Tytuł: Agony
Pairing: Reita x
Ruki
Notka autorska: Druga
część Agony. Jest krótka, ale to dla
mnie typowe.
Val: Dziękuję za
komentarz. Dlaczego Ruki Cię przeraża? xD
Yuuko Yukino Konoe:
No czepia się, bo z niego to taka życiowa maruda. Pożyjemy, zobaczymy czy się
zmieni. c:
sadist vampire
Yuna.miko: Wiem, że Reituki… Przepraszam. ;; Generalnie nie przepadam za
tym pairingiem, ponieważ jest go za dużo, ale nigdy o nich nie pisałam, a poza
tym tylko oni pasowali mi do tej historii.
Reila Suzu: To
opowiadanie będzie takie słodko-gorzkie. Ruki jęczy na wszystko i wszystkich,
bo jest to zamierzony zabieg. Taki ma być. Chciałam przedstawić Rukiego jako
człowieka z nieco przerysowanymi problemami.
Nawn: Tak, wiem,
że znów robi się tu zamieszanie, ale Reituki akurat mam skończone, więc dodam
wszystkie części tego opowiadania (których jest niewiele) i zabiorę się za
dokończenie pozostałych. :3 Jeśli chodzi o pairing, zobaczę, co da się zrobić.
Muszę mieć jakiś pomysł na nich. ;)
CZĘŚĆ II
Zawodem
Akiry jest zamiatanie podłogi w przedszkolu. Za drobną pensję pojawia się tam o
określonych godzinach i czyści posadzki w całym budynku. W tym czasie ja
pozostawiony sam sobie, oddaję się pesymistycznym rozmyślaniom na temat mojej
marnej egzystencji. Akira też nie jest zadowolony z życia. Mamy go dość.
Otworzyłem
skrzynkę na listy. To niesamowite, ile ludzi o mnie pamięta. Piszą do mnie
osoby, których ja za bardzo nie kojarzę. Na przykład Honda zaproponowała, że
sprzeda mi swój samochód. To prawdziwa okazja! Wielka szkoda, że mnie na niego
nie stać.
Kiedy
Akira wyszedł do pracy, ja zająłem się pisaniem. Teoretycznie. W praktyce,
wylegiwałem się na kanapie, czekając. Tylko na co czekałem? Na telefon od
przyjaciela? Cholera, ja nie mam przyjaciół. Zdradzieckie siksy, zostawiły
mnie! Hej, ty nigdy ich nie miałeś –
przypomniał w tym momencie umysł, a serce słysząc to, zaniosło się krwawymi
łzami. Ucisz się, debilu, nie płacz nad ludźmi, którzy nigdy nie istnieli!
Dzwonek
do drzwi sprawił, że poderwałem się gwałtownie i popędziłem w kierunku
drewnianego prostokąta. Kto to może być? Akira, który zapomniał kluczy? Ktoś z
ludzi, którzy mnie znają postanowił sprawdzić, czy jeszcze żyję? Pani z
supermarketu zauważyła, że zapłaciłem jej dziś za mało pieniędzy? Dostawca
pizzy, której nie zamawiałem?
Szarpałem
się z zamkiem – od jakiegoś czasu zaczął się psuć. Wreszcie otworzyłem drzwi.
Postać, którą zobaczyłem, sprawiła, że jednak wolałbym spotkać tego
nieszczęsnego dostawcę pizzy. W progu stała nasza sąsiadka z trzeciego piętra.
Niska staruszka z posrebrzanym kokiem.
−
Czego pani tutaj szuka? – zapytałem głośno, wiedząc, że kobieta słabo słyszy.
−
Mamoru? – zapytała nieprzytomnie, mrużąc oczy, jak gdyby chciała wychwycić moje
rysy.
−
Nie, pan Mamoru nie żyje od dziesięciu lat.
−
Inu?
−
Nie, proszę pani, Inu to pani kot. I o ile nie zapomniała go pani nakarmić,
przypuszczalnie żyje.
Pokiwała
tylko głową, chcąc dać mi iluzję, że zrozumiała i ruszyła ku schodom. Zamknąłem
drzwi i oparłem się plecami o drewno. Wiedziałem, że to będzie kolejny dzień,
podczas którego nie zrobię nic pożytecznego. Swoją drogą, dlaczego ta kobieta
nazwała swojego kota Inu?
Usiadłem
na swoim tronie, czyli kanapie i powróciłem do królestwa rozmyślań. Ponieważ
nic mądrego nie przyszło mi do głowy, wykonałem czynność, której nienawidzę – sięgnąłem
po pilota. Półleżąc na sofie, wpatrywałem się w migające sylwetki i twarze
zamknięte w tandetnej fabule boleśnie przewidywalnej komedii romantycznej. Ona
i on poznają się w banalnych okolicznościach. Ona jest słodką idiotką, a on
przystojnym mężczyzną, w którym tli się nadal chłopięcy urok. I też jest
idiotą. On ją całuje. Po raz pierwszy. Ona jest w siódmym niebie. Kiedy
pierwszy raz pocałowałem Akirę, obyło się bez takich uniesień. Może dlatego, że
nasze życie nigdy nie było kolorowym love
story? On jest bożyszczem kobiet, ona również ma silny wpływ na mężczyzn,
ale nie zdaje sobie z tego sprawy. W pewnym momencie on zostaje pocałowany
przez inną. Ona daje mu porządnie w pysk, a potem się załamuje. On przychodzi
do niej z bukietem róż. Ona mu wybacza. Znów się całują. Koniec. Jak oni w
ogóle mieli na imię?
Brzdęk
kluczy i szamotanina z zamkiem. Kto wygra ten pojedynek? Znów udało się Akirze.
Trzeba wymienić to cholerstwo, bo niedługo całkiem się rozsypie.
−
Jest coś na obiad? – zapytał blondyn, zaglądając do salonu. „Jest coś na obiad?”
to jego typowe pytanie. Logiczne, że nigdy nie ma obiadu. Zawsze jemy na
mieście lub zamawiamy coś do domu. Dlaczego chociaż raz nie może zapytać, co u
mnie? To chyba prostsze niż wymiana żarówki w łazience, która przepaliła się
dwa lata temu. Moje serce ponownie wybuchło krwawym płaczem. Ucisz się, debilu,
przecież on nigdy cię nie kochał.
− Nie
ma.
− Co
ty robisz całymi dniami?
Usilnie
staram się wymazać ze swojej głowy pomysły na zrobienie sobie krzywdy.
−
Pracuję.
Milczenie,
które zacisnęło jego usta w wąską linię, sprawiło, że wolałbym, aby teraz na
mnie nakrzyczał. Jak najgłośniej, żebym poczuł, że jestem do czegoś potrzebny.
Że czegoś ode mnie wymaga.
Machnął jedynie ręką i chwycił kurtkę.
−
Ubieraj się, wychodzimy – ponaglił, zakładając buty.
Co
tak właściwie miałem teraz na sobie? Zerknąłem na swoje ubranie. Piżama…
Wstałem, by założyć jedynie obuwie i narzucić na ramiona kurtkę. Akira
westchnął, ale nic nie powiedział. Był tym wszystkim zmęczony. Wzajemnie
wysysaliśmy z siebie energię, karmiąc się jedynie swoimi problemami. A ile
można wytrzymać, kiedy za posiłek ma się jedynie troski? Akira jako tako się
trzymał. Chodził do pracy, zarabiał, miał znikomy kontakt z ludźmi. Jednak
pozostawało tylko kwestią czasu aż również zmieni się w poszarzałego ducha w
piżamie, jakim byłem ja.
Do
małej restauracji dotarliśmy po piętnastu minutach. Wnętrze było puste jak
nasze dusze. Usiedliśmy na niedbale skonstruowanych mebelkach i złożyliśmy
skromne zamówienie. Jedliśmy w milczeniu. Przywykliśmy już do tej ciszy. Gdyby
teraz któryś z nas się odezwał, drugi uznałby go za wariata.
Wieczory
zawsze były moją ulubioną porą dnia. Siadałem wtedy na parapecie z zapalonym
papierosem w dłoni. To moment, w którym mogłem nabrać ulubionego powietrza w
płuca i rozkoszować się uczuciem, kiedy dym łaskotał moje gardło. Nawet się
wtedy śmiałem tak długo, dopóki Akira nie rzucił we mnie poduszką, sycząc:
−
Ucisz się, do cholery! Chcę spać!
Dobra, Ruki już mnie nie przeraża. Teraz mnie rozśmiesza XD
OdpowiedzUsuńRany, naprawdę nie wiem co powiedzieć. Czemu ich życie jest takie szare? ;__;
Mam nadzieję, że następna część będzie dłuższa, bo ja już nic nie rozumiem. Myślałam, że Akira to jedyny normalny w tym domu wariatów, a tu taka niespodzianka. W ogóle wyobrażam sobie Reitę zamiatającego podłogę w przedszkolu i mam ochotę zrobić do tego fanarta, nawet jeśli umiem rysować tylko patyczaki XD
Ale ale... Czy ja dobrze przeczytałam? 'On nigdy cię nie kochał'? Ale... jak to? ;^;
Przecież to reituki, a reituki musi się skończyć dobrze. Bo ja tak mówię. xd
Ale cieszę się, że opowiadanie jest już napisane. Mam nadzieję, ze będziesz wstawiać części dość szybko... Możesz nawet wszystko naraz, nie obrażę się XD
Pozdrawiam /Val
Oto logika - nazwij kota Pies. Boskie xD
OdpowiedzUsuńHmm... Było by ciekawie, gdyby zamek się w końcu zaciął, a Ruki'emu nie chciałoby się dzwonić po pomoc... Dobra, po mimo, że Ruki jest moim ulubieńcem, lubię, jak cierpi. Tak wiem. Powinnam pójść do szpitala psychiatrycznego Już mnie tam nie chcą ;-;
Wow. Po raz pierwszy ktoś myśli o komediach romantycznych jak ja o.o
W sumie, nie wiem co mogłabym jeszcze napisać, wybacz...
~sadist vampire Yuna.miko
Ruki ale psycho @.@
OdpowiedzUsuń