Tytuł: Who Are
You?
Pairing: Kiyozumi
x Shindy
Notka autorska: Dziękuję
za komentarze. :3 Zajmuję się właśnie pisaniem ostatniej części WAY. Jeszcze trochę i dobrniemy do
końca. Czytałam sobie ostatnio całe Golden
Cage i zastanawiam się, jak ja niby mam przelać to na papier pod postacią
rysunków? ;-;
CZĘŚĆ
XII
Masatoshi lustruje moje ciało od
góry do dołu, zatrzymując się na moim przyrodzeniu.
− Czyli to prawda… − szepcze.
− Wynoś się stąd – mówię cicho,
starając się zasłonić.
Chwyta mnie za ramię i siłą
wyciąga z łazienki. W ostatniej chwili zabieram ręcznik, żeby się nim zakryć.
− Puść! – Zapieram się nogami, z
całych sił próbuję wyrwać, ale nie daję rady.
Na korytarzu już czeka reszta
wycieczki.
− Obiecałem, że wam coś pokażę i
słowa dotrzymuję.
− Puść mnie! – krzyczę, rumieniąc
się na całej twarzy. Walczę ze łzami, by nie widzieli jak jestem słaby.
Masatoshi wykręca mi ręce do tyłu.
Stoję nagi przed zupełnie obcymi ludźmi. Wzrokiem staram się odszukać
Kiyozumiego, mając nadzieję, że mi pomoże, ale jego nie ma. Uczniowie patrzą na
moje krocze, jakbym był jakimś dziwadłem, jakbym był niespotykanym okazem w
parku zoologicznym.
− Możecie dotknąć – odzywa się
Masatoshi.
− Ni… − Chłopak w porę zasłania mi
usta dłonią.
− Ucisz się, ty tu nie masz nic do
gadania, pedale.
Szarpię się, jednak bezskutecznie.
Kaoru i Die chwytają mnie za
kostki i rozchylają moje nogi. Pierwszy podchodzi Kyo. Nie tłumię już łez.
− Ojej, maleństwo się popłakało.
Ściska dłonią moją męskość i
śmieje się.
− Jaki gładki, wszystko
wydepilowane.
Zaciskam powieki, starając się nie
jęknąć. Czuję jak czerwień pali moje policzki. Kiedy zaciska mocniej palce, z
mojego gardła wydobywa się stłumione westchnienie.
− Już wiemy, co lubi nasz mały
Shindy. – Kyo przybliża się do mojego ucha i delikatnie je przygryza. – Podoba
ci się, pedale?
Dlaczego tu nie ma żadnego
nauczyciela? Dlaczego w tym tłumie nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc? Dlaczego
nie ma Kiyozumiego?
Po chwili Kyo się odsuwa, ale
natychmiast zastępuje go ktoś inny. Zupełnie nieznane mi osoby, ludzie, z
którymi nie zamieniłem nawet słowa, dotykają mnie, całują po udach, liżą moją
nagą skórę. Kiedy jeden z chłopaków bierze mojego penisa w usta, publiczność
bije brawo. Robią to jednak cicho, żeby nie zwabić opiekunów.
− Zrób mu z połykiem – odzywa się
Kyo.
Już nie wytrzymuję. Nie mam nawet
siły się wyrwać. To jest zbyt przyjemne, a ja nie panuję nad swoim ciałem. Cały
drżę, moja skóra jest skropiona potem. Dochodzę w jego usta. Uczeń odsuwa się i
połyka moją spermę. Z trudem łapię powietrze, Masatoshi nadal zakrywa moje
usta. Chłopak oblizuje się lubieżnie i, patrząc mi w oczy, ostatni raz sunie
językiem po całej długości mojego penisa.
− Co tu się dzieje? – Słyszę
znajomy, zaspany głos. Kiyozumi… Całe zmęczenie go opuszcza, gdy tylko mnie
zauważa. – Co wy robicie?!
Puszczają mnie. Chwieję się i
upadam na kolana. Na klęczkach zmierzam w kierunku odrzuconego na bok ręcznika
i owijam nim szczelnie swoje ciało. Rozmasowuję obolałe nadgarstki nadal się
trzęsąc.
Tłum zaczyna rozchodzić się do
swoich pokoi. Moi prześladowcy również wracają do sypialni.
− Shindy? – Kiyozumi klęka przy
mnie. Wyciąga rękę, chcąc dotknąć mojego ramienia.
− Ni-nie dotykaj… Proszę, nie
dotykaj… − Odsuwam się.
Czołgam się w kierunku łazienki,
gdzie przebieram się w swoją piżamę. Wracam na korytarz, ledwo utrzymując się
na nogach.
− Dokąd idziesz? – pyta Kiyozumi,
kiedy go mijam.
− Do swojego pokoju – kłamię.
Idę do głównych drzwi i opuszczam
budynek. Zimny powiew wiatru otula moje ciało. Obejmuję się ramionami i
przyspieszam. Biegnę. Coraz bardziej zagłębiam się w leśnych odmętach. Coraz
bardziej oddalam się od tego miejsca, które teraz przypomina mi piekło. Gałęzie
obsypane igłami szarpią moje ubrania, ranią skórę, ale nie zwracam na to uwagi.
Nie czuję tego. Czuję jedynie ten dotyk. Już nie słyszę świerszczy ani szumu
drzew. Słyszę tylko śmiech. Nie widzę zielonego gąszczu. Widzę ich ciekawskie
spojrzenia.
Biegnę tak długo dopóki nie
upadam, wyczerpany. Kulę się na mokrej ściółce. Moja piżama nasiąka wilgocią.
Ukrywam twarz w dłoniach i płaczę, szlocham, krzyczę.
Tracę rachubę czasu. Nie wiem, jak
długo tak leżę. Może umrę w końcu z głodu. Może rozszarpie mnie jakieś dzikie
zwierzę. W tym momencie bardzo na to liczę.
Uspokajam się dopiero wtedy, gdy
dzień leniwie budzi się do życia. Patrzę jak promienie przedzierają się przez
drobne szczeliny w ścianie drzew. Drżę z zimna. Kicham kilkakrotnie. Nie mam
siły by się podnieść, trochę się rozruszać, żeby nie zmarznąć jeszcze bardziej.
Patrzę na swoje sine dłonie.
Słońce jest już wysoko. Góruje
nade mną. Widzę jak igły sosen odbijają się cieniem na mojej wyziębionej
skórze.
Podciągam bardziej kolana pod
brodę. Mam na sobie krótkie spodenki, więc moje nogi są całe poranione i
lodowate.
Żołądek zaczyna domagać się
posiłku, ale ignoruję to. Zastanawiam się, czy ktokolwiek będzie mnie szukać.
Wydaje mi się, że nie.
Słońce ponownie chowa się za
horyzontem. Wpatruję się w białe punkty rozsypane po niebie i uświadamiam
sobie, że moje życie już się skończyło. Zabrali mi wszystko: moją godność, moją
intymność, moje szczęście, moje poczucie bezpieczeństwa.
Czekam na śmierć, na moje
wybawienie. Ile to jeszcze będzie trwać? Teraz żałuję, że nie zabrałem ze sobą
niczego ostrego. Mógłbym to szybko zakończyć.
Jeszcze trochę – pocieszam się w
myślach. – Wytrzymaj te kilka dni i już nikt więcej cię nie skrzywdzi.
Zamykam oczy i zasypiam z
nadzieją, że już się nie obudzę.
o.O
OdpowiedzUsuńAż mi zabrakło słów, przepraszam... Ale... Kiyozumi idioto czemu za nim nie pobiegłeś?! Idiota -,-"
No nie? Idiota! Trzeba było za nim biec!
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Kiyozumi... Dlaczego mu uwierzyłeś?! Trzeba było za nim iść! Mam nadzieję, że jednak ruszy tyłek i zacznie go szukać, kiedy zorientuje się, że go nie ma..
OdpowiedzUsuńShindy, skarbie, tylko nie zrób nic głupiego, proszę ;-;
Ach, biedny Shindy :<
OdpowiedzUsuńTo raczej Shindy powinien robić loda, a nie mu. Ale i tak został poniżony i jak zawsze nie chciał pomocy Kiyozumi'ego, a przecież wyczekiwał, że go obroni. No cóż, na pewno Kiyozumi będzie go szukał, szkoda, że za nim nie pobiegł. Teraz jak wszyscy odkryli prawdę o Shindym to będzie dla niego tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńWow... świetny rozdział. Ale Kiyozumi powinien był za nim iść!...dureń. Czekam
OdpowiedzUsuńNo Cherry! JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ? Niech go uratują ;;
OdpowiedzUsuń