17 sierpnia 2014

155. Taste of Death cz. V (Aki x Shindy)



Tytuł: Taste of Death
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Znowu jakoś tak krótko… :c Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Skończyłam moje Reituki, więc pewnie niedługo je dodam. :3

CZĘŚĆ V
Przed wyjściem pożyczyłem mu swoje ubrania. Oczywiście przebrał się w łazience. Kiedy był już gotowy chwyciłem go za rękę i opuściliśmy mieszkanie. Podczas jazdy samochodem, Shinya cały czas obserwował widok za oknem.
Gdy tylko weszliśmy do parku, zauważyłem budkę z lodami. Pociągnąłem chłopaka w jej kierunku. Był zdziwiony, kiedy podałem mu rożka, ale posłusznie zjadł.
Usiedliśmy na trawie w cieniu drzewa. Przez rozłożystą koronę liści przebijały się nikłe wiązki złocistych promieni, które igrały w brązowych włosach Shinyi, barwiąc kosmyki na rudawy odcień. Pociągnąłem go tak, by położył się na trawie, a głowę oparł o moje uda.
− Jesteś piękny – wyszeptałem, spoglądając w jego oczy. Zarumienił się na moje słowa. Uśmiechnąłem się, przeczesując jego włosy.
Przez jakiś czas milczeliśmy, wsłuchując się w odgłosy otaczającej nas przyrody. Dawno nie spędzałem tak czasu. Musiałem przyznać, że było to przyjemne. Obserwowałem dzieci, biegające beztrosko po trawie. Niewinność w najczystszej postaci. Kiedyś też byłem taki niewinny… Ale to było dawno temu. Bardzo dawno. Kiedy utraciłem swoją niewinność? Gdy wypowiedziałem pierwsze przekleństwo, uderzyłem kolegę czy zabiłem swoją pierwszą ofiarę? Kiedy to było? I czy kiedykolwiek uda mi się ją odzyskać?
Przymknąłem powieki. O czym ty myślisz? – zapytałem sam siebie. Przecież to tylko ulotne istnienia, które pojawiają się i znikają równie szybko. Nic takiego, to tylko ludzie. Ale kto dał mi prawo do odbierania im życia?
Dziecko właśnie podbiegło do matki i wtuliło się w nią ufnie. Kobieta objęła je ramionami, które zapewniły bezpieczeństwo. Zerknąłem na Shinyę. Był taki słaby, kruchy i tysiąckrotnie bardziej ulotny niż ci wszyscy ludzie, spędzający wolne chwile w parku. Mimowolnie objąłem go ciasno ramieniem. Spojrzał na mnie zaskoczony, a po chwili zapytał:
− Jak masz na imię?
Zdziwiło mnie to pytanie.
− Nie mówiłem ci?
Pokręcił przecząco głową.
− Aki – mruknąłem, patrząc przed siebie.
− Aki… − powtórzył tym swoim melodyjnym głosem.
Przeniosłem wzrok na jego twarz. Ciemne oczy wpatrywały się we mnie uważnie.
− Nadal się mnie boisz? – spytałem, gładząc brązowe kosmyki.
− Tak.
Westchnąłem, bawiąc się jego włosami. Dzień był słoneczny, jednak nie doskwierało to tak bardzo dzięki temu, że wiał wiatr. Co jakiś czas mocniejszy podmuch trącał grzywką Shina, przez co opadała mu na oczy. Za każdym razem gdy chciał ją poprawić, ja robiłem to pierwszy.
Słońce stopniowo chowało się za horyzontem, wysyłając ku nam ostatnie złote pasma. Shinya patrzył oczarowany, jak pomarańczowa kula znika za obsypanymi liśćmi koronami. Park opustoszał, zostaliśmy tylko my.
− Chyba będziemy wracać… − powiedziałem, spoglądając na niebo, które coraz bardziej szarzało.
Stanął na nogach. Również wstałem i chwyciłem go za rękę.
− Może pojedziemy do sklepu? – zaproponował, kiedy wracaliśmy samochodem.
− Do sklepu?
− Nie masz nic w lodówce. Powinieneś zjeść coś zdrowszego niż makaron w pudełku – mówiąc to, wpatrywał się w widok za oknem.
Martwił się o mnie czy chciał jeszcze chwilę nacieszyć się wolnością?
− Dobrze, pojedziemy do sklepu.
Nie jeździłem nigdy do takich miejsc, więc udałem się do jedynego znanego mi supermarketu, mając nadzieję, że jest jeszcze otwarty. Weszliśmy do środka. Wziąłem wózek i powiedziałem:
− Wybierz to, co potrzebne. Ja się na tym nie znam.
Shinya podszedł do półek i zaczął pakować poszczególne produkty. Telefon zawibrował. Wyciągnąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość:
Śliczna ta Twoja dziewczynka. Kiedy możemy ją odebrać?
Rozejrzałem się zaniepokojony. Byli tu? Zerknąłem w stronę Shinyi, jednak miejsce, w którym przed chwilą stał, było puste.
− Shinya? – Ruszyłem do kolejnego regału. Jeśli oni nas śledzą, mogą zrobić mu krzywdę… − Shinya! – Przyspieszyłem, by znaleźć się przy nim.
− Jestem. – Przeniósł wzrok z trzymanego kartonika mleka na mnie.
− Nie oddalaj się.
− Ja tylko…
− Nie oddalaj się – powtórzyłem. – Czuję się pewniej, kiedy jesteś przy mnie.
Włożył mleko do wózka i poszedł dalej. Trzymałem się tuż za nim, rozglądając się nerwowo.
− Mam już wszystko – poinformował Shinya. Spojrzałem na wózek.
− Kto to wszystko zje?
Przewrócił oczami i skierował się w stronę kasy fiskalnej.

Gdy odstawiłem reklamówki na blat w kuchni, spojrzałem na chłopaka i powiedziałem:
− Wyjdę na chwilę. Muszę zadzwonić. Czekaj tu na mnie i nie rób nic głupiego.
Wyszedłem z mieszkania i zamknąłem drzwi na klucz. Wybrałem odpowiedni numer. Po kilku sygnałach usłyszałem znajomy głos:
− No i jak? Kiedy mam po nią wysłać chłopców?
− Śledzisz nas, kurwa?!
− Nie śledzę. Po prostu kazałem im sprawdzić, co i jak. Nie odzywasz się od jakiegoś czasu. Zacząłem się o ciebie niepokoić.
− Nie pierdol.
− To kiedy?
− Na razie ona zostaje u mnie.
− O, widzę, że ci się spodobała.
− Jeśli jeszcze raz wyślesz kogoś do mnie…
− Nic mi nie zrobisz. – Zaśmiał się.
− Po prostu się odpierdol.
− Niedługo czeka cię kolejne zlecenie. Jeśli się postarasz, dostaniesz nagrodę.
− Super, już skaczę z radości – mruknąłem.
− Cieszę się. – Przerwał połączenie.
Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem do Shinyi. Kiedy otworzyłem drzwi, poczułem apetyczny zapach. Zajrzałem do kuchni.
− Co ty robisz?
− Kolację. – Chłopak zerknął na mnie. – Lubisz włoską kuchnię?
Wzruszyłem ramionami.
− Obojętnie mi, zjem wszystko.
Po jakimś czasie Shinya przełożył posiłek na talerze. Usiedliśmy przy małym stole.
− Mam nadzieję, że będzie ci smakować… − szepnął niepewnie. Zerknąłem na niego. Miał łzy w oczach. – Moja mama robiła najlepsze spaghetti… − Ukrył twarz w dłoniach. Słysząc jego cichy szloch, poczułem dziwne ukłucie. Nie rozumiałem, co ono oznaczało. Naszła mnie nagła ochota, by go przytulić. Chciałem, by się uspokoił.
Podszedłem do niego, wziąłem na ręce i usiadałem na krześle, sadzając go na kolanach.
− Już dobrze, nie płacz. – Pogłaskałem go po głowie.
Płacz stopniowo ucichł, a chłopak usnął w moich ramionach. Przez chwilę siedziałem nieruchomo, rozmyślając o wszystkich wydarzeniach, które miały dziś miejsce. Dawno nie spędziłem dnia tak… przyjemnie… Dawno o nikogo się nie martwiłem. Z drugiej strony, czy uczucie, które towarzyszyło mi w sklepie, kiedy Shinya zniknął mi z oczu, można nazwać troską? Nie, na pewno nie.
Spojrzałem na jego twarz. Zamknięte oczy i delikatnie rozchylone wargi. Oddychał miarowo, był spokojny. Bezpieczny…
Prychnąłem cicho. Bezpieczny? Przy mnie nie można być bezpiecznym.
Mruknął coś przez sen i wtulił się we mnie mocniej, przez co jeszcze bardziej poczułem jego ciepło. Uczucie było tak przyjemne, że mimowolnie przymknąłem powieki. Zaraz jednak się opamiętałem. To przecież obrzydliwe…
Po pewnym czasie, kiedy ogarniała mnie coraz większa senność, wstałem ostrożnie z krzesła i tuląc go do siebie, udałem się do sypialni. Ułożyłem Shinyę delikatnie na łóżku, okryłem kołdrą, po czym położyłem się obok.

3 komentarze:

  1. Hehehe ktoś tu się zakochał~
    Czekam na ciąg dalszy *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Shindy jaki posłuszny. Trochę się zdziwiłam, zachowują się po trochę jak związek z długim już stażem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aki'emu wracają ludzkie uczucia (no chyba, że je miał, a ja tego nie zauważyłam ;-; )... Mam nadzieję, że mu się nie odwidzi i nie zrobi nic Shindy'emu ;-;
    ~sadist vampire Yuna.miko

    OdpowiedzUsuń