Tytuł: Sweet
Secret
Pairing: Shindy x
Takuma
Notka autorska: Cieszy
mnie, że opowiadanie Wam się spodobało. Zapraszam na kolejną część. :3
CZĘŚĆ
II
Obiekt westchnień księcia
Shindy’ego miał na imię Takuma i był zwyczajnym poddanym, jakich wielu można
spotkać w całym królestwie.
Takuma wrócił do swojej chaty z
targu, tak jak robił to codziennie. Nic nie zapowiadało, by cokolwiek miało
przerwać tę rutynę. Tak przynajmniej mu się wydawało. Mylił się.
Właśnie zabierał się za szykowanie
skromnego obiadu, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiony chłopak poszedł
otworzyć i zamarł, gdy przed swoją marną chatą ujrzał królewską świtę.
− Z rozkazu księcia Shindy’ego
masz stawić się królewskim pałacu w trybie natychmiastowym – przemówił Yoichi.
− To chyba jakiś żart. – Takuma
spojrzał z powątpieniem na obuwie błazna. Były to długie buty, które wywijały
się na końcu do góry, a ich czubki były uwieńczone dzwoneczkami .
− Jestem w stu procentach poważny,
a teraz idziemy. – Chwycił chłopaka za ramię i siłą wyciągnął go z chaty.
− Chwileczkę… Czy mogę zabrać psa?
− Książę Shindy w rozkazie nie
uwzględnił psa.
− Nie ruszę się bez psa –
powiedział pewnie Takuma.
− No dobrze. – Yoichi przewrócił
oczami. – Weź psa.
Takuma zawołał swojego przyjaciela
i wszyscy ruszyli do pałacu. Przez drogę chłopak zastanawiał się, czego może od
niego chcieć książę Shindy. Pieniędzy nie miał. Nie zrobił również nic złego,
żeby go karać. Nie miał śmiałości, by zapytać o to Yoichiego, toteż szedł,
milcząc.
Wreszcie dotarli na miejsce. Z
ziemi wyrastały bloki białego marmuru, układające się w domostwo, zamieszkiwane
przez rodzinę królewską. Weszli do środka. Takuma został poprowadzony do łaźni,
gdzie zajęło się nim kilka kobiet. Zarumienił się soczyście, kiedy zdjęły z
niego ubrania i wepchnęły go do wanny, gdzie zaczęły szorować jego ciało i
wcierać w jego włosy rozmaite olejki. Kiedy był już czysty, wytarły go i
przebrały w ubrania, które wybrał sam książę Shindy.
Następnie Yoichi zaprowadził go do
sypialni księcia, gdzie zostawił go samego. Takuma nie wiedział, co się dzieje.
Mało tego, czuł się nieswojo w czystych ubraniach, a jego pies obwąchiwał go, przyglądając
mu się podejrzliwie.
Chłopak spojrzał na ogromne łoże z
baldachimem, które spokojne pomieściłoby kilka osób. Podszedł do okna i zerknął
na widok za szybą. Czuł, że coś się zmieniło. I nie chodziło tu tylko o
ubrania.
Usłyszał kroki na korytarzu.
Odwrócił głowę, spoglądając na drzwi, które po chwili się otworzyły. Do środka
wszedł książę Shindy we własnej osobie.
Takuma natychmiast upadł na
kolana, jak gdyby powalił go na nie majestat przybyłej osoby.
− Panie…
Shindy uśmiechnął się delikatnie,
ukucnął przy Takumie i dotknąwszy jego ramienia powiedział spokojnie:
− Wstań, proszę. Nie jesteś moim
sługą.
− Jak to nie? – Takuma nie
ośmielił się podnieść wzroku na księcia.
− Jak masz na imię?
− Takuma – odparł nieśmiało
brunet.
− Takuma, spójrz na mnie. –
Dotknął palcami podbródka chłopaka, a ten podniósł na niego przestraszony
wzrok. – Wiesz, dlaczego tu jesteś?
− Nie, panie.
− Mów mi Shindy – poprosił książę.
− Dobrze, pa… Shindy –
zreflektował się Takuma. – Czy ja zrobiłem coś złego? Czy chcesz mnie ukarać?
Shindy roześmiał się perliście.
− Czy gdybym chciał cię ukarać,
kazałbym cię umyć, ubrać i pozwolił ci zwracać się do mnie po imieniu?
− Nie wiem, jakie są twoje
zamiary.
Książę podszedł do łoża i usiadł
na nim.
− Nudzi mi się… − wyznał,
przyglądając się swoim paznokciom. – Liczę na to, że pomożesz mi się z tą nudą
uporać.
− Jak miałbym to zrobić?
− Podejdź do mnie.
Takuma wstał i zbliżył się do
posłania.
− Usiądź – rozkazał Shindy.
Posłusznie wykonał polecenie, choć
nie czuł się godzien, by jego pośladki dotykały królewskich pościeli. Shindy
przyjrzał się uważnie jego twarzy. Oczyszczona z brudu i świeża była jeszcze
piękniejsza niż wcześniej. Wplótł palce w jego włosy i przeczesał czarne
kosmyki.
− Panie, co robisz? – spytał
niepewnie Takuma.
− Nie paniuj mi tu – mruknął
Shindy i przysunął się nieznacznie do chłopaka. – Chciałbym cię pocałować… −
Spuścił wzrok i zarumienił się. – Mogę? – Zerknął na Takumę, czując się tak
jakby zamienili się rolami. Jakby to Takuma był księciem, na którego on nie
powinien nawet spoglądać bez pozwolenia. Czuł się jak sługa, jak niewolnik i w
rzeczywistości tak było. Takuma zamknął w klatce jego serce. Teraz należało już
tylko do niego.
− Ale Shindy… My… my jesteśmy
mężczyznami. Nie możemy. Twój ojciec się dowie… Każe mnie zabić… − spanikował
Takuma.
− Nie dowie się. Jesteś moją
słodką tajemnicą. – I tym razem bez pytania złączył ich wargi w pocałunku.
Bierz go, Shindy! Błaaagam, dodaj kolejny rozdział równie szybko! To jest coś ^^ Teraz to jest najlepsza seria na tym blogu *bardzo NIE obiektywna* xD ! Please!
OdpowiedzUsuńCAŁUJ! CAŁUJ! CAŁUJ! CAŁUJ!
//Yuuko-san
Awww <3 cudowne.
OdpowiedzUsuń"(...) nie czuł się godzien, by jego pośladki dotykały królewskich pościeli." - to mnie powaliło ^^
Jak zwykle ładny język i do tego fajna,'lekka' seria...mam nadzieję,że nie dasz nam długo czekać na kolejny rozdział ;)
OMG, wchodzę sobie, żeby sprawdzić na szybko czy mam ogromne zaległości i nagle patrzę "sweet secret", ow, myślę sobie - coś ciekawego, mam chwilkę, przeczytam. I ożeszkurewsz, genialne! Takie inne! I w końcu Shindy będzie seme, łuhuhuhu. Się będzie działo! Bardzo, bardzo mi się podoba! Chyba najlepiej zapowiadające się opowiadanie!
OdpowiedzUsuńWeny życzę :3