Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Jestem mile zaskoczona. ^^ Nie
spodziewałam się, że opowiadanie się spodoba. Prawdę mówiąc, bałam się je
dodawać. Teraz tylko muszę zabrać się za resztę opowiadań, jak tylko wena
wróci. :3
Taleja: Tale-chan! Jejku, nie masz
pojęcia, jak się stęskniłam. <3 Dziękuję za komentarz i nie masz za co
przepraszać, rozumiem, że nie zawsze znajdzie się czas, żeby wejść na bloga. :3
Karolina Kodyrko: Cieszę się, że trafiłam w Twój
gust. c: Dziękuję za komentarz.
Reila Suzu: Shindy mówił bardzo cichym i
słabym głosem, w dodatku ma siedemnaście lat, więc jego głos nie jest jakiś
mocny i gruby. c:
Rukisiowa Kotałka: Dziękuję za nakłady weny. Na
pewno się przydadzą. ^^ Shindy w rzeczywistości ma naprawdę gruby głos, ale
zawsze podczas pisania opowiadań, wyobrażam sobie, że jest delikatny. Dlatego
też Aki całkowicie uznał go za dziewczynę.
sh.: Lubię robić z Akiego psychola.
xD Ale tu będzie inaczej. Mam zaczętą szóstą część. c:
CZĘŚĆ
II
Przez całą trasę wyglądała przez
okno, jak gdyby bała się na mnie spojrzeć. Nie dziwiło mnie to. Miałem tylko
nadzieję, że będzie grzeczna przez cały czas.
− Jesteśmy na miejscu.
Drgnęła na dźwięk mojego głosu.
Odpięła pas i szybko wysiadła z samochodu. Spojrzała w bok, jakby oceniała
swoje szanse na ucieczkę.
− Nawet nie próbuj uciekać. Tutaj nikt ci nie pomoże – warknąłem, chwytając ją za ramię. – Chodź. – Pociągnąłem ją w kierunku
poszarzałego bloku. Gdzieniegdzie odpadł tynk i praktycznie jako jedyny
zajmowałem tam mieszkanie. Mieszkałem w najgorszej dzielnicy w mieście, gdzie
działy się rzeczy, o których tej małej się nawet nie śniło, więc nie miała co
liczyć na pomoc innych.
Fakt, że na razie była jeszcze
cicho tylko ułatwiał mi zadanie. Byłem ciekaw, kiedy to wszystko wreszcie do
niej dotrze.
Zaciągnąłem ją do środka i
wszedłem na odpowiednie piętro. Wepchnąłem dziewczynę do mieszkania.
− Nie… − jęknęła, kiedy zamknąłem drzwi
na wszystkie zamki.
− Nie przejmuj się, nie pobędziesz tu długo. Sprawisz mi
tylko problem, a ja nie mam ochoty cię niańczyć.
Osunęła się na podłogę i ukryła
twarz w dłoniach.
− Wypuść mnie… − zaszlochała. – Nikomu nic nie powiem.
− Wypuszczę cię i co zrobisz? Dokąd pójdziesz?
− Proszę…
Zignorowałem ją i przeszedłem do
sypialni, gdzie zabrałem się za przygotowanie posłania. Rzuciłem niedbale na
podłogę jakiś koc. To powinno jej wystarczyć.
− Chcę wrócić do domu…
− W dupie mam, co ty chcesz! –
warknąłem. Zaczynała mnie irytować. –
Kładź się spać. – Wróciłem do niej i szarpnięciem
zmusiłem by wstała, a następnie zawlokłem na jej nowe łóżko.
Owinęła swoje wątłe ciało kocem
i zamknęła oczy. Usiadłem na krześle. Wiedziałem, że czeka nas bezsenna noc.
Ona była zbyt przerażona, by usnąć, a ja zbyt ostrożny. Usłyszałem jej płacz i
zacisnąłem dłonie w pięści. Nienawidziłem tego dźwięku. To była oznaka
słabości, a fakt, że była tylko bezbronną dziewczynką, jej nie usprawiedliwiał.
Musiałem się jej jak najszybciej
pozbyć. Gdyby nie te moje cholerne zasady, nie byłoby problemu. Mogę zabijać
mężczyzn i na dodatek sprawia mi to przyjemność. Mogę zabijać kobiety i chłopców, ale nigdy nie zrobię tego młodej dziewczynie. Nie ma w tym logiki,
ja sam tego nie rozumiem.
− Nie rycz – mruknąłem. Zakryła usta dłońmi, ale
mimo to słyszałem ten denerwujący szloch. Wstałem i ukucnąłem przy niej. – Nic ci nie zrobię, rozumiesz? Więc przestań ryczeć, do cholery.
Delikatnie przeczesałem jej
włosy palcami. Chciałem, by wreszcie się uspokoiła.
− Nie dotykaj, proszę…
− Będę cię dotykał, kiedy tylko zechcę.
Skuliła się i zakryła twarz
kocem. Nadal gładziłem brązowe pasma, lśniące i miękkie w dotyku.
− Co chcesz ze mną zrobić? –
zapytała stłumionym przez koc głosem.
− Wkrótce się dowiesz. Śpij już. – Odchyliłem materiał, aby ujrzeć jej twarz. Delikatne rysy,
przyozdobione rumieńcami policzki i burza splątanych kosmyków.
− Mam rodzeństwo… −
szepnęła rozpaczliwie. – Starszego brata, on się mną
zajmie.
Uśmiechnąłem się na jej słowa.
Gdyby tylko wiedziała, że to długi jej brata zadecydowały o śmierci jej rodziców.
− Wątpię, żeby się tobą zajął.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
− Nieważne – mruknąłem. – Zaśnij wreszcie.
Posłusznie zamknęła oczy, a ja
wróciłem na krzesło, obserwując ją uważnie. Co jakiś
czas unosiła dyskretnie powieki, żeby sprawdzić, czy śpię.
− Nie uciekniesz –
powiedziałem, nieco znużony. – Widzę,
że oczy ci się zamykają, więc daj spokój i idź spać.
Starała się wytrzymać, jednak po
chwili dała za wygraną i zasnęła. Również zamknąłem oczy, jednak
zasypiałem tylko na moment.
Patrzyłem jak dzień leniwie
budzi się do życia. Słońce nieśmiało zaglądało przez brudne okno. Promienie
padły na moje łóżko, a następnie otuliły leżącą tuż za nim sylwetkę.
Dziewczyna zacisnęła powieki, a następnie otworzyła je szeroko, przesłoniwszy
oczy dłonią. Usiadła na podłodze i rozejrzała się dookoła.
− Idź się wykąpać –
poleciłem, wstając z krzesła. Wyciągnąłem z szuflady ręcznik oraz swoją koszulę
i rzuciłem w jej stronę.
Szybko zniknęła w łazience.
Zamek zepsuł się jakiś czas temu, więc nie miała możliwości się tam zamknąć.
Usiadłem przy łóżku i oparłem głowę o materac. Nareszcie cisza. Żadnych pytań, próśb i
płaczu, tylko szum wody. Sięgnąłem po telefon, aby zamówić coś do jedzenia. Nie
miałem nic w lodówce, a ona na pewno była głodna.
Po chwili wyszła z łazienki.
Dopiero wtedy przyjrzałem się jej sylwetce. Coś mi w niej nie pasowało.
Wyglądała na chłopięcą, jak gdyby dziewczyna nie przeszła jeszcze okresu
dojrzewania. Cóż, pewnie i takie przypadki się zdarzają.
− Zaraz dostaniesz jeść –
poinformowałem. Stała dalej w progu, bojąc się poruszyć. – Co tak stoisz? Usiądź.
Podeszła nieśmiało do krzesła i
usiadła na nim ostrożnie. Dzwonek do drzwi przerwał ciszę. Zerwała się z krzesła
i już miała zamiar pobiec do drzwi, widząc w tym jedyną drogę ucieczki, kiedy
złapałem ją za ramię.
− Powiedz tylko słowo, a zabiję najpierw jego, a potem ciebie
– szepnąłem jej do ucha, a
następnie popchnąłem na łóżko. Opuściłem sypialnię, zamykając drzwi na klucz i
przeszedłem przez krótki korytarz, by otworzyć dostawcy.
Kiedy wróciłem, zastałem ją
skuloną na łóżku. Znów płakała.
− Masz, jedz. – Postawiłem przy niej reklamówkę z
pudełkiem. Podniosła się do siadu, otworzyła opakowanie i przez chwilę
wpatrywała w jego zawartość. – Nie
martw się, nie jest zatrute. Wiem, że jesteś głodna.
Chwyciła pałeczki i zabrała się
za jedzenie.
− Dziękuję... − szepnęła, gdy zjadła cały
makaron. Uśmiechnąłem się, słysząc z jakim trudem to słowo przeszło jej przez
gardło. To musiało być dla niej upokarzające −
dziękowanie osobie, która zabrała jej najbliższych. Jednak najwidoczniej miała
świadomość, że od tego zależy jak będzie tu traktowana. Chyba tkwiła jeszcze w
naiwnej nadziei, że wyjdzie stąd żywa.
Wstała i zgarnęła pudełko do
reklamówki, a następnie ruszyła w kierunku drzwi.
Natychmiast zagrodziłem jej drogę.
− Chcę tylko to wyrzucić −
wyjaśniła.
− Daj. − Wyrwałem siatkę z jej dłoni i
zaniosłem do kuchni. Ona chciała jeszcze posprzątać? Pomijając fakt, że w całym
domu panował bałagan i byłoby to bezcelowe. Jak bardzo musiała się mnie bać,
żeby chcieć grzecznie wyrzucić brudne pudełko? Odrzuciłem reklamówkę byle
gdzie. Śmietnik od jakiegoś czasu był pełen, więc nie miałem nawet co próbować
cokolwiek do niego wcisnąć.
Zastanawiałem się, czy
powinienem ją uprzedzić, że za kilka dni przyjadą ludzie, którzy ją stąd zabiorą i zrobią, co tylko im się spodoba. Z drugiej
strony, zacznie wtedy panikować, a ja nie chciałem mieć większego problemu.
Wróciłem do niej. Siedziała na
kocu, obserwując każdy mój ruch. Usiadłem na krześle i po
raz kolejny przyjrzałem się jej twarzy. Po raz kolejny, ale jakby dokładniej.
Pobielona strachem, której jedynym barwnym akcentem były dwa rumieńce
pozostawione przez płacz. Czarne oczy nadawały cerze kontrastu. Skupione w
kępki rzęsy, sklejone za pomocą łez, kilka słonych drobinek jeszcze się między
nimi mieniło. Postrzępiony, lśniący obłok brązowych włosów, które miałem okazję
dotykać. Spuściła wzrok, speszona moim natarczywym spojrzeniem, a jedno oko
uciekło delikatnie na bok. Drobna wada, która zamiast ją szpecić, dodała jej
jeszcze więcej uroku.
− Proszę... − szepnęła. Wstałem i podszedłem do
niej. Zacisnęła powieki. − Zrobię
wszystko, tylko mnie...
− Nie bój się. − Ukucnąłem obok, dotykając jej
twarzy. − Nie zrobię ci krzywdy − zapewniłem.
Powieki uniosły się, odsłaniając
zaszklone oczy. Objąłem ją i przytuliłem do swojego ciała. Drżała w moich
ramionach.
− Pozwól mi zadzwonić do mojego brata − poprosiła.
− Nie.
− Dlaczego? On się mną zajmie. To moja jedyna rodzina.
− Takie ścierwo nazywasz swoją rodziną? − mruknąłem pogardliwie.
− Nie mów tak o nim. −
Oparła dłonie na moich ramionach i popchnęła, wykorzystując przy tym chyba całą
swoją siłę. Jej próby odepchnięcia mnie wywołały jedynie kpiący uśmiech na
mojej twarzy. − Puść...
Chwilę pozwoliłem, by trochę się
pomęczyła, czerpiąc z tego małą satysfakcję, jednak szybko mnie to znudziło.
Zastanawiałem się jak zareaguje na coś innego. Wziąłem ją na ręce i rzuciłem na
łóżko. Odsunęła się pod ramę, machinalnie zaciskając
nogi.
− Co? Myślałaś, że będziesz tu bezczynnie leżeć? − Rozpiąłem górne guziki koszuli, którą miała na sobie. − Bądź grzeczna. Na razie chcę cię tylko dotykać. Jeśli mnie wkurzysz,
nie będzie już tak miło.
Zagryzła wargi, żeby nie
wymknęły się z nich jakieś protesty, kiedy wsunąłem dłoń pod biały materiał.
Zamarłem, nie wyczuwając żadnego wzniesienia. Jej klatka piersiowa była płaska.
Poczułem jedynie delikatny zarys sutków. Rozpiąłem bardziej koszulę, aby
zobaczyć dokładniej, co się tam ukrywa.
− Co z ciebie za kobieta? −
zakpiłem. − Ani biustu, ani figury.
− Proszę, zostaw mnie już... −
Zadrżała ze strachu.
− Jeszcze nie skończyłem.
Pozostała jeszcze jedna
tajemnica, która teraz ukrywała się przede mną pod pofałdowanym
materiałem koszuli. Rozpiąłem powoli ostatnie guziki.
− Nie! − Chwyciła mnie za rękę, ale bez
problemu ją wyrwałem.
− Może chociaż cipę masz normalną.
Rozchyliłem białe płachty.
Shindy ah Shindy co ty tam masz? XD
OdpowiedzUsuń//Yūko-san
O nie! Ale przecież Shindy nie ma normalnej cipy! O nie! Co się stanie jak on się dowie?! Nie, nie, nie, nie!
OdpowiedzUsuńTo jest ten moment, w którym ktoś puka do drzwi. Shinuś nie ma cyców! Nanananana!
A teraz na poważnie...
Jestem pewna, że zabijesz nam Shin-chana. Nie mam pojęcia czemu, ale mam takie przeczucie... Seria strasznie mi przypadła chociaż ciągle czekam na resztę (głównie Little Complex- sama nie wiem dlaczego)
Aki chyba go nie sprzeda co..? >:C
niee ma za co...fajne to jest
OdpowiedzUsuń"Rozchyliłem białe płachty." iiiii...
OdpowiedzUsuńSUPRISE!! XD
Aki, i co teraz o.o
Nie umiem tego sobie wyobrazić, przepraszam X'D
Co do weny, wszystkim ją rozsyłam, bo nie mogę spać przez nią w nocy ;-;
~sadist vampire Yuna.miko