25 grudnia 2013

101. Who Are You? cz. XII (Kiyozumi x Shindy)



Tytuł: Who Are You?
Pairing: Kiyozumi x Shindy
Notka autorska: Dziękuję za komentarze. :3 Zajmuję się właśnie pisaniem ostatniej części WAY. Jeszcze trochę i dobrniemy do końca. Czytałam sobie ostatnio całe Golden Cage i zastanawiam się, jak ja niby mam przelać to na papier pod postacią rysunków? ;-;

CZĘŚĆ XII
Masatoshi lustruje moje ciało od góry do dołu, zatrzymując się na moim przyrodzeniu.
− Czyli to prawda… − szepcze.
− Wynoś się stąd – mówię cicho, starając się zasłonić.
Chwyta mnie za ramię i siłą wyciąga z łazienki. W ostatniej chwili zabieram ręcznik, żeby się nim zakryć.
− Puść! – Zapieram się nogami, z całych sił próbuję wyrwać, ale nie daję rady.
Na korytarzu już czeka reszta wycieczki.
− Obiecałem, że wam coś pokażę i słowa dotrzymuję.
− Puść mnie! – krzyczę, rumieniąc się na całej twarzy. Walczę ze łzami, by nie widzieli jak jestem słaby.
Masatoshi wykręca mi ręce do tyłu. Stoję nagi przed zupełnie obcymi ludźmi. Wzrokiem staram się odszukać Kiyozumiego, mając nadzieję, że mi pomoże, ale jego nie ma. Uczniowie patrzą na moje krocze, jakbym był jakimś dziwadłem, jakbym był niespotykanym okazem w parku zoologicznym.
− Możecie dotknąć – odzywa się Masatoshi.
− Ni… − Chłopak w porę zasłania mi usta dłonią.
− Ucisz się, ty tu nie masz nic do gadania, pedale.
Szarpię się, jednak bezskutecznie.
Kaoru i Die chwytają mnie za kostki i rozchylają moje nogi. Pierwszy podchodzi Kyo. Nie tłumię już łez.
− Ojej, maleństwo się popłakało.
Ściska dłonią moją męskość i śmieje się.
− Jaki gładki, wszystko wydepilowane.
Zaciskam powieki, starając się nie jęknąć. Czuję jak czerwień pali moje policzki. Kiedy zaciska mocniej palce, z mojego gardła wydobywa się stłumione westchnienie.
− Już wiemy, co lubi nasz mały Shindy. – Kyo przybliża się do mojego ucha i delikatnie je przygryza. – Podoba ci się, pedale?
Dlaczego tu nie ma żadnego nauczyciela? Dlaczego w tym tłumie nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc? Dlaczego nie ma Kiyozumiego?
Po chwili Kyo się odsuwa, ale natychmiast zastępuje go ktoś inny. Zupełnie nieznane mi osoby, ludzie, z którymi nie zamieniłem nawet słowa, dotykają mnie, całują po udach, liżą moją nagą skórę. Kiedy jeden z chłopaków bierze mojego penisa w usta, publiczność bije brawo. Robią to jednak cicho, żeby nie zwabić opiekunów.
− Zrób mu z połykiem – odzywa się Kyo.
Już nie wytrzymuję. Nie mam nawet siły się wyrwać. To jest zbyt przyjemne, a ja nie panuję nad swoim ciałem. Cały drżę, moja skóra jest skropiona potem. Dochodzę w jego usta. Uczeń odsuwa się i połyka moją spermę. Z trudem łapię powietrze, Masatoshi nadal zakrywa moje usta. Chłopak oblizuje się lubieżnie i, patrząc mi w oczy, ostatni raz sunie językiem po całej długości mojego penisa.
− Co tu się dzieje? – Słyszę znajomy, zaspany głos. Kiyozumi… Całe zmęczenie go opuszcza, gdy tylko mnie zauważa. – Co wy robicie?!
Puszczają mnie. Chwieję się i upadam na kolana. Na klęczkach zmierzam w kierunku odrzuconego na bok ręcznika i owijam nim szczelnie swoje ciało. Rozmasowuję obolałe nadgarstki nadal się trzęsąc.
Tłum zaczyna rozchodzić się do swoich pokoi. Moi prześladowcy również wracają do sypialni.
− Shindy? – Kiyozumi klęka przy mnie. Wyciąga rękę, chcąc dotknąć mojego ramienia.
− Ni-nie dotykaj… Proszę, nie dotykaj… − Odsuwam się.
Czołgam się w kierunku łazienki, gdzie przebieram się w swoją piżamę. Wracam na korytarz, ledwo utrzymując się na nogach.
− Dokąd idziesz? – pyta Kiyozumi, kiedy go mijam.
− Do swojego pokoju – kłamię.
Idę do głównych drzwi i opuszczam budynek. Zimny powiew wiatru otula moje ciało. Obejmuję się ramionami i przyspieszam. Biegnę. Coraz bardziej zagłębiam się w leśnych odmętach. Coraz bardziej oddalam się od tego miejsca, które teraz przypomina mi piekło. Gałęzie obsypane igłami szarpią moje ubrania, ranią skórę, ale nie zwracam na to uwagi. Nie czuję tego. Czuję jedynie ten dotyk. Już nie słyszę świerszczy ani szumu drzew. Słyszę tylko śmiech. Nie widzę zielonego gąszczu. Widzę ich ciekawskie spojrzenia.
Biegnę tak długo dopóki nie upadam, wyczerpany. Kulę się na mokrej ściółce. Moja piżama nasiąka wilgocią. Ukrywam twarz w dłoniach i płaczę, szlocham, krzyczę.
Tracę rachubę czasu. Nie wiem, jak długo tak leżę. Może umrę w końcu z głodu. Może rozszarpie mnie jakieś dzikie zwierzę. W tym momencie bardzo na to liczę.
Uspokajam się dopiero wtedy, gdy dzień leniwie budzi się do życia. Patrzę jak promienie przedzierają się przez drobne szczeliny w ścianie drzew. Drżę z zimna. Kicham kilkakrotnie. Nie mam siły by się podnieść, trochę się rozruszać, żeby nie zmarznąć jeszcze bardziej. Patrzę na swoje sine dłonie.
Słońce jest już wysoko. Góruje nade mną. Widzę jak igły sosen odbijają się cieniem na mojej wyziębionej skórze.
Podciągam bardziej kolana pod brodę. Mam na sobie krótkie spodenki, więc moje nogi są całe poranione i lodowate.
Żołądek zaczyna domagać się posiłku, ale ignoruję to. Zastanawiam się, czy ktokolwiek będzie mnie szukać. Wydaje mi się, że nie.
Słońce ponownie chowa się za horyzontem. Wpatruję się w białe punkty rozsypane po niebie i uświadamiam sobie, że moje życie już się skończyło. Zabrali mi wszystko: moją godność, moją intymność, moje szczęście, moje poczucie bezpieczeństwa.
Czekam na śmierć, na moje wybawienie. Ile to jeszcze będzie trwać? Teraz żałuję, że nie zabrałem ze sobą niczego ostrego. Mógłbym to szybko zakończyć.
Jeszcze trochę – pocieszam się w myślach. – Wytrzymaj te kilka dni i już nikt więcej cię nie skrzywdzi.
Zamykam oczy i zasypiam z nadzieją, że już się nie obudzę.

7 komentarzy:

  1. o.O
    Aż mi zabrakło słów, przepraszam... Ale... Kiyozumi idioto czemu za nim nie pobiegłeś?! Idiota -,-"

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie? Idiota! Trzeba było za nim biec!
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiyozumi... Dlaczego mu uwierzyłeś?! Trzeba było za nim iść! Mam nadzieję, że jednak ruszy tyłek i zacznie go szukać, kiedy zorientuje się, że go nie ma..
    Shindy, skarbie, tylko nie zrób nic głupiego, proszę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, biedny Shindy :<

    OdpowiedzUsuń
  5. To raczej Shindy powinien robić loda, a nie mu. Ale i tak został poniżony i jak zawsze nie chciał pomocy Kiyozumi'ego, a przecież wyczekiwał, że go obroni. No cóż, na pewno Kiyozumi będzie go szukał, szkoda, że za nim nie pobiegł. Teraz jak wszyscy odkryli prawdę o Shindym to będzie dla niego tylko gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow... świetny rozdział. Ale Kiyozumi powinien był za nim iść!...dureń. Czekam

    OdpowiedzUsuń
  7. No Cherry! JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ? Niech go uratują ;;

    OdpowiedzUsuń