30 grudnia 2013

103. Who Are You? cz. XIV (Kiyozumi x Shindy)

Tytuł: Who Are You?
Pairing: Kiyozumi x Shindy
Notka autorska: Jakoś tak… nie przepadam za tym rozdziałem, ale jest to przełomowy moment, że tak powiem. A teraz BARDZO, BARDZO WAŻNA SPRAWA mianowicie moja chamska reklama:
POSZUKUJESZ SZABLONU NA SWOJEGO BLOGA, A NIKT NIE CHCE SŁYSZEĆ O ROBIENIU NAGŁÓWKA Z „CHIŃSKIMI PEDAŁAMI” W ROLI GŁÓWNEJ? NIE ZWLEKAJ! JUŻ TERAZ ZAJRZYJ NA STRONĘ TEMPLATES FROM JAPAN, GDZIE BĘDZIESZ MÓGŁ ZŁOŻYĆ ZAMÓWIENIE, A MY (TO ZNACZY JA, CHERRY) ZROBIMY WSZYSTKO, ŻEBYŚ DOSTAŁ SWÓJ WYMARZONY SZABLON.  
Druga część reklamy:
OD JAKIEGOŚ CZASU PAŁASZ MIŁOŚCIĄ DO TWORZENIA GRAFIKI? KOCHASZ ROBIĆ SZABLONY, A KODY CSS NIE SĄ CI STRASZNE? CHCESZ DOSKONALIĆ SWOJE UMIEJĘTNOŚCI I JESZCZE BARDZIEJ SIĘ ROZWIJAĆ? DOŁĄCZ DO NAS (DO MNIE…) I ODMIEŃ NASZĄ BLOGOSFERĘ SWOIMI PRACAMI I NIEKONWENCJONALNYM PODEJŚCIEM DO ZMIANY WYGLĄDU BLOGA!
Tak, Cherry założyła swoją pierwszą w życiu szabloniarnię, dlatego błagam: zajrzyjcie, zamówcie, dołączcie! *u* Potrzebuję szabloniarzy!

CZĘŚĆ XIV
Mam zaszczyt zaprosić Cię na mój pogrzeb, który odbędzie się dzisiaj o godzinie 15:00, na dziedzińcu szkoły.
Shinya
Taka wiadomość wita mnie, kiedy otwieram szafkę. Zgniatam w palcach czarną kopertę i wpatruję się w tekst na białej kartce. Rozglądam się po korytarzu. Wszyscy stoją, trzymają w dłoniach czarne koperty i czytają kilkakrotnie treść zaproszenia.
Po korytarzu roznoszą się szepty:
− Kto to ten Shinya?
− O co tu chodzi?
− To jakiś żart?
− Ktoś zrobił sobie kawał?
− Czy to nie jest przypadkiem ta laska, która mówi, że jest facetem?
Patrzę na zegarek. Czternasta pięćdziesiąt… Że też dopiero teraz otworzyłem tę cholerną szafkę!
Szukam go wszędzie. Na parterze, na piętrach, w schowku woźnego, przy jego szafce, w toaletach… Nigdzie go nie ma. Czternasta pięćdziesiąt pięć… Błagam, niech nie robi nic głupiego.
Czternasta pięćdziesiąt siedem. Na dziedzińcu zebrała się chyba cała szkoła. Widzę ich przez okna. Patrzą na dach… Szybko wbiegam po schodach na górę.
− Shindy!
Stoi na krawędzi, patrząc na tłum, rozlewający się pod budynkiem, na karetkę, radiowóz i straż pożarną, które ktoś wezwał. Ignoruje lamenty, płacz, błagania.
− I co, gnojki?! – krzyczy tak głośno, żeby wszyscy go usłyszeli. – Teraz płaczecie! Myśleliście, że można mnie tak traktować?! Że można mnie gnębić i molestować, a ja nic nie zrobię?!
− Shindy? – Podchodzę do niego powoli.
− Nie podchodź do mnie! – Na chwilę na mnie spogląda, ale zaraz przenosi wzrok na resztę. – Ale wiecie co?! Było warto, żeby teraz patrzeć jak gryzie was sumienie! Wyglądacie teraz jak nędzne robactwo, aż mnie kusi, żeby was zgnieść! I chyba to zrobię!
Zbliżam się, stawiając cicho każdy krok.
− Dziękuję wam za tak liczne przybycie i… za zrujnowanie mi życia… − Zamyka oczy i wystawia nogę do przodu. Natychmiast podbiegam, łapię go w pasie i odciągam od krawędzi.
− Zostaw mnie, idioto! – wrzeszczy, próbując się wyrwać. – Zostaw! Wszystko zniszczyłeś! Znowu wszystko zniszczyłeś!
Kładę go na dachu, przypierając do powierzchni swoim ciałem.
− Nienawidzisz mnie, wiem to, ale żyj! Zrób dla mnie tę jedną rzecz i żyj!
Wpijam się w jego usta. Przez chwilę stara się mnie odepchnąć. Otwieram szeroko oczy, kiedy uspokaja się i oddaje pocałunek… Rozluźniam nieco uścisk na jego nadgarstkach. Wplata palce w moje włosy i przeczesuje je. Czuję wilgoć na policzkach, nasze wymieszane łzy.
Nagle ktoś odciąga mnie od niego, przerywa tę cudowną chwilę. Dwóch policjantów przytrzymuje mnie. Próbuję się wyrwać, chcę do niego wrócić, chcę znów go pocałować, mieć pewność, że nie zrobi sobie krzywdy.
− Zostawcie go! – krzyczę do lekarzy, którzy zakładają zszokowanemu chłopakowi kaftan bezpieczeństwa.
− Kiyozumi… − Patrzy na mnie błagalnie. – Kiyozumi, zrób coś! – prosi, kiedy siłą go wyprowadzają.
Znów się szarpię. Widzę strach w jego oczach, ale po raz kolejny nie jestem w stanie go ochronić…
− Jego też zabieramy. Jest w szoku, musimy go zbadać. – Słyszę słowa, jakby wypowiadane przez jakąś maszynę.
Reaguję dopiero wtedy, gdy ktoś skuwa mi z tyłu nadgarstki kajdankami.
− Co wy robicie?! – Kopię jednego z policjantów w brzuch.
− Spokojnie, to tylko badania.
− Gdzie jest Shindy?! Co mu zrobiliście?!
− Twój kolega jest w karetce. Nic mu nie grozi, tak samo jak tobie – uspokaja lekarz.
− Muszę go zobaczyć!
− Zobaczysz, tylko chodź z nami.
Pozwalam, by zaprowadzili mnie do karetki. Ignoruję spojrzenia reszty szkoły. Liczy się dla mnie tylko drobna postać siedząca w otwartym pojeździe. Zauważa mnie i podrywa się z miejsca. Chce wyjść i pobiec do mnie, jednak pilnujący go funkcjonariusz natychmiast zmusza go, by ponownie usiadł.
− Chcę go przytulić. – Zerkam znacząco na jednego z lekarzy.
− To w tej chwili niemożliwe.
− Rozkuj mnie! – unoszę głos.
− Nie mogę tego zrobić, stanowisz dla siebie zagrożenie.
− Nie jesteśmy świrami, więc nas tak nie traktujcie!
Policjant wpycha mnie do środka i zamyka drzwi. Siadam obok Shindy’ego. Odjeżdżamy.
− Jak się czujesz, kochanie? – Spoglądam w jego przestraszone oczy.
− Boję się… Dokąd oni nas zabierają?
− Do szpitala. Zrobią nam badania i nas wypuszczą. Nie bój się, jestem przy tobie.
Chłopak opiera głowę o moje ramię. Całuję go kilkakrotnie we włosy, po czym przytulam policzek do jasnych kosmyków.
− Jestem przy tobie – powtarzam.

4 komentarze:

  1. Nie żeby coś... ale to nie byłby pogrzeb xD Bo wiesz... to się robi po śmierci... na cmentarzu xD
    Tak czy siak baaardzo fajny rozdział i nareszcie go Shindy docenił... chyba ^^ :'3
    WYPUŚĆCIE ICH Z KARETKI !
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. (nie mogę się powstrzymać) Da się wbiec po schodach na dół? xD "na górę" jest absolutnie zbędne : P
      //Yuuko-san

      Usuń
  2. Szczerze, to spodziewałam się innej zemsty, można powiedzieć lepszej, bo tym Shindy pokazał, że dał im się złamać. A w zemście tego raczej się nie pokazuje. Dobrze, że Kiyozumi, go powstrzymał, to byłoby głupie z jego strony. Zrozumiałe, że ma dość, ale to by nie było nic warte, pewnie po śmierci cała szkoła wspominałaby go dobrze i by go opłakiwali przez jakiś czas, bo mieliby na sumieniu swoje czyny. Ale po miesiącu, może szybciej i tak by zapomnieli. Kiyozumi tylko bym bardziej cierpiał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam. Dość dawno mnie tutaj nie było, ale znowu jestem^^! Będę musiała to wszystko nadrobić. Jak dobrze, ze mam wolne...

    Jej... nawet nie myślałam, ze tak to się potoczy. Shindy będzie chciał się zabić... Miło, że Kiyozumi go powstrzymał. Ale tan kaftan był chyba niepotrzebny... Jak to musiało wyglądać...

    Pozdrawiam, i dużo weny w nadchodzącym roku i szczęścia^^
    Rena X

    OdpowiedzUsuń