Tytuł: Who Are
You?
Pairing: Kiyozumi
x Shindy
Notka autorska: Bardzo
przepraszam, że tak krótko. :c Następny rozdział jest ciekawszy. :3 Dziękuję za
wszystkie komentarze. Dostałam ich aż siedem. ^^ Dziękuję, to naprawdę daje
motywację. :*
CZĘŚĆ
XIII
Budzi mnie wołanie. Ktoś krzyczy
moje imię. Umarłem… Nareszcie umarłem. Tutaj nikogo nie ma, więc to jedyne
sensowne wyjaśnienie.
− Shinya! – Słyszę coraz
wyraźniej.
Nie odzywam się. Nie mam siły.
Ponownie zamykam oczy. Chcę, żeby ten dźwięk ucichł. Chcę, żeby tu było znów
tak spokojnie. To mnie odpręża.
− Shinya? – Ktoś pochyla się nade
mną.
Unoszę powieki i spoglądam w oczy
nieznajomego mężczyzny.
− Możesz wstać? – pyta.
− Proszę mnie zostawić – szepczę.
Zbliża rękę do mojego ramienia.
− Niech mnie pan nie dotyka! –
unoszę głos, odsuwając się bardziej pod drzewo.
− Spokojnie, nie bój się. Nie
zrobię ci krzywdy.
Zaciskam nogi, obserwując go z
przerażeniem.
− Ktoś cię skrzywdził?
Nie odpowiadam. Po chwili zza
drzew wychodzą pozostali mężczyźni. Próbuję się podnieść, żeby jakoś im uciec,
ale natychmiast upadam na ściółkę.
− Nie ruszaj się.
− Nie… − mówię cicho, kiedy
mężczyzna bierze mnie delikatnie na ręce i przenosi na nosze. Ktoś okrywa mnie
kocem i przypina pasami.
− Przekażcie reszcie, że go mamy i
zabieramy do szpitala. Poinformujcie też, że jest wyziębiony, ma lekkie
zadrapania i jest w szoku.
Nie chcę, żeby zabierali mnie do
szpitala. Znów próbuję wstać, jednak pasy skutecznie mnie ograniczają.
− Shinya, uspokój się, nic ci nie
zrobimy.
− Ja was nie znam… Czego wy
chcecie?
− Twoja matka również tu
przyjechała. Zaraz przyjedzie do ciebie do szpitala, dobrze?
Mężczyzna odsłania odrobinę moją
rękę i zanim się zorientuję wbija w skórę igłę. Po chwili moje powieki opadają.
***
Otwieram oczy i rozglądam się po
pomieszczeniu, w którym się znajduję. Cały pokój tonie w bieli. Irytujące
pikanie nieprzyjemnie przerywa ciszę. Zamazana twarz wisi nade mną. Czuję jak
jej palce zanurzają się w moich włosach.
− Nareszcie się obudziłeś,
kochanie. Dlaczego uciekłeś? Tak się o ciebie bałam. – Całuje moje czoło.
Kontury się wyostrzają i wreszcie
widzę ukochaną twarz.
− Co się tam wydarzyło? – pyta, ale
ja tylko kręcę przecząco głową. Nie chcę o tym mówić. Nie chcę wracać do tych
wspomnień. – Jest tutaj twój kolega Kiyozumi. Szukał cię przez cały ten czas.
Bardzo się o ciebie martwił.
Spuszczam wzrok.
− Chciałbyś z nim porozmawiać?
− Tak.
Wychodzi z sali. Po chwili zagląda
do mnie Kiyozumi.
− Shindy… − Siada przy łóżku,
ujmuje rękami moją dłoń i zaczyna całować delikatnie moje palce. – Martwiłem
się o ciebie. Gdyby coś ci się stało… − Zauważa moje zaskoczone spojrzenie i
puszcza moją rękę. – Przepraszam…
− Dlaczego się martwiłeś?
− Ja… Shindy, ja cię kocham.
Chciałem się z tym kryć, ale dłużej już nie mogę. Chcę, żebyś wiedział.
Patrzę mu w oczy, doszukując się
jakiejś cząstki kłamstwa. Jednak jego tęczówki są szczere i spoglądają na mnie
z jakimś silnym uczuciem.
− To niemożliwe – mówię w końcu. –
Nie możesz mnie kochać. Ja nie jestem zabawką! – Zaciskam palce na pościeli, a
po moich policzkach spływają łzy.
− Oczywiście, że nie jesteś,
kochanie. – Ociera moją skórę palcami.
− Nie mów do mnie kochanie…
− Shindy…
− Ja się boję, rozumiesz? To, co
oni mi zrobili… − Odwracam głowę.
− Nie pozwolę cię więcej
skrzywdzić.
− Nie było cię wtedy… Pozwoliłeś
im na to.
− Przepraszam. – Głaszcze moje
włosy, przez co zauważalnie się wzdrygam.
− Boję się… Boję się dotyku…
− Nie chcę zrobić ci krzywdy –
zapewnia. Słyszę, że jego głos drży.
− Masatoshi mnie trzymał. –
Zaciskam powieki. – Tak mocno, nie mogłem się wyrwać. Potraktował mnie jak
jakiś towar, powiedział im, że mogą mnie dotykać… Kaoru i Die chwycili mnie za
nogi i mi je siłą rozchylili. Najpierw podszedł Kyo. Dotykał mnie, a mi… mi się
to podobało… Gdyby nie to, że Masatoshi zatykał mi usta, jęczałbym jak jakaś
kurwa. Ale i tak co nie co dało się słyszeć. Jeden z nich wziął mnie do ust.
Tego nie wytrzymałem, doszedłem niemalże od razu… − Znów płaczę. – Ja chciałem
tylko, by mnie akceptowali. Nie muszą mnie lubić, byleby tylko nic mi nie
robili. – Ukrywam twarz w dłoniach.
− Przepraszam, kochanie… − Gładzi
moje udo przez kołdrę.
− Nie dotykaj!
Zabiera rękę.
− Co teraz zrobisz? Zmienisz
szkołę? – pyta.
Spoglądam mu w oczy. Nie zamierzam
zmienić szkoły. Chcę zrobić coś zupełnie innego. Potrzebuję tylko dobrego planu
i odwagi. Ogromnej dawki odwagi.
Uff... Znaleźli go ^^ Mam nadzieje, że będą razem, a Shindy ma jakiś dobry plan ^^ XD
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA ja się nieco martwię co do tego 'planu'.
UsuńAww, nie spodziewałam się, że wstawisz nowy rozdział tak szybko. Szkoda mi Shindy'ego... dobrze, że chociaż nic mu się nie stało. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. <3
OdpowiedzUsuńUf, oddycham, w końcu! Gdyby był dłuższy rozdział to bym się chyba udusiła, bo wstrzymałam oddech ^^". Bardzo dobrze, że go znaleźli i że Shindy ma jakiś plan, a nie będzie chował głowy w piasek!
OdpowiedzUsuńGO SHINDY! *doping*
Ciekawa jestem co to za plan. Mam nadzieje, że Shindy odpłaci im za to co mu zrobili, tylko, że w gorszy sposób.
OdpowiedzUsuń