Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Znowu jakoś tak krótko… :c Mam
nadzieję, że mi to wybaczycie. Skończyłam moje Reituki, więc pewnie niedługo je
dodam. :3
CZĘŚĆ
V
Przed wyjściem pożyczyłem mu
swoje ubrania. Oczywiście przebrał się w łazience. Kiedy był już gotowy
chwyciłem go za rękę i opuściliśmy mieszkanie. Podczas jazdy samochodem, Shinya
cały czas obserwował widok za oknem.
Gdy tylko weszliśmy do parku,
zauważyłem budkę z lodami. Pociągnąłem chłopaka w jej kierunku. Był zdziwiony,
kiedy podałem mu rożka, ale posłusznie zjadł.
Usiedliśmy na trawie w cieniu
drzewa. Przez rozłożystą koronę liści przebijały się nikłe wiązki złocistych
promieni, które igrały w brązowych włosach Shinyi, barwiąc kosmyki na rudawy
odcień. Pociągnąłem go tak, by położył się na trawie, a głowę oparł o moje uda.
− Jesteś piękny – wyszeptałem,
spoglądając w jego oczy. Zarumienił się na moje słowa. Uśmiechnąłem się,
przeczesując jego włosy.
Przez jakiś czas milczeliśmy,
wsłuchując się w odgłosy otaczającej nas przyrody. Dawno nie spędzałem tak
czasu. Musiałem przyznać, że było to przyjemne. Obserwowałem dzieci, biegające
beztrosko po trawie. Niewinność w najczystszej postaci. Kiedyś też byłem taki
niewinny… Ale to było dawno temu. Bardzo dawno. Kiedy utraciłem swoją
niewinność? Gdy wypowiedziałem pierwsze przekleństwo, uderzyłem kolegę czy
zabiłem swoją pierwszą ofiarę? Kiedy to było? I czy kiedykolwiek uda mi się ją
odzyskać?
Przymknąłem powieki. O czym ty
myślisz? – zapytałem sam siebie. Przecież to tylko ulotne istnienia, które
pojawiają się i znikają równie szybko. Nic takiego, to tylko ludzie. Ale kto
dał mi prawo do odbierania im życia?
Dziecko właśnie podbiegło do
matki i wtuliło się w nią ufnie. Kobieta objęła je ramionami, które zapewniły
bezpieczeństwo. Zerknąłem na Shinyę. Był taki słaby, kruchy i tysiąckrotnie
bardziej ulotny niż ci wszyscy ludzie, spędzający wolne chwile w parku.
Mimowolnie objąłem go ciasno ramieniem. Spojrzał na mnie zaskoczony, a po
chwili zapytał:
− Jak masz na imię?
Zdziwiło mnie to pytanie.
− Nie mówiłem ci?
Pokręcił przecząco głową.
− Aki – mruknąłem, patrząc przed
siebie.
− Aki… − powtórzył tym swoim
melodyjnym głosem.
Przeniosłem wzrok na jego twarz.
Ciemne oczy wpatrywały się we mnie uważnie.
− Nadal się mnie boisz? –
spytałem, gładząc brązowe kosmyki.
− Tak.
Westchnąłem, bawiąc się jego
włosami. Dzień był słoneczny, jednak nie doskwierało to tak bardzo dzięki temu,
że wiał wiatr. Co jakiś czas mocniejszy podmuch trącał grzywką Shina, przez co
opadała mu na oczy. Za każdym razem gdy chciał ją poprawić, ja robiłem to
pierwszy.
Słońce stopniowo chowało się za
horyzontem, wysyłając ku nam ostatnie złote pasma. Shinya patrzył oczarowany,
jak pomarańczowa kula znika za obsypanymi liśćmi koronami. Park opustoszał,
zostaliśmy tylko my.
− Chyba będziemy wracać… −
powiedziałem, spoglądając na niebo, które coraz bardziej szarzało.
Stanął na nogach. Również
wstałem i chwyciłem go za rękę.
− Może pojedziemy do sklepu? –
zaproponował, kiedy wracaliśmy samochodem.
− Do sklepu?
− Nie masz nic w lodówce.
Powinieneś zjeść coś zdrowszego niż makaron w pudełku – mówiąc to, wpatrywał
się w widok za oknem.
Martwił się o mnie czy chciał
jeszcze chwilę nacieszyć się wolnością?
− Dobrze, pojedziemy do sklepu.
Nie jeździłem nigdy do takich
miejsc, więc udałem się do jedynego znanego mi supermarketu, mając nadzieję, że
jest jeszcze otwarty. Weszliśmy do środka. Wziąłem wózek i powiedziałem:
− Wybierz to, co potrzebne. Ja
się na tym nie znam.
Shinya podszedł do półek i
zaczął pakować poszczególne produkty. Telefon zawibrował. Wyciągnąłem go z
kieszeni i odczytałem wiadomość:
Śliczna
ta Twoja dziewczynka. Kiedy możemy ją odebrać?
Rozejrzałem się zaniepokojony.
Byli tu? Zerknąłem w stronę Shinyi, jednak miejsce, w którym przed chwilą stał,
było puste.
− Shinya? – Ruszyłem do
kolejnego regału. Jeśli oni nas śledzą, mogą zrobić mu krzywdę… − Shinya! –
Przyspieszyłem, by znaleźć się przy nim.
− Jestem. – Przeniósł wzrok z
trzymanego kartonika mleka na mnie.
− Nie oddalaj się.
− Ja tylko…
− Nie oddalaj się – powtórzyłem.
– Czuję się pewniej, kiedy jesteś przy mnie.
Włożył mleko do wózka i poszedł
dalej. Trzymałem się tuż za nim, rozglądając się nerwowo.
− Mam już wszystko –
poinformował Shinya. Spojrzałem na wózek.
− Kto to wszystko zje?
Przewrócił oczami i skierował
się w stronę kasy fiskalnej.
Gdy odstawiłem reklamówki na
blat w kuchni, spojrzałem na chłopaka i powiedziałem:
− Wyjdę na chwilę. Muszę
zadzwonić. Czekaj tu na mnie i nie rób nic głupiego.
Wyszedłem z mieszkania i
zamknąłem drzwi na klucz. Wybrałem odpowiedni numer. Po kilku sygnałach
usłyszałem znajomy głos:
− No i jak? Kiedy mam po nią
wysłać chłopców?
− Śledzisz nas, kurwa?!
− Nie śledzę. Po prostu kazałem
im sprawdzić, co i jak. Nie odzywasz się od jakiegoś czasu. Zacząłem się o
ciebie niepokoić.
− Nie pierdol.
− To kiedy?
− Na razie ona zostaje u mnie.
− O, widzę, że ci się spodobała.
− Jeśli jeszcze raz wyślesz
kogoś do mnie…
− Nic mi nie zrobisz. – Zaśmiał
się.
− Po prostu się odpierdol.
− Niedługo czeka cię kolejne
zlecenie. Jeśli się postarasz, dostaniesz nagrodę.
− Super, już skaczę z radości –
mruknąłem.
− Cieszę się. – Przerwał
połączenie.
Schowałem telefon do kieszeni i
wróciłem do Shinyi. Kiedy otworzyłem drzwi, poczułem apetyczny zapach.
Zajrzałem do kuchni.
− Co ty robisz?
− Kolację. – Chłopak zerknął na
mnie. – Lubisz włoską kuchnię?
Wzruszyłem ramionami.
− Obojętnie mi, zjem wszystko.
Po jakimś czasie Shinya
przełożył posiłek na talerze. Usiedliśmy przy małym stole.
− Mam nadzieję, że będzie ci
smakować… − szepnął niepewnie. Zerknąłem na niego. Miał łzy w oczach. – Moja
mama robiła najlepsze spaghetti… − Ukrył twarz w dłoniach. Słysząc jego cichy
szloch, poczułem dziwne ukłucie. Nie rozumiałem, co ono oznaczało. Naszła mnie
nagła ochota, by go przytulić. Chciałem, by się uspokoił.
Podszedłem do niego, wziąłem na
ręce i usiadałem na krześle, sadzając go na kolanach.
− Już dobrze, nie płacz. –
Pogłaskałem go po głowie.
Płacz stopniowo ucichł, a
chłopak usnął w moich ramionach. Przez chwilę siedziałem nieruchomo,
rozmyślając o wszystkich wydarzeniach, które miały dziś miejsce. Dawno nie
spędziłem dnia tak… przyjemnie… Dawno o nikogo się nie martwiłem. Z drugiej
strony, czy uczucie, które towarzyszyło mi w sklepie, kiedy Shinya zniknął mi z
oczu, można nazwać troską? Nie, na pewno nie.
Spojrzałem na jego twarz.
Zamknięte oczy i delikatnie rozchylone wargi. Oddychał miarowo, był spokojny.
Bezpieczny…
Prychnąłem cicho. Bezpieczny?
Przy mnie nie można być bezpiecznym.
Mruknął coś przez sen i wtulił
się we mnie mocniej, przez co jeszcze bardziej poczułem jego ciepło. Uczucie
było tak przyjemne, że mimowolnie przymknąłem powieki. Zaraz jednak się
opamiętałem. To przecież obrzydliwe…
Po pewnym czasie, kiedy
ogarniała mnie coraz większa senność, wstałem ostrożnie z krzesła i tuląc go do
siebie, udałem się do sypialni. Ułożyłem Shinyę delikatnie na łóżku, okryłem
kołdrą, po czym położyłem się obok.
Hehehe ktoś tu się zakochał~
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy *^*
Shindy jaki posłuszny. Trochę się zdziwiłam, zachowują się po trochę jak związek z długim już stażem.
OdpowiedzUsuńAki'emu wracają ludzkie uczucia (no chyba, że je miał, a ja tego nie zauważyłam ;-; )... Mam nadzieję, że mu się nie odwidzi i nie zrobi nic Shindy'emu ;-;
OdpowiedzUsuń~sadist vampire Yuna.miko