! *egoiskta* Cii, nie jestem egoistką... Mam nadzieję, że Shindy zdąży mu
    wytłumczyć (Masatoshi'emu)... bo zdąży, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rukisiowa Kotałka JA TEŻ! Ale dopiero przy tym blogu postanowiłam sie przełamać @.@ Wszystko to dzięki wspaniałej autorce! :* Bardzo podoba mi się Anorexia i z niecierpliwością czekam na kolejne tozdziały i życze duuuuużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje, że Hideto nie zrobi krzywdy Shindy no i też, że Masatoshi da sobie to wszystko wytłumaczyć i zrozumie. Co do one-shota z Bou to ja bardzo chętnie przeczytam. A opowiadanie z własnymi postaciami, ciesze się, że masz na nie pomysł, a co do fantastyki jak dla mnie to miły dodatek, ale nie zmuszaj się jeśli nie masz pomysłu. Najlepsze pomysły przychodzą same. Wiem, że będę musiała na to opowiadanie jeszcze trochę poczekać, ale mam przeczucie, że będzie warto :) Z niecierpliwością czekam na następną notkę.

    OdpowiedzUsuń