15 grudnia 2013

99. Who Are You? cz. X (Kiyozumi x Shindy)



Tytuł: Who Are You?
Pairing: Kiyozumi x Shindy
Notka autorska: Przepraszam, że nie daję zielonego-szaliczka, ale tak jakoś wróciła mi wena na WAY i mam już kilka rozdziałów do przodu. Niedługo notka numer 100... A ja nie mam żadnej niespodzianki. ;-; Może powiecie mi, czego byście sobie życzyli, a ja postaram się to napisać. :3 No i może się ujawnię, jeśli chcecie. ^^

CZĘŚĆ X
− Co?
− Powiedziałeś „go”.
− Być może. Nie wiem już, jak mam go to znaczy ją, to znaczy… Ech… nie mam pojęcia jak traktować taką osobę, jak on… ona… Nie wiem!
− Dobrze, spokojnie. Ale i tak zobaczę co tam się ukrywa pod tą spódniczką. – Uśmiecha się złośliwie.
− Ani mi się waż!
− No dobra, dobra… − Unosi ręce w obronnym geście.
***
Zdaję sobie sprawę, że powinienem go ostrzec przed tym, co zamierza Masatoshi, jednak wiem, że wtedy nie pojedzie na wycieczkę, a bardzo mi na tym zależy. Może wreszcie uda mi się z nim spokojnie porozmawiać, wyjaśnić wszystko, naprawić.
Muszę po prostu bardzo na niego uważać podczas tego wyjazdu. Sprawić, by jego prześladowcy nie mieli szansy się do niego zbliżyć. Tylko jak ja to zrobię, kiedy sam mam trzymać się od niego z daleka?
Znów spoglądam tęsknie w jego stronę. Przegląda zeszyt, co jakiś czas poprawiając niesforną grzywkę, która opada mu na oczy. Pragnę ponownie go dotknąć, zatopić się w jego ustach, czy chociażby usłyszeć jego głos. Pragnę, by bariera, którą się otoczył, pękła. Dlaczego tylko mnie zamknął dostęp do siebie? Dlaczego ten mur nie chroni go przed Kyo czy Masatoshim?
Wyciągam rękę w jego kierunku. Wiem, że jest daleko i nie jestem w stanie przeczesać jego włosów, ale próbuję sobie to chociaż wyobrazić. Zamykam oczy. Przebieram palcami w powietrzu i próbuję przywołać wspomnienie tego uczucia, które towarzyszyło dotykaniu jasnych pukli. Jeden kosmyk owijam sobie wokół palca, rozkoszując się miękkością ocierającego się o skórę pasma. Wsuwam dłoń głębiej, by móc bardziej zanurzyć się w tych kwiatowych odmętach. Czar pryska, kiedy opuszki zderzają się z zimną powierzchnią szyby zamontowanej w drzwiach stołówki, w której siedzi Shindy.
Opieram o szkło drugą rękę i wpatruję się w jego profil.
− Shindy… − szepczę.
Nagle podnosi głowę, jakby to słyszał… Obraca się w moją stronę. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie, a ja muszę przypominać szalonego maniaka, w czym utwierdza mnie strach, kłębiący się w oczach Shindy’ego.
Szybko odchodzę, zaciskając dłonie w pięści. Wychodzę na szkolny dziedziniec. Z nieba sączy się delikatny deszcz. Zakładam kaptur na głowę, a ręce wsuwam w kieszenie bluzy. Siadam na ławce. Ponownie zamykam oczy, tym razem, by się uspokoić.
− Pójdzie łatwo. – Słyszę głos Kyo. − Skoro twierdzi, że jest facetem, będzie korzystać z męskiego kibla. Orientujesz się, czy łazienki będą zamykane?
− Z tego, co wiem, nie – odpowiada Masatoshi. – Środki ostrożności i tak dalej.
− Świetnie, wystarczy tylko przeszkodzić naszej laluni w kąpieli i porobić zdjęcia.
− Ty skurwielu! – Podbiegam do Masatoshiego i przypieram go do ściany budynku.
− Zostaw mnie, idioto! – Szatyn zerka na blondyna, który… ucieka do szkoły. – Kyo!
− Najwidoczniej twój nowy przyjaciel nie jest taki odważny, kiedy nie ma z nim jego przydupasów.
− O co ci chodzi?!
− Tknij tylko Shindy palcem, to obiecuję, że nie będzie już tak miło. Rozumiesz?
− O co ci chodzi? – powtarza. − Sam nie masz pojęcia, czy to coś jest facetem czy laską… I nie wmówisz mi, że nie chcesz się dowiedzieć.
− Jak go nazwałeś?! Posłuchaj mnie, szmato, on nie jest rzeczą, żebyś tak o nim mówił!
− Czyli to jednak on! No nieźle, musicie być ze sobą naprawdę blisko. Jak wrażenia? Rżniesz go w dupę z poślizgiem czy bez?
− Zamknij się! – warczę, mocniej przypierając go do ściany.
− Pewnie bez. Jesteś taką cichą wodą, Kiyozumi.
− Powiedziałem, żebyś zamknął ryj!
− Pierdolisz się ze zwykłą szmatą.
− A ty prosisz się o wpierdol!
− Gdybyś ty widział, jak Shindy błagał mnie o więcej…
Zamieram. On kłamie… To nie może być prawda. Mój Shindy nie jest taki…   
− Myślisz, że dlaczego ciebie unika, co? Bo kocha mnie. Bo wie, że ty nie dasz mu tego, co mogę dać mu ja.
− Ty pierdolona dziwko, nawet nie wiesz, jakiej Shindy jest płci!
− Uwielbia, kiedy traktuję go jak szmatę, jak rzecz. Uwielbia, kiedy zmuszam go, żeby mi obciągnął… − mówi to, patrząc mi prosto w oczy.
− Zajebię cię… − Puszczam go. – Wynoś się, śmieciu, nie chcę cię widzieć…
Idzie do szkoły. Nagle zatrzymuje się, odwraca głowę w moim kierunku i dodaje:
− Shindy powiedział mi jeszcze, że beznadziejnie całujesz.
− Wypierdalaj!
Wchodzi do środka. Osuwam się na mokry asfalt. Nie wiem już czy krople, które spływają po policzkach to deszcz, czy moje łzy.

5 komentarzy:

  1. Pierwsza! (chyba)
    Ojej.. Aż nie wiem co mam napisać.. Hm... Nie, nie wiem, naprawdę nie wiem. To było takie ... Um ... Sama nie wiem już jakie. Ale ja mam nadzieję, że oni w końcu będą razem.. A jak nie to, że skończy się tragicznie *u* Taaaaak.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to dziwne... Ale Shindy chyba takim debilem nie jest. Nie wygląda przynajmniej xD Czekam na więcej.
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny rozdział! <3
    Mam nadzieję, że będzie dłuższy :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Omfg, tak bardzo mi szkoda, w sumie, to ich wszystkich. Jeden zamknięty w sobie, drugi rozchwiany emocjonalnie (XD), a trzeci to zwykły tępy męski organ intymny (ha, jak ładnie zastąpiłam brzydkie słowo).

    Jak dla mnie może nie być żadnej niespodzianki tylko wstawiaj regularnie rozdziały i nas nie zostawiaj!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń