29 stycznia 2014

111. White Eden cz. VI (Aki x Shindy)

Tytuł: White Eden
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Skoro WAY dobiegło końca, postanowiłam wstawić resztę White Eden.
Oczywiście streszczę również z dwa poprzednie rozdziały:
Część  IV
Shindy dostaje pozwolenie przejścia się po korytarzu. Postanawia dowiedzieć się od któregoś z pacjentów, gdzie znajduje się wyjście. Niestety sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli i Shindy mimowolnie stara się zbuntować pacjentów przeciwko personelowi. Przynosi to jednak odwrotny skutek i rozjuszony tłum rusza na Shina. Chłopak ucieka aż wpada na Akiego, któremu udaje się zapanować nad pacjentami. Aki odprowadza Shindy’ego na salę i zostawia go samego, uprzednio podając mu leki. W kącie pokoju pojawia się mała dziewczynka w okrwawionej sukience. Następnie przed Shindym materializują się kolejne zjawy. Przestraszony Shindy woła Akiego, a kiedy ten się pojawia, natychmiast każe podać chłopakowi leki uspokajające. Zjawy znikają.
Część V
Shindy pyta Akiego, co jest powodem jego pobytu w szpitalu. Aki streszcza mu historię o rzekomym ataku Shindy’ego, podczas którego starał się zabić Akiego.
Następnie towarzyszymy Shindy’emu podczas kolejnego spaceru po korytarzu. Jak zwykle stara się odnaleźć wyjście. W pewnym momencie zauważa otwarte drzwi. Okazuje się, że to łazienka, w której nie ma krat w oknach. Chłopakowi udaje się wdrapać na parapet. Na jego korzyść okno znajduje się na parterze, więc ostrożnie zsuwa się na trawę i ucieka. Przedziera się przez las otaczający szpital aż wypada na szosę. Próbuje zatrzymać jakiś samochód, ale nikt nie chce mu pomóc. Wreszcie ktoś się zatrzymuje. Shindy dziękuje i pyta, jak daleko leży Tokio. Jeden z mężczyzn opuszcza samochód i przypiera go do auta, następnie wrzucają chłopaka do bagażnika i odjeżdżają.

CZĘŚĆ VI
Leżąc w bagażniku, rozpamiętuję dzień, w którym Aki zrobił mi to samo. Wyglądało to podobnie. Pamiętam jak jego dłoń zakrywała moje usta, jak powalił mnie na asfalt, a ja mogłem poczuć jak silnym jest mężczyzną. Potem zakleił mi taśmą wargi i owinął nią nadgarstki. Zaciągnął mnie do samochodu, gdzie zasłonił mi oczy przepaską… 
Zamykam oczy i ruszam palcami. Nie mogę pogodzić się z myślą, że tak się to potoczyło. Że trafiłem z deszczu pod rynnę. Nie tak miało być. Chciałem stamtąd uciec i jakoś wrócić do swojej rodziny.  
Ktoś otwiera bagażnik, oślepia mnie światło sączące się z żarówki, zwisającej z sufitu.
− No laleczko, koniec przejażdżki. – Chwyta mnie za ramiona i stawia na nogi, a następnie puszcza. Nadal mam związane nogi, więc chwieję się i upadam na podłogę, wywołując tym salwę śmiechu.
− Co z nią zrobimy?
− Oddamy szefowi.
− A nie lepiej, żebyśmy pobawili się nią całą trójką?
Otwieram szeroko oczy z przerażenia i zaczynam się szarpać.
− Uspokój się, dziwko! – Jeden z nich kopie mnie w brzuch. Kulę się na podłodze, przez przypadek moja koszula się podwija, a ponieważ nie mam na sobie bielizny, ukazuje moje przyrodzenie.
− To chłopak! – wykrztusza drugi, ale po chwili uśmiecha się i dodaje: − Nie martw się, szef chłopaczkiem nie pogardzi.
Chwyta mnie za włosy i wlecze w kierunku drzwi. Przechodzimy przez korytarz o czerwonych ścianach i czarnych meblach. Pomieszczenie skąpane jest w mdłym świetle kilku lamp. Jęczę z bólu, próbując wyrwać ręce, żeby odciągnąć jego dłoń od moich włosów.
Otwiera żelazne drzwi, bierze mnie na ręce i schodzi po schodach do piwnicy. W środku panuje chłód, a cienka koszula, którą mam na sobie nie daje przed nim żadnej ochrony. Rzuca mnie na twardą, zimną podłogę. Tracę przytomność. Ostatnią rzeczą, jaką czuję jest ponowne szarpnięcie za włosy.
Otwieram oczy. Przez chwilę leżę nieruchomo, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Las. Samochód. Garaż. Piwnica. Próbuję się podnieść, co jest dosyć trudne, ponieważ w dalszym ciągu jestem związany. Wykonuję zbyt gwałtowny ruch, chwieję się, a następnie zderzam z czymś metalowym. Spoglądam na zimną rzecz i okazuje się, że to pręty… Jestem w klatce…
Moje gardło opuszczana stłumiony szloch. Aki tyle razy wspominał o klatce i w końcu do niej trafiłem. Tylko że ona nie jest złota. Jest szara, zimna i brudna.
Ktoś wchodzi do środka i staje przed moim małym więzieniem. Elegancki nieznajomy uśmiecha się przyjaźnie i otwiera drzwiczki. Staram się odsunąć pod ścianę. Uśmiech znika z jego twarzy. Chwyta mnie mocno za ramię i siłą wyciąga z klatki.
− Bądź grzeczny. Troszkę się teraz zabawimy.
Kładzie mnie na podłodze i wsuwa dłoń między moje uda, które natychmiast zaciskam.
− Kotku, ja nie lubię nieposłuszeństwa – mówi nieco znużony.
Zaciskam zęby na taśmie, żeby nie jęknąć, kiedy zaczyna masować mojego penisa. Unosi moją koszulę, a jego dłoń zmierza ku moim nogom, żeby je rozwiązać, gdy jeden z poznanych wcześniej mężczyzn wpada do środka.
− Czego? – warczy mój oprawca.
− Przepraszam, że przeszkadzam, Yamada-san. Chciałem tylko poinformować, że przyszedł. Lepiej, żeby nie kazał mu pan długo czekać, bo nie jest dziś w nastroju.
− Przedstawię cię mojemu wspólnikowi – zwraca się do mnie. – Zanieś go do mojego biura, Shimura.
Shimura przerzuca mnie sobie przez ramię i wynosi z piwnicy. Niesie mnie przez korytarz i sadza na miękkiej wykładzinie. Zakłada mi na szyję obrożę, tak jak kiedyś zrobił to Aki. Do obroży przyczepiony jest krótki łańcuch, który przywiązuje do nogi biurka, przez co nie mogę się od niego oddalić.
− Czekaj tu grzecznie na swojego pana. – Klepie mnie po głowie i wychodzi.
Rozglądam się po pokoju, szukając jakiejś drogi ucieczki.
Ktoś wchodzi do środka. Yamada siada za biurkiem i zaczyna drapać mnie za uchem niczym domowe zwierzątko.
Do moich uszu docierają szybkie kroki.
− Oho, zbliża się – mówi rozbawiony mężczyzna.
Drzwi obijają się z hukiem o ścianę.
− Aki. Jak miło cię widzieć, przyjacielu.

5 komentarzy:

  1. Tak myślałam czytając o oprawcach Shindy'ego, jak wspomniał Yamada, że wspólnik jego przyjedzie, to będzie Aki. Podobnie traktują nawet swoje zdobycze, że tak to nazwę. Ciekawe czy Aki zabierze Shindy'ego po dobroci, czy za pomocą siły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że Shindy nie uwolni się od Aki'ego. Rozdział świetny, zastanawiam się teraz co Aki zrobi.Marzy mi się jakaś brutalna scena, w której Aki wyskakuje na Yamade z pięściami i odbija w ten sposób Shindy'ego. Albo akcja w stylu, że najpierw udaje, że go nie zna a potem w nocy skrada sie i go ratuje. Ach, ja i te moje pokręcone wizje xd
    - Maki-chan ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ... No niech go już zabierze i przeleci... Albo zostawi na pastwe tyrana... Albo zgwałcą go we dwójkę....
    W każdym bądź razie.... Szybko!
    Nie jestem pewna czy mi się ten rozdział podoba, bo mam mieszane uczucia co do serii. Ani to brutalna, ani słodka, może tajemnicza w tej beztajemnicy? Hym...
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo, absolutnie się zgadzam z Yuuko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już w momncie gdy przyszedł wspólnik Akiego myślałam ze to pewnie on, gdy jednak okazało sie ze to nie on wyszło na to ze Aki przyszedł po Shina
    Jesteś zbyt oczywista i przewidywalna. Twoja opowiadania robią się nudne bo wcale ma już zaskoczenia, tajemniczości... Wszystko pod jedno kopyto

    OdpowiedzUsuń