Tytuł: Who Are
You?
Pairing: Kiyozumi
x Shindy
Notka autorska: Przepraszam,
że nie daję zielonego-szaliczka, ale
tak jakoś wróciła mi wena na WAY i
mam już kilka rozdziałów do przodu. Niedługo notka numer 100... A ja nie mam żadnej niespodzianki. ;-; Może powiecie mi, czego byście sobie życzyli, a ja postaram się to napisać. :3 No i może się ujawnię, jeśli chcecie. ^^
CZĘŚĆ
X
− Co?
− Powiedziałeś „go”.
− Być może. Nie wiem już, jak mam
go to znaczy ją, to znaczy… Ech… nie mam pojęcia jak traktować taką osobę, jak
on… ona… Nie wiem!
− Dobrze, spokojnie. Ale i tak
zobaczę co tam się ukrywa pod tą spódniczką. – Uśmiecha się złośliwie.
− Ani mi się waż!
− No dobra, dobra… − Unosi ręce w
obronnym geście.
***
Zdaję sobie sprawę, że powinienem
go ostrzec przed tym, co zamierza Masatoshi, jednak wiem, że wtedy nie pojedzie
na wycieczkę, a bardzo mi na tym zależy. Może wreszcie uda mi się z nim
spokojnie porozmawiać, wyjaśnić wszystko, naprawić.
Muszę po prostu bardzo na niego
uważać podczas tego wyjazdu. Sprawić, by jego prześladowcy nie mieli szansy się
do niego zbliżyć. Tylko jak ja to zrobię, kiedy sam mam trzymać się od niego z
daleka?
Znów spoglądam tęsknie w jego
stronę. Przegląda zeszyt, co jakiś czas poprawiając niesforną grzywkę, która
opada mu na oczy. Pragnę ponownie go dotknąć, zatopić się w jego ustach, czy
chociażby usłyszeć jego głos. Pragnę, by bariera, którą się otoczył, pękła.
Dlaczego tylko mnie zamknął dostęp do siebie? Dlaczego ten mur nie chroni go
przed Kyo czy Masatoshim?
Wyciągam rękę w jego kierunku.
Wiem, że jest daleko i nie jestem w stanie przeczesać jego włosów, ale próbuję
sobie to chociaż wyobrazić. Zamykam oczy. Przebieram palcami w powietrzu i
próbuję przywołać wspomnienie tego uczucia, które towarzyszyło dotykaniu
jasnych pukli. Jeden kosmyk owijam sobie wokół palca, rozkoszując się
miękkością ocierającego się o skórę pasma. Wsuwam dłoń głębiej, by móc bardziej
zanurzyć się w tych kwiatowych odmętach. Czar pryska, kiedy opuszki zderzają
się z zimną powierzchnią szyby zamontowanej w drzwiach stołówki, w której
siedzi Shindy.
Opieram o szkło drugą rękę i
wpatruję się w jego profil.
− Shindy… − szepczę.
Nagle podnosi głowę, jakby to
słyszał… Obraca się w moją stronę. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie, a ja
muszę przypominać szalonego maniaka, w czym utwierdza mnie strach, kłębiący się
w oczach Shindy’ego.
Szybko odchodzę, zaciskając dłonie
w pięści. Wychodzę na szkolny dziedziniec. Z nieba sączy się delikatny deszcz.
Zakładam kaptur na głowę, a ręce wsuwam w kieszenie bluzy. Siadam na ławce.
Ponownie zamykam oczy, tym razem, by się uspokoić.
− Pójdzie łatwo. – Słyszę głos
Kyo. − Skoro twierdzi, że jest facetem, będzie korzystać z męskiego kibla. Orientujesz
się, czy łazienki będą zamykane?
− Z tego, co wiem, nie – odpowiada
Masatoshi. – Środki ostrożności i tak dalej.
− Świetnie, wystarczy tylko
przeszkodzić naszej laluni w kąpieli i porobić zdjęcia.
− Ty skurwielu! – Podbiegam do
Masatoshiego i przypieram go do ściany budynku.
− Zostaw mnie, idioto! – Szatyn
zerka na blondyna, który… ucieka do szkoły. – Kyo!
− Najwidoczniej twój nowy
przyjaciel nie jest taki odważny, kiedy nie ma z nim jego przydupasów.
− O co ci chodzi?!
− Tknij tylko Shindy palcem, to
obiecuję, że nie będzie już tak miło. Rozumiesz?
− O co ci chodzi? – powtarza. −
Sam nie masz pojęcia, czy to coś jest facetem czy laską… I nie wmówisz mi, że
nie chcesz się dowiedzieć.
− Jak go nazwałeś?! Posłuchaj
mnie, szmato, on nie jest rzeczą, żebyś tak o nim mówił!
− Czyli to jednak on! No nieźle,
musicie być ze sobą naprawdę blisko. Jak wrażenia? Rżniesz go w dupę z
poślizgiem czy bez?
− Zamknij się! – warczę, mocniej
przypierając go do ściany.
− Pewnie bez. Jesteś taką cichą
wodą, Kiyozumi.
− Powiedziałem, żebyś zamknął ryj!
− Pierdolisz się ze zwykłą szmatą.
− A ty prosisz się o wpierdol!
− Gdybyś ty widział, jak Shindy
błagał mnie o więcej…
Zamieram. On kłamie… To nie może
być prawda. Mój Shindy nie jest taki…
− Myślisz, że dlaczego ciebie
unika, co? Bo kocha mnie. Bo wie, że ty nie dasz mu tego, co mogę dać mu ja.
− Ty pierdolona dziwko, nawet nie
wiesz, jakiej Shindy jest płci!
− Uwielbia, kiedy traktuję go jak
szmatę, jak rzecz. Uwielbia, kiedy zmuszam go, żeby mi obciągnął… − mówi to,
patrząc mi prosto w oczy.
− Zajebię cię… − Puszczam go. –
Wynoś się, śmieciu, nie chcę cię widzieć…
Idzie do szkoły. Nagle zatrzymuje
się, odwraca głowę w moim kierunku i dodaje:
− Shindy powiedział mi jeszcze, że
beznadziejnie całujesz.
− Wypierdalaj!
Wchodzi do środka. Osuwam się na
mokry asfalt. Nie wiem już czy krople, które spływają po policzkach to deszcz,
czy moje łzy.
Pierwsza! (chyba)
OdpowiedzUsuńOjej.. Aż nie wiem co mam napisać.. Hm... Nie, nie wiem, naprawdę nie wiem. To było takie ... Um ... Sama nie wiem już jakie. Ale ja mam nadzieję, że oni w końcu będą razem.. A jak nie to, że skończy się tragicznie *u* Taaaaak.
Ale wiem jedno: Masatoshi mnie wkurwia -,-"
UsuńNo to dziwne... Ale Shindy chyba takim debilem nie jest. Nie wygląda przynajmniej xD Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Czekam na kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie dłuższy :c
Omfg, tak bardzo mi szkoda, w sumie, to ich wszystkich. Jeden zamknięty w sobie, drugi rozchwiany emocjonalnie (XD), a trzeci to zwykły tępy męski organ intymny (ha, jak ładnie zastąpiłam brzydkie słowo).
OdpowiedzUsuńJak dla mnie może nie być żadnej niespodzianki tylko wstawiaj regularnie rozdziały i nas nie zostawiaj!
Weny!