Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Mimo że odezwała się jedna
osoba, za co bardzo jej dziękuję, postanowiłam to opublikować. Mam nadzieję, że
opowiadanie się spodoba i w końcu zabiorę się za inne serie. Znowu brak weny,
co jest naprawdę dołujące. T.T Nowy szablon pojawił się na blogu, nareszcie
kody CSS zaczęły działać. :3 Nie wiem, dlaczego, ale miałam z nimi problem.
Miłego czytania. <3
CZĘŚĆ I
Jesienne liście wirowały na wietrze. Zmierzch
zapadł wyjątkowo szybko i niebo było czarne, jakby ktoś pokrył je warstwą
akrylowej farby. Przez chwilę siedziałem w samochodzie, zaciskając palce na
kierownicy. To moment, w którym przestaję być człowiekiem. Taka
szybka przemiana, aby pozbyć się wyrzutów sumienia. Bardzo istotne, kiedy
wykonuje się mój zawód.
Opuściłem wnętrze samochodu i
skierowałem się do małego domu. Budynek wyglądał jak kopia pozostałych –
wszystkie miały ten sam kolor, wszystkie były wbite w jednakowe kwadraty równo przyciętej trawy, wszystkie zostały zbudowane z tego samego
materiału. Ale mnie interesował ten jeden. Pokonałem alejkę wyłożoną popękanymi
płytkami. W mroku zniknęły moje czarne włosy i długi płaszcz. Podniosłem dłoń i
nagle wróciły wspomnienia. Moje pierwsze zlecenie. Kiedy dzwoniłem do drzwi,
trzęsła mi się ręka, a dźwięk dzwonka sprawił, że moje serce przestało bić,
tylko na moment, w przeciwieństwie do serca mojej ofiary, które zamilkło na
zawsze, kiedy właściciel domu mi otworzył. Od dawna nie mam tego problemu. Gdy
palcem naparłem na przycisk, ręka nawet mi nie drgnęła, a przeciągły dźwięk nie
wywołał u mnie żadnych emocji.
Drzwi otworzył niski mężczyzna. Właśnie o
niego mi chodzi. On jest głównym celem, reszta jego rodziny to
tylko obserwatorzy, których również trzeba się pozbyć. Na szczęście to tylko
słaba kobieta i jeszcze słabszy, siedemnastoletni syn. Żaden problem.
− Słucham pana – odezwała się głowa rodziny.
− Ja tylko na chwilę –
wytłumaczyłem, wepchnąłem go z powrotem do domu i zanim zdążył zareagować,
wyciągnąłem zza paska broń. Próbował coś powiedzieć, a ja uśmiechnąłem się
kpiąco. – Nie kłopocz się. – Pociągnąłem za spust. Kilka strzałów. Mężczyzna padł u moich stóp jak
szmaciana lalka.
Moje usta rozszerzyły się w
jeszcze większym uśmiechu, kiedy usłyszałem kroki. Kobieta ledwo pojawiła się w
korytarzu, już leżała martwa na podłodze. Ostatnia moja ofiara przybiegła na
końcu. Już miałem zamiar wycelować w niego broń, kiedy zauważyłem, że to
dziewczyna…
Niska, drobna dziewczyna o
brązowych włosach, sięgających ramion, które
wykręcały się na wszystkie strony. Przerażone oczy spoglądały to na rodziców,
to na moją twarz, to na broń w mojej dłoni, którą w nią celowałem. Otworzyła
usta, z których wydostał się rozpaczliwy krzyk.
− Nie krzycz – uspokoiłem. – Już dobrze, nie zabiję cię.
Osunęła się na podłogę, krzycząc
jeszcze głośniej. Schowałem broń i podszedłem do niej. Kucnąłem obok, ale jej
nie dotknąłem, nie chcąc jej jeszcze bardziej wystraszyć.
− Nie zabijam dziewczynek. Nie masz się czego bać.
Chwyciła swoje włosy,
potrząsając głową.
− Do cholery jasnej, przestań wrzeszczeć – warknąłem, uderzając ją w twarz.
Zamarła i dotknęła swojego
policzka.
− Nie lubię, kiedy ktoś krzyczy – powiedziałem, tym razem spokojnie. Spojrzała na mnie. – Będziesz grzeczna?
− Nie rób mi krzywdy… −
poprosiła słabym głosem.
− Nic ci nie zrobię, jeśli będziesz cicho – obiecałem. – Muszę gdzieś zadzwonić. – Wyciągnąłem telefon z kieszeni, a dziewczyna odsunęła się
pod ścianę. – Spokojnie… − Wybrałem numer, po kilku sygnałach usłyszałem pytanie:
− Odrobiłeś grzecznie lekcje?
− Skończ z tymi żartami i gadaj, o co tu chodzi.
− Coś nie tak?
− Mówiłeś, że on ma syna. Jakim cudem w domu zastaję córkę? – Uważnie obserwowałem dziewczynę, która bała się poruszyć.
− Córkę? – zdziwił się. – Aki, nie mów, że pomyliłeś rodziny…
− Jak, kurwa, miałbym pomylić rodziny, skoro drzwi otworzył
mi facet, którego widziałem z milion razy?!
− Informacje, które zebraliśmy na ich temat wyraźnie
wskazywały, że mają syna.
− To dlaczego pod ścianą kuli mi się właśnie jakaś
dziewczynka?! – warknąłem.
− Nie wiem, może zmienił płeć?
− Przestań sobie żartować, to poważna sprawa! Co ja mam z nią
teraz zrobić?
− Zabij ją albo weź do domu i zabaw się. Będzie z niej jakiś
pożytek.
Rozłączyłem się.
− Musisz iść ze mną –
mruknąłem, spoglądając w bok. Nie chciałem widzieć tych przerażonych,
zapłakanych oczu.
− Dokąd?
− Nie interesuj się. Chodź ze mną grzecznie do samochodu, to
nic ci się nie stanie.
− Czego ty jeszcze chcesz? –
szepnęła.
Spojrzałem na nią.
− Czy do ciebie nie dociera?! Skoro mówię, że masz ze mną
iść, to ty to robisz! – Wyciągnąłem broń. – Chyba że wolisz dołączyć do swoich starych.
Nie odezwała się. Chwyciłem ją za
ramię i szarpnięciem postawiłem na nogi. Jeśli sama nie umie podjąć decyzji,
zrobię to za nią.
Drgnęła, kiedy przystawiłem jej
lufę do pleców, ale posłusznie poszła ze mną. Wepchnąłem ją do
samochodu i szybko zasiadłem za kierownicą. Ponownie zacisnąłem na niej ręce,
przymknąłem powieki. Zrobiłem swoje, a gówniarą zajmie się ktoś inny.
− Zapnij pas – poleciłem.
Drżącą dłonią chwyciła za
sprzączkę. Ruszyłem do swojego mieszkania.
Uhuhuhu, moja Droga, nieźle się zaczyna. Opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu, mam nadzieję, że będziesz je kontynuować. :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że pod poprzednią notką się nie odezwałam, ale na bloggera nie wchodziłam w ogóle :<
wow to lubie taki styl jakby mafii
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Sam początek mnie urzekł, piękne opisy i tworzyły nastrój jak z horroru. Takie moje pierwsze skojarzenie. Skoro Aki zmylił się wyglądem Shindy'ego to powinien chociaż po głosie poznać XD
OdpowiedzUsuńBoziu, kocham rozlewy krwi... Chociaż tu nie było rozlewu, ale i tak mi się podoba. Tylko męczy mnie jedno... Przecież Shindy nie ma aż tak kobiecego głosu, by mylić go z dziewczyną ;-;
OdpowiedzUsuńPewnie nie pomoże, ale wysyłam Ci nakłady weny, bo ja nie umiem ładnie swojej realizować
~sadist vampire Yuna.miko
Ua, zapowiada się całkiem nieźle. No i w końcu pisane z perspektywy Akiego, przez co nie wygląda na mega psychola jak zazwyczaj. Przynajmniej chwilowo.
OdpowiedzUsuńMasz już więcej części napisane?
~sh.