19 kwietnia 2013

23. Blinding Love (Kiyozumi x Takuma)

Tytuł: Blinding Love
Pairing: Kiyozumi x Takuma
Autor: Black Cherry
Od autorki: Ten pomysł wpadł mi do głowy tak nagle. Znaczy już kiedyś pisałam coś podobnego, ale nie skończyłam tego. Takie puchate yaoi. Macie jeszcze rysunki. Stary one-shot, więc i rysunki stare…




Gdyby nie parę istotnych wydarzeń, które złożyły się na ten wypadek, wszystko byłoby jak dawniej.
Gdybyśmy jednak postanowili przenocować u Yoichiego, następnego dnia wracalibyśmy wypoczęci, co zmniejszyłoby prawdopodobieństwo kolizji.
Gdybyśmy wyjechali wcześniej, kiedy było jeszcze jasno. Gdybyśmy nie przedłużali pobytu na imprezie, nie trafilibyśmy na niego…
Wreszcie, gdybym na ten ułamek sekundy nie zamknął oczu, zauważyłbym, że zza zakrętu wyłonił się drugi samochód, który zygzakiem zmierza w naszym kierunku.
Takuma spał. Obudził się dopiero w szpitalu. I bardzo przestraszył, kiedy po otwarciu oczu nie dostrzegł nic poza czernią. Okazało się, że do jego ślicznych oczu dostały się kawałki szkła. Lekarze usunęli przezroczyste drobinki, tyle że zostawiły one po sobie ślad – trwale uszkodziły oczy.
Takuma przepłakał wiele nocy, podobnie jak ja. Całymi dniami leżał w łóżku. Ja leżałem na innej sali i pomału dochodziłem do siebie. On był w lepszym stanie fizycznym, ale jego psychika ucierpiała znacznie bardziej niż moja.
Reszta zespołu ilekroć nas odwiedzała, starała się wyciągnąć go na spacer. Zawsze odmawiał, tłumacząc: „I tak nic nie widzę. Po co mam wychodzić na dwór, skoro i tak nie zobaczę świata?”. Żadne argumenty go nie przekonały.
Kiedy wreszcie wyzdrowiałem na tyle, że mogłem sam chodzić, udałem się na jego salę. Takuma ani razu mnie nie odwiedził. Myślałem, że miał do mnie żal – w końcu to przeze mnie stracił wzrok. Ale okazało się, że po prostu nie chce się ruszać z miejsca, ponieważ wie, że ktoś będzie musiał mu pomóc. Takuma zawsze wszystko robił sam. Nigdy do nikogo z niczym się nie zwracał.
− Będę znów musiał się wszystkiego nauczyć. Wyobrażasz to sobie? Na nowo nauczyć się żyć?
− Przecież nie jesteś sam. Masz mnie, przyjaciół. Razem damy radę.
W jego pięknych oczach zalśniły łzy. Nie mogłem się pogodzić z tym, że oczy tak niezwykłe są całkiem niewidome.
Chwyciłem go za rękę. Tak na potwierdzenie moich słów. Jestem przy tobie, kochanie.
− Chcę cię zobaczyć – wyszeptał.
− Nie możesz mnie zobaczyć, ale możesz mnie poczuć.
Samotna łza stoczyła się po jego policzku.
− Masz mój obraz w głowie, prawda? – ciągnąłem. – Przywołaj go i połącz z tym, co czujesz, kiedy cię dotykam.
Uśmiech przez łzy.
− Jesteś piękny, Kiyozumi. – Podniósł rękę, chyba szukając nią mojej twarzy. Ująłem ją delikatnie i przystawiłem do swojego policzka.
− To ty jesteś piękny – odparłem cicho.
***
− Uważaj na próg – powiedziałem, otwierając drzwi i puszczając Takumę przodem.
Gitarzysta wszedł ostrożnie do środka, postawił swoją torbę w korytarzu i zdjął buty. Zamknąłem drzwi i również odłożyłem swoje rzeczy. Przez chwilę stał, a następnie skierował się w lewo, do kuchni. Poszedłem za nim. Patrzyłem jak bada palcami różne przedmioty, jak sunie opuszkami po blatach, szafkach, puszkach, tosterze. Jakby utrwalał w myślach to, co znał wcześniej, albo chciał to wszystko „zobaczyć” poprzez dotyk.
Następnie przeszedł powoli do salonu. Uklęknął przy niskim stoliku do kawy, dotknął go, po czym na klęczkach podszedł do kanapy i przesunął po niej dłonią. Wstał i znów wrócił na korytarz, gdzie potknął się o nasze torby. Chwycił stojącą obok szafkę na buty, aby nie upaść.
− Zapomniałem o nich – powiedział, jakby sam do siebie.
Otworzył drzwi do sypialni i powoli usiadł na łóżku, by po chwili się na nim położyć. Rękoma muskał miękką pościel, chcąc poznać jej fakturę. Później wstał i podszedł do szafy. Otworzył ją i zanurzył dłonie w różnorodnych materiałach. Wyobrażałem sobie, jak to musi działać na jego wyostrzony zmysł dotyku. Tkaniny przewijały się przez jego palce. Teraz mógł poczuć to, na co wcześniej zapewne nie zwracał uwagi.
− Nic się nie zmieniło. Wszystko jest takim, jakie je zapamiętałem.
Kiwnąłem głową i po chwili dotarło do mnie, że przecież on tego nie widzi.
− Tak – odpowiedziałem.
Nadal ciężko było mi się przyzwyczaić do tego, że jego oczy nie chłoną tych obrazów, których oglądanie dla mnie było rzeczą naturalną.
Ruszył w moim kierunku. Jego noga zahaczyła o łóżko, zachwiał się i wylądował w moich ramionach.
− Jeśli moje życie ma teraz polegać na nieustannym potykaniu się, to ja dziękuję – zaśmiał się.
Pogłaskałem go po głowie i przytuliłem do swojego ciała.
− Jestem dla ciebie teraz tylko ciężarem – powiedział cicho.
− Przestań, nawet tak nie myśl.
− Ale to prawda. Na co ci ktoś taki jak ja? Z takiej kaleki nie ma żadnego pożytku.
− Nie chcę tego słuchać.
Spuścił głowę. Położył dłonie na moim torsie, obrysował palcami moją klatkę piersiową, ramiona, przebiegł nimi po obojczykach. Następnie zsunął je w dół, zatrzymał się na bokach i zaczął unosić moją koszulkę, by po chwili ściągnąć mi ją przez głowę. Rozpiął moje spodnie. Kiedy je zsuwał, drżały mu ręce. Nie wiem, czy to z nerwów, podniecenia, czy może zniecierpliwienia. A może to była mieszanina wszystkich tych uczuć?
Ujął moje dłonie i pozbył się nimi swoich ubrań. Wdrapał się na łóżko. I czekał na mnie. Nagi. Zarumieniony. Cały mój.
Położyłem się na nim i ucałowałem jego wargi. Słodkie, pełne, kusząco zwilżone śliną. Musnąłem palcami jego bok, zjechałem niżej, masując kości biodrowe, a kierując się bardziej na ukos natrafiłem na mój osobisty skarb. Przejechałem palcem po całej jego długości. Z ust Takumy wymknął się cichy jęk. To najpiękniejszy dźwięk, jaki dane było mi słyszeć. Kiedy wiedziałem, że robiąc jedną z  najprostszych w życiu czynności, jaką było dotykanie go, sprawiam mu przyjemność.
− Podaj mi jakąś przepaskę – szepnął.
− Po co?
− Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo, uśmiechając się przy tym zadziornie.
O nic już nie pytałem, tylko wyciągnąłem z szuflady długi czarny pasek materiału i podałem go Takumie.
Dotknął delikatnie mojej twarzy, palcem zataczając kręgi wokół oczu, po czym zasłonił je czarną szarfą.
− To po to, byś czuł dokładnie to samo, co ja. Żebyś był tak samo wrażliwy na dotyk. Chcę, abyśmy podczas tego, byli sobie równi.
Owinął mnie nogami w pasie. Naparłem na jego wejście, ponownie wpijając się w jego usta. Już sam ich smak sprawiał, że wariowałem, a co dopiero, gdy zanurzałem się w ciasnym wnętrzu Takumy…
Wsunąłem się w niego powoli, nie chcąc zrobić mu krzywdy. Jęknął cicho. Wyobraziłem sobie, że ma zamknięte oczy. Tak cudownie zamknięte. Ale nie mogłem być tego pewnym, ponieważ nic nie widziałem. Dopiero teraz zrozumiałem jak to jest być niewidomym. Tylko, że ja w każdej chwili mogłem zdjąć przepaskę i znów wszystko widzieć, a w przypadku Takumy czerń miała dominować w jego życiu już zawsze.
Poruszyłem się w nim delikatnie. Chciałem dać mu czas na przyzwyczajenie się do mojej obecności w jego wnętrzu. Poczekać aż da mi znak, że odczuwany przez niego ból zmienił się w rozkosz.
− Szybciej, Kiyozumi… − mruknął, a ja w myślach już widziałem, jak zaciska mocniej powieki. W tym momencie opaska na oczach zaczęła mnie irytować. Chciałem widzieć jego twarz, każdą jego minę, każdą reakcję na mój dotyk, ruch. Ale dotarło do mnie, że przecież on tego również nie widzi, a jakoś daje sobie radę. To była dla niego nowa sytuacja w równym stopniu, co dla mnie.
Przyspieszyłem, starając się być jak najbardziej ostrożny, byleby tylko nie sprawić mu większego cierpienia. Jeśli je odczuwał, nie dawał mi tego do zrozumienia. Chciałem sprawdzić, czy jego twarzy nie wykrzywia grymas bólu. Zastanawiałem się, czy gdybym dyskretnie zdjął czarną szarfę, on by to usłyszał. Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu – mieliśmy być przecież sobie równi i tak samo odbierać bodźce.
Jego nogi mocniej zacisnęły się wokół mojej talii. Wsunąłem się głębiej, drażniąc jego prostatę. Jęknął mi do ucha. Odnalazłem ustami jego wargi. Całowałem go namiętnie, jednocześnie wbijając się w niego, chcąc mu pokazać, że kocham go całego: jego ciało, jego twarz, usta, niewidzące oczy… Każde pchnięcie zastępowało słowne miłosne wyznanie. Oderwałem się od niego, by wyszeptać jego imię.
− Kocham cię – odpowiedział. Poczułem, że jego palce zanurzają się w moich włosach. Zamruczałem z przyjemności i jeszcze bardziej przyspieszyłem.
− Też cię kocham.
Oparłem dłonie o poduszkę, upewniwszy się najpierw, że nie znajduje się w tym miejscu głowa Takumy.
Wykonałem jeszcze kilka nieco gwałtowniejszych ruchów, mięśnie Takumy zacisnęły się na mnie i doszedł, pobielając spermą mój brzuch. Osiągnąłem szczyt zaraz po nim, zalewając jego wnętrze. Wysunąłem się z niego i opadłem obok jego rozgrzanej sylwetki.
− Mogę już to zdjąć?
− Tak.
Ściągnąłem materiał i zamrugałem kilkakrotnie powiekami, aby przyzwyczaić się do otaczających mnie kolorów. Żałowałem, że on nie może tego wszystkiego zobaczyć. Stopniowo zapadającego wieczoru za oknem, naszych ciał skropionych potem… Wtuliłem się w niego, rozkoszując się bijącym od niego ciepłem. I zasnąłem, przyjemnie wyczerpany dzisiejszymi doznaniami.
***
Z kuchni dobiegł huk. Zerwałem się z kanapy i szybko przeszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Na podłodze klęczał Takuma i gołymi rękoma zbierał kawałki szkła.
− Co się stało?
Spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
− Chciałem wytrzeć i upuściłem. Przepraszam.
− Zostaw to, ja pozbieram.
− Dam radę. – Chwycił odłamek za ostrzejszy brzeg i rozciął sobie skórę. – Auu…
− No widzisz? Zrobiłeś sobie krzywdę. Chodź, opatrzymy to. – Podniosłem go za przedramiona, wziąłem ostrożnie na ręce i posadziłem na blacie.
− Ale to trzeba posprzątać – zaprotestował.
− Zaraz posprzątam, teraz ty jesteś najważniejszy. – Wyjąłem apteczkę i delikatnie przetarłem rankę na jego dłoni. Plastrem przykleiłem do niej gazę i pocałowałem miejsce zranienia.
− Dziękuję – szepnął. − Chciałbym na ciebie popatrzeć – dodał po chwili. – Mogę?
− Oczywiście.
Dotknął zdrową dłonią mojej twarzy. Badał ją palcami, obrysowując kontur ust, otaczając kilkakrotnie moje oczy, muskając powieki, wargi, przebiegając po całej długości nosa.
− Jesteś piękny, Kiyozumi – powiedział z uśmiechem.
− To ty jesteś piękny. – Również się uśmiechnąłem.

3 komentarze: