Tytuł: White Eden
Pairing: Aki x
Shindy
Notka autorska: Nie
wiem za bardzo, co mogłabym tu napisać… Mam nadzieję, że się spodoba. :3
CZĘŚĆ
II
Jęczę z bólu, kiedy po raz kolejny
próbuję wyrwać nadgarstek. Ten świr wspominał coś o jakiś badaniach… Co on chce
mi zrobić? Poddać mnie praniu mózgu? Torturować? Bo na pewno nie będzie to niewinne
stawanie na wadze czy czytanie liter z odległości.
Do pomieszczenia wchodzi Aki w
towarzystwie dwóch pielęgniarzy, którzy odpinają moje ręce i nogi. Natychmiast
zrywam się z łóżka i biegnę do wyjścia. Jeden z nich chwyta mnie za ramię i
wykręca mi ręce do tyłu.
− Nie! Proszę, puśćcie mnie…
− Shindy, uspokój się – mówi cicho
Aki. – Nie opieraj się, to nie będziemy zmuszeni używać wobec ciebie siły i nie
będzie bolało.
− Ja jestem zdrowy!
− Tobie się tylko tak wydaje. –
Podchodzi do mnie i gładzi palcami mój policzek. – Chcemy ci pomóc. Pozwól nam
na to.
− Chcesz mi jedynie zrobić
krzywdę. Błagam… − zwracam się do stojącego naprzeciw mnie pielęgniarza – on
mnie porwał i zamknął w swoim domu, teraz przywiózł tutaj. – Szarpię rękoma,
starając się je wyrwać. – Znęcał się nade mną… Gwałcił mnie…
− Widzisz, Shindy? Mówisz o jakiś
niestworzonych rzeczach.
− To prawda!
− Załóżcie mu ten kaftan. – Słyszę
nieco znużony ton Akiego.
− Kaftan? – powtarzam i z
przerażeniem zauważam, że jakiś materiał bieli się w dłoniach mężczyzny, który
stoi tuż przede mną. – Nie! – Ponawiam szarpnięcia, licząc, że coś tym wskóram.
− Shindy… Shindy! Uspokój się!
Zrobisz sobie krzywdę… − Słowa Akiego z trudem do mnie docierają.
Pielęgniarz przytrzymujący moje
ręce, stanowczym ruchem wystawia je przede mnie. Drugi mężczyzna wkłada je w
rękawy, którymi oplata moje ciało i zapina z tyłu kilkoma paskami. Wyprowadzają
mnie z sali.
Po korytarzu krążą pacjenci.
Przyglądają mi się z zaciekawieniem. Wszyscy mają na sobie długie koszule
nocne, identyczne jak moja. Na każdego mijanego człowieka spoglądam błagalnie,
szepcząc:
− Proszę, pomóż mi…
Zapieram się nogami, próbuję
wyrwać, ale jestem za słaby… Docieramy do odpowiednich drzwi. Aki otwiera je
kluczem i puszcza nas przodem. W środku znajdują się rozmaite urządzenia. Nie
wiem, do czego służą i nie chcę tego wiedzieć… Nie słyszę charakterystycznego
kliknięcia zamka, zatem Aki nie zamknął drzwi. Prowadzą mnie do fotela z
porozmieszczanymi na nim pasami na nadgarstki, kostki, uda i ramiona. Czekam
tylko aż zdejmą mi kaftan. Nie szarpię się, kiedy odpinają paski. Dopiero,
kiedy wyjmują moje ręce z rękawów, odpycham z całej siły mężczyznę, który
chciał mnie zaciągnąć na krzesło i biegnę do drzwi. Otwieram je i wybiegam na
zewnątrz.
− Shindy! Wracaj tu! – Słyszę
krzyk Akiego.
Mijam ludzi. A właściwie to mijam
poszarzałe powłoki, z których uleciało życie. Jedna osoba siedzi w kącie,
rozdrapując skórę na przedramionach aż do krwi. Druga wali głową o ścianę.
Trzecia krzyczy jakieś słowa w nieznanym mi języku. Gdzie ja jestem? Wbiegam w
zakręt. Czwarta zlizuje brud z podłogi. Piąta wbija zęby w kraty zamontowane w
oknie. Szósta biega całkiem naga po korytarzu. Gdzie ja jestem? Labirynt
korytarzy.
− Przepraszam, czy wie pan jak
stąd wyjść? – pytam jednego z pacjentów.
− Zapytaj Takashiego. On może
będzie wiedzieć. – Wskazuje na parapet, który jest… pusty…
− Tam nikogo nie ma…
− Jak to nie? Nie wstydź się.
Podejdź do niego i zapytaj – uśmiecha się zachęcająco.
Biegnę dalej.
− Przepraszam, gdzie jest wyjście?
– zagaduję kolejną osobę.
− Jedyną ucieczką z tego miejsca
jest śmierć – odpowiada.
Odsuwam się od niego i skręcam w
kolejny korytarz.
− Może pani wie, jak stąd wyjść? –
mówię do kobiety, która stoi oparta o parapet i uśmiecha się błogo.
− Chcesz stąd wyjść, maleńki? Hm…
Ja wiem, gdzie jest wyjście.
− Gdzie?
− A po co ci to?
− Muszę stąd wyjść. Proszę mi
pomóc.
Kręci głową.
− Wiesz, co cię tam czeka? – pyta,
wskazując palcem widok za oknem. – Strach, cierpienie i przykre niespodzianki.
A tu nie ma nic z tych rzeczy, tu wszystko jest zawsze takie samo. Zero
niespodzianek. O przykrych już nie wspomnę.
− Błagam panią… Ja muszę wrócić do
domu.
Spogląda na mnie i uśmiecha się.
− Tu jest teraz twój dom, maleńki.
Zostawiam ją i uciekam w kolejny
zakręt.
Zatrzymuję się. Jakaś kobieta
próbuje udusić się swoją koszulą, którą owinęła sobie wokół szyi. Gdzie ja
jestem? Zewsząd dochodzą krzyki, zawodzenia, lamenty, szepty, głosy…
− Gdzie tu jest wyjście? –
krzyczę, patrząc po wszystkich. – Nikt nie wie? – dodaję, kiedy nie dociera do
mnie żadna odpowiedź.
Upadam na podłogę i ukrywam twarz
w dłoniach.
− Chcę stąd wyjść… Błagam, niech
mi ktoś pokaże, gdzie są drzwi… Proszę… − szepczę, łamiącym się głosem.
Nagle ktoś obejmuje mnie od tyłu i
przyciąga do siebie.
− Ja ci pokażę, gdzie są drzwi. –
Czuję drobne ukłucie i ogarniającą mnie senność. – Najpierw do sali, w której
zrobimy ci badania, a potem do tej, w której śpisz.
Osuwam się w ramiona Akiego.
Pochłania mnie ciemność.
Em...Z każdym rozdziałem piszę coraz mniej sensownie... To mi się podoba i jednocześnie bardzo nie... Strwsznie dziwne uczucie.
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Aki próbuje zrobić z Shindy'iego wariata? Niech będzie.
OdpowiedzUsuńSłowa tamtej kobiety były takie... prawdziwe. Na tym świecie są same smutki, rozczarowania, ale jest też miejsce na radość, choćby z tego, że dziś jest piątek, że była mgła i nie poszłam do szkoły. (≧∇≦)/
Mam takie odczucie, że Shindy jest tylko "królikiem doświadczalnym". Tyle, że nie jest on zwierzęciem, na którym można testować ludzką psychikę, to, kiedy się załamie i podda dalszym testom. Bo w końcu się załamie, prawda?
Najgorsze jest to, że Shindy straci nadzieję, że zwątpi w jakiekolwiek dobro w drugim człowieku.
Czekam na następne części i pozdrawiam.
Och...Szokujesz mnie. I to nie pierwszy raz! Oczywiście podoba mi się (jak wszystko co piszesz). To.... Szokuj dalej
OdpowiedzUsuńBuuu czemu tak krótko? Ej ja chce gwałt. Aki za delikatnie sie z nim obchodzi. Niech mu cos zrobi. Lub niż Shindy zrobi cos głupiego... A słowa tej kobiety są takie prawdziwe
OdpowiedzUsuńOoo, no nieźle, nieźle! najbardziej chyba mi się podobało jak Shindy biegał i opisywał co robią ludzie, ujęłaś mnie tym niesamowicie! weny życzę :3
OdpowiedzUsuń