Tytuł: Sweet
Secret
Pairing: Shindy x
Takuma
Notka autorska: Widzę,
że opowiadanie naprawdę się spodobało. Bardzo mnie to cieszy. ^^ Tylko dlaczego
to się tak podoba? o.O
CZĘŚĆ
III
Shindy popchnął Takumę na łoże i
oparł dłonie po bokach jego głowy. Zaskoczony chłopak wpatrywał się w zamknięte
powieki księcia, który całkowicie zatracił się w pocałunku.
Takuma początkowo nie reagował.
Dopiero kiedy Shindy wsunął dłonie pod jego koszulkę, instynktownie oparł ręce
o ramiona chłopaka i odepchnął go z całej siły. Książę spojrzał na niego ze
zdziwieniem. Po chwili zdumienie przerodziło się w złość. Był wściekły. Chciał
go całować. Chciał go dotykać. Jak on śmiał zaprotestować?!
− Przepraszam, panie… Ja nie mogę…
Wybacz mi…
Shindy odwrócił głowę, jak gdyby
Takuma nie był wystarczająco godzien tego, by poświęcać mu uwagę.
− Ja już pójdę… − szepnął
wystraszony chłopak i powoli wstał z łoża.
− Ani mi się waż! – warknął Shindy
i chwycił Takumę za nadgarstek, by przyciągnąć go do siebie.
− Ale ja muszę iść. – Brunet
starał się wyrwać rękę.
− Nie chcę cię trzymać w lochu,
więc dobrze ci radzę, abyś został tu dobrowolnie.
− Czego ode mnie chcesz?
− Ciebie – wyznał blondyn. – Jeśli
będziesz posłuszny, nic ci się nie stanie.
Takuma milczał, a Shindy znów
zapragnął czegoś, czego nigdy nie robił.
− Przytul mnie – rozkazał.
Brunet wykonał polecenie,
obejmując wątłe ciało Shindy’ego. Nieśmiało zanurzył palce w złotych kosmykach,
które sięgały ramion księcia.
− Jesteś teraz mój, a ja jestem
twój – powiedział Shindy. – Masz na własność księcia. Cieszysz się?
− Tak…
Blondyn zamruczał z rozkoszy,
kiedy Takuma przeczesał palcami jego włosy.
− Zachowuj się naturalnie –
polecił Shindy. – Dotykaj mnie, przytulaj, całuj… Kochaj mnie… − Nie zabrzmiało
to jak rozkaz, raczej jak rozpaczliwa prośba.
− Dobrze, Shindy, zrobię dla
ciebie wszystko.
Książę uśmiechnął się na jego
słowa.
− Nie możesz tylko opuszczać mojej
komnaty. Jeśli ojciec cię zobaczy… będzie bardzo, bardzo zły…
− Zabije mnie…
− Będzie wściekły – sprostował
Shindy, nie chcąc by chłopak się czegokolwiek obawiał.
Takumę jednak nie uspokoiły
zapewnienia Shindy’ego. Wiedział, że jeśli szybko się stąd nie wydostanie,
czeka go śmierć.
− Teraz muszę iść na kolację, ale
postaram się szybko wrócić. – Książę musnął ustami policzek bruneta i wstał z
łóżka.
− Dlaczego ja? – Takuma zatrzymał
go, kiedy był już przy drzwiach.
− Odpowiednie miejsce i odpowiedni
czas… To wszystko. – Shindy wzruszył ramionami i opuścił komnatę, zamykając
drzwi na klucz.
***
Kiedy zszedł do jadalni, jego
rodzice już na niego czekali. Siedzieli po dwóch stronach długiego stołu.
Shindy zajął miejsce pośrodku blatu. Nie było mowy o: „Tato, podasz mi sól?”.
Sama rozmowa była niezwykle trudna, gdyż trzeba było krzyczeć, aby ktokolwiek
to usłyszał.
− Jak tam w pracy?! – rozniósł się
głos matki Shindy’ego.
− Dobrze! – odparł król.
− Wojna z Chinami przebiega
pomyślnie?!
− Nie!
− Przed chwilą powiedziałeś, że w
pracy dobrze!
− Co?!
− Shindy, nie baw się jedzeniem! –
upomniała królowa.
Książę właśnie przemienił swoją
łyżeczkę w katapultę i wystrzeliwał kolejne porcje jedzenia w powietrze.
− Shindy, proszę!
− Słuchaj matki! – ostrzegł
ojciec.
− Nie jestem takim pantoflarzem
jak ty – mruknął pod nosem Shindy.
− Coś powiedział?!
− Nic, nic.
− Popraw tę koronę. – Król wstał i
pokonał spory odcinek, który dzielił go od jego syna, by poprawić ozdobę.
− Weź się, tato… − jęknął Shindy,
ponownie przekrzywiając koronę. – Tak jest bardziej cool.
− Powiedziałeś angielskie słowo! −
Królowa aż klasnęła w ręce z zachwytu.
− No – powiedział znudzony książę.
– Umiem też powiedzieć fuck you…
− Shindy!
− Idę do siebie – oznajmił
chłopak, zgarniając na tacę półmiski z potrawami.
− Dlaczego wychodzisz?! Uważam, że
powinniśmy spożywać posiłki w rodzinnym gronie! – stwierdziła matka.
Shindy nie odpowiedział, tylko
ruszył z powrotem do swojej komnaty. Wszedł do środka i postawił tacę na
stoliku przy łóżku.
− Smacznego. – Uśmiechnął się do
Takumy. – Wybacz, że tak mało, ale nie chciałem, żeby się zorientowali.
− Ile jedzenia! – wykrzyknął
Takuma, a jego oczy rozbłysły. Nawet nie zwrócił uwagi na srebrną zastawę, od razu
chwycił pokarm garściami i zaczął wpychać go sobie do ust.
Shindy przyglądał mu się z
rozbawieniem. Sam nigdy nie odczuwał czegoś takiego jak głód, co najwyżej
delikatną chęć posmakowania czegoś. Jadł wtedy, kiedy chciał i ile chciał.
− Najadłeś się? – zapytał, gdy
brunet skończył. Na tacy zostały tylko puste naczynia. Nic się nie zmarnowało.
− Tak. Starczy mi na tydzień,
jeśli nie na dłużej. Dziękuję. – Pocałował Shindy’ego w policzek, na co ten
zadrżał niezauważalnie i zarumienił się lekko. – Zobacz, Shindy! Widać mi
brzuch! – Zaśmiał się, z dumą wypinając pełną część ciała. Oczywiście nie było
widać żadnej różnicy, ale książę nie zamierzał się kłócić. – Po raz pierwszy w
życiu widzę swój brzuch!
Blondyn również się roześmiał.
Takuma był doprawdy uroczy.
− To teraz idziemy się kąpać i
spać. Masz za sobą dzień pełen wrażeń.
− Już się kąpałem – powiedział
Takuma. – Po co marnować wodę?
− To wykąpiesz się drugi raz.
Twarz i ręce lepią ci się od sosu.
Zaprowadził chłopaka do łaźni, w
której już przygotowana była kąpiel.
− No… to… rozbieraj się – rozkazał
Shindy.
− Ale dlaczego ja? Wykąp się
pierwszy, a ja po tobie. Nie będziemy marnować wody.
− Wykąpiemy się razem. Rozbieraj
się.
− Dlaczego ja mam rozebrać się
pierwszy?
− Bo ja tu jestem księciem i
rozkazuję ci się rozebrać – powiedział pewnie Shindy, chociaż wewnętrznie drżał
ze strachu i podniecenia. Nie był taki pewien czy wspólna kąpiel jest dobrym
pomysłem. W końcu to pierwszy dzień. Dopiero się poznawali…
− Ale ja… − zaczął Takuma, jednak
widząc srogie spojrzenie księcia posłusznie ściągnął koszulkę. Wtedy Shindy
zobaczył jak wychudzone jest ciało chłopaka, jakby jego część została wyżarta
przez ubóstwo. Szara skóra nawleczona na wystające kości przypominała papier.
Shindy bał się go teraz dotknąć mając wrażenie, że zaraz się rozkruszy.
Odwrócił głowę, kiedy Takuma rozpiął spodnie. Słyszał tylko szelest materiału,
a po chwili chlupot wody. Stojąc tyłem do chłopaka, zdjął górną część garderoby
i odrzucił ją na bok.
− Zamknij oczy.
Takuma posłusznie zasłonił oczy
dłońmi, jednak widział pewne bardzo interesujące fragmenty ciała Shindy’ego
przez szpary między palcami.
Wanna była ogromnym zbiornikiem
wtopionym w podłogę. Na wodzie unosiła się piana, której było tak dużo, że bez
problemu zakrywała to, czego Shindy i Takuma jak na razie nie chcieli
pokazywać.
Siedzieli naprzeciw siebie.
Blondyn przysunął się do Takumy i nieśmiało dotknął jego policzka, uważając
przy tym, by przypadkiem nie naruszyć delikatnej powłoki. Chłopak położył dłoń
na ramieniu Shindy’ego i delikatnie go pogłaskał, przez co książę mógł poczuć
jak szorstka jest ręka jego ukochanego, jak bardzo zmęczona jest trudami
wielogodzinnej pracy.
− Sprawię, że będziesz żył jak w
bajce – obiecał Shindy.
− Nie muszę żyć jak w bajce.
− A czego pragniesz?
− Żebyś zachowywał się naturalnie.
Dotykał mnie, przytulał, całował. Kochał mnie… − I tym razem to Takuma bez
pytania pocałował zaskoczonego księcia w usta.
wow
OdpowiedzUsuńUsunęło komentarz d.d
OdpowiedzUsuńUrocze to i wciągające czekam na cdn.. ale dlaczego tak szybko zmienił zdanie?
//Yuuko-san
Awwwww <3 to było prze-kochane,prze-urocze i cudowne...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie,że tym razem zbudujesz coś cudownego z nutką psychozy (w końcu Shindy go zaszantażował i zamknął @@),ale mimo wszystko będzie to bardziej o miłości.
Mam nadzieję,że nie będę musiała czekać długo na ciąg dalszy :3 Weny~
Podoba mi sie bo jest lekkie zabawne i jest ta nutka miłości. Czekam oczywiscie na dalsze losy tej dwójki :)
OdpowiedzUsuńŁii, jak słodko! :3 Tylko nie przesłodź tego, ok? ._.
OdpowiedzUsuńHm, podejrzewam, że się podoba, bo to coś innego, nietuzinkowy pomysł, no i genialnie napisane, jak zawsze. Pisz, "Szery", pisz, my z chęcią poczytamy!
Łaaaaaa... Biegam po domku! Cudnie! Naprawdę... Ten Shindy... Ten Takuma... Brr... Rozbudziłaś moją ciekawość, ostatnie co dodam to: "WEŹ SIĘ TATOOO"
OdpowiedzUsuń