Tytuł: Illness
Pairing: Hyde x Hizumi
Autor: Black Cherry
Od autora: Hm… Kiyo x Taku chyba Wam nie przypadło do gustu…
Za długa scena łóżkowa? Zbyt szczęśliwie? Okej, skoro taki Wam nie odpowiada,
macie coś smutnego.
WAŻNE: Z ShiNdą
myślimy nad zawieszeniem bloga. Tak naprawdę, ile osób to czyta? Dwie? W
porywach znajdą się trzy. Prawda jest taka, że wszyscy wolą opowiadania o the
GazettE. Kogo obchodzi jakieś mało znane RoyZ czy Anli Pollicino? Nasz blog
miał opisywać losy gwiazd Jrocka. JROCKA. Otóż Jrock to nie tylko the GazettE.
ShiNdzie kończą się pomysły, obydwie nie mamy motywacji. Ja mam dużo tekstów,
ale po co je wstawiać, skoro nikt się nimi nie interesuje, skoro nie występują
w nich członkowie the GazettE?
10 października
Dawno do Ciebie nie pisałem…
Wybacz, to z jego powodu. Nie obwiniam go o to. Po prostu on jest teraz dla
mnie całym światem. Wiesz, jak to jest kiedy ktoś staje się dla Ciebie całym
światem, Karyu? Mam nadzieję, że szybko się przekonasz. To cudowne uczucie.
Poznałem go przez przypadek.
Wybiegłem z bloku, spiesząc się na próbę. Jak zwykle byłem spóźniony. Zawsze
odkładam wszystko na ostatnią chwilę, a potem w biegu robię makijaż, aby jako
tako wyglądać, pakuję swoje rzeczy i wybiegam z mieszkania omal nie zapominając
o zamknięciu drzwi. Dziś nie zdążyłem zrobić makijażu.
Podbiegłem do krawężnika. Nie
zauważyłem kałuży znajdującej się zaraz przy nim. Jakiś samochód centralnie w
nią wjechał, rozpryskując brudną wodę, która wylądowała na moim ubraniu. Zacząłem
obrzucać kierowcę obelgami, wygrażając pięściami pojazdowi, który zatrzymał się
raptownie. Opuściłem ręce i zamarłem. Z samochodu wysiadł mężczyzna. Brązowowłosy
i smukły. Podszedł do mnie i zaczął przepraszać.
− Dobrze, dobrze, nic się nie
stało.
Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek
i podał mi je.
− Dziękuję. – Wziąłem jeden ze
złożonych białych kwadratów i zacząłem nim wycierać brunatne plamy z odzieży.
− Wybierał się pan gdzieś?
− Tak – odparłem, zgniatając
chusteczkę w dłoni i wyrzucając ją do kosza.
− Może w ramach przeprosin
podwiozę tam pana?
− Nie, nie chcę robić kłopotu…
− Ale to żaden kłopot.
Spojrzałem na zegarek. Próba miała
zacząć się za pięć minut. Gdybym zgodził się i podjechał samochodem, miałem
szansę zdążyć. Z drugiej strony, nie byłem pewien, czy pojawienie się na próbie
o czasie jest warte takiego ryzyka. Nie znałem tego mężczyzny. Nie wiedziałem,
co zamierza. Przypomniały mi się Twoje napady złości, kiedy któryś z nas się
spóźnił i to pomogło mi w podjęciu decyzji. Wsiadłem do samochodu zupełnie
obcego mi mężczyzny. A że stanie się on najważniejszą osobą w moim życiu miałem
dowiedzieć się dopiero później.
− Dokąd jedziemy? – zapytał,
odpalając auto.
Podałem adres, na co on pokiwał
głową i zadał kolejne pytanie:
− Gra pan w zespole?
− Tak, D’espairsRay. Zna pan może?
− Znam, znam.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
Nie pamiętam o czym dokładnie
rozmawialiśmy. Pamiętam za to, że uważnie obserwowałem jego poruszające się
usta. Wiedziałeś, Karyu, że można tak długo przyglądać się wargom? Patrzyłem
jak jego palce zaciskają się na kierownicy i wyobrażałem sobie, że na jej
miejscu znajdują się moje ramiona. Jakże wtedy pragnąłem, by to mnie trzymał,
nie to koło. Żałowałem, że nie zacząłem szykować się wcześniej. Wtedy zdążyłbym
zrobić makijaż. Żałowałem, że miałem na sobie jedynie za duży czarny sweter i
poszarpane rurki. Żałowałem, że swoje włosy przeczesałem jedynie grzebieniem, a
nie postanowiłem zrobić jakiejś porządnej fryzury. Ale i tak było już po
fakcie, więc nie warto było sobie wypominać, że wyglądałem jak flejtuch,
podczas gdy obok mnie siedział najprzystojniejszy mężczyzna na świecie.
Niestety podróż nie mogła trwać w
nieskończoność i po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Zaparkował samochód i
przybliżył się do mnie, by szeptem poinformować, że założyłem sweter na lewą
stronę. Zarumieniłem się, ale podziękowałem mu, w myślach analizując sytuację,
która mogłaby mi się potem przytrafić – jak nic obgadywalibyście mnie cicho,
śmiejąc się, że nie potrafię się nawet ubrać. Zdjąłem odzież przez głowę,
wywróciłem na odpowiednią stronę i założyłem ponownie. O dziwo zawstydziła mnie
jego uwaga na temat źle założonego swetra, a fakt, że przez chwilę siedziałem przy
nim do połowy nagi, już nie.
Jeszcze raz podziękowałem i
pożegnałem się. W odpowiedzi przeprosił za ochlapanie moich ubrań. Szczerze
mówiąc, zaintrygowany jego osobą, zdążyłem o tym zapomnieć. Niechętnie
opuściłem ciepłe wnętrze samochodu i ruszyłem okrytą srebrzystą mgłą ulicą. Na
próbę dotarłem kilka minut po czasie. Nie nakrzyczałeś na mnie, tylko od razu
zabraliśmy się do pracy. Za nic nie mogłem się wtedy skupić. Głowę miałem wypełnioną
nim po brzegi. Każda myśl dotyczyła jego. Kim jest? Jak ma na imię? I wreszcie,
czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy?
Kiedy próba dobiegła końca,
budynek opuściłem ostatni. Stał oparty o drzwi samochodu i, z rękoma schowanymi
w kieszeniach ciemnych dżinsów, przyglądał mi się. Jego widok przyspieszył rytm
mojego serca. Czy wiedziałeś, Karyu, że serce może tak szybko i niemiarowo bić?
Ja też nie, dopóki sam tego nie doświadczyłem.
Podszedłem do niego na drżących
nogach. Nie trząsłem się z powodu zimna. To była mieszanina podniecenia i
niepewności.
− Zapomniałem się przedstawić. –
Uśmiechnął się rozbrajająco. – Hyde.
− Hizumi − odparłem, również się
uśmiechając.
Wieczorem w restauracji, miałem
misternie ułożone włosy, delikatny makijaż oraz schludne ubranie, założone na
prawą stronę.
Kiedy odwoził mnie do domu
taksówką, modliłem się, by coś pomogło mojej nieśmiałości. Żeby niespodziewanie
pojawił się jakiś zakręt, dzięki któremu zostanę popchnięty w jego ramiona. Aż
w końcu moje prośby zostały wysłuchane.
20 października
Teraz staram się pisać częściej.
Po części dlatego, że muszę Ci o wszystkim opowiedzieć, a nie umiem przekazać
Ci tego wprost.
Jest bardzo piękny. Jak nierealne
marzenie. To brzmi naiwnie, Karyu, wiem. Ale co ja poradzę, skoro inaczej nie
da się go określić? Ma farbowane na brąz włosy, które zmienia w delikatne fale.
Ma też najpiękniejsze czekoladowe oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Jego
zapach w ciągu dnia ulega metamorfozie – pachnie inaczej rano, a inaczej
wieczorem. Rano jego woń jest delikatna i świeża. Wieczorem ciężka i bardziej
męska i to właśnie ten zapach jest moim ulubionym.
Przemianie ulega nie tylko jego
woń, ale i zachowanie. Rano jest subtelny i zamyślony. Trochę zamknięty w
sobie, otoczony hermetyczną barierą. Wieczorem ta bariera pęka i ulatuje w
delikatnych odpryskach. Na ten moment warto czekać cały dzień. Zwłaszcza, że w
sposób nie do końca delikatny okazuje mi, jak ważny dla niego jestem.
Jego wargi przypominają płatki
róży. Są tak samo czerwone i tak samo delikatne. Kiedy rano się zamyśla,
przygryza je delikatnie. Kiedy wieczorem mnie całuje są skropione czerwonym
winem, które dopiero co razem piliśmy. Jak róża zroszona rosą. Widziałeś kiedyś
różę zroszoną rosą w październiku? Ja dzięki niemu tak.
Wiedziałeś, Karyu, że podczas
namiętnego seksu można wyszeptywać krzyki? My robimy tak co wieczór, aby nie
naruszyć tej cudownej aury, która nas otacza. Aby nie przerwać tej ciszy. Chcę
słyszeć tylko jego przyspieszony oddech. Nic więcej. Już sam ten dźwięk działa
na mnie pobudzająco. A co dopiero, gdy drażni mój czuły punkt…
Zawsze, gdy jest już po wszystkim,
zasypiamy razem. Ale kiedy się budzę, jestem sam. Hyde też jest muzykiem. Też
ciężko pracuje, dlatego wczesnym rankiem opuszcza dom i udaje się do wytwórni.
Ale przecież ja też się tym zajmuję. Wiem, jak to jest. Więc dlaczego, Karyu,
nie mogę się przyzwyczaić do pustej lewej strony łóżka, gdy otwieram oczy?
Hyde ma bardzo irytujący telefon
komórkowy, który rzadko milczy. Non stop dzwoni do niego ktoś z wytwórni. Nigdy
go nie ignoruje, ale zawsze wynagradza mi to pieszczotami.
21 października
Wyjechał. Ma trasę koncertową.
Wróci za jakiś miesiąc. Nieustannie gdzieś wyjeżdża. Tak naprawdę nie ma na
świecie miejsca, które mógłby nazwać swoim domem. Zapytałem go kiedyś, gdzie
teraz mieszka. Odparł, że tymczasowo w Tokio.
Odliczam dni do jego powrotu.
Tęsknie za nim, Karyu…
22 listopada
Wrócił wczoraj wieczorem. Ku mojej
uciesze nie pojechał do swojego domu, tylko od razu do mnie. Świadczyła o tym
ogromna walizka, którą zostawił w przedpokoju. Specjalnie nie zamknąłem dziś na
noc drzwi. Wiedziałem, że i tak nie zasnę w oczekiwaniu na jego powrót. Wszedł
do mojej sypialni i położył się przy mnie na łóżku. Leżałem odwrócony do niego
plecami. Najpierw całował mój kark i włosy, a potem, nie mogąc już wytrzymać,
czując jak pożądanie niemalże mnie rozrywa, obróciłem się w jego kierunku i
złączyłem nasze wargi, jednocześnie pozbywając się jego ubrań…
Rano jedliśmy wspólne śniadanie.
To nasz pierwszy raz. Zdążyliśmy się już kochać wiele razy, ale to nasz
pierwszy poranny posiłek… W zamyśleniu, sączył kawę z kubka. Kiedy co jakiś
czas odstawiał naczynie na stół, przygryzał wargi, tak jak to ma w zwyczaju.
Nie patrzył na mnie, tylko w przeciwległy kąt kuchni. Obserwowałem go, jedząc
śniadanie. Nie spieszyliśmy się. To nasz pierwszy raz, kiedy nie musimy się
nigdzie spieszyć. Wreszcie spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. Ten
uroczy uśmiech i potargane włosy stworzyły najsłodszy obraz jaki kiedykolwiek
widziałem.
Ponieważ mamy dziś wolne, cały
dzień spędziliśmy razem. Powiedział, że jestem najważniejszym mężczyzną w jego
życiu. Zapytałem, czy zdarzyło mu się powiedzieć to jeszcze innej osobie. Z
jego ust padło ciche „tak”. Opowiedział mi o nim. Miałem wtedy przed oczami
dokładny obraz jego byłego kochanka. Ze szczegółami oddał w słowach jego
wygląd, jego zachowanie. Ponoć miał włosy czarne jak heban, a kiedy coś go
rozgniewało zabawnie marszczył nos. Ich miłość trwała dopóki na horyzoncie nie
pojawiło się zagrożenie pod postacią dość wysokiego bruneta, który oczarował
jego kochanka. I on odszedł. Ale rozstali się w zgodzie, są przyjaciółmi. Hyde
dostaje telefon od niego w każde swoje urodziny. Wiesz, Karyu, chciałbym, żeby
ten chłopak o hebanowych włosach już nigdy do niego nie zadzwonił. Nigdy!
1 stycznia
Nad naszym szczęściem prostym i
oczywistym musiała jednak unosić się złowroga mgła.
Nie pisałem do Ciebie, ale dziś to
naprawię. Wiem, że się niepokoisz. Co u mnie? Powiem krótko: jest do dupy. A
dlaczego jest do dupy? Do dupy jest dlatego, że od rana pada deszcz, a taka
pogoda ani trochę nie nastraja optymistycznie. Do dupy jest, ponieważ Hyde
wyjechał wcześnie do wytwórni i nie będzie go przez cały dzień. Z jednej strony
rozpaczam, a z drugiej się cieszę. Od kiedy poznał wyniki testu, traktuje mnie
jak intruza. Do dupy jest, ponieważ i ja poznałem wyniki. O jakim teście mówię?
Chodzi o test na HIV. Jest pozytywny. Karyu, mam AIDS…
2 stycznia
Hyde zaczął myć dokładnie naczynia
zanim z nich korzysta. Robi to w lateksowych rękawiczkach. Nigdy wcześniej nie
używał ich do zmywania naczyń. Ba, nigdy wcześniej ich nie kupowaliśmy.
Moje życie polega teraz na
chodzeniu do lekarza. Zawsze jakieś zajęcie, a nie siedzenie w domu i
zamartwianie się, że nie dość, iż mam śmiertelnego wirusa, to na dodatek
najważniejsza osoba w moim życiu mnie nienawidzi. I wcale tego nie
wywnioskowałem z jego oziębłego zachowania, czy jego ignorowania mojej osoby.
Powiedział mi to. Patrząc mi prosto w oczy warknął „nienawidzę cię”. Zabolało,
tak cholernie mocno zabolało. I boli nadal, ale teraz patrzę na to z innej
strony: nienawiść to zawsze jakieś silne uczucie. Gdyby jedynie mnie ignorował,
czułbym się jak trup, włóczący się po mieszkaniu bez celu.
Kolejną rzeczą, która mnie
zabolała było jego przeniesienie się na kanapę. Chciałem mu wytłumaczyć, że nie
zarazi się przez dotyk, ale nie wiedziałem, jak się za to zabrać. On i tak wie
swoje. Boję się, że niedługo zechce się wyprowadzić. Boję się tego, Karyu, jak
niczego innego…
4 lutego
Niech to paskudztwo, które we mnie
jest nareszcie się na coś przyda i zabierze mnie stąd! Dłużej już nie
wytrzymuję… Z ulgą przyjąłem do wiadomości widok pustej kanapy w salonie, kiedy
wstałem rano z łóżka. To oznaczało, że nie będę znowu traktowany jak przedmiot
i mogę się w spokoju rozpłakać. Zawsze przy nim się powstrzymywałem, co
przychodziło mi z trudem. Wiem, że on nienawidzi moich łez, trochę mniej niż
mnie, ale nienawidzi. Rozpłakałem się przed nim tylko raz, a on wrzeszczał, że
mam przestać ryczeć. Kiedy nie przestawałem, podszedł do mnie i uderzył mnie w
twarz. Zamarłem, szok zahamował mój szloch. Chwycił mnie za nadgarstki i
wycedził, jak bardzo mnie nienawidzi, jak się mną brzydzi, jaki jestem żałosny.
Dotknął mnie po raz pierwszy od dawna. Nie był to dotyk, który sobie
wymarzyłem, ale przynajmniej nie wzdrygał się ze wstrętem. A może to był tylko
odruch, a on nie był świadomy kontaktu jego palców z moją skórą? A kiedy już
ochłonął, może dokładnie wyszorował ręce? Nie wiem tego, Karyu. Nic już nie
wiem.
9 lutego
Nastał dzień, którego się
obawiałem. Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi, ale jak dla mnie i tak przyszło to
za szybko. Hyde się wyprowadził. Wrócił do swojego mieszkania, w którym będzie
bezpieczny, w którym nie będzie musiał myć czystych naczyń przed każdym
posiłkiem, w którym będzie mógł spać w swoim łóżku, a nie na kanapie, po którym
nie będzie krążył roznosiciel wirusa.
Hyde odszedł, zabierając ze sobą
wszystkie wspomnienia. Nie czuję już nawet jego zapachu na poduszce.
Wywietrzał… Mój dom bez niego jest pusty. W nocy nie śpię. Leżę wtulając się w
czarny sweter, który przed wypraniem zdobiły plamy brunatnej wody z kałuży.
Czasami żałuję, że go wyprałem. Zawsze zostałyby po nim jakieś wspomnienia. A
potem przypominam sobie, jakie te wspomnienia są bolesne i dziękuję samemu
sobie, że zdecydowałem się je usunąć. Dziękuję również jemu, że zniknął z
mojego życia cały. Że zatarł po sobie ślady
Nasza historia się skończyła,
Karyu. Nie mam już niczego z czym mógłbym się z Tobą podzielić. Odszedłem z
zespołu, ale dalej chcę utrzymywać z Wami kontakt, szczególnie z Tobą.
Ostatnio znalazłem jego wizytówkę
na podłodze. Wpatrywałem się w nią przez chwilę, a potem rozpłakałem się. Łzy
skapywały na biały kartonik, znacząc go popielatymi kropkami. Jak to możliwe,
by coś tak małego przypominało o najpiękniejszych chwilach w moim życiu? Jak to
możliwe, Karyu, by te najpiękniejsze chwile przynosiły tyle cierpienia?
Kiedy już podarłem ten raniący
mnie kawałek papieru, zadzwoniłem do biura podróży i zarezerwowałem bilet do
Francji. W jedną stronę.
cudowne *o* głupi HYDEEE!!! jak tak można? no jak?! nieczuły, nieczuły.. zabić c:
OdpowiedzUsuń***
błagam Was, nie zawieszajcie bloga! nie możecie tego zrobić, nooo! na pewno macie czytelników, ale nie wszyscy zawsze komentują (mi się na przykład nie chce xd)... ech.. a zresztą.. nie mogę Was zmuszać. zrobicie to, co uznacie za stosowne.
dużo weny :)
zaczne od opo
OdpowiedzUsuńto bylo cudowne
smutne. . . ale cudowne
eh. . . nawet za bardzo nie wiem co powiedziec
jest piekne
________________
a tak w ogole nic nie zawieszacie ! blog jest super ! a zawieszajac go popelnicie zbrodnie na przeciw ludzkosci !
macie pisac
i to wiecej : D
Jeśli chodzi o mnie, to nie jestem fanką smutnych historii. Źle na mnie działają i nie czuję żadnej magii i szczęścia po przeczytaniu danego tekstu. Nie. Jest coś co czuję. Łzy płynące po moich policzkach. I w tym jest problem. Jestem bardzo emocjonalna, a dramaty wzbudzają we mnie wiele smutku i przytłoczenia. Ale i tak je czytam. Czasami są wyjątki, które jako tako przypadną mi do gustu, które powodują uśmiech a nie powinny. I ten oto one shot się do nich zalicza. Jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń~.~.~.~.~.~.~.~.~.
Natomiast jeśli chodzi o waszą uwagę. Błagam was, nie zawieszajcie. Pomimo tego, że nie jestem częstym komentatorem nadal z Wami jestem i to czytam a wyczekiwanie na nową notkę jest naprawdę ogromne. Mimo, iż nie komentuję tak, jak oczekujecie, bardzo zależy mi byście kontynuowały pracę na tym blogu. Jestem pewna, że nie czytają tego 2-3 osoby. Jest wielu tych 'niewidzialnych'. Hm. Ciekawe określenie. Sama powinnam się do nich zaliczać. Jako obserwator moim zadaniem jest komentowanie. Przynajmniej tak powinnam się wam odwdzięczyć za te wszystkie ff. Ale tego nie robię. Jest mi bardzo przykro, ale komentowanie nie jest moją mocną stroną. Przepraszam. Ale tak jak mówiłam - zależy mi. Żeby Wam to okazać, w najbliższym czasie skomentuję każdą notkę dodaną na tym blogu. Nie ważne ile ich jest. Obiecuję, że to zrobię. Tylko nie zawieszajcie. Błagam. :(
I tu macie 100% rację! Jrock to nie tylko TG a ludzie, którzy uważają się za fanów Jrocka znając (lubiąc) jedynie The GazettE mnie rozśmieszają. Jest bardzo dużo zespołów wartych uwagi. Co prawda, The GazettE było pierwszym zespołem jaki poznałam i czuję do nich pewien sentyment, ale nie są jedyni. Kocham SUG, Deluhi, Diaura, Versailles, Moi Dix Mois, Golden Bomber, Screw, AND, 12012 a w szczególności D'espairsRay i wielu, wielu innych. Tych, którzy widzą tylko TG powinni się dokładniej zapoznać z Jrock'iem. Jestem pewna, że będą tego samego zdania co ja.
Pozdrawiam~
Cześć.
OdpowiedzUsuńZdecydowałam się wstawić komentarz, rozbawiona notką autorską. Nie mam nic do powiedzenia w kwestii tego opowiadania, nawet go nie czytałam, chciałam tylko wyjaśnić, dlaczego JA nie komentuję notek. Z mojej strony wygląda to tak :
Przede wszystkim, n i e l u b i ę The GazettE. Tak więc nie każdy czyta opka tylko o nich, jak może sądzicie. Ja ich wręcz unikam niczym ognia.
Ale w takim razie, dlaczego więc nie komentuję waszych opowiadań, które bynajmniej o Gazetto nie są? Bo ich też nie lubię :3 Chociażby dlatego, że są straaasznie sztuczne. Straaaszmoe dramatyczne, albo straaasznie słitaśne(aż brak mi innych określeń). Wszystkie na poziomie emo dwunastolatek. Brak w nich jakiegokolwiek realizmu, racjonalizmu. Bohaterowie jakich tworzycie albo są wielce cierpiącymi ciotami, albo ogromnie słodkimi ciotami. Nie dla mnie taki świat, składający się tylko różowego pluszu i czarnych cierni. Różowo-czarny świat. Z mojej perspektywy, miłość nie wygląda tak, jak w waszych fickach, tak w ogóle nie wygląda życie, rzeczywistość. Nawet takie fantazje są irracjonalnie, głupie i przede wszystkim dziecinne. Nic nie jest tak sztuczne, tak przesadzone... Aż brak mi słów, a na ogół nie mam problemów z wysławianiem się, a tym bardziej z krytykowaniem,nie do wiary! W każdym razie nie jest to jakiś bezpodstawny hejt, nie zazdroszczę wam ani bloga, ani czytelników, ani opowiadań, a już na pewno nie talentu(wątpliwego) - jest to po prostu moja opinia, wyrabiana już od dłuższego czasu podczas śledzenia waszych dodawanych notek za notką(czytałam wszystko!). Nie chcę wam też dokuczyć, ani zrobić przykrości, czy tym bardziej przyczynić się do zawieszenia bloga, zwyczajnie chciałam wyrazić swój punkt widzenia, aby sprostować tę niejasność - "czemu nikt nie komentuje?". Jestem tylko jednym z czytelników; mogę się założyć, że reszta z nich nie podziela mojego zdania, więc nie musicie brać go do siebie. Ale możecie :3
pozdrawiam.
Ejj...Co tak ostro? :O Rozumiem twoją opinie i oczywiście nie mam zamiaru jej podważać. :3 Każdy ma swoje zdanie i to szanuję. Chcę jedynie coś dodać. Z tego co piszesz masz ogromne wymagania. Przeczytałam już naprawdę wiele opowiadań różnych autorów. Prawie za każdym razem miałam te same wrażenia. Wszyscy dobrze wiedzą, że jeśli chodzi o polskie autorki, to jest naprawdę słabo. W porównaniu z tymi zagranicznymi, teksty naszych rodaków są...przeciętne. Ale każdy piszę tak jak potrafi. Tak jak już powiedziłam wcześniej. Jestem już przyzwyczajona do tych "ciotowatych bohaterów" i "słabej fabuły". Ale uważam, że TEN blog wcale nie jest taki jak opisujesz. Mi się podoba, a pojawiające się na nim one shot'y mnie zadowalają i z utęsknieniem czekam na coś nowego. Jestem ciekawa jakie opowiadania odpowiadają tobie. Mogłabym prosić o jakiegoś linka czy cooś? :>>
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńVel Chinatsu : liczyłam na hejt z twojej strony, widząc twój komentarz do mojego. Hejt hejta, zabawnie, co? :D Ale jednak nie, szkoda. Mylisz się, z mojej strony nie było "ostrości" czy wrogości. Bo ja też jestem przyzwyczajona do grafomanii, ale to nie znaczy, że nie miałabym nazwać jej po imieniu. A po prostu miałam ochotę chociaż raz w życiu powiedzieć to, co myślę. Wiesz, jakie fajne uczucie? pozdrawiam. P.S. A, zapomniałabym! Linki : http://reituki-story-factory.blogspot.com , http://aw-fanfiction.blog.pl/ i dałabym jeszcze jeden, ale nie mogę opublikować go publicznie przez wzgląd na własną dumę.
UsuńBlack Cherry : Przestałam czytać twoją odpowiedź na wzmiankę o zapaleniu opon mózgowych. Tak, słyszałam o tej chorobie, nawet wiedziałam, że ty ją masz - przeczytałam o tym sto lat temu na twoim
blogu-pamiętniku. I przepraszam za urządzanie sobie chatu pod twoją notką. pozdrawiam.
Dobra pierwsza rzecz to: to że nie komentuje to nie znaczy że nie czytam ,nie, ja zawsze czytam twoje opo. ale po prostu czasami nie chce komentować albo nie mam na to pomysłów, więc pamiętaj że ja zawsze będę czytać twojego bloga.
OdpowiedzUsuńA co do tego opowiadania to: było super!!XD
Nie kończcie pisanie, lubię wasze one shoty. Dobrze przestawiłaś, jak inni traktują osoby gorę na AIDS. Hizumi musiał być silny, aby to znosić
OdpowiedzUsuń