Tytuł: Little Complex
Pairing: Tatsuro
x Ruki
Notka autorska: Ten
rozdział nie powala długością i zbyt wiele się w nim nie dzieje, ale te
początkowe części mają jakby na celu przedstawić Wam jak najlepiej głównego
bohatera. Bo Tatsuro to dosyć ciężki przypadek, podobnie jak Ruki.
CZĘŚĆ
II
Nie miałem przyjaciół. Odkąd
pamiętam w moim życiu występowały koty. Ich egzystencja kończyła się na różne
sposoby. Jeden wślizgnął się do bębna pralki i ukrył pośród brudnej odzieży, a
ja niechcący go utopiłem. Kolejny był maltretowany przez moją o wiele młodszą
kuzynkę. Pewnego dnia, kiedy ta mała diablica pojawiła się w naszym domu, kot
przestraszył się i uciekł. Więcej już go nie zobaczyłem. Kiedy byłem w
gimnazjum miałem czarnego kota. Był wychudzony przez co przypominał pupila
szatana. Mój znajomy ze szkoły go uwielbiał, nadał mu nawet imię Behemot.
Musiałem przyznać, że mój kumpel był dziwny. Od bardzo długiego czasu
zapuszczał włosy, więc czarne pasma zasłaniały jego tyłek. Sypiał w trumnie,
którą wraz z kolegami ukradł z cmentarza. Ubierał się na czarno i obwieszał
swoje wychudzone ciało łańcuchami, krzyżami i pentagramami. Pamiętam, że omal
nie zabił swojej matki, kiedy obcięła mu włosy podczas snu. Tak czy inaczej,
Behemot bardzo mu się podobał aż pewnej soboty zniknął… Tak się akurat złożyło,
że musiałem udać się do mojego znajomego, aby pożyczyć notatki z matematyki. Na
jednej ze ścian wisiał czarny kot. Od tego czasu straciłem wiarę w ludzi i
praktycznie ograniczyłem z nimi wszelkie kontakty. Dopiero w liceum się
otworzyłem i to właśnie za sprawą tego kurdupla Hiroto.
Kotów było oczywiście więcej, ale
bez sensu je wszystkie opisywać. Teraz w moim życiu zagościł Teto-chan. Podobno
jest facetem, ale chyba jest z nim coś nie tak. Jego brzuch jest tak ogromny,
że snuję przypuszczenia, iż mój kot jest w ciąży. On nie chodzi, on się turla.
Niczym wielka puchata kula przemieszcza się po niewielkim mieszkaniu, które
dzielę z matką (ojciec odkąd pamiętam mieszka tam, gdzie pracuje).
Wszedłem do domu i zsunąłem z nóg
buty. Duży palec u mojej prawej stopy zrobił niezwykle okazałą dziurę w
skarpecie. Nie przejąłem się tym zbytnio. Przeszedłem do małego salonu i
rozłożyłem się na kanapie.
− Cześć, grubasie – przywitałem
Teto-chan, a kot prychnął na mnie i poturlał się do łazienki, żeby zaszyć się w
szparze pod wanną, gdzie brakuje jednej płytki. Usilnie starał się wcisnąć do
środka, przez co często dochodziło do sytuacji, w której utknął ledwie
wsadziwszy pyszczek do swojej kryjówki. Wyciąganie go stamtąd kończyło się
zadrapaniami i natrętnymi pytaniami Hiroto: „Tatsuro, ty się tniesz?”,
„Tatsuro, ty masz myśli samobójcze?”, a potem długim wywodem na temat piękna i
kruchości naszego życia.
− Tatsuro! – skrzekliwy głos mojej
matki wyrwał mnie z mojego stanu rozkosznego nicnierobienia. Zaraz pewnie
poprosi, żebym wyrzucił śmieci. – Jak ty wyglądasz? Zmień w tej chwili
skarpetki!
− Mamo, daj spokój – jęknąłem. –
Jestem w domu, mogę tu chodzić nawet w brudnych gaciach.
− Za pięć minut chcę cię widzieć w
nowych skarpetkach! – Krzyki mojej matki przypominały odgłosy wydawane przez
niezadowolonego strusia. Czasami współczułem tej kobiecie. Odkąd tylko pamiętam,
była ona brzydka. Z biegiem lat tylko bardziej się marszczyła, garbiła, malała…
− ZMIEŃ TE SKARPETKI!
− Dobrze, mamo! − Zdjąłem
skarpetki i stanąłem na środku pokoju, trzymając je w dłoni. – Co mam z nimi
zrobić?
− Wyrzucić je! – dobiegł skrzek z
kuchni.
Wyrzuciłem skarpety za siebie, a
te szybowały przez chwilę, po czym wypadły przez otwarte okno.
− Niech to szlag! To pewnie znowu
ten Iwakami rzuca gdzie popadnie skarpetami!
Wychyliłem delikatnie głowę przez
okno. Mój sąsiad właśnie trzymał w dłoni moje skarpety i wykrzykiwał
najrozmaitsze epitety pod moim nazwiskiem, patrząc z nienawiścią na odzież.
***
Ze stoickim spokojem przemierzałem
szkolne korytarze. Zatrzymałem się przy swojej szafce i mocno pochyliłem, żeby
móc ją otworzyć. Następnie ukucnąłem przed półkami, szukając wzrokiem
odpowiednich książek. Wyciągnąłem podręczniki i wyprostowałem się. Jak zwykle
patrzyłem przed siebie i właśnie wtedy poczułem jak zderza się ze mną małe
ciało.
− Kurwa, Hiroto! Ile razy… −
zamilkłem, zauważając tego samego chłopaka, który wpadł na mnie jakiś czas
temu.
− Patrz jak leziesz! – odpyskował
maluch. – Chyba mnie widać, prawda?!
− Widać? – Uniosłem do góry jedną
brew.
− A jak!
Pochyliłem się nad nim i
spojrzałem mu w oczy.
− Taki karzełek łatwo gubi się w
tłumie. – Kpiący uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy dostrzegłem jak
jego policzki barwią się purpurą.
− Ja nie jestem niski! – krzyknął,
zwracając swoją osobą uwagę wszystkich uczniów na korytarzu.
− Ależ oczywiście. – Ledwo
tłumiłem śmiech.
− Serio, nie jestem niski!
Mierzyłem się rano i… i…
− I?
− A co cię to obchodzi?! –
Odwrócił się gwałtownie i ruszył pewnym krokiem na tych króciutkich nóżkach.
Musiałem przyznać, że imponowały
mi jego determinacja i charyzma. Mimo niskiego wzrostu, potrafił mi się
postawić. Zazwyczaj wystarczyło jedno moje zimne spojrzenie, bez zbędnych słów
i już powalałem delikwenta na łopatki. Ale on był inny. Kim on był? Jak miał na
imię? Skąd czerpał przekonanie, że pomimo niewielkich rozmiarów jest wielkim
człowiekiem? Musiałem poznać odpowiedzi na te pytania.
Hahaha, uwielbiam to ♥ Mam nadzieję, że szybko dodasz następną część, bo normalnie uwielbiam już to opowiadanie :3
OdpowiedzUsuńHaha xD nie no fajnie, maluch w akcji : D
OdpowiedzUsuń//Yūko-san
To opowiadanie jest super xD bardzo podoba mi się zderzenie dwóch skrajnych kompleksów i miłość Tatsurou do kotów tak bardzo kojarzy mi się ze staropanieństwem (musiałam xD). W każdym razie miałaś świetny pomysł, jest kompleks, który do śmiesznych nie należy, ale pokazany w humorystyczny, idealnie zrównoważony sposób. Niecierpliwie czekam na więcej. Weny~
OdpowiedzUsuńSuper *-*
OdpowiedzUsuń