Pairing: Kiyozumi x Takuma
Autor: Black Cherry
Od autorki: Ten pomysł wpadł mi do głowy tak nagle. Znaczy
już kiedyś pisałam coś podobnego, ale nie skończyłam tego. Takie puchate yaoi. Macie
jeszcze rysunki. Stary one-shot, więc i rysunki stare…
Gdyby nie parę istotnych wydarzeń,
które złożyły się na ten wypadek, wszystko byłoby jak dawniej.
Gdybyśmy jednak postanowili
przenocować u Yoichiego, następnego dnia wracalibyśmy wypoczęci, co
zmniejszyłoby prawdopodobieństwo kolizji.
Gdybyśmy wyjechali wcześniej,
kiedy było jeszcze jasno. Gdybyśmy nie przedłużali pobytu na imprezie, nie
trafilibyśmy na niego…
Wreszcie, gdybym na ten ułamek
sekundy nie zamknął oczu, zauważyłbym, że zza zakrętu wyłonił się drugi
samochód, który zygzakiem zmierza w naszym kierunku.
Takuma spał. Obudził się dopiero w
szpitalu. I bardzo przestraszył, kiedy po otwarciu oczu nie dostrzegł nic poza
czernią. Okazało się, że do jego ślicznych oczu dostały się kawałki szkła.
Lekarze usunęli przezroczyste drobinki, tyle że zostawiły one po sobie ślad –
trwale uszkodziły oczy.
Takuma przepłakał wiele nocy,
podobnie jak ja. Całymi dniami leżał w łóżku. Ja leżałem na innej sali i pomału
dochodziłem do siebie. On był w lepszym stanie fizycznym, ale jego psychika
ucierpiała znacznie bardziej niż moja.
Reszta zespołu ilekroć nas
odwiedzała, starała się wyciągnąć go na spacer. Zawsze odmawiał, tłumacząc: „I
tak nic nie widzę. Po co mam wychodzić na dwór, skoro i tak nie zobaczę
świata?”. Żadne argumenty go nie przekonały.
Kiedy wreszcie wyzdrowiałem na
tyle, że mogłem sam chodzić, udałem się na jego salę. Takuma ani razu mnie nie
odwiedził. Myślałem, że miał do mnie żal – w końcu to przeze mnie stracił
wzrok. Ale okazało się, że po prostu nie chce się ruszać z miejsca, ponieważ
wie, że ktoś będzie musiał mu pomóc. Takuma zawsze wszystko robił sam. Nigdy do
nikogo z niczym się nie zwracał.
− Będę znów musiał się wszystkiego
nauczyć. Wyobrażasz to sobie? Na nowo nauczyć się żyć?
− Przecież nie jesteś sam. Masz
mnie, przyjaciół. Razem damy radę.
W jego pięknych oczach zalśniły
łzy. Nie mogłem się pogodzić z tym, że oczy tak niezwykłe są całkiem niewidome.
Chwyciłem go za rękę. Tak na
potwierdzenie moich słów. Jestem przy tobie, kochanie.
− Chcę cię zobaczyć – wyszeptał.
− Nie możesz mnie zobaczyć, ale
możesz mnie poczuć.
Samotna łza stoczyła się po jego
policzku.
− Masz mój obraz w głowie, prawda?
– ciągnąłem. – Przywołaj go i połącz z tym, co czujesz, kiedy cię dotykam.
Uśmiech przez łzy.
− Jesteś piękny, Kiyozumi. –
Podniósł rękę, chyba szukając nią mojej twarzy. Ująłem ją delikatnie i
przystawiłem do swojego policzka.
− To ty jesteś piękny – odparłem cicho.
***
− Uważaj na próg – powiedziałem,
otwierając drzwi i puszczając Takumę przodem.
Gitarzysta wszedł ostrożnie do
środka, postawił swoją torbę w korytarzu i zdjął buty. Zamknąłem drzwi i
również odłożyłem swoje rzeczy. Przez chwilę stał, a następnie skierował się w
lewo, do kuchni. Poszedłem za nim. Patrzyłem jak bada palcami różne przedmioty,
jak sunie opuszkami po blatach, szafkach, puszkach, tosterze. Jakby utrwalał w
myślach to, co znał wcześniej, albo chciał to wszystko „zobaczyć” poprzez
dotyk.
Następnie przeszedł powoli do
salonu. Uklęknął przy niskim stoliku do kawy, dotknął go, po czym na klęczkach podszedł
do kanapy i przesunął po niej dłonią. Wstał i znów wrócił na korytarz, gdzie
potknął się o nasze torby. Chwycił stojącą obok szafkę na buty, aby nie upaść.
− Zapomniałem o nich – powiedział,
jakby sam do siebie.
Otworzył drzwi do sypialni i
powoli usiadł na łóżku, by po chwili się na nim położyć. Rękoma muskał miękką
pościel, chcąc poznać jej fakturę. Później wstał i podszedł do szafy. Otworzył
ją i zanurzył dłonie w różnorodnych materiałach. Wyobrażałem sobie, jak to musi
działać na jego wyostrzony zmysł dotyku. Tkaniny przewijały się przez jego
palce. Teraz mógł poczuć to, na co wcześniej zapewne nie zwracał uwagi.
− Nic się nie zmieniło. Wszystko
jest takim, jakie je zapamiętałem.
Kiwnąłem głową i po chwili dotarło
do mnie, że przecież on tego nie widzi.
− Tak – odpowiedziałem.
Nadal ciężko było mi się
przyzwyczaić do tego, że jego oczy nie chłoną tych obrazów, których oglądanie
dla mnie było rzeczą naturalną.
Ruszył w moim kierunku. Jego noga
zahaczyła o łóżko, zachwiał się i wylądował w moich ramionach.
− Jeśli moje życie ma teraz
polegać na nieustannym potykaniu się, to ja dziękuję – zaśmiał się.
Pogłaskałem go po głowie i
przytuliłem do swojego ciała.
− Jestem dla ciebie teraz tylko
ciężarem – powiedział cicho.
− Przestań, nawet tak nie myśl.
− Ale to prawda. Na co ci ktoś
taki jak ja? Z takiej kaleki nie ma żadnego pożytku.
− Nie chcę tego słuchać.
Spuścił głowę. Położył dłonie na
moim torsie, obrysował palcami moją klatkę piersiową, ramiona, przebiegł nimi
po obojczykach. Następnie zsunął je w dół, zatrzymał się na bokach i zaczął
unosić moją koszulkę, by po chwili ściągnąć mi ją przez głowę. Rozpiął moje
spodnie. Kiedy je zsuwał, drżały mu ręce. Nie wiem, czy to z nerwów,
podniecenia, czy może zniecierpliwienia. A może to była mieszanina wszystkich tych
uczuć?
Ujął moje dłonie i pozbył się nimi
swoich ubrań. Wdrapał się na łóżko. I czekał na mnie. Nagi. Zarumieniony. Cały
mój.
Położyłem się na nim i ucałowałem
jego wargi. Słodkie, pełne, kusząco zwilżone śliną. Musnąłem palcami jego bok,
zjechałem niżej, masując kości biodrowe, a kierując się bardziej na ukos
natrafiłem na mój osobisty skarb. Przejechałem palcem po całej jego długości. Z
ust Takumy wymknął się cichy jęk. To najpiękniejszy dźwięk, jaki dane było mi
słyszeć. Kiedy wiedziałem, że robiąc jedną z
najprostszych w życiu czynności, jaką było dotykanie go, sprawiam mu
przyjemność.
− Podaj mi jakąś przepaskę –
szepnął.
− Po co?
− Zobaczysz – odpowiedział
tajemniczo, uśmiechając się przy tym zadziornie.
O nic już nie pytałem, tylko
wyciągnąłem z szuflady długi czarny pasek materiału i podałem go Takumie.
Dotknął delikatnie mojej twarzy,
palcem zataczając kręgi wokół oczu, po czym zasłonił je czarną szarfą.
− To po to, byś czuł dokładnie to
samo, co ja. Żebyś był tak samo wrażliwy na dotyk. Chcę, abyśmy podczas tego,
byli sobie równi.
Owinął mnie nogami w pasie.
Naparłem na jego wejście, ponownie wpijając się w jego usta. Już sam ich smak
sprawiał, że wariowałem, a co dopiero, gdy zanurzałem się w ciasnym wnętrzu
Takumy…
Wsunąłem się w niego powoli, nie
chcąc zrobić mu krzywdy. Jęknął cicho. Wyobraziłem sobie, że ma zamknięte oczy.
Tak cudownie zamknięte. Ale nie mogłem być tego pewnym, ponieważ nic nie
widziałem. Dopiero teraz zrozumiałem jak to jest być niewidomym. Tylko, że ja w
każdej chwili mogłem zdjąć przepaskę i znów wszystko widzieć, a w przypadku
Takumy czerń miała dominować w jego życiu już zawsze.
Poruszyłem się w nim delikatnie.
Chciałem dać mu czas na przyzwyczajenie się do mojej obecności w jego wnętrzu.
Poczekać aż da mi znak, że odczuwany przez niego ból zmienił się w rozkosz.
− Szybciej, Kiyozumi… − mruknął, a
ja w myślach już widziałem, jak zaciska mocniej powieki. W tym momencie opaska
na oczach zaczęła mnie irytować. Chciałem widzieć jego twarz, każdą jego minę,
każdą reakcję na mój dotyk, ruch. Ale dotarło do mnie, że przecież on tego
również nie widzi, a jakoś daje sobie radę. To była dla niego nowa sytuacja w
równym stopniu, co dla mnie.
Przyspieszyłem, starając się być
jak najbardziej ostrożny, byleby tylko nie sprawić mu większego cierpienia.
Jeśli je odczuwał, nie dawał mi tego do zrozumienia. Chciałem sprawdzić, czy
jego twarzy nie wykrzywia grymas bólu. Zastanawiałem się, czy gdybym dyskretnie
zdjął czarną szarfę, on by to usłyszał. Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu –
mieliśmy być przecież sobie równi i tak samo odbierać bodźce.
Jego nogi mocniej zacisnęły się
wokół mojej talii. Wsunąłem się głębiej, drażniąc jego prostatę. Jęknął mi do
ucha. Odnalazłem ustami jego wargi. Całowałem go namiętnie, jednocześnie
wbijając się w niego, chcąc mu pokazać, że kocham go całego: jego ciało, jego
twarz, usta, niewidzące oczy… Każde pchnięcie zastępowało słowne miłosne
wyznanie. Oderwałem się od niego, by wyszeptać jego imię.
− Kocham cię – odpowiedział. Poczułem,
że jego palce zanurzają się w moich włosach. Zamruczałem z przyjemności i
jeszcze bardziej przyspieszyłem.
− Też cię kocham.
Oparłem dłonie o poduszkę,
upewniwszy się najpierw, że nie znajduje się w tym miejscu głowa Takumy.
Wykonałem jeszcze kilka nieco
gwałtowniejszych ruchów, mięśnie Takumy zacisnęły się na mnie i doszedł,
pobielając spermą mój brzuch. Osiągnąłem szczyt zaraz po nim, zalewając jego
wnętrze. Wysunąłem się z niego i opadłem obok jego rozgrzanej sylwetki.
− Mogę już to zdjąć?
− Tak.
Ściągnąłem materiał i zamrugałem
kilkakrotnie powiekami, aby przyzwyczaić się do otaczających mnie kolorów. Żałowałem,
że on nie może tego wszystkiego zobaczyć. Stopniowo zapadającego wieczoru za
oknem, naszych ciał skropionych potem… Wtuliłem się w niego, rozkoszując się
bijącym od niego ciepłem. I zasnąłem, przyjemnie wyczerpany dzisiejszymi
doznaniami.
***
Z kuchni dobiegł huk. Zerwałem się
z kanapy i szybko przeszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Na podłodze
klęczał Takuma i gołymi rękoma zbierał kawałki szkła.
− Co się stało?
Spojrzał na mnie ze strachem w
oczach.
− Chciałem wytrzeć i upuściłem.
Przepraszam.
− Zostaw to, ja pozbieram.
− Dam radę. – Chwycił odłamek za
ostrzejszy brzeg i rozciął sobie skórę. – Auu…
− No widzisz? Zrobiłeś sobie
krzywdę. Chodź, opatrzymy to. – Podniosłem go za przedramiona, wziąłem
ostrożnie na ręce i posadziłem na blacie.
− Ale to trzeba posprzątać –
zaprotestował.
− Zaraz posprzątam, teraz ty
jesteś najważniejszy. – Wyjąłem apteczkę i delikatnie przetarłem rankę na jego
dłoni. Plastrem przykleiłem do niej gazę i pocałowałem miejsce zranienia.
− Dziękuję – szepnął. − Chciałbym
na ciebie popatrzeć – dodał po chwili. – Mogę?
− Oczywiście.
Dotknął zdrową dłonią mojej
twarzy. Badał ją palcami, obrysowując kontur ust, otaczając kilkakrotnie moje
oczy, muskając powieki, wargi, przebiegając po całej długości nosa.
− Jesteś piękny, Kiyozumi –
powiedział z uśmiechem.
− To ty jesteś piękny. – Również
się uśmiechnąłem.
Piękne na prawdę.....
OdpowiedzUsuń*idzie plakusiac do koncika* takie puchate, takie piekne... nie mam slow
OdpowiedzUsuńJej to było... Piękne. Po prostu piękne...
OdpowiedzUsuń